Rozdział XXXI
*Yass*
-To mogę cię już pocałować?-Zacząłem wesoło.
-Nie,jeszcze nie możesz.
-Oj,no weź!-Zmierzylem Yi smutno-Przecież już się umylem i na ciebie czekam!
-Ale jeszcze nie zasluzyles-Zachichotal-Może po urodzinach Irelki...
-A tak właściwie...to co jej kupiles?
-Zobaczysz-Masterek rzucił wesoło i dał mi kubek herbaty.-Masz,żebyś się nie odwodnil-Odparl z uśmiechem,a mnie znów zaczęła boleć glowa.
-Mam wrażenie,że na tej imprezie wyzione ducha-Mruknalem obolaly.
-Mam nadzieję,że nie bedziesz znów pił-Zmierzyl mnie ostrzegawczo,ale po chwili usmiechnal czule-Chociaż...jak zrobisz mi kolejnego loda...
-Spierdalaj.Nic ci nie zrobię.Nie mam zamiaru pić-Westchnalem ze zmeczeniem-Szybciej zejde niż zrobię ci loda na trzezwo.
-Szkoda-Mruknal-Ale cieszę się,że nie bedziesz pił-Odparl wesolo i pocałowal mnie-Teraz zasluzyles na buzi.
-W koncu-Jeknalem z zadowoleniem i objalem jego twarz,przciagajac do siebie.
-Mmm-Mruknal wesolo.
-Nie mrucz,bo dojdziesz-Zachichotalem.
-Zaraz bedziesz kleczal...
-Chyba ty-Zmierzylem go zabojczo-Ty bedziesz mi ssal aż ci się usta zrobią sine,a wtedy cię wezmę i będziesz krzyczal z rozkoszy.
-Zboczeniec-Yi zachichotal wesolo.
-Do uslug.
******************************
-Wstawaj pijaku!-Obudzil mnie wrzask Masterka.
-Co chcesz?-Przeciagnalem się leniwie i podnioslem z kanapy.Miałem taki przyjemny erotyczny sen z tobą w roli głównej...
-Idziemy zboczencu-Zdenerwowal się-Zaraz się spoznimy,a trzeba przygotować bibke dla Irelki.
-Dobra dobra-Podnioslem się ze zmeczeniem i poszedlem za Masterkiem.
******************************
-Chyba mamy juz wszystko-Zed zaczął rozglądać się wokoło.
-Może wpakujemy Xina do pudełka?-Zaproponowalem-W stroju króliczka...
-Sam sobie ubieraj strój kroliczka!-Xin oburzyl się.
-Może kiedy Yi bedzie miał urodziny...-Popatrzylem na Masterka,a on się zarumienil.
-To nie jest taki zły pomysł z tym pudełkiem...-Zedi zachichotal wesoło,a Xin spiorunowal go wzrokiem.
-A może ciebie wpakujemy do pudelka!?-Zmierzył go jadowicie,a ja zacząłem chichotac.
-Z czego rzysz!?-Xin zwrocil swoj zabojczy wzrok na mnie.
-A nic,nic.Po prostu mnie bawicie-Odparlem wesoło.
Odwrócił ode mnie zabojcze spojrzenie i zaczął się kłócić z Zedziem.
-Syndra mówi,że zaraz bede-Zedi uspokoil narwanego kolege z wielka wlocznia-A ty się ogarnij.Nie wiem co ona w tobie widzi.
-Pewnie jego dzide,bo jej zagrozil,że ja na nią nabije-Ziewnalem-Zaraz tu bedzie śmiesznie-Oczy zaczely mi się samoistnie zamykac.
-Nie spij!-Masterek zmierzyl mnie,wybudzajac ze snu.
-Głowa mnie boli-Mruknąłem z oburzeniem.
-To twój problem!Trzeba było nie pic-Yi zmierzyl mnie zabojczo,patrząc jak wstaje.
-Nie powinieneś narzekac-Zmierzylem go-Lodzik ci się podobal?To się nie odzywaj.
Trochę go zamurowalo ale odzyskal rezon i znow zaczął zrzedzic.
-NIE BEDZIESZ TU DRZEMAL!SŁYSZYSZ!
-Dobra,dobra.Nie śpię-Burknalem.
-Idą!-Zedzik rzucił i powitalismy Irelke wesołym sto lat.
-A co to za dziwne rzeczy!?-Irelka rozpromienila się,wchodząc do pomieszczenia-Przecież mowilam,że nie musicie nic organizowac...
-Ale mialabys do nas żal-Zed poslal Irelce ironiczny uśmieszek-I narzekalabys,że o tobie nie pamietamy.
-Kobieta zmienna jest-Rzucilem-Zupełnie jak Yi.
-Co proszę!?-Zrobil udawana oburzona minę-No może masz rację...
-Ja zawsze ja mam-Odparłem dumnie.
-A chcesz possac?-Yi zmierzył mnie z rozbawieniem.
-Mam nadzieję,że mowisz o sobie.Skoro tak to klekaj kochanienki.
-Znowu gadacie o waszych problemach?-Irelka zmierzyła nas-Jak wam coś nie pasuje to ssajcie sobie nawzajem, no ja nie mogę!
-Ciekawe rozwiązanie-Mruknąłem wesolo-Muszę przyznac,że mnie zaintrygowalo.
-Idz się rzuc pod pociag-Yi mruknal.
-Nie pyskuj,pizdusiu-Ostrzeglem go-Mam zamiar zrobic z tobą bardzo brudne rzeczy i mnie prowokujesz.
-Ty zboczencu!-Oburzyl się-Myslisz tylko I jednym!
-I ty sie dziwisz czemu on ma miotle na glowie?-Irelka zarejechotala-Bo ma brudne mysli i musi je zamiatac.
-Ale kurwa śmieszne-Spiorunowalem ja wzrokiem.
-Coś taki poważny?-Zmierzyla mnie pytajaco.
-Nie jestem w nastroju,niestety-Westchnalem-Wolałbym sie przespac i nie udzielać.
-To trudno-Irelka wziela się pod boki-W moje urodziny nie będziesz spał.
-Mowilem,że ci nie pozwoli-Master usmiechnal się jadowicie w moja stronę.
-Czy wy się zmowiliscie?-Mruknalem do siebie i udalem się na krótki spacer.Po nim trafilem na moment,kiedy Irelka otwierala prezenty.
-Aaaaa!!-Podniosl się jej wrzask-Od kogo to!?-Wskazala na to koso-mieczo cos czym walczy,tylko w rozowym kolorze.
-Ode mnie-Yi usmiechnal sie wesolo-I Yasuo.
-Jezu kocham was!-Pojawila sie nagle obok i uscisnela nas jednoczescie.
-Może następnym razem nie miazdz mi pluc.-Mruknalem,kiedy skonczyla mnie dusic.
-Mam ci tym pieknym ostrzem obciac jajka!?-Zagrozila z sadystycznym uśmiechem.
-Podziekuje-Odsunalem się kawalek-Sądzę,że moje jajka sa istotne dla Yi.
-Wcale nie-Zarumienil się niesmialo.
-Yhy-Zed dolaczyl się rozmowy-A ja jestem Jarvan i pomagam.
-A ty się nie odzywaj,bo powiem Syndrze,że do mnie zarywasz-Wystawilem mu język.
-Sprobuj tylko,a sam osobiscie cię wykastruje-Zmierzyl mnie zabojczo,podczas gdy Irelka latala wokolo i dziekowala innym.Potem rzucila się Xinowi na szyję,bo dostala od niego Ajfona i komplet bielizny.Chociaż to drugie bylo pewnie z myślą o jego oczach,hehe.Maly spryciarz.
-Yi,może kupilbym ci jakis seksi wdzianko...-Zaproponowalem.
-Co masz na myśli?-Zmierzył mnie z zaciekawieniem.
-A no nie wiem.Xin kupił Irelce nowa bieliznę.Moze kupie ci strój kroliczka?
-Nie założę go...chyba,że...
-Nie zrobię ci loda-Oburzylem się.
-Ja nie o tym-Spojrzal smutno.
-A o czym?-Zaskoczylo mnie to odrobine.
-Żebyś mi dal buzi,wypiescil i wgl...-Zarumienil się.
-Od kiedy cię wzięło na czułości?-Usmiechnalem się mimowolnie.
-Sam nie wiem.Pragne żebyś...
-Żebym co?
-Pamietasz jak mówiłeś,że sprawisz,że bede krzyczeć z rozkoszy?
-Owszem.I co?
-To tego wlasnie chce-Popatrzył na mnie wyczekujaco.
-Zobaczymy.Zobaczymy-Uśmiechnalem się do niego i zlaplem za rękę-Chodź,bo Irelka chyba chce nas zaciągnąć na tort.
-Chodzcie pierdoly!-Irelka krzyknela wesoło.
-Ide,ide-Burknalem.
-Przestań się dasac-Master zganil mnie.
-Przecież się nie dasam-Westchnalem.-Dobra,skończymy pierdolic.
-To mam dmuchać te swieczki?-Irelka zmierzyla nas-Nie mam calego wieczoru.
-Cos ich chyba za malo...-Usmiechnalem się zlosliwie w jej stronę.
-Ha,ha,ha.Na twój tort świeczki by się nie zmiescily!
-Nie jestem aż taki stary,nie sądzisz?Jeszcze nie siwieje.
-Ale ta kreska miedzy brwiami mowi co innego.
-To pewnie od ciaglego narzekania i chamienia-Teraz wtracil się Master.
-A ty się nie wtracaj.Zaraz sprawdzimy gdzie ty masz kreski.
-Mam idealnie nieskazitelna cere-Napuszyl się-Wiesz co to krem?
-I tak ci nie pomaga ta sperma w pudelku co się nia nacierasz...-Zmierzylem go ironicznie.
-To nie jest...Dobra,rozmawiam z tobą.Ty masz zawsze skojarzenia.-Obrocil się urażony,a Irelka zaczela dmuchać w ten tort,że prawie chalupe podpalila.
******************************
-Ja pozmywam-Zaproponowalem.
-Nie,nie,nie-Irelka zatrzymala mnie w pół kroku-Zed pozmywa rano,prawda?
-Prawda Zed?-Syndra dołączyła się do pomyslu Irelki i obie patrzyly wymownie na Zedzia.
-Dobra.-Burknal-To Irelka powinna zmywac.
-Ale ja to zrobię-Zaparlem się.
-On stad nie wyjdzie,poki ci domu nie wysprzata-Masterek zwrócił się do Zeda.
-Nic nie bedziesz zmywal-Irelka wyciagnela swoj prezent urodzinowy i zaczela mi nim grozic-Albo przymusowa kastracja.
-Wez to ode mnie-Syknalem-Bo sobie krzywdę zrobisz,albo gorzej mi.
-To dalej masz ochotę zmywac?
-Owszem.Ale nie mogę.Do końca życia będę ci to wypominac-Zachichotalem,a Irelka przewrocila oczami.
-Macie może ochotę na drinka?-Teraz do rozmowy wtrącił się Zed.
-Luz-Masterek rzucił wesoło.
-Jednego.-Zmierzylem go zabójczo.
-No dobrze,dobrze.
-Znowu się upijesz.
-O ile pamietam ostatnio upiles się ty-Mruknal oskarżycielsko.
-Będziesz się mnie tak czepial?-Prychnalem.
-Owszem.
-Kutas.
-Co powiedziałeś?-Yi juz zaczal sie zamierzac na mnie ze szklanka.
-A nic, nic.Ze masz ładne buty-Przewrocilem oczami i zaczalem mierzyć otoczenie.-Mi nie lej-Zwróciłem się do Zeda.
-A czemuż to?Czy ty jesteś chory,czy co?-Zed zmierzył mnie pytajaco.
-Po prostu jestem jeszcze trochę na kacu...glupia historia-Westchnalem,patrząc na ciekawska Irelke.
-To opowiedz.
-Nie ma mowy-Zbylem ja.
-No właśnie Yasuo,opowiedz co robiłes wieczorem-Masterek zachichotal,a ja Zmierzylem go spojrzeniem zabojcy-gwalciciela-Zartowalem-Wzdrygnal się.
-Uuu.A co robił?
-To nasza prywatna sprawa-Masterek odparł,patrząc na mnie.
-Masz szczęście-Uśmiechnalem się zabojczo-Bo dostalbys blatem.
-Yasuo sadysta-Irelka zachichotala-Dobrze,że dzieci nie gwalcisz.
-A no wlasnie...-Masterek pewnie miał powiedziec cos o Aonku ale Syndra go ubiegla.
-Wraz z Cysia jest u niani.
-Aaaa.Na chwilę o nim zapomnialem-Odetchnal z ulga.
-Jaki z ciebie Matek!?-Zmierzylem go złośliwie-Jestem zawiedziony.
-Ssij-Burknal.
-Na pewno nie tobie.
-Bym coś powiedział,ale się ze zezloscisz-Masterek westchnal i zmierzył mnie.
-Cóż to za afera!?-Irelka zrobila ciekawska minę.
-Pilnuj swojego nosa-Upomnialem ja-Okresu też.
-Mam cię zgwalcic?-Irelka wyjela swoja nowa zabawke.
-I tak się nie odwazysz-Zmierzylem ja.
-JA SIĘ NIE ODWAZE!CHODŹ TU I STOJ,ŻEBYM CI WCELOWALA W KROCZE!
-Niedoczekanie-Schowalem się za sciana kiedy zaczela powoli we mnie celowac.
-Chodźmy lepiej na taras-Zed zaproponował,a potem zwrócił się zabójczo do Irelki-Jak go zabijesz to inaczej sobie porozmawiamy.
-Nie zabije,tylko uszkodze-Zaczęła nadal we mnie celowac.
-I tak nie trafisz.
I w tym momencie nad moją głowa przeleciala bron Irelki.
-Tak blisko-Usmiechnela się,znow celując we mnie gdy schowalem się w szafce.
-Powinnas postarac się bardziej-Zachichotem i chyba ja wkurzylem,bo zaczela rzucac na oslep,prawie mnie kilka razy trafiajac,wiec w tym wypadku zamknlem się w kuchni.
-Uciekaj,uciekaj-Zachichotala-Jak stamtad wyjdziesz nadal będę w ciebie rzucać.
-Dobra,to nie wyjdę.
-No i dobra,milego wieczoru życzę-Odparła wesolo i odeszla.
A mi podłoga w kuchni wydała się bardzo wygodna i idealna do snu,więc po chwili mnie na niej scielo.
*Yi*
-Chyba powinienem poszukać Yasuo-Zwróciłem się do Zeda.
-Może Irelka go nie zabila-Zachichotal.
-Albo zrobiła to drugie-Ruszyłem w stronę drzwi.
W koncu po poszukiwaniach udalo mi się otworzyć drzwi kuchni i pod nogami zastalem śpiącego Yaska.
-Wstawaj,kurwiu!-Zmierzylem go tupiac glosno noga.
-Jeszcze pięć minut-Mruknal jakby przez sen i obrocil się na drugi bok.
-Nie,wstawaj,juz!-Jednak ani drgnal.
-Skoro nie chcesz po dobroci...-Mruknalem i zacząłem go ciagnac za włosy,sunac nim po calej kuchni.
I nagle wyladowalem bolesnym upadkiem na ziemi.
-Jeszcze raz tak zrobisz,a złamie ci obie nogi,rozumiemy się!?-Yass zmierzył mnie zabojczo,unieruchamiajac mi rece.
-Chcialem cię obudzic-Odparlem, ze złośliwym usmieszkiem.
-To nigdy więcej tak tego nie rob-Zmierzył mnie zabojczo, nie chcac mnie puscic.
-Pusc mnie-Zazadalem.
-Jeszcze nie wiem co z tobą zrobię-Burknal,a ja probowalem się uwolnić.
-Pamietasz co mi kiedyś obiecales?-Mruknalem cicho,patrząc jak się zastanawia.
-Co ci do cholery obiecywalem?!
-Pamietasz jak mówiłeś,że mnie weźmiesz na blacie?
-Nie,nie pamietam-Zmierzyl mnie.Ale podoba mi się ten pomysł.
-A obietnic się dotrzymuje.
-No wlasnie.-Zmierzyl mnie z rozbawieniem-Też mi wiele rzeczy obiecales.
-Mam sobie iść?-Mruknalem,nadal probujac się uwolnic.
-Szarpiac się tylko pogarszasz swoja sytuację.
-Czemu nie dotrzymujesz obietnic?-Zrobilem smutną minę.
-Czyli co?Jak ci obiecam,że rzucę Irelka o stol to mam isc i tak zrobić?-Zmierzyl mnie,przyciskajac mocniej do ziemi.
-Tak.Trzeba było nie obiecywać.
-Zmyslasz te obietnice.
-Wcale nie!-Zarumienilem sie-Czekam na dogodny moment,żeby je zrealizować.
-To mnie nie obchodzi.
-Mam cię prosić!?-Zrobiłem smutna minę-Cóż...
-Tak musisz prosic-Zmierzył mnie z uśmiechem.
-Proszeeeee...
-Nie tak.
-A jak?
-Zrób dziobek.
Zrobilem tak jak kazał i poczulem jego usta na swoich.
-O tak.
-Mrrr-Zamruczalem cicho.
-Zamknij się-Polecil mi-Miał być dziobek.
-Dobra,dobra-Nadstawilem usta przyjmując kolejny pocalunek.Wymienilismy jeszcze kilka,ale nagle uslyszelismy kroki.
-Co wy tu robicie?-Syndra zmierzyła mnie i Yasia,siedzących przy blacie.
-A,rozmawiamy sobie.Potem do was wpadniemy-Odparlem,patrzac na nią i czekając,aż wyjdzie.
-Ja tylko po jakieś krakersy.Irelka marudzi.
-O to powodzenia-Yasek zachichotal,a Syndra wyszła zostawiajac nas samych.
-A teraz...-Zmierzylem go z usmiechem.
-Co teraz?
-Dasz mi buzi,prawda?
-Dam,dam.O to się nie klopocz.
-To się cieszę-Usmiechnalem się i owinalem nogami wokół jego torsu,opierajac się o blat.
-Jeszcze bedziesz blagal żebym cię zostawił-Mruknal mi cicho do ucha i zaczal całować po szyi.
Jeknalem delikatnie i owinalem się mocniej.Ta pieszczota trwalaby pewnie dłużej,ale KTOS nam przeszkodzil.
-Nie bedziecie sie piepszyc w mojej kuchni-Zed skrzyzowal ramiona.
-Ale my wcale....-Zacząłem cicho,ale Zedi mi przerwal.
-Jak wyjasnisz,że się pozamykaliscie i pogasiliscie światło?
-Tak już było jak przyszedłem-Wybronilem się.
-No co-Yass zmierzyl nas oboje-Lubię spać po ciemku.
-Zlazcie z tego blatu-Zed nakazal nam,mierzac nas stanowczo.
-Ty to zawsze wszystko psujesz-Yasu urazony skrzyzowal rece.
- Nie dzisiaj chlopcy, nie dzisiaj-Usmiechnal się,a Yass wystawil mu jezyk.-Chodźcie,bo Irelka się o was pyta.W sumie gdyby nie ona to bym wam pozwolil dokończyć,ale jak Syndra i ona się dowiedza to ja dostane patelnia...
-A to szmaty-Yass skomentował.
-Nie wyrażaj sie-Szturchnalem go karzaco w ramię.
-Idziecie?-Zed uchylił drzwi,wychodząc na zewnatrz i udaliśmy się za nim.
******************************
-Wiecie co,chyba bedziemy się już zbierać.Nie mam zamiaru go nosic.Robilem to niedawno i boli mnie kark-Skrzywilem sie szturchajac Yasuo-Nie spij kurwiu!
-Nie spie-Mruknął zmęczonym tonem i zmierzyl mnie obrazona mina-Ja chcę spać.
-Dlatego juz idziemy-Burknalem-Żebyś mógł iść spac i zamknac tą mordę.
-A ta propozycja z blatem aktualna?Bo wiesz...
-Nie dzisiaj.Juz mi się odechcialo-Zmierzylem go z uśmiechem-Kiedy indziej.
-Ehh-Westchnął z rozczarowaniem-W porządku.Zed,zajebie cie-Uśmiechnal się zabojczo do Zeda.
-Cieszę się-Odparl z równie zabojczym usmiechem.
-A więc w takim razie my się zegnamy-Pozegnalem się z resztą-A ty,idziesz ze mna i nie spisz.
-Dobra,no nie spie-Yasu oburzyl się-Pilnuj swojego pedalskiego cardiganka,bo się o niego potkniesz.
-Pedalskiego?-Prychnalem-Pedalski to jest twój styl bycia.
-Nie pyskuj,bo zabiorę ci wszystkie ubrania-Yass zmierzył mnie urazonym spojrzeniem-Mielismy iść.
-Racja-Przytaknalem.
-Ale ten blat to nadal aktualny?-Yasuo zmierzył mnie z uśmiechem.
-Jak zasłużysz-Zachichotalem,a on westchnal,bo nie udało mu się mnie przekonać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro