Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

*Yi*

O poranku było niezwykle cicho,więc lekko zdziwiony postanowiłem poszwędać się do domu i zobaczyć gdzie ten zdrajca.Zastałem go w salonie,czytającego jakąś tam książkę.

-Hej Prostaku.

-Otulila mnie cisza.Sugestywnie chrząknąłem,a to sprawiło,że odwrócił głowę,zmierzył mnie wymownie i dalej milczac,zignorował moja wypowiedź.Stwierdziłem,że dam mu spokój,bo miał wyraz twarzy jakby chciał mnie spalić na stosie.Spędziłem więc poranek i wczesne popołudnie ćwicząc trochę z ostrzem.Gdy wróciłem Yass nadal robił to co wcześniej,a ja nabrałem wielkiej ochoty by mu podokuczać.

-Widzę,że własnie opanowałeś alfabet pisany.No,no jestem dumny!-Zachichotałem
szyderczo,ale znów spotkała mnie cisza.

Zdziwiłem się,ale poszedłem nadal zajmować się sobą.Po jakim czasie uświadomiłem sobie,że królewna metalowego kija,robiąca za wiatrak jeszcze ani razu nie zamieniła ze mna słowa od poranka.Pewnie strzeliła focha z przytupem,bo jej na majestat wjechałem.Pfy.Resztę dnia spędziłem,oglądając telewizję.

******************************

Kolejnego dnia Yasu nadal udawał niemowę,ale nie poruszyło mnie to zbytnio,więc postanowiłem udac się na spacer.

Z oddali wyłoniła się dobrze znana mi postać,zmierzajaca zwartym krokiem w moją stronę.

-E....e....e...Hej Zed.-Przywitalem się.

-Cześć Yi.Jak życie?-Białowłosy usmiechnął się przyjaźnie.

-A no ostatnio średnio,ale w porządku-Westchnąłem.

-Robisz dziś coś ważnego,bo pomyślałem,że skoro się widzimy to może wpadniesz na kawę...

-Czemu nie?-Usmiechnąłem się.

-Czternasta?

-Nie ma problemu.

-Okej,to do zobaczenia.Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia i odrobinę mi się spieszy.

-Na razie.-Odparłem i pomyślałem,że może to będzie jednak miły dzień.

******************************

-Co ty nie powiesz!?-Zed upil łyk napoju i spojrzał na mnie.

-I ja mu wtedy mówię:ogarnij się,bo wyglądasz jak ksiądz uczący w gimnazjum.Normalnie ręce opadają,kultury brak.Taktu też,a ogładzie to juz nie wspomnę.Mowię Ci, masakra.Potem stwierdził,że się nawet do burdelu nie nadaję i jestem "ciota".Wiesz jak mnie to ukłuło w moje serduszko i podważyło moją męskość?!

-Aha,a ty co na to?

-Nic z tym nie zrobiłem,no bo po co?Zresztą,juz nie miałem ochotę na rozmowę.Gorzej niż z obsługą urzędu skarbowego (lewactwo tfu xD #GonciarzBylByDumny ~Notka Wieszcza)

Zed poszedł po ciastka i po chwili kontynuowalismy rozmowę.

Westchnąłem głośno, z wielką żałością.

-I ciągle narzeka,że zupa niedogotowana,że mu placek nie pasuje,że dzisiaj nowe dżinsy ubrałem,że surówka niedorobiona.Znajca kulinariów się znalazł.Po prostu nic nie umie i jest brzydki jak jego buty!-Oburzyłem się-Pewnie nawet kanapki nie umie zrobić!

-Akurat jego talentu kulinarnego radzę Ci nie podważać-Zed zachichotał-Czyli macie ciche dni,że tak to nazwę?

-Ta.Strzelił focha,bo mu na ambicję wjechałem,albo na majestat.

Zed upił kolejny łyk kawy,a ja zrobiłem to samo.

-W sumie,też trochę zawiniłem...-Westchnąłem-Wyleciałem mu z Yone'm.

-Musiało to zabawnie wyglądać-Zed odstawił kubek.-Poza tym,jesteś idiotą.

-Wyprowadził mnie z równowagi tym...tym...byciem sobą!Po prostu o tym wspomniałem i tyle.

-Jest bardzo wrażliwy na ten temat.

-To już wiem...-Mruknąłem nieśmiało-Bo dostałem blatem w twarz...

-Dlatego nie powinieneś trzymać blatów na widoku.Patelni i durszlaków też.-Zed zachichotał.-Yasuo,jeśli go wkurzyć, naprawdę precyzyjnie rzuca przedmiotami.

-Bardzo,bardzo precyzyjnie.Dalej boli mnie policzek-Westchnąłem żałośnie po raz kolejny.

-Myślę,że mu przejdzie.Jak jeszcze żyjesz,to powinien sobie odpuścić.

-Świetnie-Prychnąłem-Może tym razem dostanę lodowką?

Zed zachichotał i zagryzł ciastko.

-Byłoby zabawnie.

-To nie jest śmieszne!!-Oburzyłem się.

-Ależ jest.-Nagle wrócił do tematu-Wiesz co,zrób pierwszy krok.

-Co?-Spytałem zaskoczony.

-Nie wiem, przeproś go czy coś,albo wypastuj mu buty,ewentualnie możesz dać się zabić durszlakiem.

Przewróciłem oczami.

-Może spróbuję.Jak nie dostanę znowu blatem w zęby.

-Zawsze mogę mu powiedzieć,że ma ładne buty,a potem Cię pobijemy.Taka psiapsi rozrywka.-Szturchnął mnie przyjacielsko w ramię,a ja pobladłem.

-Dziękuję za propozycję,ale wolę nie.-Usmiechnąłem się słabo.

-Jak coś to śmiało wal.Pobijemy Cię za darmo!-Zachichotaliśmy oboje.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę na różne tam tematy i wróciłem do domu.Wieśniak spał na kanapie,a ja ominąłem go i udałem się do lodówki,bo chciało mi się lodów.Otworzyłem pudelko a tu zong!Koperek.

Ta szmata zeżarła mi lody jak mnie nie było!!  I jeszcze perfidnie zostawił w pudełku koperek!Co za cham!no jak tak można?!No kurwa,wszystko tylko nie koperek!

Oburzyłem się,chciałem pobić tego debila,ale postanowiłem udać się na zakupy,po nowe pudelko.

Gdy kupiłem lody i jeszcze kilka rzeczy uslyszałem wołanie za sobą.

-Hej!

Odwrociłem głowę.W moją stronę biegła Taliyah.Usmiechnąłem się i pomachałem jej,jak na kulturalnego i miłego człowieka przystało.

-Cześć.

-Jak tam u Ciebie?

-W porządku.Ogarniam trochę zakupy,a u Ciebie?

-Też się trzymam.-Uśmiechnęła się.-Jakoś leci.

-Fajnie, cieszę się.-Odparłem wesoło-Twoj psiapsi zeżarl mi lody,a zostawił koperek...-Westchnąłem.-Zawsze jest taki uroczy?

-Co u niego?Słyszałam,że dużo czasu ostatnio spędzacie razem.

-A spoko.-Skłamałem-Jeszcze oboje żyjemy.

Zachichotała.

-Jak go spotkasz,to przekaż mu ode mnie życzenia urodzinowe,bo ma jutro urodziny.

-Eeee...nie ma problemu.

-Okej,ja się zwijam.Trzymaj się!-Rzuciła,odchodząc.

-Na razie!

Rozejrzałem się dookoła i poszedłem ponownie do sklepu.Wyszedłem z niego z pudełkiem pod pachą.

Wróciłem do domu schowałem pudełko w sam głąb szafy,za butami (czytaj.błędnie nazywanymi oburzającą mnie nazwa "mieczobuty"),tak by nikt go nie znalazł.Przynajmniej do nastepnego dnia.Wieczór zleciał mi szybko na jedzeniu lodów bez koperku i zanim się obejrzałem byłem już w łóżku i zasypiałem.

Kto lubi koperek w lodach,niech polize swój łokieć xD!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro