ROZDZIAŁ 2
OSTATNI WYJAZD DO HOGWARTU, DZIWNE ZACHOWANIE ŁAPY, KŁÓTNIA NA STO DWA.
🦌🦌JAMES🦌🦌
Dzień ostatniego wyjazdu do Hogwartu był piękny i słoneczny. Koło szóstej trzydzieści wszyscy już spakowani do kufrów zeszliśmy na dół z tymi bagażami i przysiedliśmy do śniadania. Syriusz jak zwykle siedział koło mamy bo to miejsce dwa lata temu sobie zaklepał mimo, że wcześniej to ja tam siedziałem. Jednak odstąpiłem mu to miejsce bo po pierwsze był moim przyjacielem, a po drugie prawie bratem. Obok Syriusza siedział Remus, potem Peter. Na przeciwko Syriusza siedział tato, potem ja z Lily, którą ciągle tuliłem gdy tylko miałem okazję. Lily była moim małym słodkim promyczkiem. Kiedy rok temu w końcu udało nam się nawiązać język i dała mi szansę na związek z nią byłem przeszczęśliwy. Syriusz jak to Syriusz gdy mu tylko wyznałem, że Lily w końcu jest moją dziewczyną uśmiechnął się szeroko lecz jego oczy po raz pierwszy nie zgrywały się z tym uśmiechem. Zdawał się często być jakiś oddalony gdy tylko przytulałem się z Lilką czy całowałem. Nie rozumiałem tego bo przecież sam mówi, że ta "Ruda Furia" kompletnie go nie obchodzi. Po za tym on zawsze miał lasek na pęczki. Cieszył się sławą przystojnego, znającego się na rzeczy cassanowy w Hogwarcie. Dziewczyny aż same się do niego pchały mimo, że Łapa nie był dłużej z jedną dziewczyną niż trzy tygodnie. Po tym okresie mniej więcej szukał następnej sztuki by na nią zapolować. Jeśli pewnego dnia w końcu serio się zakocha to ja naprawdę w tedy zejdę na zawał.
Po śniadaniu w piątkę teleportowaliśmy się na dworzec Kings Cross i po kolei przechodziliśmy przez barierkę po między peronami dziewięć, a dziesięć. Zajęliśmy przedział do którego dołączyła również Dorcas przyjaciółka mojej dziewczyny. Lily siedziała ze mną na kolonach przy oknie, a obok nas siedział Remus jak zwykle czytający książkę, a na przeciwko Syriusz przy oknie kompletnie ignorujący otoczenie. Kompletnie nie wiedziałem co się z nim wyprawia. Z reguły sporo gadaliśmy i się nawzajem spieraliśmy ale od kąd jestem w szczęśliwym związku Łapa nagle się gdzieś wyłącza i zamyśla. Nie zauważał nawet Dorcas, która w końcu przesiadła się między niego a Petera. Zdawał się mieć w nosie, że czarnowłosa stara się do niego przymilać i zagadywać. Zwyczajnie ją ignorował. To było bardzo dziwne jak na niego bo z reguły towarzystwo płci pięknej sprawiało, że uaktywniał mu się nagle tryb podrywacza, który gadał kwiecistym językiem od którego w połączeniu z figlarnym wzrokiem drżały dziewczętom kolana.
- James kocham cię - Powiedziała nagle Lily uśmiechając się do mnie swoim pięknym uśmiechem a jej zielone niczym trawa oczy lekko błyszczały przez co moje serce mocno zabiło. Mimo, że minął już rok odkąd byliśmy już razem ciągle sprawiało mi to niesamowitą radość i poczucie szczęścia.
- Ja ciebie też moja Wiewiórko - Odparłem i pocałowałem ją delikatnym pocałunkiem, który od razu rudowłosa odwzajemniła.
Syriusz nagle zerwał się z kanapy i z jakaś nieodgadnioną miną ruszył do drzwi przedziału.
- Idę się na chwilę przejść. Za dużo tu słodkości - Stwierdził długowłosy i wyszedł z przedziału zamykając drzwi z trzaskiem od którego wszyscy zadrżeliśmy.
Patrzyłem na miejsce gdzie przed chwilą był Łapa i zmarszczyłem czoło kompletnie nic z tego nie rozumiejąc.
- Nie uważacie, że on serio się ostatnio dziwnie zachowuje? - Spytałem nagle towarzystwo z lekkim niepokojem.
- Ja nic nie wiem - Wzruszył ramionami Remus jednak jego mimika wskazywała na to, że na pewno coś wie.
- Lunio... No weź... Martwię się o niego - Powiedziałem prosząco chcąc coś wyciągnąć z niego.
- Dobra coś wiem, ale nie mogę powiedzieć - Mruknął jasno brązowowłosy. - Musi sam to powiedzieć. Jeśli rzecz jasne będzie miał ochotę.
Po tej krótkiej rozmowie już nie rozmawialiśmy tylko patrzyliśmy na przemijający krajobraz po raz ostatni. Niestety wszystko co dobre w końcu się kończy.
🐾🐾SYRIUSZ🐾🐾
Kiedy wyszedłem z przedziału przeszedłem się trochę po korytarzu i jak byłem pewien, że nikt nie patrzy zapaliłem papierosa. Dym który wciągałem i wydychałem zabierał część mojego bólu. Nie mogłem na nich patrzeć gdy tak się do siebie kleili. Było mi ciężko z tym, że James niczego nie dostrzegał a zarazem się z tego cieszyłem bo nie wiedziałam jakby zareagował na to, że nie żywię już do niego ani przyjacielskich uczuć ani braterskich a miłosne. Nie łudziłem się naprawdę, że on też zacznie coś takiego do mnie czuć. Był i raczej zawsze będzie tylko hetero. Jednak w głębi duszy chciałem by tak było. By mnie dostrzegł i spróbował na mnie popatrzeć jak na tą pannę idealną. Nie miało to żadnego sensu. Poczucie tej że beznadziei mnie wykańczało każdego dnia po trochu i marzyłem by wykrzyczeć prosto w jego przystojną i uroczą twarz prawdę o tym co do niego czuję. Marzyłem by te jego piękne usta dotykały moich a nie jej. Marzyłem by to mnie przytulał a nie ją. Chciałem by to ze mną oglądał gwiazdy na trawię a nie z nią. Gwałtownie westchnąłem przez co lekko zakrztusiłem się dymem.
- Syriusz, tu nie wolno palić - Usłyszałem głos który był sprawcą tego, że mój ukochany nie chciał na mnie spojrzeć w ten sposób.
- Daj spokój Lily - Powiedziałem zrezygnowany wyrzucając końcówkę mojej fajki a zarazem odskoczni.
Odwróciłem się do niej stojąc na przeciwko mnie. Jej włosy które za nim się pojawiliśmy w pociągu były rozpuszczone co znaczyło, że Rogacz już się nimi porządnie zabawił. Ubrana już było w mundurek a na wysokości jej piersi widniała oznaka prefekta. Patrzyła na mnie jakimś dziwnym spojrzeniem, a jej mina była jakaś nie co gniewna.
- Myślisz, że nie widzę jak na niego patrzysz gdy sądzisz, że nie widzi? - Spytała a jej twarz przybrała chmurną maskę.
Westchnąłem cicho. No tak.. Wiedziała. Czego w sumie się spodziewałem. Była kobietą a one zawsze dostrzegały prawdziwe emocje ludzi. Przynajmniej większość z nich.
- Daruj sobie, Black - Wymamrotała nie przyjemnie patrząc na mnie roziskrzonym wzrokiem, co zawsze wiedziałem że niczego dobrego nie zwiastuje - On kocha mnie. Mnie. Nigdy nie pokocha ciebie, rozumiesz?
Zaśmiałem się cicho choć sytuacja wcale nie była zabawna. Jednak jej wojownicza postawa po prostu mnie śmieszyła. Sięgała mi ledwo do ramienia, a mierzyła mnie takim wzrokiem jakby chciała mnie zabić.
- Słuchaj, Lils. Bardzo cię lubię i chcę dla James'a jak najlepiej, ale bądźmy szczerzy - Powiedziałem monotonnym i spokojnym głosem - Ty go nie akceptujesz w pełni. On jest i zawsze będzie huncwotem. Myślisz, że nie dostrzegam jak próbujesz go urobić na własne podobieństwo? - Pokręciłem głową- To się nie uda. I jeśli ktoś kogoś tu oszukuje to ty. Podoba ci się obrazek, który próbujesz wprowadzić w rzeczywistość, ale to nic nie da. Może przez jakiś czas będzie cię słuchał, ale pewnego dnia i tak wyjdzie z niego prawdziwa natura.
- Jak śmiesz! -Krzyknęła rudowłosa dość nie ładnym tonem - Kocham go jaki jest a to co mówisz jest kłamstwem! - Wykrzyknęła.
- Tak? - Spytałem - Zabawne, że wcześniej nie pałałaś do niego sympatią. Interesował cię tylko pieprzony Smarkeus. - Warknąłem.
Lily wytrącona z równowagi już kompletnie, zamachnęła się i mnie spoliczkowała. Cóż... Trzeba przyznać, że ta furiatka naprawdę miała siłę.
- Zostaw go w spokoju! I nas też! Nie waż się gadać o Severusie! Przestań chodzić za James'em jak pieprzony bezpański pies albo naprawdę mu powiem prawdę o tobie! - Wrzeszczała jak opętana mi prosto w twarz.
Tego było za wiele. Trzymając się za piekący policzek zniżyłem się do jej poziomu i zmierzyłem pełnym wściekłości spojrzeniem.
- Słuchaj mnie uważnie, Evans - Warknąłem cicho - Jeszcze raz mnie uderzysz i każesz mi się trzymać z daleka od mojego własnego kumpla to przysięgam, że znajdę twój słaby punkcik. Bo widzisz każdy nawet taki perfekcyjny osobnik jak ty w końcu się potyka. Więc módl się bym nie znalazł cię jak się wykładasz i nie zniszczył twojego pięknego obrazka w oczach Jamesa - Uśmiechnąłem się lekko przy ostatnim zdaniu i się wyprostowałem - Nie zostawię Jamesa bo ty tak chcesz Lily. Ale jedno ci mogę obiecać. Jeśli ty coś ośmielisz się mu powiedzieć, ja znajdę twoją słabą stronę i cię wydam razem z dowodem - Zaśmiałem się cicho. - Życzę miłego patrolu - Powiedziałem już na odchodne i wróciłem do przedziału będąc zarazem wściekłym jak i także satysfakcjonującym humorze.
Dalszą część podróży spędziłem śpiąc, wcześniej przebierając się w szatę. Kiedy James mnie obudził ruszyliśmy beztrosko na ostatni rok, wyrzucając z głowy to co złe i nie przyjemne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro