Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 3

PŁYNĄCE JAK SZALONE LEKCJE, PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ, REWELACJA GLIZDKA,TRENINGI QUDDICHA,CO ROBI EVANS O PÓŁNOCY?

🐾🐾SYRIUSZ🐾🐾

Minął tydzień. Tydzień w którym sporo się uczyliśmy i sporo myśleliśmy o tym co zrobimy po szkole. Razem z James'em stwierdziliśmy, że nasza wymarzona praca to zostanie aurorem. Po pierwsze byliśmy dość uzdolnieni mimo wszelkich wygłupów a po drugie marzyliśmy by walczyć razem o dobro świata. Voldemort bowiem jednak coraz częściej dawał o sobie znać wraz ze swoimi poplecznikami. Trzeba więc było w ministerstwie dobrych aurorów którzy umieliby wytępić te gadziny a przy najmniej większą ich część. Ponadto chcieliśmy dołączyć do Zakonu Feniksa o którym wiedzieliśmy dzięki państwu Potter. Jednak najpierw musieliśmy ukończyć szkołę. Remus chciał zostać nauczycielem przed czarną magią i wszyscy uważaliśmy, że byłby najlepszy na tym polu. Jednak stale gadał, jak to on że jest potworem i musieliśmy wisieć nad nim codziennie i tłumaczyć, że to nie jego wina, po drugie nie jest potworem tylko wspaniałą osobą, która niestety musiała zostać ugryziona przez wilkołaka. Lily, która wiedziała po przez umawianie się z James'em prawdy też go w tym wspierała. Prawda jest taka, że jest dobrą dziewczyną i z pewnością jedną z najlepszych uczennic. Mimo wszystko staraliśmy się z rudowłosą przy James'ie nie robić scen i udawaliśmy że nie mamy żadnych między sobą problemów. Nie zapomniałem bynajmniej jej groźby i sam trzymałem się tego, że jeśli Evans się potknie to choć zapewne złamię serce swojego przyjaciela to mu o tym powiem. Byłem mu to winny jako przyjaciel oraz prawie brat. Pewnie będzie smutny i załamany ale ja zawsze będę go wspierał i w końcu stanie znów na nogi.

- A ty Peter? - Spytałem nagle uświadamiając sobie, że Glizdek prawie nic nie mówił o dalszych planach.

- Mam już załatwione miejsce w jednej z czarodziejskich restauracji - Powiedział - No i jest coś jeszcze. Rok temu gdy zmarł mój wujek co pewnie pamiętacie bo byliście ze mną na ceremonii pogrzebowej, przepisał mi swój dom i po szkole zacznę się przeprowadzać. 

- Czyli będziesz już na swoim? - Spytałem z uśmiechem.

- Tak ale czeka mnie trochę roboty w zmianie wizerunku. Cóż mój wujek miał dziwaczne wręcz upodobania i cały dom wygląda jak wyjęty z gotyckiego horroru. - Wzdrygnął się - Sporo będę musiał pozmieniać, poprzemalowywać i pokupować jakieś nowe meble a stare powyrzucać. 

- Ale przynajmniej własne - Powiedziałem z uśmiechem.

- Taa.... - Mruknął nagle jakoś pochmurniejąc. 

Spojrzeliśmy na niego wszyscy ze zmartwieniem. Zauważyliśmy, że od jakiegoś czasu Glizdek jest jakiś nie swój i często się jakby zawiesza.

- Coś nie tak, Peter?- Spytała Lily delikatnie.

- Mieliście kiedyś tak, że wydawało wam się, że znaleźliście osobę, która wam się podobała ale niestety po pierwsze była przeznaczona komuś innego, a po drugie no była po złej strony barykady? - Spytał smutnym głosem odsuwając jasną grzywkę z czoła.

- Hm... Chyba nie. A kogo masz na myśli? - Spytałem.

- Jest taka jedna... Tyle, że pochodzi ze Slitherinu a jej rodzice popierają Sami Wiecie Kogo, choć sama nienawidzi tej idei ale najgorsze, że rodzice zmusili ją już do zaręczyn.

- A kto to?

- Eh... Narcyza Black, twoja kuzynka.

Zdębiałem. Glizdek zauroczył się w mojej kuzynce? To wydawało się nieco abstrakcyjne. Nie, że Peter był zły czy co ale oboje byli po prostu cholernie różni. Faktem jednak było, że nie popierała tępienia nie magicznych, czy czarodziejów z tych rodzin. No i zawsze wydawała mi się zbyt krucha by być zwolenniczką tej cholernej pieprzonej przez węże mordy. Z tego co wiedziałem od Regulusa który czasem ze mną gada była zaręczona z Lucjuszem Malfoyem który rok temu skończył szkołę i zapewne pracuje gdzieś w Ministerstwie.

- Jejku.. - Wymamrotałem tylko. - To rzeczywiście trudny orzech do zgryzienia - Stwierdziłem - ale wiesz co Peter? Spróbuję z nią kiedyś pogadać. Mimo wszystko chociaż z większością rodziny jestem pokłócony to z Cyzią mam jakiś jeszcze w miarę dobry kontakt - Dodałem klepiąc go po ramieniu. - Może uda mi się ją przekonać by odrzuciła te durnoty które wpaja jej nasza rodzina. Przy okazji szepne też jej słówko o tobie jeśli postanowi zakończyć tą całą farsę.

Peter uśmiechnął się do mnie uradowany.
- Nie miałbyś nic przeciwko? - Spytał niepewnie.
- Skąd. Jeśli Cyzia cię pokocha będę szczęśliwy że będziesz częścią naszej rodzinki - Powiedziałem z szerokim uśmiechem.
- Dzięki, Łapo - Powiedział pokrzepiony
Cóż.. Nie wiedziałem czy uda mi się przeciągnąć Narcyze na naszą stronę ani czy zerwie z tym bucem. Nie miałem jednak kompletnie nic przeciwko jeśli tak się stanie a Cyzia dałaby szansę Glizdkowi. Chciałem dla nich jak najlepiej i po cichu mu kibicowałem
- Jesteś niesamowity - Stwierdził Remus szeptem mi w ucho - Po prostu cudotwórcą. Parę słów, a Peter wygląda jakby mógł góry.
przenosić.
- Szkoda tylko, że sobie nie mogę pomóc - Westchnąłem mu do ucha patrząc jak James całuję Lily w policzek przez co musiałem się powstrzymać by nie warknąć.
- Kiedyś nadejdzie też twój czas - pocieszył mnie klepiąc w ramię na co lekko się uśmiechnąłem.
- Ty zawsze potrafisz mnie pocieszyć jakoś, Luniu.

Parę chwil później razem z James'em przebrani w stroje Quddicha ruszyliśmy przez dziurę w portrecie na trening.

🦌🦌JAMES🦌🦌

Bycie kapitanem, a zarazem ścigającym w drużynie było dla mnie naprawdę cudownym uczuciem. Wiedziałem jednak, że to ostatni rok gdy widzimy się w tym składzie i na tym boisku. Mimo wszystko ten fakt trochę mnie smucił. Tyle lat grania na tej pozycji, a potem zostanie kapitanem było dla mnie niezwykłym okresem. August Wood jako obrońca jak zwykle wymiatał, Rachel Sting i Evelyn Smoke były niezłymi pałkarkami, Dorcas Meadowes, Katherine Fight oraz ja grywaliśmy jako ścigający i dobrze się z tym czuliśmy. Szukającym był Syriusz, który miał bardzo dobre oko i niesamowity refleks. Robiliśmy sobie mały mecz przygotowując się do meczu z Huffelpuchem, który miał odbyć się za tydzień. Po jakiejś godzinie, patrząc na zegarek stwierdziłem że nam wystarczy bo byliśmy już zmęczeni treningiem. Gwizdnąłem więc w gwizdek, który pożyczyłem od Hooch i krzyknąłem: 

- Koniec treningu! Pod prysznice!

W ramię w ramię ruszyliśmy więc w stronę szatni oraz pryszniców przeznaczonych do obmycia się po treningach i meczach rozdzielając się na dziewczyny i chłopców. Rozebrałem się szybko i ruszyliśmy do prysznica. Już dawno temu Syriusz, August i ja olaliśmy zasadę zbędnego wstydu. Rozbieraliśmy się przy sobie nawzajem i ruszaliśmy pod prysznic nie przejmując się czymś takim jak zawstydzenie. Po pierwsze wszyscy byliśmy hetero no chyba, że ja o czymś nie wiedziałem. Po drugie byliśmy już praktycznie dorośli więc zachowywanie się jak wstydliwe dziecko uważaliśmy z czasem za głupotę. 

Kiedy gorąca woda, którą zwykle się myłem bo uwielbiałem gorąco, zastanawiałem się gdzie zabrać Lily na randkę. Ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele czasu na randkowanie więc naprawdę chciałem wymyśleć coś dobrego. Syriusza o radę jeśli chodzi o Lily nie mogłem ostatnio prosić bo naprawdę dziwacznie się zachowywał gdy chodziło o mój związek z rudowłosą. Remus też odpadał bo sam ostatnio zaczął luźną relację z jakąś krukonką. Nie byli jeszcze razem, ale ewidentnie między nimi coś iskrzyło. No, a Peter.... To Peter. Faktem jednak jest, że sam miał lekkie problemy z zauroczeniem w Narcyzie Black. To prawda dziewczyna była piękna, ale wyglądała delikatnie jak porcelanowa lalka i zdawała się być średnio ufna. Właściwie była podobna do brata Syriusza. Cicha, niesprzeciwiająca się, robiąca to co karze jej rodzina. Ja bym w życiu nie zgodził się być zaręczony z osobą, którą ledwo znam. W życiu.

Kiedy w końcu wyszedłem spod prysznica i ruszyłem się przebrać czułem na sobie czyjś wzrok. Jak się okazało to Syriusz się na mnie gapił, wycierając swoje ciało ręcznikiem. Jednak nie mogłem rozszyfrować za nic tego wzroku. Był jakiś palący, że aż brakło mi tchu w płucach i totalnie mnie zawstydził co było po prostu w tej chwili śmieszne.

- Łapa możesz się tak na mnie nie gapić? Bo zacznę myśleć, że chcesz mi dziurę wypalić w ciele - Powiedziałem niepewnym głosem i zacząłem się ubierać.

- Wybacz, Rogacz. Miałem po prostu wrażenie przez chwilę, że się nie domyłeś ale to tylko tatuaż - Zaśmiał się dziwnie.

- Słuchaj powiesz mi może co się z tobą ostatnio dzieje? Nie umawiasz się z nikim na randki, a z reguły o tej porze miałeś z co najmniej pięć dziewczyn, dziwacznie reagujesz na mnie i na Lily, i choć próbujecie to maskować definitywnie między wami jest jakaś niezbyt miła atmosfera.

- Kiedyś może się dowiesz, a może nie - Odparł tylko i wyleciał z szatni pozostawiając mnie samego. Kolejna dziwna rzecz. Syriusz zawsze na mnie czekał, a teraz po prostu sobie idzie. Mimowolnie poczułem się lekko dotknięty, że tak mnie zostawił. Gwałtownie jednak pokręciłem głową chcąc się ogarnąć i po prostu wciągnąłem czystą bladoniebieską koszulę i wyszedłem starając się nie myśleć już o niczym.

🐾🐾SYRIUSZ🐾🐾

Siedziałem w Pokoju Wspólnym przy kominku rozmyślając o tym jak uczucie, które żywiłem do Rogacza zamiast się zmniejszyć to rosło praktycznie z każdym dniem. Było już dość późno i reszta huncwotów już dawno położyła się do łóżek. Tylko ja jak ostatni idiota ciągle podziwiałem w myślach ciało okularnika. Było cholernie piękne, lekko umięśnione i totalnie boskie. No i oczywiście musiałem się zagapić na nie w tedy w szatni robiąc z siebie totalnego zboka. Obok mnie na oparciu fotela leżała mapa huncwotów na którą raz po raz zerkałem z nudów. Oprócz mapy leżała też peleryna niewidka James'a, którą pożyczyłem mówiąc że nie mogę spać i być może będę musiał się przejść, żeby jakoś zmusić się do położenia się spać. Nagle mój wzrok padł na kropkę Lily Evans, która przebywała w sali transmutacyjnej. Nie byłoby to w sumie dziwne, bo dziewczyna często udawała się do pustej klasy by się uczyć gdyby nie fakt, że nie była tam sama. Obok niej bardzo blisko stała kropka z napisem Niall Cormac. Zdziwiłem się bo chłopak był Puchonem i raczej nie bardzo przykładał się do nauki. Słyszałem, że był jednym z najgorszych. Co więc Evans do cholery robiła z tym dziwakiem w sali transmutacyjnej?

Poddałem się pokusie i założyłem na siebie pelerynę by sprawdzić tę zagadkową sprawę. Ruszyłem więc szybkim krokiem przez dziurę w portrecie uważnie obserwując te dwie kropki, które nie dawały mi spokoju. Kiedy tam dotarłem ostrożnie by nie wydać żadnego dźwięku otworzyłem drzwi. Widok który tam ujrzałem miałem ochotę natychmiast wymazać sobie z pamięci, ale było to nie możliwe. Lily siedziała na ostatniej ławce przy oknie w połowicznie rozpiętej koszuli. Nad nią pochylał się Cormac, który przyssał się do jej szyi, a ręką macał ją po piersi, przez co rudowłosa cicho mruczała. Nagle Cormac przerwał te pieszczoty i brutalnie wbił się w jej usta. Wyglądali jakby chcieli się nawzajem pozjadać. Miałem ochotę wyjść stamtąd ale nie mogłem. Pogratulowałem sobie pomysłu, że od jakiegoś czasu lubiłem robić fascynujące zdjęcia i miałem często aparat na szyi, cicho zrobiłem zdjęcie. Postanowiłem, że będę co jakiś czas śledził dziewczynę i nazbieram dość dowodów by otworzyć oczy James'a na to, że Lily na niego nie zasługiwała. Po zrobieniu pięciu tych zdjęć postanowiłem już wrócić do Pokoju Wspólnego. Oglądając tę dwójkę miałem jeszcze gorszy odruch wymiotny gdy Lily całowała się z James'em.

W Pokoju Wspólnym wydobyłem zdjęcia na których Evans zwyczajnie zdradzała James'a podpisałem na ich odwrocie dzisiejszą datę by Rogaś gdy tylko mu pokarzę prawdę mógł zobaczyć jak często i o jakich godzinach się spotykała z tym Puchonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro