Rozdział XIV
*Yasuo*
-Jak mieszasz,debilu!-Upomnialem Mastera,wyciągając mu z dłoni łyżkę-Okrezne ruchy,nie pod katem,okrezne!
Yi spojrzal na mnie jak na debila i poprawil halke sukienki.
-Masterchef się znalazł-Prychnal,wyciągając czekoladę na polewę.
-Widzisz musze się meczyc za ciebie...A to ty tu niby jesteś Masterem...
-Grabisz sobie.
-Swietnie.Teraz wlej to do rondelka-Podalem mu naczynie.
-Wiem co mam zrobić-Wziął ode mnie naczynie,mierząc mnie spojrzeniem typu:Splon,wjechales mi na ambicję.
-To nie marudz i to rob-Oparlem się o blat,wkladajac ciasto do pieca.
-Goraco mi.-Yi rzucił,odkladajac miskę.
-To pewnie ja-Zachichotalem.
-Nie,to ta piepszona sukienka.Albo się udusze,albo wyparuje-Westchnął.
-Wiesz co?Zaprosmy dziś kogoś.
-Chcesz zrobić domowke?
-Aha.No moze nie domowke,tylko hmm...no nie wiem...nowoczesne kolokwium studenckie-Pokiwalem głowa.
-Jak chcesz.Ale ty będziesz potem sprzątal.
-Przeciez ty masz sukienkę...
-To się zamienimy.-Yi usmiechnal się "zlowieszczo".
-O,nie,nie.Ja będę miał kolegów do picia,a ty bedziesz ładnie wyglądał.
-To moj dom.
-Ale nie dam ci do ręki alkoholu,bo znowu bedziesz miec odpaly.
-Masz rację-Uśmiechnal się-Mam wyjatkowo słaba głowę.
-No bardzo.Belkotasz juz po piwie bezalkoholowym.
-Przynajmniej nie schleje się jak swinia przy pierwszej lepszej okazji.
-No to zobaczymy.-Zmierzylem go-Ciekawe jak bedziesz jutro skacowany.Rób co chcesz,pij co chcesz,a i tak wyjdzie na moje.
-Obys się nie zdziwił-Yi poszedł ogarnąć polewę do ciasta,krokiem majestatycznej Ionianskiej baletnicy z chorobą sieroca.
Gdy pozapraszalismy pare osob na dzis wieczor,ciasto sie upieklo,wiec poszedłem do kuchni,zastajac Mastera.
-Wyjmij to.Nie mam zamiaru się przy tobie schylac.
-A dlaczegoz to?-Zachichotalem.
-Bo mi cos jeszcze zrobisz!Skad mam wiedzieć,co ci siedzi w glowie!-Oburzyl się i policzki mu się uroczo zarozowily.
-Trzeba było mówić,że się wstydzisz-Odparlem i wyjalem ciasto,sprawiajac ,że po kuchni rozniosł się zapach świeżo przygotowanych wypieków.
-Mmm...ale pachnie-Yi zaczal blagac mnie wzrokiem o kawałek ciasta.
-Nie patrz tak na mnie,musi najpierw wystygnac-Usmiechnalem sie w jego stronę i zabralem mu ciasto sprzed nosa.
-Eeeee....szkoda.Ale potem biorę kawalek.Jeden ma dla mnie zostac.
-Dobrze,jeden kawalek masz obiecany.A teraz idz posprzątaj w kuchni.
-Dlaczego ja!?-Yi zmierzył mnie.
-Bo ty jestes ładna pokojowka.No,nie rob scen-Usmiechnalem się i odstawilem ciasto na blat.
Spojrzał na mnie,ale potem moj argument go przekonał i odszedł,biorąc się za zmywanie naczyń.
******************************
-Ewww...Naprawdę nie mogę się przebrac?-Yi zrobił blagajaca minę,a ja rozesmialem się.
-Zaklad to zakład.
Westchnal i poprawil sukienkę.
-Pieprzyc twoje karty.
-Sam chciałeś.Po prostu gram lepiej.
-Chce ciasta...Mogę juz ten obiecany kawalek?
-Tak,możesz.Zasłużyłes.
-Ah-Usmiechnal się i poszedł po talerz,by po chwili jeść ciasto.
Potem zadzwonil dzwonek do drzwi i zaczęli schodzić się pierwsi goscie,chichoczac,lub prawiac komentarze odnosnie sukienki Mastera.Ten zas robil naburmuszona minę,ale grzecznie za nie dziękował.Usmiechnalem się i zaproponowalem ciasta reszcie ekipy,co przyjęli z entuzjazmem.Potem trochę pogadalismy i kiedy zeszli się wszyscy zaczęliśmy liczyc kieliszki.
Yi siedzial jak dziewczynka w kościele z naburmuszona miną,co rusz poprawiajac sukienkę i naciagajac ja.
-Cos taki obrażony?-Usiadlem obok niego.
-Mam dosyc tej szmaty,która mam na sobie.
To twój problem.Ale naprawdę ci w niej ładnie.To komplement.
Zarumienil się i poprawił halke od sukienki.
-Ew.Dzięki.
-Zawsze mozemy dac ci tacke i będziesz nosił herbatkę i ciasteczka.
-No wlasnie!Zapomnialem o babeczkach.-Wstal szybko i polecial do kuchni.Po chwili wrocil z talerzem ciastek,a ja nie wiem czemu nie moglem oderwac od niego wzroku.
Gdy wypilismy trochę więcej,impreza rozkrecila się na dobre i wszystkim było wesoło (hehe).Rozlozylem się na kanapie,szukając wzrokiem Mastera,ktory był ewidentnie podpity i blady jak ściana.
-Widzisz,schlales się.Mówiłem?Mowilem-Odparlem dumnie,klepiac go po ramieniu.
-Nie spilem się.Wypilem tylko odrobinkę.
-Czyżby?Wygladasz jakbyś miał zaraz zejść.
-E.Tam.Wydaje ci się-Usmiechnal się slabo i upadł mi w ramiona.
-Nie wygladasz najlepiej-Spojrzałem mu w oczy.
-Jest w porzadku.Trochę kiepsko mi się oddycha,ale to juz wiesz-Westchnął ze zmeczeniem.
-Hm.Poczekaj,ogarniemy ci gorset,żebyś mógł oddychać.Wogole to po cholerę go tak mocno wiazesz?!
-Bo chcę mieć ładna talię-Wyszeptal słabo-No wiesz...
-Nawet on ci nie pomoże-Zachichotalem wesoło.
Nagle objął mnie nogami,zaskakujac mnie i zaczal się o mnie ocierac.
-Weź mnie...
-Chyba od tego gorsetu ci się cos w głowie poprzestawialo.
Wtulil się we mnie sprawiajac,że zadrżalem.
-Weź mnie.Proszę.Weź mnie-Szepnal mi do ucha i zaczal skladac mi pocałunki na policzku.-Proszę.Teraz.
A ja nie potrafiłem mu odmówić.
(To ten jak cos go w sypialni,spokojnie,nie przy gosciach xd.
~Szempaj.)
Otulil mnie rekami,a ja zacząłem rozwiazywac powoli gorset sukienki,obsypujac pocalunkami jego twarz.Przytulil się do mnie,pomagajac mi zdjac górę sukienki.Zaczalem obcałoływac jego szyję i obojczyki,słuchając jak mruczy z zadowolenia i obejmuje mnie w pasie.Potem przenioslem się na brzuch,obejmujac go i trzymajac nad soba.Zaczal szarpać mnie za włosy,jeczac moje imię,co mi się cholernie podobało.Zaznaczalem kazdy fragment jego brzucha,zatrzymując się przy pepku,a Yi zaczal mnie szarpac za kołnierzyk koszuli,powoli odpinajac guziki.Zdjalem ja z siebie,wracajac do jego torsu i zataczajac na nim kółka językiem.Otoczyl mnie dlugi jek i blagajace spojrzenie Mastera.Oparlem się nad nim i chwilę wrocilem do ust,zatapiajac palce w solniczce (Jak cos to ten dolek przy obojczykach xD),czekając aż zacznie jeczec mi w usta.Zrobil to,wodzac po moich plecach w górę i w dół.Zrobil to tak zajebiscie.Znow znizylem się do brzucha,zachaczajac jezykiem o dol jego bokserek,obejmujac jego biodra,glaszczac je,czekajac aż znow go usłyszę.Wydobyl się z niego głuchy jek,a jego rece przyciągnęły do siebie blizej i dzielily nas juz tylko milimetry.
-Slicznie jeczysz-Szepnalem mu do ucha,wodzac po jego meskosci i sluchajac jego przerywanego jekiem oddechy.-Zrob to dla mnie.-Musnalem jego wargi swoimi-Chcę w usta.Zajecz mi w usta.
Zaczalem zdejmowac z niego jedyne ubranie które miał na sobie (Nie,czej bo zostały jeszcze rajstopki z podwiazkami ale to dodatek ~Sempaj),gryzac go w warge,stymulując do jeku.Zrobił to czego chciałem,szarpiac mnie za wlosy,szepczac bym przestał.
-Będę cię piepszyl,aż skonasz-Odparlem mu do ucha przegryzajac je i chwytajac w dłoń jego meskosc,na co odpowiedzial mi cichym krzykiem i ugryzl mnie w warge.
Zaczalem nim poruszac w górę i w dol,wsluchujac się w jego dlugi,głośny jek,który prosił o wiecej.Wepchnalem mu język w usta,by spotkać się z jego językiem.Jest w tym kurwa taki dobry.Spojrzal mi w oczy i odsunal trochę od siebie.
-Chcę...Chcę cie w ustach.-Szepnal cicho,kladac dlonie na moich biodrach,zdejmujac ze mnie ostatnia część garderoby.Wzial moja meskosc w rękę,by wsadzić ja niepewnie,delikatnie do ust.I potem wystartowac jak jebana rakieta.
-Kurwa Yi...nie tak szybko,bo dojde ci w ustach-Jeknalem,lapiac go za wlosy i kark.
Spojrzal na mnie,trzepoczac rzesami i objal mnie w biodrach, przyciskajac do siebie.
Zlapalem go za szyję i pociagnalem w kierunku swoich ust,łapiąc wydajacy się z niego jek,przyszpilajac jego ręce do łóżka.Zaczalem znow przegryzac mu ucho,a on znów blagal mnie bym przestał.Zlaczylem nasze usta,czekajac aż cudownie zajeczy.Zjechalem na tors zaznaczajac swą obecnosc malinkami,a on owinal wokol mnie ramiona,rokladajac dla mnie nogi.Przyjalem zaproszeniei wbilem się w niego szybko i ostro,wsluchujac się w dlugi,nieprzerwany jek unoszacy się po pokoju.
-Nieeee...jaaasuuuu-Zaczął jeczec moje imię,przerywanymi seriami,kiedy zaczalem się w nim poruszac.Oplotl mnie bardziej,wijac się i zaciskajac dlonie na moich plecach,gdy zwiekszylem tempo.
-Aleś ty ciasny-Szepnalem mu do ucha,a on odpowiedzial mi cichym jekiem i westchnieniem,po czym drgnal,wtulajac się do mnie,znow blagajac bym przestał,ale usmiechajac sie.
Kontynuowalem powolne torturowanie go (że tak to nazwe hehe inne slowa mi do glowy nie przychodzą xd ~Sempaj),a on owijal się wokol mnie mocniej,blagajac bym przestał,albo nie przestawal.Zaczal się wic,a ja nie pozwalalem mu dojsc,szeptajac do ucha,że nie wolno.
Znow zaczal glosno jeczec,wpijajac mi w plecy paznokcie,tylko że do tego zaczął płakać i znow cicho błagać bym skończył.Spojrzalem mu w oczy i posluchalem go,wciąż ssac jego warge,uspokajajac go i powstrzymujac jego łzy,kiedy badal dlonmi moje ciało.Wtulil się we mnie,a ja piescilem jego twarz,szyję i obojczyk,przegryzajac mu ucho.Trochę się uspokoił i owinal wokol mojego torsu,szeptajac że mnie kocha.Wpilem się w jego usta,szarpiac go za włosy,czekajac az jeknie.Zrobił to czego chcialem i mocniej sie we mnie wtulil.Zaczalem obcalowywac i piescic kazda czesc jego ciała,a kiedy chcialem znów poczuć smak jego ust,okazało że usnal na mojej piersi,oddychajac plytko,ale spokojnie.
Ten rozdział był tak ciezki i tak okrutny.. xD ale zajebisty.
Znicz dla dziewiczej urody Mastera.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro