Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIII

Szpeczjal Master w sukience,bo tak.Chciałam zobrazowac kiepska sytuację w jakiej ten czlowiek jest xD.Anatomia 2/10.

*Yi*

Nad jeziorem było cicho i cudownie spokojnie.Ułożyłem się przy przy brzegu i zanurzylem w wodzie.Była chłodna,ale też zadziwiająco przyjemna.

-Co za dzień.-Mruknalem sam do siebie i zanurzylem się po ramiona,ogladajac pojawiajace się na niebie gwiazdy.

-Masz racje.To był ciężki dzień.

Odwrocilem się przestraszony i ujrzałem przed sobą mojego jakże "miłego kolegę"=

-Nie bój się-Yasu zmierzył mnie-Nie chce cię zabić.Jeszcze.

-Co ty tu robisz!?Spojrzałem na niego i zarumienilem się,bo byłem od pasa w górę nagi.W sumie to oboje byliśmy.

-Łowie idiotow-Zachichotal i oparl się o kamień.

Popatrzylem na niego,a potem na siebie.

Ale ze mnie decha...

-Mogłeś mnie uprzedzić,a nie tak straszyć.Kultury nie masz?A nie,czekaj,po co pytam.To już wiadomo.

-Śmiesznie wygladasz jak wpadasz w panikę.Nie często widzę cię polnago-Usmiechnal się w moja stronę-Taka piękna noc...

-A no.-Przerwalem mu i westchnalem ze zmeczeniem-Całkiem ładna.

-No ty nie jesteś ładny.Już widzę ten blask ksiezyca padajacy na twa dziewicza twarz.Nawet on ci nie pomoże.

Powiedział pseudo poeta z miotłą na głowie.-Zmierzylem go złośliwie.

-Chociaż się do czegoś przyda.-Mruknął-Ale skoro ci przeszkadza...-Rozpuscil ta swoją szczotke z włosów,a ja znów zaplonalem rozem i oniesmielony zanurzylem sie po uszy w wodzie.

-Bawisz się w krokodyla?-Yasu spytał i przysunal się do mnie.

-Owszem-Znow się zarumienilem,co chyba zauważył.-A ty potrzebujesz fryzjera.Z chęcią użycze mu nożyczek.

-Podziękuje.Ale możesz mi wypolerowac miecz.

-Nie jestem twoją gosposia.-Prychnalem i oparlem się o brzeg.

-W stroju pokojowki możesz nią zostać.Ewentualnie chętnie popatrze na ciebie dlużej,jak będziesz topless.Cieszysz się?

-Pewnie.Zawsze chciałem być pokojowka-Odparlem sarkastycznie.

-Z chęcią spelnie twe marzenie-Usmiechnal się.

Westchnalem i oparlem się lokciami o brzeg.

-Ciekawe jak się topisz?Śmiesznie by to wyglądało.

-Dotknij mnie,a zamieszkasz w lesie-Zmierzylem go.

Nagle poczulem na twarzy falę wody.

-Chlapanie się nie liczy.-Usmiechnal się wesoło-Nie dotknalem cię.

Zmarszczylem brwi i również go ochlapalem.Po chwili oboje chlapalismy się jak idioci,by w koncu złożyć bron,ciezko dyszac.(hehe)

-Wygrałem!Dostales więcej razy w pape.-Rzucił wesoło.

-Nieprawda.Twierdzę,że był remis.

-Wmawiaj to sobie dalej.

Westchnalem i obrocilem się,by wykręcić włosy.

-Dobra.Niech ci będzie.Był remis.

Usmiechnalem się w jego stronę.

-Mogę być z tobą szczery?-Spytał,chwytajac mnie za rękę,a ja znów się zarumienilem i spojrzalem mu pytajaco w oczy.

-To trochę glupie,ale myślę,że chyba cos...

-Czesc golabeczki!-Uslyszalem za sobą.

-ZEEEEEEEED!?-Krzyknelismy oboje,patrząc na Zgredzia,stojacego wesoło nad brzegiem.

-Widzę,że macie randkę.To urocze.Może swieczek?

-NIE JESTESMY NA RANDCE!!-Oburzylem sie,by potem znów się zarumienic.

-No dobra,skoro się zapierasz,ale ja widzę co innego.-Zed zachichotal-A teraz skonczcie się moczyc,bo wszyscy na was czekamy przy ognisku.

Zmierzylem Zeda,bo przez to nie dowiem się co Yasu chce mi powiedziec (nie wygladal jakby chciał kontynuowac,tylko zmyl się i poszedl za Zedem,zostawiając mnie samego na brzegu.)

******************************

-Nie sadzicie,że pora już spać?Jest już późno.Nawet bardzo.-Spytalem ekipy przy ognisku ,ziewajac,bo naprawdę chciało mi się spać.

-Jak chcesz to się połóż.Nie musisz tu siedzieć.-Yass zmierzyl mnie znad ksiazki.

-No dobra.Ale jutro wracamy.Tylko przypominam.

-Nie spinaj dupy,bo ci ja rozluznie-Yasu zachichotal,a ja spojrzalem na niego z pogardą.

-Ty się nigdy nie zmienisz-Burknalem i polozylem się spać.

Ocknalem się czując na sobie promienie słońca i dotyk przy talii, i fakt,że ktos napierdzielal w garnek,albo coś.

-Co do?-Mruknalem i przetarlem oko,chcac się obrócić,ale mi to nie wyszlo,bo wokol mnie owinal się Yasu.

Po chwili szarpania zrozumiałem,że się nie uwolnie,wiec sprobowalem go obudzic,ale tez nie podzialalo.Westchnalem i popatrzylem na niego.Zaplonalem rożem i naszła mnie myśl,żeby go pocałować.Zaczalem się do niego zbliżać,ale otworzył oczy w jednym z gorszych momentow,ktore miał do wyboru.Usmiechnal się w moja stronę i złapał mnie za rękę kiedy się odsuwalem.

-Chciałeś mi dac buzi?Wystarczyło poprosić.

-Nie,nie chciałem.Sprawdzalem czyy...żyjesz.No wiesz.-Zarumienilem się i usiadłem obok niego.

-Wiem,że kłamiesz-Zachichotal i podniosl się powoli,lapiac mnie w talii-Jesteś do przewidzenia,dzieciaku.

-Puszczaj mnie!

-Co mi zrobisz,jak tego nie uczynie?-Usmiechnal się i zaczal przegryzac moje ucho.

-Zamieszkasz w ogrodzieeee-Jeknalem gdy skladal na moich ustach pocalunek.Nie wiem czemu,ale cholernie mi się to podobało.Zarumienilem się i zaczalem mu patrzeć w oczy spojrzeniem z serii wtf!?

-Spelniam twoja zachcianke-Puscil mnie.

-O co ci chodzi!?

-Chciałes mnie przed chwilą pocałować,już zapomniales?

-Wcale nie chcialem cię pocalowac!-Jeknalem.

-Winny się tłumaczy-Yass zachichotal i poszedl do Zeda robiacego coś przy garnku i ognisku,zostawiajac mnie totalnie skolowanego.

******************************

Otworzylem drzwi domu i wciagnalem wszystkie rzeczy,bo Yasu gdzieś zniknął,pod pretekstem że musi coś załatwić.No przecież.

-Uch-Mruknalem i zaczalem wyciagac rzeczy i odkladac je na miejsce.

Po jakimś czasie Yass w koncu wrócił z pudelkiem w rękach.

-Prosze Masterku,wigilia dla ciebie.

-Mh?-Rzucilem,odkladajac torbę i podchodzac do niego.

-Przynioslem ci twoje nowe wdzianko-Zachichotal i wręczył mi karton.

Popatrzyłem na znajdujaca się w środku sukienkę i zarumienilem się zmieszany.

-Nie ubiore tego.

-Musisz-Yasu oparl się o blat i usmiechnal się ironicznie-Miej chociaż resztki resztek swojego honoru i przelknij swoją porażkę z godnością.Przegrales,twój problem.Trzeba się było nie zakladac.

-Ehh.-Westchnalem-Czyli będę przez tydzień chodził jak idiota.

-Boże,aleś ty bystry.-Yasu odparł sarkastycznie.

-Dobra,zatkaj się i pomóż mi z tym burdelem.Nie mam już siły.

-Burdel to ja ci zaraz mogę urządzić,tylko najpierw cię przyodziejemy w ta ładna sukienkę.

-Nie.Sukienkę ubieram od jutra-Zmierzylem go z żenada.

-Zgoda.Od jutra liczymy pełny tydzień-Odparł i wzial się w koncu do roboty i zaczął mi pomagać.

Gdy skończyliśmy porzadki oznajmilem,że padam i polozylem się spac.

*****************************

Obudzilem się bardzo wcześnie i ruszylem do kuchni,uprzednio zakladajac ta cholerna sukienkę,z którą z pol godziny się meczylem.Wziąłem się za sprzątanie domu,gdy w drzwiach pojawil sie Yasu i zrobił zdziwiona minę.

-Ładne łydki-Rzucil,idac w stronę lodówki.

-Nie dobijaj mnie-Zmierzylem go i wróciłem do odkurzania szafki.

-Ale z ciebie maruda.Powinieneś dziekowac za komplement.Był szczery.

Zarumienilem się i odwrocilem się w jego stronę,poprawiajac tą kretynska sukienkę.

-Co się tak patrzysz?-Krzyknalem na niego i probowalem naciągnąć sukienkę,aby zakrywala większą część nóg.

-Po to mam oczy.-Odparl,jakby wyjety z zamyslenia i ruszył do ekspresu.

Przewrocilem oczami i zaczalem odkurzac stolik do kawy,schylajac się tak by pokazywac jak najmniej.

-Czy musiałeś wybrac taka krótka i w dodatku z gorsetem!?Prawie nie mogę oddychac!-Podnioslem sie,gdy wyczulem na sobie jego spojrzenie.

-Obiecalem,że bedzie seksowna,to słowa dotrzymalem.-Zachichotal-Nie narzekaj.W koncu jakos wygladasz.

-Nie denerwuj mnie...

-No ale serio jesteś idealny do tej sukienki.Wspaniale oddaje twa dziewicza urodę.Jakbyś w ogole był urodziwy.

Westchnalem urazony i wrocilem do sprzatania probujac się nie wypinac,co chwilę naciagajac sukienkę.

-Niech cię i te twoje zaklady...Ta sukienka jest tak krotka...NIE GAP SIĘ TAK NA MNIE!-Rzucilem,widzac że znów pożera mnie wzrokiem.

-Nie moja wina,że taka krotka-Wzruszył ramionami-Wcale nie patrzę na ciebie tylko na wazon.Piękne rzemiosło.

-Szczena ci opadla,bo wygladam seksowniej niz ty kiedykolwiek w swym nedznym życiu!!-Usmiechnalem się zlosliwie-Mam rację?!

Zarumienil się i upil łyk kawy.

-Nie,nie masz.Seksapilu masz nadal mało.Nawet ta sukienka ci nie pomaga.

-To może ty ją ubierzesz!?-Prychnalem.

-Nie mogę.Ty przegrałes zakład.

Nagle z reki wyleciała mi miotelka.Popatrzyłem na Yassa,który zmierzył mnie ze zlosliwym,oczekujacym usmiechem,a potem na leżącą na podłodze miotelke.

-Kurwa-Jeknalem i schylilem się.Potem poczułem klepniecie w tylek.

-ZBOCZENIEC!

-Akurat przechodziłem obok i chcialem sprawdzić areodynamike twoich pośladków.Takie mocne 2/10...-Zachichotal,a ja zrobilem się czerwony.

-ZARAZ CI DAM AREODYNAMIKE!!!-Oburzylem się i ruszylem na niego z miotelka.Zaczął spierniczac,wybierajac trasę,która była kiepskim pomysłem dla mojego nowego stroju.W koncu potknąłem i upadlem,dyszac ciężko ze zmeczenia.

-I ty się wojownikiem nazywasz...-Zobaczyłem Yasu,stojącego nad moja głowa.

-Sukienka nie jest strojem do wojowania-Ciężko było złapać mi oddech-Coś czuję,że mnie zabije.Przez ten gorset nie mogę złapać tchu i chyba zejde na udar.

-To dobrze.Nie będę się z tobą męczył-Podał mi rękę-Wiesz co,skoro jesteś gosposia,to może zrobisz ciasto,a ja ci pomogę,żeby ci nie było smutno.-Spytał,a ja Zmierzylem go,mimowolnie się rumieniac.

-Zgoda,o ile nie będziesz się do mnie dobieral.

-Wolę się dobrać do ciasta,niż do ciebie.No chyba,że ładnie poprosisz,to zrobię wyjatek.

-Popatrzyłem na niego krzywo i odetchnalem ze zmeczeniem,powoli udajac się do kuchni.

Przepraszam za tą sukienkę xD...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro