Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVI

Jak coś to ten filmik ma ukazywać to cos co Yi odpierdala po pokoju xD.Miłej lektury.

*Yi*

Siedzialem przy tym debilu,dopóki się nie ocknal.Nie wiem dlaczego.Coś poprostu kazało mi przy nim siedzieć.Zamknalem książkę,gdy zaczął mruczec i spojrzałem na niego.

-A jednak zyjesz-Zaczalem zlosliwie,patrząc jak leniwie przeciera oko.

-Dlaczego jesteś pierwszą rzeczą,która widzę po przebudzeniu?Czemu zawdzieczam ten zaszczyt?

-Chcialem poczytać,a ty akurat się tu napatoczyles-Odłożyłem książkę i poprawilem okulary.

-Uroczo.Mam nadzieję,że nie czytasz mojej epopei...Jeszcze depresji dostaniesz...

-Nie tknalbym jej nawet gdyby była ostatnia w tym pokoju-Mruknalem-Nieźle żeś się polamal.Bawiles się w samobójce?

-Chciałem wyciagnac twoja haczke.-Przeciagnal się i skrzywil z bolu-Czyżbyś się martwil?To słodkie.

Przewrocilem oczami i usiadlem obok.

-A teraz muszę cię nianczyc.

-Ta zamiana ról jest ekscytująca.Zdaje się,że niedawno to ja byłem na twoim miejscu.

-Nie licz,że będę twoim służącym-Zmierzyłem go-Ale jakbyś czegoś potrzebował to mów.

-Właściwie,to czekam na sniadanie-Uśmiechnął się w moja strone-Cos muszę jesc.

-Tyle mogę dla ciebie zrobić-Wstalem z krzesla z zamiarem wycieczki do kuchni.

-To może być przepiorka w sosie ziolowym plus bagietka czosnkowa,ale prosto z pieca i no nie wiem panna cotta z sosem truskawkowym...-Zachichotal.

-To ma być sniadanie czy obiad z trzech dań?Nie mam zamiaru spędzić całego dnia w kuchni.To co chcesz zjeść?Nie,nie homara tez nie dostaniesz.

-Zaskocz mnie -Odparł wesoło-Tylko bez wybielacza i Kreta,poproszę.

-Poczestuje cię jadem kiełbasianym,jak się nie zatkasz-Mruknalem zlosliwie i zszedlem na dół.

Gdy wróciłem Yass spojrzal na mnie wesoło,a jeszcze weselej na jedzenie,ktore nioslem.

-Mam nadzieję,że francuski piesek uraczy się tostem.-Odparlem dajac mu talerz-Karmić cię nie będę,jeść umiesz.

-Mi nie trzeba dwa razy powtarzac-ugryzl tosta-Bo widzisz Masterku:kto do roboty,ten do jedzenia.

-Ty juz po haczke szles...

-Rzucic w ciebie tym talerzem?

-Nie,dziękuję.-Odparlem-Zdaje mi się,że ty jesteś polamany,ale chyba czujesz się juz swietnie.

-Poczuje się swietnie jak nie bedziesz marudzic-Yasu westchnął i siegnal po książkę,otwierajac ja w zachwycie.

-Weź spal te erotyki-Oburzylem się.

-Może powinieneś je przeczytać?Poza tym ksiazek się nie pali.

-Okej,przeczytam to-Przyjalem jego słowa jako wyzwanie-I jak mi się nie spodoba to wyrzuce cała serię.

-Cieszę się,że bedziesz w końcu czytał jakieś normalne książki.-Odparł wesolo i podał mi pierwsza część-Milej zabawy.

-Nie będę teraz czytał.Mam mnóstwo rzeczy do zrobienia-Zmierzylem go.

-A no tak.Potem możesz wymasowac mi stopki.Albo coś innego...If you know what i mean (hehe xd)...

-Ciag się zboczencu.Idę się zająć ważnymi rzeczami,a ty sobie czytaj to gowno i nie przeszkadzaj mi chyba,że znajdziesz konkretny powód.

-Znowu będziesz fikal to swoja jogę?-Yasu zachichotal i zmierzył mnie,a ja oburzony udalem się w stronę drzwi.

-Tak.Oczyszczam duszę,nie tak jak ty niewdzieczna nierzadnico-Wyszlem,darzac tego zboczenca złośliwym usmieszkiem.

Gdy ogarnalem trochę dom, postanowilem pocwiczyc jogę.Włączyłem,więc muzykę i przyjalem pozycje lotosu,zapominając o całym swiecie.

*Yasuo*

Znad książki wyrwalo mnie jakieś koreanskie gowno.To pewnie ten idiota ćwiczy swoje wygibasy.Wspaniałe zawodzenie nie dawało mi w spokoju czytać,więc ręką,która mam jeszcze całą wziąłem miotle i zacząłem napiepszac w ścianę,w nadziei,że ten kretyn mnie usłyszy.Jednak po dłuższym,meczacym waleniu w ścianę nic się nie stało,więc postanowiłem wziąść sprawę w swoje rece i rzucić blatem w Masterka,który nie umie używać słuchawek.

Udało mi się wstac,co nie było przyjemne,ale potem poszło jak z gorki.Uchylilem cicho drzwi sąsiedniego pokoju i ukazał mi się Master tanczacy w dosc dziwny sposób,ktory był naprawde zabawny.W sumie jakby zaczął fikac w jakimś gejowskim animu,robiąc za stolik.Powstrzymywalem się od wybuchu śmiechu za każdym razem gdy wykonywal ten swój piruecik.W końcu nie wytrzymałem i zacząłem chichotac,jednoczesnie krzywiac się z bolu i po chwili obok mnie pojawil się rozgniewany Masterek.

-Co ty robisz!?Nie wolno ci wstawac!-Oburzyl się,a ja trochę się ogarnalem,chociaż nadal chciało mi się śmiać.

-Patrzę na twój piękny taniec.Wywijasz jak Ionianska Baletnica,kiedy cała sala biała tańczy w rytm Cypisa.

Yi zmarszczyl brwi,jak on to zwykle.

-Dlaczego mnie podgladasz!?Nudzi ci się!?

-A no.Nudzę się.A ty puszczasz jakieś koreanskie gowno.

-To nie jest koreanskie gowno,tylko koreanski pop (Tak,tak moje dzieci możecie mnie nienawidzić.Yi lubi kpop xD)

-Jeden pies.Chociaż nie,psy tez tam pewnie jedzą-Ziewnalem.

-Wracaj do łóżka!-Yi znow się oburzyl i zmierzył mnie spojrzeniem zabojcy-Bo cię do niego przywiaze!

-Aleś ty troskliwy,oh jeeej-Zaczalem chichotac.

-Tam,juz-Wskazał na łóżko-Bo nici z jedzenia.

-No dobra,nie bulwersuj się-Odparlem,wracając do łóżka-Prujesz się jak baba przed okresem.

-Nie pyskuj.-Prychnal poruszony,jak on to zwykle-I jak jeszcze raz zobaczę,że chodzisz,to złamie ci rękę do zestawu.

-Od kiedy się tak mna przejmujesz,Slodziutki?-Zmierzylem go pytająco.

-Bo nie bedzie mi miał kto pielic w ogrodku.Zresztą i tak po tobie nikt płakać nie będzie.

-Aleś ty miły-Rzuciłem zlosliwie-Czy mogę prosic o coś do zjedzenia?Może jakiś rosolek?

Master popatrzył na mnie jak na debila,ale westchnął i odparł.

-Nie ma sprawy.Z checia cię otruje-Usmiechnal się.

-To za ten koperek,prawda?

-Karma wraca.

-Nieprawda.Jakos nie widzę by wróciła.Gdzie masz tą swoją Karmę?

-Nie ta Karma,debilu...

-Wiem,sprawdzam twój poziom zmysłu humanisty.No,takie mocne 2/10.Chyba,że wolisz 6/9,to z chęcią ci je zaprezentuje.

-Potrzebny ci odwyk od Greja-Yi westchnął i znow mnie zmierzył,jakbym mu mieczobuty ukradł.

-A właśnie,zacząłeś czytać?-Zagadnalem wesoło.

-Mozna tak powiedzieć.Rzucilem okiem na kilka stron.Jak narazie nic specjalnego...Fabula chwilowo nie porywa,perspektywa do dupu,aw narracja...

-Umrę tu z glodu!-Przerwalem,nie mogąc słuchać jak udaje madrego-Niestety tylko ty możesz zaopatrzyć mnie w coś smacznego.No,dryptaj do kuchni.Możesz ubrać ładny fartuszek.Zawsze pocieszy oko.Aaaa najlepiej to sam fartuszek.

-Uzbroj się w cierpliwość.Cierpliwość jest cnotą.Dostaniesz jedzenie wtedy kiedy przyjdzie na nie czas.I bez matrymonialnych komentarzy.-Zmierzył mnie-Chyba,że ci poprawic i nagle PRZYPADKIEM wylecisz z okna.Cieszysz się?

-Zaiste piękna śmierć-Odparlem zlosliwie-Dramatyczny upadek z powodu nieszczesliwej miłosci.Ach ten eros...I przez to ostatnio jest taki ujemny przyrost naturalny...

-Na poezję cię wzięło, widzę?

-Oczywiscie,Masterku,kiedyś musi nadejść ten moment.

-Myslalem,że powiesz valar morghulis xD.

-Rosol ugotulis,bo cie pierdolnulis,dobrze?-Odparlem wesoło,wyganiajac go do kuchni-Sio juz!Brzydzisz mi krajobraz swoją ponurą miną.

-Dobra,tylko nic nie kombinuj.Jak zobaczę,że chodzisz,osobiście cię wykastruje,mam nadzieję,że zrozumiałeś?

-Co za brutalny czlowiek....Tak,zrozumiałem,w przeciwieństwie do ciebie i tego,że rosolek jeszcze nie w garnuszku.

Master uraczyl mnie swoim zabojczym usmiechem.

-Obyś się nie udlawil.

-To groźba?

-Oczywiście,pogadamy tak jak podniesiesz się z łóżka-Rzucił i wyszedł.

Potem dał mi długo oczekiwany rosół,marudzac że coś mu tam znowu nie pasuje,ale potem rozwinęła się calkiem miła rozmowa.

-Jak tam twoja nedzna dusza?-Masterek spytał z udawana troska i usadowil się obok.

-Dobrze.Pewnie nie tak zryta pozycją łabędzia i lotosu jak twoja,ale trzyma się świetnie-Rzucilem,dlubiac w misce z rosołem.

-Odczep się od tej jogi i nie baw się jedzeniem.Mamusia cię nie uczyła,że posilku się nie męczy,tylko się go je?-Zmierzył mnie stanowczo i westchnal oglądając okładkę pierwszej części epopeji o Greju.-Całkiem nieźle to-Odparl wesolo.

-Cieszę się,że ci się podoba-Odstawiłem miskę-Jak chcesz to możesz to ze mna poczytac.

-Ale ty to już czytałeś.Nie chcę spoilerow.

-Lubię tą część.Nie nie dostaniesz spoilerow,chyba że mnie wkurzysz.

-No dobra.Ale jak coś pisniesz to zginiesz.

-Wyluzuj-Oparlem się o poduszkę.

Potem zaczął nadchodzic sen,przerywany westchnieniami Masterka,że on też tak chce i zazdrości bohaterce,ale srednio ogarnalem o co chodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro