Rozdział IX
*Yi*
Uchylilem wielkie drzwi i weszlismy do srodka.Ekipa juz byla,co mnie nie zdziwiło.
-To kiedy pijemy?-Uslyszalem za sobą.
-Jezu!Juz byś teraz chciał się schlac.No co za...
-No tobie nawet kieliszka nie dam-Odparł wesolo-Odwalisz potem jeszcze dziwne rzeczy.
Zmierzylem go ale nie odezwalem się,bo poszedł gadać sobie z Zedem.
Sam udalem się w pierwsze lepsze towarzystwo i trafilem ja Shena,Akali i Kennena.Pogadalismy chwilę i poszedlem zwiedzic kuchnie w poszukiwaniu jedzenia,no i żeby coś lyknac,tak by Yasuo nie zauważył.
Gdy wszedłem do kuchni ujrzalem Ahri i Janne,ktore spytaly czy się napije.Przytaknalem i pozartowalismy odrobine.Potem ujrzalo mi się dostrzec Yassa,który chichotal jak mala dziewica,razem z Zedem,który obejmowal Syndre,a obok nich stała oburzona Sona.Podszedłem trochę blizej i ogarnalem,że moj wesoly kolega wypil więcej niż jednego.W sumie podobnie jak reszta.Przysiadlem się do nich i zaczelismy gadać.Na poczatku wrocili do tematu i obsmiewali sukienke Sony,ktora spiorunowala ich spojrzeniem,ale uspokoila się pod wplywem przepraszajacego spojrzenia Syndry.Potem znow wypili jednego,a ja razem z nimi.Alkohol przyjemnie rozpływal się po moim ciele,aż nabrala mnie ochota na zabawę.Pogadalismy o byle czym,aż w koncu ktoś zaproponowal:
-Zagrajmy w butelkę!
-Dobry pomysł-Ahri ucieszyla się,a ja rozejrzalem się wokoło.
Graliśmy ja,Zed,Yasu,Syndra,Sona,Shen,Ahri i Nidalee.Postanowilismy,że będziemy grać na prawdę i wyzwanie,bo Shen zaczął jeczec,że nie bedzie sie całował.
Pierwszy butelka zakrecil Shen.Wypadlo na Sone.
-Prawda,czy wyzwanie?-Usmiechnal się wesoło.
-Wyzwanie-Sona wyprostowala się.
-Hmm...a,więc skoro kolegów denerwowala twoja sukienka to zmien ja na mniej...prowokujaca.
Sona zmierzyla go dziwnym spojrzeniem.
-Nie mam nic na przebranie.
-Mozesz pożyczyć któraś z moich-Syndra odwrocila się w stronę Sony.
Ta usmiechnela się i poszla na górę do pokoju Syndry.Po chwili wróciła w nowej kreacji i zakrecila butelka.Tym razem wypadło na Ahri.
-Wyzwanie-Odparla dumnie.
-Wymaz się tym-Wskazala na rozawa farbę,stojąca na przedpokoju.
Ahri poslusznie wziela wiaderko i wylala je sobie na głowę.
-Zadowolona?
-Bardzo.Naprawde ladny odcień różowego.
-Zgodze sie-Nidalee pokiwala z aprobata.
Ahri wzięła butelkę do ręki i wypadło na Syndre.
-Um.Wyzwanie-Odparla nieśmiało.
-Weź lokowke i uczesz Zeda.Przydałaby mu się nowa fryzura-zachichotala,a Zed zrobil się biały jak ściana.
Po chwili bez protestow siedział i patrzył jak Syndra tworzy mu na wlosach,zgrabne loki.
-Chyba się zabije-Mruknal i zmierzył wszystkich wokół.
Gdy Syndra skonczyla,mial na glowie pioropusz białych lokow i patrzył na wszystkich spojrzeniem zabójcy.Syndra zakrecila butelką.Yasuo.
-To co wybierasz?
-Jak myslisz-Popatrzył na mnie a ja zmierzylem ich oboje.
-Ubierz sukienke Sony-Syndra usmiechnela się.
Yass popatrzył na nia jak na wariata,ale poszedł się przebrać.
Po chwili wrócił.Kurcze,serio ma nieźle łydki.Usiadł obok i zakrecil butelka.Zatrzymała się na Zedzie.
-Poczekaj,nie odpowiadaj zaraz cos wymysle.
-To może teraz trwala?-Odezwał się Shen.
-Nigdy-Zed zasmial się i spojrzal na Yasu-No,czekam.
-Weź swą luba,wrzuć do wanny,zalej woda i ofiaruj jej lyzeczka zawartosc sloika dżemu.Niech się naje-Yass popatrzyl na Zeda wesolo.
-Czelejndz akceptyd-Zed wziął Syndre w ramiona i ruszył do lazienki.Za nim poszła reszta ekipy.Gdy Zedi udowodnil jakim jest bohaterem i zorganizował swojej dziewczynie "wyjazd do spa" wrocilismy na dywan.Zed zakrecil butelka i zatrzymala się ona przede mną.Lekko zamarlem.
-Wyzwanie-Odparlem cicho.
Zed westchnął i spojrzał mi w oczy.
-Pocałuj Yasuo-Zachichotal,a ja zrobiłem się czerwony jak burak.
Popatrzyłem raz ja Yasuo,raz na reszte i przysunalem sie blizej Yasu.Potem jednak zrobilem to.Pocalowalem go,a moja twarz stala się tak gorąca,że rece w dotyku były zimne.Po chwili momentalnie się od niego odsunalem i opanowalem drżenie rak.Wziąłem w rękę butelke,ale opuscila mnie ochota do gry.
-Chyba sobie odpuszcze-Odparlem nieśmiało-Chyba pójdę się czegoś napic-Sklamalem i wstałem z dywanu.
Yasu popatrzyl na mnie zdziwionym spojrzeniem,gdy wchodziłem,a ja marzyłem by jak najszybciej stamtąd zniknąć.
******************************
-Znowu mnie obgadujecie?-Yasu rzucił obok mnie i Zeda,więc przerwalismy rozmowe i spojrzelismy na niego.
-Tak-Zachichotalem.
Zauwazylem,że zdjął sukienkę Sony i przebral się ponownie w swoje ubrania.A szkoda.Serio ma fajne łydki.
-Zaraz rozluźnie twoj ciasny tyłek,rozumiemy się?-Uśmiechnął się złośliwie.
-I tak tego nie zrobisz-Prychnalem.
-Chcesz się przekonać?-Mruknal i podszedl do mnie blizej.
-Nie,ale wiem,że tego nie zrobisz.Groziz mi tyle razy i nic z tego nie ma-Skrzyzowalem ręce.
-To co mam to zrobić?-Spytał i skrzywil głowę.
-No dawaj.I tak nie dasz rady-Usmiechnalem się wyzywajaco.Zdałem sobie sprawę,że Zed się ulotnil i zostaliśmy sami.Trochę się zaniepokoilem,ale alkohol odbierał mi rozum.-No dalej.Na co czekasz?Przeciez wszyscy wiemy,że tylko tak straszysz.
I nagle poczułem jego usta na swoich.
-Sam chciałeś-Szepnal do mnie-Więc potem nie zwalaj na mnie-I objal mnie ramionami,a,ja zrobilem się czerwony,ale podobalo mi się to.
Usiadlem na blacie i moje policzki znowu rozplynely czerwienia.Zlapalem Yasu za twarz.Byla gorąca.Czulem tez słabe oddechy blisko moich ust.Mimowolnie jeknalem i objalem go ramieniem.Zaczal znizac się z pocalunkami do szyi,zaznaczajac na niej kregi językiem.Swiat zakrecil mi się w glowie,a dlonie zaczely mi drzec.Zlapal mnie za rece i na chwilę się opanowalem.Zniżył się w pobliże obojczyka,ale napotkal przeszkodę-koszulę.Spojrzalem na niego,a on puscil moje dłonie o powoli dobieral się do guzikow koszuli rozpinajac je.Steknalem cicho,gdy rozpial je wszystkie,a on przejechał palcem po moim obojczyku.Ta pieszczota sprawila,że opadlem mimowolnie na blat.Yasu nie przestawal ani na chwilę.Zaczął przegryzac moj obojczyk,usmiechajac się,a ja wydałem z siebie cichy jek.Usiadl obok mnie na blacie i zaczął zdejmowac ze mnie koszulę.Po chwili zaczal schodzić jeszcze nizej muskajac kazdy centymetr mojego ciała.Zacisnalem piesci i znów steknalem cichutko,gdy nagle uslyszalem odgłos otwieranych drzwi.
Zed popatrzył na mnie i na Yassa a potem wziął z lodówki alkohol i odparł,odchodzac:
-Miłej zabawy.
Gdy wyszedł Yasu wrócił do mnie i zaczął wodzic językiem po mojej klatce piersiowej.Zacząłem szarpac go za wlosy,a potem za koszulke,jeczac by przestał,ale on mnie nie słuchał.Wydawalo mi się,że nie ominie żadnego kawałka mojego ciała.Zaczalem szarpać jego koszulkę i podciagac ja do góry.Zrozumial czego chcę i zdjął ją usmiechajac sie do mnie.
Oparl sie na blacie I zaczal muskac moje usta,wsadzajac mi język do gardla.Jeknalem głośno i zacisnalem rece ja jego brzuchu.
-Podobasz mi się jak jeczysz mi w usta-Szepnal i znizyl się na mój brzuch.
Zamknalem oczy i poczulem jak twarz oblewa mi się rozem po raz kolejny.Wodzil palcami po moich brzuchu,przerywajac drobnymi pocalunkami,aż te zmienily się w namietne,rozchodzace się jak ognisko.Steknalem po raz kolejny,oplatajac go ramionami,podczas gdy zaczal zataczac kregi wokół mojego pępka.Wodzil palcami po moich biodrach,a ustami po pepku.Westchnalem głośno i scisnalem jego nagi tors.Po chwili zaczął glaskac moje nogi,aż zniżył się do stop i obdarowal je pocalunkami.Przeszedl mnie dreszcz i znieruchomialem,po to by wydać z ciebie dlugi,głośny jek.Zataczal linie i kręgi po opuszkach moich palcow,i calujac kazdy z nich.Zrobilo mi się odrobine slabo,ale zaczalem go szczytac i owinalem się wokol niego rękami i nogami,a to sprawiło,że nabralem nagłej fali energii.Po chwili chwycił zebami nogawke moich spodni i zaczal je zdejmowac,pomagajac sobie drugą ręką.Westchnalem i znieruchomialem.Zaczął wodzic kregi wokol moich bioder,muskajac je ustami,schodząc do ud i rysujac na nich palcami serduszka.Steknalem i zaczalem go blagac aby przestał,ale on uciszyl mnie pocalunkiem,ktory brzybil mnie do blatu.Owinalem dlonie wokół jego plecow,delikatnie wodzac nimi w górę i w dół.Obsypal pocalunkami wewnętrzna stronę moich ud i łydek.Uśmiechałem się i opadlem z sił.Steknalem ze zmeczeniem i zdjalem kosmyk z czoła,ktory upadl mi na twarz.
Yass znow zamknal me usta swoimi,a ja zaczalem zdejmowac mu spodnie.Znow jeknalem mu w usta,tak jak lubi.Zaczął obcalowywac mnie wszedzie,a mi zakrecilo się w głowie i wydal się ze mnie dlugi,slaby jek.Chwycil mnie za plecy i przesunął do siebie,sprawiajac że siedziałem mu na kolanach,wodzac językiem po jego wargach i brodzie.Owinalem się wokol niego i przytulilem w piers,zalewajac się fala jeku,uciszanego delikatnymi pocalunkami.Potem znow zrobilo mi się slabo,ale nie udało mi się powstrzymać zawrotow glowy i schowalem głowę w jego ramionach calujac go w szyję i cicho jeczac,kiedy on wodzil dlonmi po moim tylku.
Zostawiam to chamsko uciete i bez komentarza,moje dzieci xD.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro