Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

*Yasuo*

Ocknąłem się wcześnie rano,przez oślepiające promienie słońca.Wstałem zatem,gotowy na nowy dzień.Mój wzrok padł na Małego Yi,czyli ciotę,który jeszcze spał.Chciałem go wykopać z łóżka,ale to chyba niezbyt dobry pomysł.Wyszedłem,więc cicho,bo  gdyby Krol się obudził,znów zacząłby zrzędzić.Moim celem była oczywiście kuchnia,bo zły pan Yi chciał mi zafundować dietę cud.Pfy.Też mi coą.Zacząłem grzebać w jego lodówce ,aż wreszcie wyciągnąłem potrzebne składniki i wziąłem się za gotowanie.

*Yi*

Obudził mnie wszechobecny, słodki zapach.Rozejrzałem się wokoło za Yasem.Może ta  sytuacja była tylko złym snem?Oby.

Podniosłem się z łóżka i ruszyłem za zapachem.Zaspany,zacząłem schodzić po schodach i moim oczom ukazał się Yasuo,krzatąjący swa osobę po mojej kuchni.Niestety nie był tylko złym omamem.

-E...eeee.....eeee...Dzień dobry-Jeknąłem i ziewnąłem leniwie.

Yasuo odwrócił się w moją stronę, w jednej ręce trzymał talerz,a w drugiej patelnię.

-Widzę,że śpiący królewicz z mieczobutami juz na nogach-Rzucił złośliwie.

Przewróciłem oczami i podszedłem do ekspresu,aby zrobić sobie kawę.

-Zrobiłem Ci śniadanie.Powinieneś być wdzięczny.-Odparł,kiedy stałem i siorbałem kawusie.

-Chcę jeszcze trochę pożyć-Odparłem sucho-Pewnie dosypałeś arszeniku jak spałem.

-Ha,ha.Bardzo zabawne,ale nie trudzę się truciem ludzi.Wolę drogę miecza-Przewrócił oczami.

-To co na śniadanie?-Zaczalem i pociagnalem łyk kawy.

-Naleśniki-Yas odparł uradowany.

-Aha-Wziąłem łyk z kubka-Fajnie.

Po chwili przede mną pojawił się talerz nalesników,najlepszych jakie miałem w ustach.

-Jak coś tu dosypałeś,to nie ręczę za siebie,chyba że juz nie będę żył.Ale to nie przeszkadza mi w dreczeniu Cie z zaswiatów-Mruknalem,kończąc jedzenie.

-Yi,gdybym chciał Cię zabić,zrobiłbym to tak jak robię to zwykle-Uśmiechnął się i podsunął mi nóż pod gardło.

-Spróbuj tylko,a stąd wylecisz w podskokach-Oznajmiłem encyklopedycznie.

-Dlatego jeszcze żyjesz-Yasuo rozpromienił się i zaczął sprzątać po jedzeniu.

Postanowiłem,że dziś porobię porzadki w gabinecie,więc ogarnąłem się,umyłem i poszedłem sprzatać w biurku.Po chwili w pokoju pojawil się cudowny,cham Yasuo.

-Hej,kurduplu.

-Ty masz wzrost,ja inteligencję.-Prychnąłem i spojrzałem na wyższego ode mnie o głowę Yasa.

-Ale ty jesteś miły.Dziewczyny też tak wyrywasz?-Zachichotał złośliwie.

-Ja mam chociaż ksztę taktu,proszę pana-Zmierzyłem go.

-Czego?Usłyszałem cipowatosci?

I w tym momencie chciałem w niego rzucić ksiazka,znajdujacą sie w moich rękach.

-Jeżeli masz zamiar nadal mnie denerwować,to wyjdź. Chyba,że chcesz tą ksiazką w zęby.

-Okej.Widzę,że nie jesteś w nastroju,kurduplu-Zachichotał i wyszedł,a ja zostałem w błogiej ciszy.

Po ogarnięciu pokoju,postanowiłem że zrobię herbatę,więc poszedłem do kuchni.

-Prostaku,chcesz herbaty?-Mruknąłem w stronę Yasuo,który rozłozył się na sofie.

-Czemu nie,Wasza Wysokość.Tylko mnie nie otruj.Zrozumiano?

-Nie nazywaj mnie Waszą Wysokoscią-Prychnąłem.

-Dobrze,Wasza Krolewska Mość,chyba ze wolisz Szeneszalu Mieczobutolandii?

-Yghh-Westchnąłem-To jakiej chcesz herbaty?

-Zaskocz mnie.Tylko coś dobrego,bym prosił.

Zrobiłem mu melisę na uspokojenie i usiadłem obok, popijając moja karmelową.

-Wiesz co,strasznie nudny z ciebie czlowiek-Yas zaczął rozmowę,oczywiscie od jakże "uroczego" komentarza.

-A z Ciebie iryrtujący człowiek-upiłem łyk herbaty i poprawiłem się w fotelu-Poza tym pewnie nasze sposoby spedzania wolnego czasu drastycznie się różnią.

-Czy ja wiem...-zaciął sie na chwilę-No może ja nie władam królestwem Mieczobutolandii i nie jestem Waszą Wysokoscią Would you,ale pewnie nie są aż tak drastyczne.

-Przestań się ze mnie nabijać!-Krzyknąłem w jego stronę.

-Nie nabijam się z Ciebie,tylko używam wesołej satyry.

-ZARAZ Z CIEBIE ZROBIĘ SATYRA JAK ZGOLĘ CI TEN ŁEB I WŁOSY PRZYKLEJĘ CI DO NOG!!!!-Burknąłem,oburzony.

-Opanuj się,bo jesteś gorszy niż baba przed okresem-zaśmiał sie nerwowo.-Chyba naprawde umrę przy Tobie z nudów.

-A umieraj sobie,nie obchodzi mnie to.Teraz bym coś zjadł.Burczy mi w brzuchu jak nie wiem.

I w Tym momencie Yasuo rozpromienił się jak Anka,która podpaliła podstawówkę.

-Zróbmy ciasto!

-To kiepski pomysł.

-No chodź,będzie fajnie!Może wreszcie nauczysz się trzymać w ręce łyżkę i garnek-złapał mnie za rękę i pociągnął za soba.-Przestaniesz się szarpac?Bo będę zmuszony Cię ogłuszyć...

-Zabieraj ode mnie te łapy,dziwkarzu!!-Krzyknalem,probujac się na próżno oswobodzic.

Znalezlismy się w kuchni i wyciagnalem potrzebne skladniki,zaznaczajac że to okropny pomysł,na co Yasuo rzucił uszczypliwa uwaga,która zignorowałem.
Po chwili zostałem mieszaczem ciasta,co niezbyt mnie ucieszyło.

-Nie marudz,tylko mieszaj,bo ci ta łyżkę w dupe wsadze,to ruszysz jak Hecarim na ulcie i to sterydach-Yasuo upomnial mnie,a ja skrzywilem się na myśl o tym.

-Spróbuj mnie dotknąć,to ci nawet tornado nie pomoże-Prychnalem.

-Oh jej.Dotknalem cię-Powiedział,smarujac mi nos kremem czekoladowym-tylko się nie poplacz.

Wzialem swoja miskę z budyniem i również umazalem mu nos.

-Bo będziesz spał w wannie-burknalem.

-Czemu nie.Lubie wanny-Oznajmił,znów smarujac mnie czekolada.

I w ten oto sposob zaczelismy się ganiac jak banda pojebow rzucając w siebie jedzeniem

-Dalej będziesz takim dzieciakiem?-Yasuo zasmial się drwiaco.

-Ty zacząłeś!

-Nie mogłem się powstrzymać,bo...

I nagle runelismy na ziemię,po czym pochlonela mnie ciemność.

*Yasuo*

Podnioslem się z podłogi i odstawilem tą fatalna doniczke,o ktora się potknalem.Spojrzałem na nietomnego Yi i zaczalem go pukac w czoło.

-Ziemia do Kurdupla!Twoi poddani z Mieczobutolandii cię potrzebują.

Jednak ten się nie ocknal,więc postanowilem ze skończę ciasto,bo kiepsko gdyby się zmarnowalo.

Gdy ciasto było już w piecu,poszedlem zobaczyć co z Yi,ale sytuacja pozostala bez zmian.

-Śmiesznie by było gdybyś serio zszedł-Odparlem do siebie,odwracajac się w jego stronę.

Gdy wyjalem ciasto z pieca,doszlem do wniosku,że zajmę się ta Cipa.Z początku chciałem go oblac woda,ale po dłuższym namyśle stwierdzilem, że to kiepski plan,bo Master mnie zatlucze.Usiadlem więc obok i zaczalem sie bawić jego grzywka.Po kilku minutach zaczął kontaktowac ze swiatem,więc wesolo zaczalem rozmowę.

-A już mialem świętować twój zawał.

-Co się...-Jeknal,ale po chwili wytrzezwial i zaczął marudzic.

-TY ZBOCZENCU!!CO TY SOBIE MYSLISZ!?

-O co ci chodzi-Zmierzyłem go krzywo.

-Pocalowales mnie!!Wiedziałem,że nie potrafisz opanować swoich chorych instynktow!-Yi poczerwienial nagle.

-Przestań marudzic.Potknalem się tylko o twoja doniczke.

W oczach tego dzieciaka zaplonal gniew.

-I myślisz,że możesz mi tak kłamać w żywe oczy!?Jakby nigdy nic!?Bys sie wstydził!!!!Juz chcesz mnie wykorzystać!!-Zaczal machac łapami.

-Nie kłamie.Nie widzisz tej doniczki?Jesteś aż tak slepy!?

-Nie rób ze mnie idioty Yasuo!

-Nie muszę go z ciebie robić,bo nim jesteś-odparlem zimno.

-Jesteś podly!!Zawiniles i nie chcesz sie przyznać!!

-A....dobra nie będę drazyl tematu...Idę wyjąć ciasto z pieca.Jak ci przejdzie,to wal-wyszedlem z pokoju.

Gdy wróciłem Yi już nie było,więc wziąłem się za dekorowanie ciasta.

******************************

Zastalem krolewne zrzede w fotelu,więc chciałem jej odrobinę podokuczac.

-Jak się miewasz Wladco Butomieczy?

-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.Zniknij mi z oczu.-Rzucił zimnym tonem.

-Musisz tak wszystko utrudniac?

-Albo znikniesz stad w ciagu pieciu sekund,albo pakuj manatki i wypierdalaj!!

Doszlem do wniosku,że nie ma co gadać z Ciota,bo mnie pobije swoim ego,wiec udałem się do snu.

*Yi*

Dlaczego życie mnie karze takimi idiotami!?Czemu mu zaufalem!?
Zmieszany dzisiejszym zdarzeniem zobaczylem co leci w pudle,ale wszystko było głupie,więc cisnalem pilotem i udałem się do sypialni,ponieważ zaczynalo sie ściemniać,a ja chciałem już zakończyć ten dzień.W pokoju zastalem Yasuo i naszla mnie chęć rzucenia nim zza okna,ale łóżko okazało sie milszym pomysłem,z ktorego skorzystałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro