ROZDZIAŁ 15
NIEPRAWDOPODOBNA HISTORIA, "CO JEGO TO MOJE , A CO MOJE TO JEGO ", PRZYJAZD MARNOTRAWNEGO BRATA
🐿️🐿️LILY🐿️🐿️
Każdy dzień ostatnimi czasu wyglądał tak samo. Badanie, śniadanie i lekcje. Ten dzień niczym innym się nie różnił. Pani Pomfrey badając mnie ciągle mruczała, chrząkała i marszczyła brwi jakby coś ją dręczyło. Jednak gdy kończyła uśmiechała się i mówiła, że dzieci dobrze są ułożone i zdrowe. Ja jednak miałam dziwne uczucie, że czegoś mi nie mówi. Aura tajemniczości przy tych swoich chrząknięciach, mruknięciach i marszczeniach brwi niezmiernie mnie denerwowała. Mówi się, że kobiety w ciąży są bardziej drażliwe i chyba to prawda. Dlatego gdy po raz kolejny chrząknęła nie wytrzymałam.
- Może mi w końcu pani powiedzieć o co do licha chodzi? Ciągle tylko chrząkanie i nie zrozumiałe mruczenie! Niech pani powie wreszcie co panią męczy bo nie wiem czy pani sobie zdaje ale hormony mi szaleją i się zaczynam irytować! - Wrzasnęłam w końcu na jednym wydechu.
Pani Pomfrey jakby nigdy nic po prostu wyciągnęła swój dziennik.
- Pacjentka nad wyraz poddenerwowana, hormony w normie i raczej nie zagrażające życiu jej i dzieci. - Zanotowała mówiąc na głos zdanie zapewne by skoncentrować się na tym co pisze.
Zerwałam się z łóżka równocześnie spuszczając dotąd podniesioną bluzkę na dół i wyrwałam z jej ręki zeszyt czym wyraźnie ją zaszokowałam.
- Chcę w tej chwili wiedzieć o co do stu tysięcy Merlinów pani chodzi do cholery! - Wrzasnęłam teraz mega wkurzona ignorancją pielęgniarki.
Pani Pomfrey westchnęła zrezygnowana.
- Niech pani usiądzie. - Poprosiła spokojnie a ja uspokoiwszy się to uczyniłam - Panno Evans pani historia jest bardzo podobna do pewnej legendy. Wiedziała pani, że pierwszych czarodziejów stworzyła bogini Hekate? Stało się to wiele lat temu gdy pewna rodzina miała problemy z pewnymi ludźmi, którzy stale mieli o coś do nich pretensje. Ta rodzina pomodliła się do bogini by ta użyczyła im choć cząstkę swojej mocy. Po wielu takich modlitwach bogini w końcu się ulitowała nad tą rodziną i nauczyła ich czarować, przyrządzać eliksiry i chronić się przed nienawiścią sąsiadów. W tej rodzinie była pewna kobieta, która w tamtym okresie została oszukana przez pewnego młodzieńca. Może nie oszukana - Poprawiła się - a zastraszana. Kobieta bojąc się go oraz tego co mógłby powiedzieć całej wsi w końcu mu uległa i zaszła w ciąże. Ów chłopak również został magicznym za sprawom bogini magii gdy dręczyły go dzieciaki z okolicy. Gdy kobieta odkryła, że jest w błogosławionym stanie udała się do tego chłopaka i powiedziała, że spodziewa się jego dziecka. Chłopak ją jednak wyśmiał i oświadczył, że nie ma żadnej cholernej mowy by wychowywał z nią dziecko. Zrozpaczona kobieta się wściekła i solidnie dała mu do zrozumienia by nigdy więcej nie ważył się do niej podchodził. Mijały miesiące a kobieta odkryła dzięki Hekate, że spodziewa się nie jednego a dwoje dzieci. Jak zapewne się spodziewasz była przerażona jak ty za pierwszym razem. Jednak postanowiła się nie załamywać mimo tego, że rodzina ją wywaliła ją z domu i wydziedziczyli nigdy więcej o niej nie wspominając. Tułała się biedna od domu do domu ale Hekate wskazała jej drogę do dwóch zakochanych w sobie mężczyzn którzy postanowili przyjąć ją pod własny dach i pomóc w wychowywaniu dziecka. Z biegiem kolejnych miesięcy kobieta pokochała obu mężczyzn a oni w końcu również ulegli jej. Niestety zaraz po narodzinach bliźniąt nie dane im było zaznać szczęścia. Pojawił się bowiem biologiczny ojciec maluchów i zamordował kobietę, jej ukochanych, a potem również i dzieci. Mówiło się, że pewnego dnia ta czwórka ludzi się odrodzi by tym razem doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Myślę, że to właśnie ty jesteś reinkarnacją tej kobiety a pan Cormiac faceta który oszukał w poprzednim wcieleniu. Jednak nie mam pojęcia kim może być pozostała dwójka. Zakończyła Pomona.
Po usłyszeniu tej historii po prostu nie umiejąc uwierzyć w żadne jej słowo po prostu patrzyłam na nią jak na wariatkę. Czy ona poważnie przejmuje się tą idiotyczną opowiastką?
- Czy pani oszalała?- Spytałam w końcu odzyskując władzę w ustach- Wierzy pani, że jakaś kobieta i trójka facetów się odrodziła w tym stuleciu? Ta historia brzmi cholernie niedorzecznie! - Krzyknęłam nie mogąc uwierzyć, że na świecie są ludzie mogący wierzyć w takie bujdy.
- Panienko Evans- Powiedziała znów spokojnym głosem jakby moje słowa nie miały na nią żadnego wpływy - Zdajesz sobie sprawę z tego jak wiele wątków pasuje do twojej sytuacji?
- To zwyczajny zbieg okoliczności - Odparłam kręcąc w głową.
- A ja myślę, że powinnaś mieć bardziej otwarty umysł dziecko bo potem będzie za późno i historia zatoczy koło. Przeznaczenia nie da się uniknąć. Jednak można zmienić nie które wątki by historia się nie powtórzyła.
No nie... Mnie chyba szlak Merlinowski i Godryfoński chyba trafi! Czy ta kobieta ma coś nie równo pod kopułą czy jak?!!
- Wie pani co? Mam dosyć słuchania takich bzdur. Obraża pani w ten sposób moją inteligencję - Prychnęłam i wstałam z łóżka - Kiedy następnym razem przyjdę na badania nie chcę słyszeć podobnych bredni. A teraz do widzenia pani Pomfrey - Powiedziałam i szybkim krokiem podeszłam do drzwi, które otworzyłam i wyszłam. Jednak i tak usłyszałam jak jeszcze mówi:
- Biedne dziecko. Gdy w końcu zrozumie będzie za późno.
"A do diabła z tym" - pomyślałam - " Owszem historia bardzo podobna, ale to bez sensu. Reinkarnacja? Przeznaczenia? To jakaś kpina" - Z tymi słowami ruszyłam na śniadanie w ponurym humorze. Jakby nie patrzeć tymi facetami w których zakochała się tamta kobieta musieliby być James i Syriusz. Na samą myśl zmarszczyłam brwi. Nie.. To na pewno tylko głupia bajeczka. Nie ma co się nad tym zastanawiać. Prychnęłam pod nosem czym przykułam uwagę przyjaciół jednak o nic na całe szczęście nie pytali. Po zjedzeniu śniadania ruszyłam po prostu na lekcje i więcej nie myślałam o wyobraźni pani Pomfrey.
🦌🦌JAMES🦌🦌
Są takie chwile, które bardzo szybko płyną nie zależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy zatrzymać. Owszem bardzo cieszyłem się z tego, że lekcje akurat szybko przeminęły, ale godzinny trening Quddicha mógłby potrwać choć chwilę dłużej. Niestety drużyna była wykończona, a po za tym dostaliśmy cały natłok zadań domowych i testów sprawdzających wiedzę na najważniejszy egzamin w ostatnim roku w tej wspaniałej szkole. Rad nie rad w końcu posłałem wszystkich do sztni i do wierzy ale sam razem Syriuszem jeszcze lataliśmy mając jeszcze sporo siły by grać dwa na dwóch. Włosy Łapy, których jak zwykle nie spinał ciągle podrygiwały na wietrze niczym żywe węże. Dodawało mu to jednak sporo uroku więc efekt był taki, że się zapatrzyłem i wleciałem prosto w drzewo.
Łapa jak to Łapa zaśmiał się z mojego małego wypadku, a ja pocierając się po czuprynie ze złością zmierzyłem go wzrokiem co jeszcze bardziej go rozśmieszyło i spadł z miotły.
- No i widzisz Pchlarzu? - Zapytałem kręcąc głową - Tyle razy ci mówiłem. Nie śmiej się bratku z cudzego wypadku.- Zakpiłem i uśmiechnąłem lekko pomagając mu wstać.
- A ja ci Łosiu jeden mówiłem żebyś nie nazywał mnie Pchlarzem - Warknął gdy stanął na nogi.
Pfff.... Zaśmiałem się w końcu. My naprawdę do siebie pasowaliśmy. Tak samo narwani, dowcipni a przy tym ciągle stanowiący wspólny front mimo małych dogryzań.
- I tak cię kocham - Powiedziałem i przytuliłem tego czarującego głupka.
- Masz to cholerne szczęście, że ja ciebie też idioto - Stwierdził i wbił się ustami w moje.
Trwaliśmy w tym pocałunku chwilę zapominając o całym świecie. Zabawy o dominację naszych języków nigdy nam się nie nudziły. Tak byliśmy idealnie ze sobą zgrani sobie nawzajem potrzebni i silnie związani. Co jego to moje, a co moje to jego.
🐾🐾SYRIUSZ🐾🐾
Trzymając się za ręce szliśmy w końcu do szatni w dobrych humorach. Rozebraliśmy się szybko z przepoconych szat do Quddicha i ruszyliśmy pod jeden prysznic. Nalałem na rękę trochę szamponu potarłem w obie ręce i zacząłem szorować włosy James'a. Ten cicho wzdychał i mruczał przy każdym ruchu. Uśmiechnąłem się lekko i by pozbyć się całego brudu z jego włosów potarłem mocniej. Szorowałem tak jego głowę do chwili aż całkowicie się zapieniła a on ustawił się bardziej do strumienia by porządnie je spłukać. Potem to on szorował moje włosy a później przyszedł na wzajemne mycie swoich ciał. Mieliśmy przy tym nieco zabawy, ale później te zwykłe czynności gdy nawzajem myliśmy swoje druciki przerodziło się w coś żarliwego i po chwili nasze usta zaczęły tańczyć ponętny taniec czystej rządzy nie przerywając poprzedniej czynności. Trwało to chwile nim oboje zdyszeni i zaspokojeni doszliśmy w tym samym czasie.
- Chciałbym zawsze brać tak prysznic - Wymruczałem w ucho Rogacza.
- Ja również - Westchnął - jednak lepiej się pospieszmy bo Remus zacznie się zastanawiać czy nie zaginęliśmy - Dodał z uśmiechem.
Rad nie rad ubraliśmy się w czystsze ciuchy i ruszyliśmy na wierzę by przebrać się w piżamę. Okazało się, że Luńka jeszcze nie było więc usiedliśmy razem na łóżku okularnika i zaczęliśmy się znowu całować chcąc sobie nawzajem przekazać jak bardzo się kochamy. Nagle drzwi otwarły się z potężnym hukiem a my nie zdołaliśmy się od siebie odsunąć.
- No proszę, proszę. Więc to takie harce odwalacie gdy waszych kumpli nie ma w pokoju - Usłyszeliśmy głos, którego spodziewaliśmy się usłyszeć dopiero za tydzień.
- GLIZDEK?! - Wykrzyknęliśmy z James'em w tym samym czasie gwałtownie od siebie odskakując.
Peter na to się zaśmiał i bezceremonialnie przyciągnął nas do uścisku.
- Cześć chłopaki.
- Ale jak to? Mówiłeś, że będziesz za zaledwie tydzień? - Spytał zdziwiony - I jakim cudem nabrałeś takich mięśni?!
Rzeczywiście. Jeszcze jak się z nami żegnał to miał mięśnie, ale nie tak twarde jak teraz.
- Długa historia - Uśmiechnął się szeroko. Emanował strasznie wielką pewnością siebie czego jeszcze nigdy u niego nie widzieliśmy - Opowiem wam jutro jak zbiorę wszystkich naszych przyjaciół. Powiem tyle, że nieźle się zdziwicie.
Chwilę potem pojawił się Remus, który na szyi pozbawionej teraz krawata widniała sporej wielkości malinka.
- Ty już wróciłeś! - Wykrzyknał zdziwiony jak my wcześniej.
- A i owszem. A wasza trójka to nieźle się bawiła widzę. Nie ma mnie ledwie jeden dzień a tu mam dwójkę przyjaciół się zjadających wzajemnie w opuszczonym pokoju i kolejnego z niezłą malinką. Eloise chyba jest niezłą kocicą co?- Spytał żartobliwie na co Remus podszedł do łóżka i cały zaczerwieniony rzucił ją w Glizdka. Normalnie chłopak nie zdołałby jej złapać ale jakimś cudem teraz mu się udało. Niech mnie licho. Nabrał więcej mięśni, wyrobił mu się refleks a to wszystko w jeden cholerny dzień. Jednak nie dane było mi o tym rozmyślać dłużej bo chwilę potem Peter rzucił poduszkę do mnie i w ten oto sposób zrobiła się niesamowicie zabawne wojna na poduchy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro