Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXXI

*Yass*

-To mogę cię już pocałować?-Zacząłem wesoło.

-Nie,jeszcze nie możesz.

-Oj,no weź!-Zmierzylem Yi smutno-Przecież już się umylem i na ciebie czekam!

-Ale jeszcze nie zasluzyles-Zachichotal-Może po urodzinach Irelki...

-A tak właściwie...to co jej kupiles?

-Zobaczysz-Masterek rzucił wesoło i dał mi kubek herbaty.-Masz,żebyś się nie odwodnil-Odparl z uśmiechem,a mnie znów zaczęła boleć glowa.

-Mam wrażenie,że na tej imprezie wyzione ducha-Mruknalem obolaly.

-Mam nadzieję,że nie bedziesz znów pił-Zmierzyl mnie ostrzegawczo,ale po chwili usmiechnal czule-Chociaż...jak zrobisz mi kolejnego loda...

-Spierdalaj.Nic ci nie zrobię.Nie mam zamiaru pić-Westchnalem ze zmeczeniem-Szybciej zejde niż zrobię ci loda na trzezwo.

-Szkoda-Mruknal-Ale cieszę się,że nie bedziesz pił-Odparl wesolo i pocałowal mnie-Teraz zasluzyles na buzi.

-W koncu-Jeknalem z zadowoleniem i objalem jego twarz,przciagajac do siebie.

-Mmm-Mruknal wesolo.

-Nie mrucz,bo dojdziesz-Zachichotalem.

-Zaraz bedziesz kleczal...

-Chyba ty-Zmierzylem go zabojczo-Ty bedziesz mi ssal aż ci się usta zrobią sine,a wtedy cię wezmę i będziesz krzyczal z rozkoszy.

-Zboczeniec-Yi zachichotal wesolo.

-Do uslug.

******************************
-Wstawaj pijaku!-Obudzil mnie wrzask Masterka.

-Co chcesz?-Przeciagnalem się leniwie i podnioslem z kanapy.Miałem taki przyjemny erotyczny sen z tobą w roli głównej...

-Idziemy zboczencu-Zdenerwowal się-Zaraz się spoznimy,a trzeba przygotować bibke dla Irelki.

-Dobra dobra-Podnioslem się ze zmeczeniem i poszedlem za Masterkiem.

******************************
-Chyba mamy juz wszystko-Zed zaczął rozglądać się wokoło.

-Może wpakujemy Xina do pudełka?-Zaproponowalem-W stroju króliczka...

-Sam sobie ubieraj strój kroliczka!-Xin oburzyl się.

-Może kiedy Yi bedzie miał urodziny...-Popatrzylem na Masterka,a on się zarumienil.

-To nie jest taki zły pomysł z tym pudełkiem...-Zedi zachichotal wesoło,a Xin spiorunowal go wzrokiem.

-A może ciebie wpakujemy do pudelka!?-Zmierzył go jadowicie,a ja zacząłem chichotac.

-Z czego rzysz!?-Xin zwrocil swoj zabojczy wzrok na mnie.

-A nic,nic.Po prostu mnie bawicie-Odparlem wesoło.

Odwrócił ode mnie zabojcze spojrzenie i zaczął się kłócić z Zedziem.

-Syndra mówi,że zaraz bede-Zedi uspokoil narwanego kolege z wielka wlocznia-A ty się ogarnij.Nie wiem co ona w tobie widzi.

-Pewnie jego dzide,bo jej zagrozil,że ja na nią nabije-Ziewnalem-Zaraz tu bedzie śmiesznie-Oczy zaczely mi się samoistnie zamykac.

-Nie spij!-Masterek zmierzyl mnie,wybudzajac ze snu.

-Głowa mnie boli-Mruknąłem z oburzeniem.

-To twój problem!Trzeba było nie pic-Yi zmierzyl mnie zabojczo,patrząc jak wstaje.

-Nie powinieneś narzekac-Zmierzylem go-Lodzik ci się podobal?To się nie odzywaj.

Trochę go zamurowalo ale odzyskal rezon i znow zaczął zrzedzic.

-NIE BEDZIESZ TU DRZEMAL!SŁYSZYSZ!

-Dobra,dobra.Nie śpię-Burknalem.

-Idą!-Zedzik rzucił i powitalismy Irelke wesołym sto lat.

-A co to za dziwne rzeczy!?-Irelka rozpromienila się,wchodząc do pomieszczenia-Przecież mowilam,że nie musicie nic organizowac...

-Ale mialabys do nas żal-Zed poslal Irelce ironiczny uśmieszek-I narzekalabys,że o tobie nie pamietamy.

-Kobieta zmienna jest-Rzucilem-Zupełnie jak Yi.

-Co proszę!?-Zrobil udawana oburzona minę-No może masz rację...

-Ja zawsze ja mam-Odparłem dumnie.

-A chcesz possac?-Yi zmierzył mnie z rozbawieniem.

-Mam nadzieję,że mowisz o sobie.Skoro tak to klekaj kochanienki.

-Znowu gadacie o waszych problemach?-Irelka zmierzyła nas-Jak wam coś nie pasuje to ssajcie sobie nawzajem, no ja nie mogę!

-Ciekawe rozwiązanie-Mruknąłem wesolo-Muszę przyznac,że mnie zaintrygowalo.

-Idz się rzuc pod pociag-Yi mruknal.

-Nie pyskuj,pizdusiu-Ostrzeglem go-Mam zamiar zrobic z tobą bardzo brudne rzeczy i mnie prowokujesz.

-Ty zboczencu!-Oburzyl się-Myslisz tylko I jednym!

-I ty sie dziwisz czemu on ma miotle na glowie?-Irelka zarejechotala-Bo ma brudne mysli i musi je zamiatac.

-Ale kurwa śmieszne-Spiorunowalem ja wzrokiem.

-Coś taki poważny?-Zmierzyla mnie pytajaco.

-Nie jestem w nastroju,niestety-Westchnalem-Wolałbym sie przespac i nie udzielać.

-To trudno-Irelka wziela się pod boki-W moje urodziny nie będziesz spał.

-Mowilem,że ci nie pozwoli-Master usmiechnal się jadowicie w moja stronę.

-Czy wy się zmowiliscie?-Mruknalem do siebie i udalem się na krótki spacer.Po nim trafilem na moment,kiedy Irelka otwierala prezenty.

-Aaaaa!!-Podniosl się jej wrzask-Od kogo to!?-Wskazala na to koso-mieczo cos czym walczy,tylko w rozowym kolorze.

-Ode mnie-Yi usmiechnal sie wesolo-I Yasuo.

-Jezu kocham was!-Pojawila sie nagle obok i uscisnela nas jednoczescie.

-Może następnym razem nie miazdz mi pluc.-Mruknalem,kiedy skonczyla mnie dusic.

-Mam ci tym pieknym ostrzem obciac jajka!?-Zagrozila z sadystycznym uśmiechem.

-Podziekuje-Odsunalem się kawalek-Sądzę,że moje jajka sa istotne dla Yi.

-Wcale nie-Zarumienil się niesmialo.

-Yhy-Zed dolaczyl się rozmowy-A ja jestem Jarvan i pomagam.

-A ty się nie odzywaj,bo powiem Syndrze,że do mnie zarywasz-Wystawilem mu język.

-Sprobuj tylko,a sam osobiscie cię wykastruje-Zmierzyl mnie zabojczo,podczas gdy Irelka latala wokolo i dziekowala innym.Potem rzucila się Xinowi na szyję,bo dostala od niego Ajfona i komplet bielizny.Chociaż to drugie bylo pewnie z myślą o jego oczach,hehe.Maly spryciarz.

-Yi,może kupilbym ci jakis seksi wdzianko...-Zaproponowalem.

-Co masz na myśli?-Zmierzył mnie z zaciekawieniem.

-A no nie wiem.Xin kupił Irelce nowa bieliznę.Moze kupie ci strój kroliczka?

-Nie założę go...chyba,że...

-Nie zrobię ci loda-Oburzylem się.

-Ja nie o tym-Spojrzal smutno.

-A o czym?-Zaskoczylo mnie to odrobine.

-Żebyś mi dal buzi,wypiescil i wgl...-Zarumienil się.

-Od kiedy cię wzięło na czułości?-Usmiechnalem się mimowolnie.

-Sam nie wiem.Pragne żebyś...

-Żebym co?

-Pamietasz jak mówiłeś,że sprawisz,że bede krzyczeć z rozkoszy?

-Owszem.I co?

-To tego wlasnie chce-Popatrzył na mnie wyczekujaco.

-Zobaczymy.Zobaczymy-Uśmiechnalem się do niego i zlaplem za rękę-Chodź,bo Irelka chyba chce nas zaciągnąć na tort.

-Chodzcie pierdoly!-Irelka krzyknela wesoło.

-Ide,ide-Burknalem.

-Przestań się dasac-Master zganil mnie.

-Przecież się nie dasam-Westchnalem.-Dobra,skończymy pierdolic.

-To mam dmuchać te swieczki?-Irelka zmierzyla nas-Nie mam calego wieczoru.

-Cos ich chyba za malo...-Usmiechnalem się zlosliwie w jej stronę.

-Ha,ha,ha.Na twój tort świeczki by się nie zmiescily!

-Nie jestem aż taki stary,nie sądzisz?Jeszcze nie siwieje.

-Ale ta kreska miedzy brwiami mowi co innego.

-To pewnie od ciaglego narzekania i chamienia-Teraz wtracil się Master.

-A ty się nie wtracaj.Zaraz sprawdzimy gdzie ty masz kreski.

-Mam idealnie nieskazitelna cere-Napuszyl się-Wiesz co to krem?

-I tak ci nie pomaga ta sperma w pudelku co się nia nacierasz...-Zmierzylem go ironicznie.

-To nie jest...Dobra,rozmawiam z tobą.Ty masz zawsze skojarzenia.-Obrocil się urażony,a Irelka zaczela dmuchać w ten tort,że prawie chalupe podpalila.

******************************

-Ja pozmywam-Zaproponowalem.

-Nie,nie,nie-Irelka zatrzymala mnie w pół kroku-Zed pozmywa rano,prawda?

-Prawda Zed?-Syndra dołączyła się do pomyslu Irelki i obie patrzyly wymownie na Zedzia.

-Dobra.-Burknal-To Irelka powinna zmywac.

-Ale ja to zrobię-Zaparlem się.

-On stad nie wyjdzie,poki ci domu nie wysprzata-Masterek zwrócił się do Zeda.

-Nic nie bedziesz zmywal-Irelka wyciagnela swoj prezent urodzinowy i zaczela mi nim grozic-Albo przymusowa kastracja.

-Wez to ode mnie-Syknalem-Bo sobie krzywdę zrobisz,albo gorzej mi.

-To dalej masz ochotę zmywac?

-Owszem.Ale nie mogę.Do końca życia będę ci to wypominac-Zachichotalem,a Irelka przewrocila oczami.

-Macie może ochotę na drinka?-Teraz do rozmowy wtrącił się Zed.

-Luz-Masterek rzucił wesoło.

-Jednego.-Zmierzylem go zabójczo.

-No dobrze,dobrze.

-Znowu się upijesz.

-O ile pamietam ostatnio upiles się ty-Mruknal oskarżycielsko.

-Będziesz się mnie tak czepial?-Prychnalem.

-Owszem.

-Kutas.

-Co powiedziałeś?-Yi juz zaczal sie zamierzac na mnie ze szklanka.

-A nic, nic.Ze masz ładne buty-Przewrocilem oczami i zaczalem mierzyć otoczenie.-Mi nie lej-Zwróciłem się do Zeda.

-A czemuż to?Czy ty jesteś chory,czy co?-Zed zmierzył mnie pytajaco.

-Po prostu jestem jeszcze trochę na kacu...glupia historia-Westchnalem,patrząc na ciekawska Irelke.

-To opowiedz.

-Nie ma mowy-Zbylem ja.

-No właśnie Yasuo,opowiedz co robiłes wieczorem-Masterek zachichotal,a ja Zmierzylem go spojrzeniem zabojcy-gwalciciela-Zartowalem-Wzdrygnal się.

-Uuu.A co robił?

-To nasza prywatna sprawa-Masterek odparł,patrząc na mnie.

-Masz szczęście-Uśmiechnalem się zabojczo-Bo dostalbys blatem.

-Yasuo sadysta-Irelka zachichotala-Dobrze,że dzieci nie gwalcisz.

-A no wlasnie...-Masterek pewnie miał powiedziec cos o Aonku ale Syndra go ubiegla.

-Wraz z Cysia jest u niani.

-Aaaa.Na chwilę o nim zapomnialem-Odetchnal z ulga.

-Jaki z ciebie Matek!?-Zmierzylem go złośliwie-Jestem zawiedziony.

-Ssij-Burknal.

-Na pewno nie tobie.

-Bym coś powiedział,ale się ze zezloscisz-Masterek westchnal i zmierzył mnie.

-Cóż to za afera!?-Irelka zrobila ciekawska minę.

-Pilnuj swojego nosa-Upomnialem ja-Okresu też.

-Mam cię zgwalcic?-Irelka wyjela swoja nowa zabawke.

-I tak się nie odwazysz-Zmierzylem ja.

-JA SIĘ NIE ODWAZE!CHODŹ TU I STOJ,ŻEBYM CI WCELOWALA W KROCZE!

-Niedoczekanie-Schowalem się za sciana kiedy zaczela powoli we mnie celowac.

-Chodźmy lepiej na taras-Zed zaproponował,a potem zwrócił się zabójczo do Irelki-Jak go zabijesz to inaczej sobie porozmawiamy.

-Nie zabije,tylko uszkodze-Zaczęła nadal we mnie celowac.

-I tak nie trafisz.

I w tym momencie nad moją głowa przeleciala bron Irelki.

-Tak blisko-Usmiechnela się,znow celując we mnie gdy schowalem się w szafce.

-Powinnas postarac się bardziej-Zachichotem i chyba ja wkurzylem,bo zaczela rzucac na oslep,prawie mnie kilka razy trafiajac,wiec w tym wypadku zamknlem się w kuchni.

-Uciekaj,uciekaj-Zachichotala-Jak stamtad wyjdziesz nadal będę w ciebie rzucać.

-Dobra,to nie wyjdę.

-No i dobra,milego wieczoru życzę-Odparła wesolo i odeszla.

A mi podłoga w kuchni wydała się bardzo wygodna i idealna do snu,więc po chwili mnie na niej scielo.

*Yi*

-Chyba powinienem poszukać Yasuo-Zwróciłem się do Zeda.

-Może Irelka go nie zabila-Zachichotal.

-Albo zrobiła to drugie-Ruszyłem w stronę drzwi.

W koncu po poszukiwaniach udalo mi się otworzyć drzwi kuchni i pod nogami zastalem śpiącego Yaska.

-Wstawaj,kurwiu!-Zmierzylem go tupiac glosno noga.

-Jeszcze pięć minut-Mruknal jakby przez sen i obrocil się na drugi bok.

-Nie,wstawaj,juz!-Jednak ani drgnal.

-Skoro nie chcesz po dobroci...-Mruknalem i zacząłem go ciagnac za włosy,sunac nim po calej kuchni.

I nagle wyladowalem bolesnym upadkiem na ziemi.

-Jeszcze raz tak zrobisz,a złamie ci obie nogi,rozumiemy się!?-Yass zmierzył mnie zabojczo,unieruchamiajac mi rece.

-Chcialem cię obudzic-Odparlem, ze złośliwym usmieszkiem.

-To nigdy więcej tak tego nie rob-Zmierzył mnie zabojczo, nie chcac mnie puscic.

-Pusc mnie-Zazadalem.

-Jeszcze nie wiem co z tobą zrobię-Burknal,a ja probowalem się uwolnić.

-Pamietasz co mi kiedyś obiecales?-Mruknalem cicho,patrząc jak się zastanawia.

-Co ci do cholery obiecywalem?!

-Pamietasz jak mówiłeś,że mnie weźmiesz na blacie?

-Nie,nie pamietam-Zmierzyl mnie.Ale podoba mi się ten pomysł.

-A obietnic się dotrzymuje.

-No wlasnie.-Zmierzyl mnie z rozbawieniem-Też mi wiele rzeczy obiecales.

-Mam sobie iść?-Mruknalem,nadal probujac się uwolnic.

-Szarpiac się tylko pogarszasz swoja sytuację.

-Czemu nie dotrzymujesz obietnic?-Zrobilem smutną minę.

-Czyli co?Jak ci obiecam,że rzucę Irelka o stol to mam isc i tak zrobić?-Zmierzyl mnie,przyciskajac mocniej do ziemi.

-Tak.Trzeba było nie obiecywać.

-Zmyslasz te obietnice.

-Wcale nie!-Zarumienilem sie-Czekam na dogodny moment,żeby je zrealizować.

-To mnie nie obchodzi.

-Mam cię prosić!?-Zrobiłem smutna minę-Cóż...

-Tak musisz prosic-Zmierzył mnie z uśmiechem.

-Proszeeeee...

-Nie tak.

-A jak?

-Zrób dziobek.

Zrobilem tak jak kazał i poczulem jego usta na swoich.

-O tak.

-Mrrr-Zamruczalem cicho.

-Zamknij się-Polecil mi-Miał być dziobek.

-Dobra,dobra-Nadstawilem usta przyjmując kolejny pocalunek.Wymienilismy jeszcze kilka,ale nagle uslyszelismy kroki.

-Co wy tu robicie?-Syndra zmierzyła mnie i Yasia,siedzących przy blacie.

-A,rozmawiamy sobie.Potem do was wpadniemy-Odparlem,patrzac na nią i czekając,aż wyjdzie.

-Ja tylko po jakieś krakersy.Irelka marudzi.

-O to powodzenia-Yasek zachichotal,a Syndra wyszła zostawiajac nas samych.

-A teraz...-Zmierzylem go z usmiechem.

-Co teraz?

-Dasz mi buzi,prawda?

-Dam,dam.O to się nie klopocz.

-To się cieszę-Usmiechnalem się i owinalem nogami wokół jego torsu,opierajac się o blat.

-Jeszcze bedziesz blagal żebym cię zostawił-Mruknal mi cicho do ucha i zaczal całować po szyi.

Jeknalem delikatnie i owinalem się mocniej.Ta pieszczota trwalaby pewnie dłużej,ale KTOS nam przeszkodzil.

-Nie bedziecie sie piepszyc w mojej kuchni-Zed skrzyzowal ramiona.

-Ale my wcale....-Zacząłem cicho,ale Zedi mi przerwal.

-Jak wyjasnisz,że się pozamykaliscie i pogasiliscie światło?

-Tak już było jak przyszedłem-Wybronilem się.

-No co-Yass zmierzyl nas oboje-Lubię spać po ciemku.

-Zlazcie z tego blatu-Zed nakazal nam,mierzac nas stanowczo.

-Ty to zawsze wszystko psujesz-Yasu urazony skrzyzowal rece.

- Nie dzisiaj chlopcy, nie dzisiaj-Usmiechnal się,a Yass wystawil mu jezyk.-Chodźcie,bo Irelka się o was pyta.W sumie gdyby nie ona to bym wam pozwolil dokończyć,ale jak Syndra i ona się dowiedza to ja dostane patelnia...

-A to szmaty-Yass skomentował.

-Nie wyrażaj sie-Szturchnalem go karzaco w ramię.

-Idziecie?-Zed uchylił drzwi,wychodząc na zewnatrz i udaliśmy się za nim.

******************************

-Wiecie co,chyba bedziemy się już zbierać.Nie mam zamiaru go nosic.Robilem to niedawno i boli mnie kark-Skrzywilem sie szturchajac Yasuo-Nie spij kurwiu!

-Nie spie-Mruknął zmęczonym tonem i zmierzyl mnie obrazona mina-Ja chcę spać.

-Dlatego juz idziemy-Burknalem-Żebyś mógł iść spac i zamknac tą mordę.

-A ta propozycja z blatem aktualna?Bo wiesz...

-Nie dzisiaj.Juz mi się odechcialo-Zmierzylem go z uśmiechem-Kiedy indziej.

-Ehh-Westchnął z rozczarowaniem-W porządku.Zed,zajebie cie-Uśmiechnal się zabojczo do Zeda.

-Cieszę się-Odparl z równie zabojczym usmiechem.

-A więc w takim razie my się zegnamy-Pozegnalem się z resztą-A ty,idziesz ze mna i nie spisz.

-Dobra,no nie spie-Yasu oburzyl się-Pilnuj swojego pedalskiego cardiganka,bo się o niego potkniesz.

-Pedalskiego?-Prychnalem-Pedalski to jest twój styl bycia.

-Nie pyskuj,bo zabiorę ci wszystkie ubrania-Yass zmierzył mnie urazonym spojrzeniem-Mielismy iść.

-Racja-Przytaknalem.

-Ale ten blat to nadal aktualny?-Yasuo zmierzył mnie z uśmiechem.

-Jak zasłużysz-Zachichotalem,a on westchnal,bo nie udało mu się mnie przekonać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro