Rozdział IV
*Yi*
Jakimś dziwnym trafem ocknąłem się w łóżku.Rozejrzałem się i okazało się,że było późne popołudnie.
-Przespałem cały dzień!?-Mruknąłem do siebie i zszedłem na dół.
Zastałem tam Yasuo,który coś czytał,więc postanowiłem się przywitać.
-E...Hej...
-Cześć Kurduplu-Odparł wesoło.
-Nie jestem kurduplem!-Burknąłem-Jestem szanowanym wojownikiem.
-Jak tam Twoja gęba?-Yas spytał z udawaną troską,a ja spojrzałem do lustra na moj czerwony policzek.
-Boli.-Mruknąłem.
-Cieszę się.Ból jest nie straszny wojownikom,prawda?
-Wyczuwam sarkazm.-Usmiechnąłem się wesoło-Następnym razem też tak dostaniesz.
-Pewnie nie trafisz,jak ty to zwykle...Dokładnie tak samo jak machasz mieczem.
-Zaraz tym mieczem dostaniesz!-Oburzyłem się.
-Nadstawisz drugi policzek?
-Pfffff...-Syknąłem i zmierzyłem go-Nie?
-Szkoda,bo bijesz jak baba.
Poszedłem po kawę do kuchni i po chwili odparłem.
-Wcale nie.To był tylko faul z Twojej strony.
-Bijesz jak baba i ciota.Nawet Cię do burdelu nie wpuszczą,bo pomyślą ze sie ośmiolatek zgubił.-Yas zarechotał.
-Już nie będę mówił jak ty bijesz.Tym razem nikogo nie ukatrupiłeś!
-Hm?
-Zapytaj Yone'a!
Yas utkwił we mnie spojrzenie i przekrzywił głowę.
-Naprawdę chciałeś być aż taki dobry w tym biciu!?-Ogarnął mnie nagle ogromny gniew.
-To nie Twoja sprawa-Yas znów mnie zmierzył.
-Bo to nie ja noszę krew na rękach...
-Odpierdol się.To już przeszłość.Kim ty jesteś,że będziesz mnie rozgrzeszał za moje błędy!?-Zmarszczył brwi i odłożył kubek.
-Przyznaj,że nosisz miano zdrajcy-Syknąłem-Twój "honor" nie pozwala Ci przełknąć prawdy,że Twoje,jak to ty mówisz błędy mogły wszystko obrócić w proch!Współczuję Twojemu bratu...
-Nie masz prawa wypominać mi co zrobilem źle!To nie twoja sprawa!-Yas zmierzył mnie swoim zabójczym spojrzeniem na specjalne okazje,co sprawiło że ledwo powstrzymałem atak śmiechu.
-Nawet teraz Twoje ego nie pozwala Ci przyznac,że nawaliłeś-Burknąłem.
-Dobrze!Skoro to Cię ucieszy:Tak Yi nawaliłem!Tak,kurwa nawaliłem!Więc odpuść sobie i przestań mnie za wszystko sądzić!-Przeciął mnie spojrzeniem.
-Nawet nie chciało Ci się tego naprawić.
-Niby jak do cholery!?Jak można próbować,skoro wszyscy Cię ścigają!?
-To już Twój problem.Ty zrobiłeś,to co zrobiłeś-Odparłem a Yas trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.
Spojrzałem w tamta stronę i prychnąłem z pogardą.Resztę dnia spędziłem leniąc się w cholerę,ale Yasuo juz dziś nie zaszczycił mnie swą jakże,zdradziecką osobistoscią.
Dzien dobry xD Tak,tak wiem,że krotki,ale ma taki być,gdyż ponieważ to jest wstęp do jakże uroczej sytuacji *spoiler niewskazany*.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro