Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdzial VII

*Yi*

Metlik w mojej głowie sprawil,że nie wiedzialem co jest jawa,a co snem.Obraz swiata miałem zasnuty mgła,a głowa pulsowala dzikim bolem.Rozejrzalem się i ogarnalem,że wtulam się do talii pana z metalowym kijem.Odsunalem się szybko i ulozylem się ja drugim boku.

-Co się....uh?-Uslyszalem za sobą.

-Nie wiem.Pamięć mi szwankuje-Odparlem,trochę belkoczac.

-Czuje się jak zwloki-Yass jeknal i podniósł się z podłogi.

-Nie tylko ty.Zygac mi sie chce-Mruknąłem,nadal leżąc na panelach.

Dotknąłem nosa i poczulem lekki ból,ale nie imal się z bólem w mojej glowie i temu,że żołądek chciał mi odmowic posluszenstwa.

-Może już wstaniesz z tej podlogi-Yass kopnal mnie w kolano-Nie chciałbym żebyś znów się na mnie rzucał.

Oblalem się różem,na myśl o ostatnim...

-Głupio wyszło.-Odparlem nieśmiało.

-To twoja wina.-Yasu uśmiechnął się złośliwie-Ale nie powiem,że mi się nie podobalo...

Twarz zrobila mi się jeszcze bardziej czerwona.

-Ktoś tu zaplonal jak nastoletnia dziewica.Mam cię polać podpalka?-Uslyszalem obok.

-P-podobało ci sie?-Jeknalem pytajaco.

-Było miło.Kiepsko nie calujesz,ale wolalbym jednak o tym zapomnieć-Westchnal.

-Ja też.

Yass poszedł po kubek z herbata,a ja rozlozylem się na sofie.

-Kurde.Chyba zostawilem telefon-Zaczalem grzebać w kieszeniach.

-To skocz po niego.Jaki problem?-Yass popil herbatkę i rozsiadl się w fotelu.

-Nie mam siły.Cos czuję,że będę dziś leżał pod kiblem,albo zlewem.Czymkolwiek.-Jeknalem.

-Skacowalo cie,dzieciaku-Poklepal mnie w ramię-Zawolaj mnie jak będziesz zygal.Lubie patrzeć jak cierpisz.I więcej nie bedziesz pił,bo znowu bede musiał cię nosic.

Znów się zarumnienilem.

-Chyba serio przesadzilem-Oparlem się o blat-Umieraaaam...

I nagle zgasło światło i otulil nas mrok.

-Chyba nie ma pradu-Yass odparł.

-Brawo,może chcesz Nobla?

-Może chcesz w mordę?

Podszedlem i zapalilem świeczkę.

-Zaraz ci tą świeczkę wsadze w zadek!Po cholere nam to!?Nie lepiej wziąść latarkę!?-Yass oburzyl się-Ale zawsze mogę ci wsadzic inna świeczkę...

-To wsadzaj,proszę-Podalem mu tą świeczkę,która mialem w ręce.

-Nie ta świeczkę!!

-Czekaj,mam drugą.Moze wolisz tą?Jest o zapachu mydła w płynie,przynajmniej będę ladnie pachniał.

-Zaraz cie utopie w Domestosie!!

-Moze skosztujesz wybielacza?

Yass odsunal się i nagle uslyszalem jak cos upadlo plackiem na ziemie.

-KURWA!!!!-Uslyszalem obok.

-Co zrobiłeś?

-Pizlem się nogą w stół-Yasu zrobil zbolala minę.

-Ojej,poprawic ci-Kopnalem go w lydke i nagle poczułem pociągnięcie do przodu.

-Nie pyskuj!-Przewrocil mnie na ziemię i spojrzał swoim słynnym spojrzeniem zabójcy.

Zarumienilem się ale było ciemno,wiec pewnie nie zauważył.

-Nie macaj mnie!-Odparlem,gdy lezelismy razem na podłodze.

-Zaraz będzie switac.Niebo jasnieje.

-Nie zmieniaj tematu!!

-Zara cie zmacam!!Zobaczysz!!-Zmierzył mnie i zaczal laskotac.

-Ty sadysto!!-Zachichotalem,placzac ze smiechu-Zaraz się udusze!!

-Nikt po tobie nie bedzie płakał.

-P-przestan juz!!

-Musisz poprosic.

-Blaaaagaaam!!

Gdy skończył odetchnalem i podnioslem się z podłogi.

-Chyba się jeszcze przespie.Przynajmniej poki jest ciemno-Ziewnalem.

-Miłych snów.Obyś się udlawil ślina-Yass rzucil,gdy wychodzilem z salonu.

*Yasuo*

Pogadalem trochę z towarzystwem o imprezie.Bolala mnie głowa,ale czułem się w miare dobrze.Ta pipa nadal spala,więc postanowiłem go obudzić w kreatywny sposób.

-Wstawaj!-Rzucilem i zacząłem go ciagnac po podłodze.

-AAAA!!YASUO CO TY MI ROBISZ!!-Jeknal i zaczął machac lapami.

-Odkurzam tobą.

-PUSC MNIE ALBO...-Przerwalem mu od razu.

-Albo co? Kopniesz mnie swoim mieczobutem?

-ZOSTAW!!!-Zaczął marudzic,gdy zaciagnalem go ze schodow-W CO TY SIĘ BAWISZ!!?

-Masz rację,swietna zabawa.-Odstawilem go i klepnalem w czoło-Rozbudzony?

-Jeszcze raz tak zrobisz,a będziesz spał w lazience!!-Yi ewidentnie ledwo trzymal się na nogach-Czuję się jakby przejechal po mnie czołg.

-Biedactwo,chcesz może kopa w dupe-Zachichotalem.

-Teraz pragnę herbaty i kocyka.

-Skoro chcesz...-Wstalem i poszedłem mu zrobić herbatę.

-Uszczesliwiasz mnie...

-Niestety-Puknalem go w czolo.

-Zostaw,bo cię jebne!!

-Dobra,nie gryz-Poszedłem zalać herbatę.

Yi wziął kubek i lapczywie wypił,kładąc się na kanapie.

-Umieraaam...Nigdy więcej.Przypomnij mi,błagam.

-Z radoscia przypomne ci patelnia,zgoda?-Zachichotalem.

-Sprobuj,to bedziesz płakał.-Kurdupel ułożył się pod kocem.

-Opowiedziec ci suchara?

-Czemu nie-Spojrzal na mnie.

-Czemu Jezus chodził po wodzie?
Bo co ma wisiec nie utonie xDD.

*Badum tss*

-Masz rację to było suche jak piety Cejrowskiego.

-Wiem,rozdaje suchary.

-To idź zrób mi tosta.

-Nie jestem twoją gosposia.

-Alez jesteś.Sukieneczke dostaniesz później-Yi zachichotal.

-Wolę być seksowna pokojowka-Rzuciłem-Ładnie mi w fartuszku.

-Pewnie wygladasz jak emerytka z...

-Pffffff-Uciszylem go i zmierzylem urazonym spojrzeniem.

Potem Yi oznajmił że umiera i znow idzie spac.Ja przesiedzialem caly dzień nie robiac kompletnie nic i potem sam udalem się lulu.

******************************

-Zerwalem się z kanapy,uslyszawszy wrzaski.Trzasnalem Kurdupla w pape,a ten się ocknal.

-Co się...

-Nie wiem.Wrzeszczysz jakby cię ktoś gwalcil.-Burknalem-Ja potrzebuje snu dla urody.

-Mialem zly sen-Jeknal-Przepraszam-Zrobil zbolala minę i zmierzył mnie jakby mial zacząć plakac.

-Nic się nie stalo.Tylko się zamknij.-Wróciłem na kanapę.

-Yass?

-Co znowu?

-Możesz spac dzis ze mna.Wiem,że to dziwne ale chyba nie zmruze juz oka...

-Skoro nie mam innego wyjscia,zeby się wyspac...Tylko bez numerow-Polozylem się obok-Bo ci urzadze taka kocowe,że cię bedzie tylek miesiąc bolal.

-Dzięki-Szepnal i ulozyl się na drugi bok.

Po chwili zasnalem,odplywajac jak mgla.


Awwwww...nie wiem jak to skomentować xD.















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro