Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXV

Yi⭐

-Dzień dobry.-Usłyszałem,powoli przecierajac oczy-Mówiłem,że zasniesz.

-Jak długo spałem?-Rzuciłem,podnosząc się z wielkim trudem z łóżka.

-To nieistotne-Yasu,odparl spokojnie-Jesteś głodny?

-Nie,nie jestem.

-Nie zjesz rosolku?

-Kto je rosół na sniadanie?-Zmierzylem go.

-Wlasciwie to będzie już obiad.

-Ktora godzina?!

-Trzecia po południu.

-Dałeś mi tyle spac!?-Zmierzylem go spojrzeniem zabójcy.

-Dobra drzemka dobrze ci zrobiła,widzisz?Zaczales marudzic-Yasu uśmiechnął się wesoło.

-W sumie to masz rację-Westchnalem-Wyspalem się.

-To skoro już się obudziles,to mozesz cos zjesc.

-Nie jestem głodny.

-I tak zjesz tą zupę.

-Nie zjem-Prychnalem-Nie mam ochoty na jedzenie.

-No zjedz miseczke-Yasu zrobił blagalna minę-Inaczej bedzie mi przykro.

-No dobra-Przewrocilem oczami-Ale jedna,mała miseczkę.

Po chwile Yasu wrocil z nie miseczka,a micha.

-To ma być garnek?-Mruknalem.

-No miska,a co?

-Miseczka na zupę,nie waza!-Odparlem,patrząc na Yasu jak na debila.

-Głodny nie bedziesz-Yasu zachichotal i dal mi łyżkę-No,wcinaj.

-Nie zjem tyle-Odparłem i odsunalem się-Za dużo.

-Nieprawda.Jakbym dal ci za duzo to byś w tym pływał.

-Nieważne.Już nie mam ochoty-Westchnąłem.

-Aleś dziś niemily-Yasu zrobił urazona minę-Nawet mojej zupki nie chcesz.

-Po prostu źle się czuje i...

-Leci samolocik!

Po chwili w moich ustach wyladowala łyżka zupy.

-CO TY ROBISZ!?-Zmierzylem Yasu spojrzeniem zabojcy odsuwajac się kawalek.

-Nikt nie odmawia mojej zupce-Yasu zachichotal-Otwieraj buzie,albo sam to zrobię.

-Spadaj-Mruknalem,okrywajac się kołdrą.

-Sam chciałeś-Wepchnal mi kolejna łyżkę rosołu.

-Dosyć.Najadlem się.

-Zjadłes tylko dwie łyżki.Jak bedziesz grzeczny i zjesz zupkę,to dostaniesz krewetek-Yasu usmiechnal się,wpychajac mi kolejna łyżkę zupy do ust.

-Fu,nie lubię krewetek-Mruknalem.

-Smakuja jak kurczak.

-Nie mogą smakować jak kurczak-Skrzywilem się i odwrocilem plecami.-Dosyć już.

-Ale nie zjadles rosolku-Yasu zrobil smutna minę-Lamiesz mi serduszko.Chyba zaraz zaplacze.

-Dobra,zjem to-Syknalem.-Ale połowę.

-Cała,albo sam bede cie karmil.

-W sumie,to mnie nakarm.Wiem,że to głupie,ale nie mam jakoś siły-Westchnalem.

-Do usług.A teraz otwieraj buzie i amaj-Dal mi kolejna łyżkę,a ja zmierzylem ja-No,już,już,samolocik.

-Nie rob ze mnie dzieciaka-Mruknalem,patrzac wokoło.

-A tak w ogóle to jak się czujesz,Maluszku?-Wepchnal mi kolejna porcję zupy.

-Nie najlepiej.Boje się,że..To się powtorzy-Wspomnieniami wróciłem do tamtych chwil i oczy zaszły mi łzami.

-Nie powtorzy-Yasu spojrzał mi powaznie w oczy-Ja o to zadbam,a jesli ktokolwiek się tu pojawi to bedzie mial do czynienia ze mną.

-W to nie wątpię-Usmiechnalem się,a potem skrzywilem z bólu-Ehh.

-Pokaz,zmienię ci opatrunek.

-Nie trzeba.

-Zamknij się,bo zrobię to na siłę-Yasu usmiechnal się i wziął mnie za rękę-Wstawaj szybciutko.

-Jeszcze nie zjadłem-Zmierzylem go z usmiechem.

-To już jesteś nagle głodny?-Yasu zachichichotal i wepchal mi do buzi kolejna łyżkę zupy.

-Wolę to niż fakt iz byś mnie teraz macal.To teraz inne...odczucie?-Poczulem szorstkość tego pytania.

-Co masz na myśli?-Yass odłożył na chwilę miskę z zupą i złapał mnie za ręce.-Czy to co się ostatnio wydarzyło miało na to wpływ?

-Mniej więcej.Wolałbym teraz unikać dotyku...No przynajmniej takiego-Zarumienilem się,nie wiedząc jak Yasuo na to zareaguje.

-Rozumiem-Odparl po chwili zastanowienia,a potem puscil mi oczko-Ale gdybys chciał,to wołaj.

Uśmiechnąłem się mimowolnie,bo to slodkie że Yasu probuje mnie rozbawic.

-To dobrze,że rozumiesz...spodziewalem się innej reakcji.

- Innej?-Yasu utkwil we mnie spojrzenie.

-No nie wiem,że,bedziesz zawiedziony,że bedziesz myślał,że mi nie zależy-Zacząłem płakać bez własnej woli-A tak nie jest.

-Wiem,że nie-Uscisnal mnie czule-Chyba mogę cię przytulić,prawda?

-Tak-Uśmiechnalem się przez łzy-W sumie tego mi było trzeba,ale bałem się prosić.

-Lubię przytulać ludzi.

-Dusić też.

-Racja,ale takich nie fajnych ludzi-Yasu zachichotal-Bo ciebie też udusze,mimo że jesteś fajny.

-Słodko-Mruknalem ze zmęczeniem-Wezu boa.

-Co ofiaro?-Yasuo zmierzył mnie wesoło-To chcesz tych krewetek?

-Jeszcze rosołu nie skończyłem-Mruknalem,nie majac zupełnej ochoty na jedzenie.-Ale już się najadlem.

-Jeszcze nie zjadłes calego.

-Odpuść-Uśmiechnąłem się przepraszajaco i rozlozylem na poduszce-W sumie to wszystko mnie boli.

-Oj-Yasu zrobil wspolczujaca minę-Chcesz piciu?

-Nie-e-Westchnalem.

-A co masz zamiar robić?

-Nie wiem,może poczytam.

-Aha,mam nadzieję że epopeje o miłości-Yasuo zachichotal.

-Raczej nie,ale wolalbym go robić samotnie,chyba cię nie urazilem?

-Rozumiem-Yasu wyprostowal się i skierowal do wyjścia-Jak coś wołaj.

-W porządku-Odparlem,sięgając po powieść.

******************************

Yasuo⭐(czytaj nasz Ajonianski/Ajonski/idk jak to się odmienia,tak tak human się klania /Jezus)

-Gdzie twój Masterek?-Irelka zaczela pukać w kubek.

-Czyta sobie, co ja mu bede przeszkadzał-Odparlem,gryzac ciasteczko-Kto to robił?

-Ja-Odparl Zedi.

-Widać.

-Co masz na myśli?

-Ciasto za ciężkie,za dużo drożdży...

-Cukiernik się znalazl-Zedi prychnal i zmierzył mnie.

-No ale jak już chcesz robić coś á la ciasto francuskie to się chociaż postaraj,a nie taka fuszerka-Mrukalem,obserwujac wypiek Zeda-Aczkolwiek nadzien i polewa naprawdę dobre.

-Znajca się znalazl-Zed przewrocil oczami i nagle niespodziewanie odezwała się Irelka.

-Pewnie by cię czegoś nauczył,Zedziu.

-Mnie?-Zedi zmierzył nas oboje.

-Tak,moglibyście połączyć siły i coś upiec.

-To dobry pomysł-Zaczalem-Ty sie nauczysz jak się robi ciasto,a ja dostane twój przepis na dzemik.

-Może kiedyś-Zedi odparl z usmiechem-Ale ty się nie będziesz rządził w mojej kuchni.

-Oczywiście-Unioslem rece w poddanczym gescie-Nie mam zamiaru jej podbić,nie podobaja mi się rolety.

Irelka zachichotala,a Zedi po raz kolejny mnie zmierzył.

-Ja je wybieralem...

-Ooo,widać,twój styl-Zauwazylem.

-Jesteś taki kochany-Zedi westchnal ze zniecierpliwieniem,a ja spojrzałem na zegarek.

-Co?Minęły 3 godziny...powinienem wracać,sprawdzić czy Master jeszcze żyje...

-Pozdrów go-Irelka odparla i pomachala mi na pozegnanie.

-W porządku.A ty-Wskazalem na Zeda-Idź lub lepiej pierniczki.

Irelka zachichotala,a Zedzik zmierzył mnie z udawana złością i zaczął zmywac naczynia.

Yi

Skonczylem powieść i stwierdziłem,że towarzystwo Yasuo bedzie dobrym pomysłem.

-Yass?-Zacząłem wołać po mieszkaniu ale nikt mi nie odpowiedział.

-Może gdzieś poszedl-Rzucilem sam do siebie i poszedłem rozłożyć się przed telewizorem.

Po chwili usłyszałem dzwiek otwieranego zamka i poczułem jak na chwile staje mi serce.Chwycilem patelnie i stanalem przed drzwiami,czekając na napastnika.Gdy drzwi się otworzyły,zamachnalem się szybko,by po chwili przekonać się,że pod moimi stopami leży ogluszony Yasuo.

-Em...-Mruknalem z niedowierzaniem,rozmyslajac nad własną głupotą i sprawdzilem czy Yasuek jeszcze żyje.No teoretycznie tak,ale dostal strzałem z patelni.

Westchnąłem,bo niespecjalnie zbieralo mu się na odzyskiwanie przytomności,wiec wzialem go w ramiona i trochę chwiejnym krokiem ruszylem w kierunku schodów.Po drodze oczywiście,spadł mi,turlajac się ze schodów.

-Kurwa...-Mruknalem.

Po odrobinie dłuższego czasu wreszcie udało mi się go zaciągnąć do sypialni i w tym czasie nadal nie kontaktował.

-Yasiu żyj-Mruknalem ze smutkiem,przeczesujac kosmyki na jego czole-Przecież nie dostałeś tak mocno,chyba.

Po jakiejs dłuższej chwili niepewności wreszcie zaczął kontaktować.

-Mmm...co jest?-Spojrzał na mnie pytajaco.

-Eeee-Zasmialem się nerwowo-Glupia sprawa,bo widzisz myslalem,że jesteś wlamywaczem i ten,no...ogluszylem cię patelnia.

-Slodko-Mruknął ironicznie-Aczkolwiek wolę durszlak.

-Dobrze,że jednak kontaktujesz.-Usmiechnalem sie wesolo-Bo wiesz co?Zrobiłem się głodny.

-Chcesz zupki?

-Może być.

Yasu zwlokl się powoli w stronę dzwi.

-Twoja patelnia mnie kiedyś zabije-Westchnął-Czuje sie jakbym kilka razy spadl ze schodów.

-Emmmm...to kiepsko-Nie zamierzalem mu oznajmiac że właśnie trafil w dziesiątkę.

-Ale to nic-Rozpogodzil się.

-Przecież mogę sam iść po jedzenie-Mruknalem podchodzac obok.

-Nie,nie,nie nie mozesz-Odparl mierzac mnie z rozbawieniem-Nie dam ci narzędzi kuchennych.

-Wybacz-Zarumienilem się.

-W porządku.Jak chcesz chodź ze mną.

I poszliśmy razem na dół.Rozlozylem się na sofie i zacząłem przewijac kanały gdy nagle znalazłem Modę Na Sukces.

-Idziesz jesc?-Yasu ze zniecierpliwieniem pojawił się na horyzoncie.-Wystygnie.

-Poczekaj!-Zalkalem-Zaraz jej się oswiadczy, O MAJ GAT!!

-Aa,romansidlo-Mruknął z zażenowaniem.

-POWIEDZ JEJ,ŻE JA KOCHASZ!POWIEDZ!

-Możesz powiedzieć mi-Yasu usadowil się obok.

-TAAAK OSWIADCZYL SIĘ!OSWIADCZYL!

-Zapowietrzysz się-Yasu zachichotal,a ja polozylem się mu na ramieniu.

-Zamknij się i nie oceniaj-Mruknalem leniwie,wracając do odcinka.

Po chwili na środku salonu pojawiła się Irelka.

-Widzieliscie gdzieś Sorake?

-Nie,niestety, nie jest u siebie?-Yasu rzucil pytajaco,patrzac na zdenerwowana Irelke,która właśnie wrabala się przez okno.

-Nie ma,a jest potrzebna w cholerę...-Irelka mruknela z rozczarowaniem-No to mamy przejebane.

-A co się stalo?-Spytalem.

-Obawiam się,że to już ten szczególny czas,czytaj Syndrze prawdopodobnie odeszły wody.

-Ja wam pomogę-Odparł wesoło Yasuo.

-Bo ty się na tym znasz...-Irelka prychnela oburzona.

-Znam się na wielu rzeczach.Czyżbyś nie wiedziała?

Irelka westchnela z niedowierzaniem.

-Wyglada na to,że teraz zostałeś tylko ty.Dobra,chodź.

-Mogę z wami?-Rzuciłem szybko,nie mając pojęcia dlaczego to zrobilem.

-W porządku-Irelka pokiwala głowa.

******************************
Witamy w narracji 3-cio osobowej

-Już jestem-Soraka pospiesznie wbiegla do pomieszczenia.

-Swietnie-Irelka odparła,popijając kawkę i próbując ocucic Mastera,który po zobaczeniu poczatkow porodu stracił kontakt i w tym momencie leży sobie na kanapie,a Irelka go klepie-Lepiej późno niż wcale.

-A gdzie Syndra?-Soraka zmierzyla pomieszczenie.

-Tam-Irelka wskazala na drzwi-Ale nie wiem czy Yasuo cię wpusci.

-Co tam do cholernych bananow robi Yasuo?!-Soraka spojrzała na Irelke z niedowierzaniem.

-Cóż ciebie nie było,a do Yasuo i Yi mialam najbliżej,a Zeda wyslalam do sklepu i nadal go nie ma.

-Myślę,że powinnam tam wejść-Soraka zaczela odchylac drzwi.

-Czesc Soraczko-Yasu rzucil wesoło-Moze mi pomożesz?

-Wlasciwie to mozesz sobie juz iść,zajmę sie tym.

-Nie ma mowy.Lubie pomagac ludziom.

-Wiesz odbieranie porodu nie jest takie proste...

-Proste to nie jest wyliczenie kotangensu,majac w ręce tylko cyrkiel i wyobrazenie o zyciu,albo rozebranie Mastera.Więc poród to pestka.

-Ciekawe porownanie,ale w tym momencie spadles do pozycji asystenta.

-Też mi coś-Mruknal ze znudzeniem-Idę na chwilkę zaczerpnac swiezego powietrza,jak coś wołaj.

-W porzadku,wracaj szybko.

I Yasuo podreptal za drzwi.

-Koniec?-Irelka zmierzyla go spojrzeniem nadzieji.

-Nie-Yasu spojrzal na Mastera-Pobilas go czy co?

-Zemdlal-Irelka spojrzała na Masterka leżącego na kanapie-I kiepsko mi idzie obudzenie go.

-Mh.Nim też się potem zajmę-Yasu odparl i skapl się,że Soraka go wola,więc poleciał w jej stronę szybciutko, niczym Yi swym dziewiczym biegiem.

-Zostań tu,ja przyniosę kilka rzeczy.-Soraka zostawila kolegę samego.

-Luz,luz-Yasu odprawil ja skinieniem dłoni.

******************************

-Gdzie ona jest!?-Zedi stanal zdezorientowany na srodku pokoju,wodzac wzrokiem po Irelce i chwilowo martwym Yi.

-Tam-Irelka wskazala na drzwi-Ale chyba nie powinienes przeszkadzac.

-Nie denerwuj mnie-Zedi prychnal i chciał wejść,kiedy w poblizu pojawila się Soraka.

-Jest i on-Soraka usmiechnela się wesolo-Uzbroj sie w cierpliwość i nie zabij Irelki...

-SORACZKO,IDZIESZ TU CZY NIE!?-Zza drzwi dobiegł głos Yasułka i Soraka,wlazla do srodka.

-O-Spojrzala na zaistniala sytuację:
Yasu jest zdolny i odebral porod i jest fajnie-Nie docenialam cię.

-Mowilem,że poradzę sobie bez ciebie.-Yasu odparl z duma i wskazal na zawiniatko w ramionach Syndry-Wolalem cię,ale chyba nie uslyszalas.

-EKHEM!!-Zza drzwi rozniosl się glos Zeda.

-Czesc Zedziu-Yasu wystawil łeb za drzwi-Chcesz zobaczyć swoje zedziadko?Chyba powinienem wkrótce kupic dla niego jakes urocze fajne coś.Znaczy dla niej.

-Dziewczynka?-Zedi spytal wesolo.

-Nie obojnak-Yasu zmierzyl go-Wchodzisz,czy mam zamknac te dzwi na zawsze xD?

-Jak to zrobisz obetne ci włosy-Zed odparl lodowatym tonem.

-Po co te nerwy-Yasu uchylił drzwi-Wlaz.

I Zedi juz po chwili był obok Syndry,patrząc z miłością na swoje potomstwo.

-To ja zostawię was samych-Yasuo predko wylazl z pokoju.

-Irelko jak Yi?

-Nadal nic-Irelka posmutniala-Weź go nwm zbadaj...to źle zabrzmiało ale cóż.

-Irelko?

-Tak?

-On śpi.

-CO ROBI!?-Irelka zmierzyla zabojczym spojrzeniem obu.

-No mowie ci,że spi.Moze i zemdlal ale teraz spi.A wiesz ja wiem jak śpi Yi.

I w tym momencie Irelka zlapala wspomnianego za szyję.

Wracamy do narracji 1-szo osobowej.

-WSTAWAJ KLUNKU ZAJEBANY!!-Irelka wyrwala mnie ze snu podduszajac-JA SIE Z TOBA MECZE TRZY GODZINY,A TY SPISZ.

-Przepraszam Irelko,że cię zdenrowalem...-Jeknalem cicho.

-ZARAZ CIĘ ZGWAŁCE!!!-Irelka zmierzyła mnie spojrzeniem zabójcy.

-Nie musisz tego robić.W przeciwnym razie się pogniewam-Yasuo wzial mnie za rękę i odsunal od tej wariatki.

-No cóż...chcę spróbować twoich wypieków...

-Dzięki Yasiu-Wymamrotalem,lapiac powietrze-Co u Zedzia i Syndry?

-Myślę,że teraz powinnismy ich zostawic samych-Yasu rzucił-Obiecalem ci talerz rosolu,prawda?

-Teraz mozesz mi zrobić babeczki-Uśmiechnąłem się.

-Zostaw dla mnie-Irelka rozpromienila się.

-Zobaczymy co da się zrobic-Yasiu wzruszył ramionami i ruszyl przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro