Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIII

*Yass (semesenpai xD)

Obudzil mnie cichy trzask drzwi wejsciowych.Zaczalem wodzic dłonią,szukając Yi (czytaj.ukechana)
,ale druga strona łóżka okazała się zupełnie pusta.Podnioslem się więc powoli i udalem w stronę odglosu.W kuchni zastalem postać,stojąca idealnie odwrócona do tyłu.Na tyle idealnie,by pozbyć się wlamywacza.

Udalo mi się w kilka sekund unieruchomic postać,wyciągając szybko sztylet (Tak,sztylet nawet w kieszeni w piżamie xD) ,podstawiajac go jegomosciowi pod gardło.

-CZY CIEBIE POJEBALO!?-"Włamywacz "zmierzył mnie doskonale znaną mi gniewna zielenią oczu.

Przetarlem kilka razy oczy,opuszczając broń i patrząc z zakłopotaniem wokoło.

-Yi?

-Nie,polnagi satyr,wiesz!?-Ukechan podniósł się z podłogi i zmierzył mnie zabojczym spojrzeniem,a ja zasmialem się nerwowo.

-Wybacz,że chciałem cię zabić.Dopiero wstałem.-Po chwili spojrzałem na niego pytajaco,bo coś mi nie pasowalo-Co się stało z twoimi włosami?Przegrales zaklad czy co?

Masterek uśmiechnął się dumnie i poprawił fryzurę.

-A,to.Drobna zmiana wygladu chyba nie zaszkodzi.-Nagle spojrzał na mnie wymownie-ALE to nie powód by napadac ludzi,nie sądzisz?

-Nie poznalem cię-Odparlem,wyciągając z szafki kubek-Ale wreszcie nie wygladasz jak cipa.

Zmierzył mnie pytajaco.

-Nie podoba ci się?

-Ależ skąd.Wygladasz jak mlodociany demon seksu,gratulacje-Po chwili zmienilem temat-Może kawy?

-Chetnie-Młodociany Rasputin Junior zdjął płaszcz i usiadł na krześle obok-Idziemy dziś na basen.

-A z jakiej to racji?-Postawiłem przed nim kubek Lattè.

-NaNAMI-Chan nas zaprosiła.Chyba,że wolisz zostać,to pojde sam...

-Nie ma mowy.Nie puszcze cię samego-Spojrzałem na niego-Poza tym chętnie popatrze na twoj ciasny tyłek.Zwlaszcza w krotkich kapielowkach.

Ujrzałem z dumą rumieniec na jego twarzy,ale szybko zaslonil się kubkiem z kawą,więc nie było mi dane popatrzeć na to długo.

-Ty za to możesz iść nago-Zmierzył mnie.Jego riposta była beznadziejna-Chętnie popatrze.

-Cudowny pomysł-Zachichotalem-Ale wtedy ty również.

-Nie ma mowy.

-No to nici z basenu nudystow.-Westchnąłem,kończąc kawę-To kiedy ten twój basen?

-Koło dwunastej-Yi upil lyk kawy,wygladajac przy tym jak cholernie seksowny biznesmen.

-Świetnie-Odparlem-Zatem zdążę ci dobrać kreację.I to taką,żeby odkrywala jak najwięcej.

-Nie pójdę nago,słyszysz?-Zmierzył mnie z oburzeniem-I nie martw się o moj strój,tylko o siebie.Ja sobie poradzę,posmieje się jak będziesz stał nad suszarka trzy godziny.

-Nie chcesz mnie uczesac?-Rzucilem smutno-Nie,no chyba już o mnie nie dbasz.

-Chcesz spać w ogródku?-Master spojrzał na mnie spojrzeniem zabójcy-To nie problem.

-Wolę spać obok ciebie i słuchać jak mamroczesz przez sen.Slodko to wyglada,szkoda,że się nie widziałeś-Usmiechnalem się,kierujac się z kubkiem do zlewu.

-Nie jestem aż tak chory,żeby widzieć się przez sen-Yi odparl i poszedł w stronę lodowki-Wypadaloby cos zjeść,nie sądzisz?

-Mmmm.Czytasz w moich myślach-Zabralem mu z ręki pudełko z ciastem-To pewnie moja część,czyż nie?

-Niestety musisz się podzielić.-Yi zmierzył mnie spojrzeniem "oddaj to,plebsie".

-Nie za darmo-Zacząłem-To jest bardzo cenny towar...

-Czego chcesz?I nie,nie rozbiore się-Rzucil,mierząc mnie przenikliwie-Czy Kucyki Pony nie nauczyły cię cech podzielnosci?

-Kucyki Pony nie sa moimi przyjaciółmi tylko ciasto.A ciasto jest wiele warte...

-Powiedz czego chcesz,albo ogarne haslo w lodówce.

-Całuska...z pasją.

-Wczoraj dostałeś.

-Ale wczoraj było wczoraj,a dzisiaj jest dzisiaj.

-Dobra,byle szybko.Muszę ogarnąć pare rzeczy.

-Wczoraj ci się nie spieszylo,jak chciałeś mi robić laske...

-Albo się pospieszymy,albo juz nigdy nie zrobię ci żadnej laski-Yi zmierzył mnie zabojczym spojrzeniem-Wybieraj.

-Dobra,dobra.Nie bulwersuj się.

Mlodociany Demon Seksu nadstawil usta,a ja przyjalem je z wielka radością,ale nie trwalo to dlugo,bo Demon Seksu jest okrutny i zabiera mi ta przyjemność.

-A teraz idę ogarnąć kilka rzeczy-Spojrzał na mnie z usmiechem-Ty też się ogarnij.Wygladasz jak po zakrapianej imprezce.

-Nie podobam ci się prosto z łóżeczka?To nastepnym razem śpię na kanapie-Rzuciłem z udawanym smutkiem-Sam sobie spij.

-Do dupy pojdziesz-Przewrócił oczami.

- Twojej?Yi,od kiedyś taki chętny?-Zachichotalem,a Master przewrocil oczami.

-Bo sam pójdę na kanapę...

-Miałeś zdaje się cos robić,biznesmenie?

-Miałem,a ty mi przeszkadzasz-Odparl i ruszył ku wyjsciu-Możesz sobie wziąść to ciasto.Niech stracę.

******************************

-Wyklepalbym cię jak łapka muchę-Odparlem,patrzac na Yi wychodzacego z szatni,na którym zostały tylko same spodenki-A będę w niebie jak to zdejmiesz.

-Niestety nie pojdziesz do nieba-Odparl,robiac mi miejsce-Przebierasz się czy mam sobie iść?

-Nigdzie nie odchodz-Rzuciłem i poszedlem się przebrac.

Potem udalismy się na basen,odszukujac resztę ekipy,znaczy jej ulamek,bo jak narazie udało mi się dostrzec Zeda z Syndra i kilka znajomych niewiast.

-Master wpadł pod kosiarke?-Zedi zachichotal,a Yi zmierzył najpierw jego,a potem mnie spojrzeniem mordercy amatora.

-Ale zabawne,haha...No,w chuj smieszne.

-Spokojnie,dzieciaku-Rzucilem-Wpadles pod bardzo stylowa kosiarke.

-Bedziemy tu tak stać?-Zedi przerwal rozmowę-Wolę inną opcję.

-Ja też.Chyba myślę o tym samym co ty.Masterku,idziesz?-Zwróciłem się w stronę krolewny z pompadour na glowie.

-Chyba wybiorę się z Syndra-Oznajmil-Bąbelki wydaja mi się przyjemniejsze niż chlapanie się z wami.

-Okej,potem cię znajdę-Odparlem wesoło-A potem zdejme z ciebie te spodenki.

-Ani mi się waz-Rzucił ostrzegawczo.

-Bo co?

-Wtedy bedziesz musiał się przyzwyczaic do wiecznej abstynencji,myślę że wiesz o co mi chodzi.

-No dobrze-Westchnalem z rozczarowaniem-Zdejme je jak wrocimy do domu.Masz moje słowo.

Przewrócił oczami,a potem poszlem w stronę Zedzia i zajelismy się sobą,tymczasem kiedy ukechan poszedł się moczyć w babelkach.

******************************

-Masz rację,koty syjamskie są znacznie piekniejsze od somalijskich-Uslyszalem glosik Mastera gdy zacząłem zmierzac na poszukiwania jego osobistosci i znalazłem go z Syndra i kilkoma kolesianami.

-Zmieszcze się jeszcze?-Spytalem,mierząc wszystkich dookola.

-No nie wiem,najpierw schudnij-Yi zachichotal wesoło-A ja ci dalem ciasto rano.

-No wybacz,nie jestem taki dziewiczo smukły jak ty,ale mam inne walory.

-Jakie?

-Mogę cię utopic,jak mnie wkurzysz-Poslalem mu usmiech zabójcy.-To zmieszcze się jeszcze,czy mam sobie isc?

-To wchodź,przecież ci nie bronie,tylko sugeruje inne rzeczy.

-Ranisz mię,ranisz-Westchnalem-Chyba przestanę robić ci sniadania.

-Nie gadaj tyle tylko wlaz,bo zaraz nie będzie dla ciebie miejsca-Odparl stanowczo,a ja poszedłem zajac miejsce obok.

-Przyjemnie tu macie-Rzuciłem-To o czym się rozmowa kręci?

-O kotach.-Teraz odpowiedziala mi Syndra.

-Um.Chyba się tu niestety nie wypowiem.Nie jestem kociarzem-Odparlem ze znudzeniem-Obudzcie mnie jak zmienicie temat.Chętnie się przyłączę.

-A gdzie masz kolegę?-Masterek spytal trzachajac mnie w ramię.

-Nie wiem,gdzieś polazl,pewnie niedlugo się znajdzie.A co?Nie cieszysz się z mojego towarzystwa?

-Mam bardziej wykwintne towarzystwo,ktore jest przynajmniej w temacie-Odparł złośliwie.-Ale spokojnie,śpij,śpij,najwyżej się utopisz.

-No wiesz ty co-Mruknalem-Żebyś ty się czasem nie utopil.

-To utopimy się razem.

-Słodko-Odparlem wesolo.

-Wracajac do tematu-Master zaczal to swoje pitolenie,a mnie od razu wzięło na sen-O wiele podobają mi się też rude koty,tak po prostu.

-Chyba jednak cię opuszczę.To nie moje klimaty-Odparlem.-Albo wiesz co,wezmę cię ze sobą.-Wybierzesz się ze mną w podróż w nieznane?

-Dobra,ale na chwilę-Mruknal-Jeszcze nie skonczylem rozmowy.

-Kto by chciał pierdolic o kotach,chyba ze tych z okladki Playboya,to tak.O tych mozemy pogadac.

-Ktos tu jest zazdrosny- Master Zachichotal wesoło.-Uroczo,idź płakać do kąta.

-Wyladujesz w basenie.Zatkaj jape i nie kuś losu-Odparlem sucho.

-Dobrze,dobrze-Westchnął ze znudzeniem-Znacznie lepiej bawiłem się w towarzystwie kolezanek niż twoim,ale skoro ty rozpaczliwie domagasz się uwagi,to mogę spędzić z tobą odrobinę czasu.

-Wysmienicie-Zmierzylem go-To czego krolewna sobie życzy?

-Nie,nie będę pływał-Spojrzał na mnie karcaco.

-Skad wiesz,że miałem to zaproponować?-Westchnąłem z rozczarowaniem-Ty wróżbito.

-Nie muszę być fenomenem,żeby się tego domyślić-Rzucił wesoło-Ale mozemy iść tam.Miło i cieplutko.

-Po cholerę chcesz isc do sauny?

-Bo tak.

-Zgoda-Zaczalem-Ale...

-Co ale?

-Jak skoczysz z tego tam o-Wskazałem na skocznie.

-Nigdy w życiu-Zmierzył mnie spojrzeniem mordercy-Chyba cię coś pogrzalo.

-A czemu nie?

-Bo mam lęk wysokości.-Odparł po chwili.

-To bedzie jeszcze zabawniej.

-Nie.

-Jak skoczysz zrobię ci kolację.

-To nie działa.

-Iiiiii-I będę pielic w ogrodku przez miesiąc.Ewentualnie mogę cię pogłaskać tu i ówdzie,obroże juz masz,także ten...

-Dobra,skocze.Tylko już nie pitol,bo im dłużej tu stoję,tym bardziej mi zimno.

-Dopsz.Przebieraj tymi nogami-Objalem go ramieniem-Zarzuce ci takiego miska,że ci pluca wyleca uszami.

-A tobie sledziona,jak nie skonczysz.

-Ale grozny.Lubię takich.

-A ja lubie jak milczysz.Minuta ciszy.

-Mam przestać się do ciebie odzywac?Wiesz,że umiem.

-Minuta nadal nie minela-Zganil mnie z usmiechem i poszlismy tam gdzie chciał.

******************************

-Nie rozumiem jak mozesz lubić takie miejsca.Tu idzie umrzeć-Rzucilem wchodzac do tego malego,gorącego pomieszczenia,do którego tak paliło się Masterkowi.

-Liczę,ze cię zawał trafi-Zachichotal i rozsiadl się w kącie,opierajac mi nogi na kolanach.

-Nie za wygodnie ci?-Zmierzylem go sugestywnie.

-Nie,jest w sam raz.Przydała by się poduszka-Mruknął,odwracając się w drugą stronę-O tak jest o wiele wygodniej.

-To była ironia.

-Oh jej.To trudno,teraz się z tad nie rusze.

-Zepchne cię.

-Mam ci zapłacić czy co?

-Wolisz w naturze czy złocie?

-A nie dajesz gratisów?

-Nie-Odparlem-No chyba,że...ale musisz się zaangażować.

-To wystarczy?-Przyciagnal mnie do siebie i pocalowal.

-Niestety nie.

-No cholera,drogo sobie liczysz.

-Taka forma może być-Odparlem wesolo-Ale jak dojdziesz do setki to pogadamy.

-Handel z tobą to..na pewno nie przyjemność.Tlenu mi nie starczy.

-No tutaj napewno-Mruknalem-To placisz teraz czy potem.Ale potem liczę sobie drozej.

-Skoro muszę-Objal mnie i zaczął calowac-Pielisz w ogrodku przez trzy miesiace.

-Dla mnie to przyjemność-Mruknalem,oddajac pocalunki.

-Znowu się polamiesz?-Zachichotal zlosliwie,obejmujac moja szyję-Na to liczę.Lubię patrzeć jak cierpisz.

-Alez sadysta-Mruknalem,odejmujac go-Zaraz ty bedziesz cierpieć jak złamie ci nos.

W pewnym momencie do pomieszczenia zaczely się schodzić inne osobistości.Zerwalem się na nogi i stanąłem obok Masterka,ktory z zaskoczeniem podniosl się powoli.

-Dlaczego towarzystwo pojawia się w najmniej odpowiednim momencie?-Mruknalem,kierujac się ku wyjsciu.

-Yi ruszył za mna i po chwili ukazał mi się Zedziu.

-No,Masterku,idziesz fikac?-Poklepalem go po ramieniu,a on zmierzył mnie wystraszonym spojrzeniem.

-Mogę się wycofać?-Mruknal cicho.

-Nie ma odwrotu,tchorzu.Nie boj się jak chcesz mogę skoczyc z tobą,żeby ci bylo weselej.

-W porządku-Spojrzal mi w oczy-Ale ty skaczesz pierwszy.Może jest szansa,że się nie zabiję...

-Możesz stracic przytomność.Z wielką chęcią będę cię reanimowac.Usta-usta zawsze spoko.

Usmiechnal się delikatnie.

-To potem.Jak zasluzysz.Dobra,miejmy to już za sobą-Ruszył w stronę skoczni,a ja udalem się za nim.

*Yi*

Stałem w miejscu i patrzylem przed sobie,dopóki nie wyrwal mnie z rozmyślań głos Yasuo.

-Idziesz,czy mam cię zanieść?

-Miałeś być pierwszy-Odparlem,ze zdenerwowaniem-Obiecałes.

-No dobra.Ale potem ty skaczesz-Rzucił,zblizajac się do skoczni-Fajnie bedzie popatrzec na ciebie w locie.

-Um.Pewnie-Mruknalem niepewnie,opierajac się o ścianę.

Po chwili Yasu uraczyl mnie perfekcyjnym skokiem,ktory sprawił że zaczalem się bać jeszcze bardziej.

-Twoja kolej-Odparl po chwili,a ja spojrzalem na niego niepewnie.

-Nie jestem pewnien czy to dobry pomysł-Mruknalem,podchodzac do drabinki.

-Streszczaj się,bo chce popatrzeć jak fruwasz-Yasu pospieszyl mnie,a ja wspialem się na szczyt i gdy tylko spojrzalem w dół,otulilo mnie uczucie paniki.

-Nie skocze-Odparlem,chwytajac się balustradki i nadal patrzac z przerazeniem w dół.

Po chwili jednak cos we mnie wstapilo i ustawilem sie w pozycji do skoku,patrząc niepewnie wokoło.Moment między odbiciem się od podloza,a wyladowaniem w wodzie zajal mi chwilę, ale gdy już dotarłem do wody,urwał mi się film.

******************************

-Matko Master,daj znak życia!-Usłyszałem,powoli wracając do świadomości-Nie rób mi tego.

Otworzylem oczy,a potem wyplulem resztki wody.

-Um?-Udalo mi się tylko tyle wydusic,gdy nade mną pojawił się zaniepokojony Yasu.

-Uff...A jednak nie zszedles.-Odetchnal z ulga i spojrzał na mnie-W porządku?

-Chyba tak-Jeknalem-Wlasciwie nie wiem co się stało.

-Nie wiem co ci przyszło do głowy,ale prawie się utopiles...

-To było do przewidzenia-Zasmialem się nerwowo-Tak się składa,że nie umiem pływać.

-Co jest z tobą nie tak!-W oczach Yaska zobaczylem gniew-Skaczesz do wody nie potrafiac pływać!Kto normalny robi coś takiego!?

-Wiem,że to było glupie-Mruknalem,podnoszac się do siadu-Ale się nakreciles,że będę skakal i w ogóle...

-Trzeba było mówić,że nie umiesz pływać!A jakbyś się utopil!?

-Ale się nie utopilem-Westchnalem ze zmeczeniem.

-Prawie-Yasu prychnal-Jakbym cię nie wylowil,to nie wiem co by z tobą było.

-Ale się nie utopilem,tak?To chyba dobrze.

-Nie pierdol.Wiesz jak glupie było to co zrobiłeś?

-Nie chcialem cię zawieść-Odparlem,czerwieniac się-Nakreciles się jak dzika małpa.

-Słodko,ale jesteś idiota wiesz.-Jakby odrobinę zlagodnial-Co za debil idzie do wody nie umiejac pływać?

-Zimno mi-Mruknalem,otulajac się rekami,w sumie to czulem się fatalnie.

-Masz-Otulil mnie recznikiem-I jak cie zobaczę w wodzie,to sam cię utopie.

-Przepraszam za problem-Odparlem,otulajac się szczelnie recznikiem.

-No wiesz,nie zawsze się zdarza żebym ci robił usta-usta,ale wolę tego nie powtarzać.Chyba,że na sucho-Uśmiechnął się i usiadl obok mnie.-Masz sine usta.Zara cię stąd wykopie,słyszysz.Bedziesz siedzial w aucie.

Usmiechnalem się slabo.

-Na mokro?

-Na mokro to będzie potem,jak mnie nie zdenerwujesz-Zachichotal-Ups,wybacz już napsules mi krwi.

-Przepraszam-Mruknalem z przepraszajacym spojrzeniem.

-W porządku.-Objal mnie ramieniem-Chyba muszę ci zrobic szkolenie z plywania.W wannie.

-Podziekuje-Odparlem słabo.

-A zobaczysz,że tak zrobię-Zachichotal-A teraz chodź.Wydaje mi się,że dla ciebie to już za dużo.

******************************

-Potrzebuje herbatki-Odparlem,rozkładając się na kanapie.

-A ja suszarki-Yasu spojrzal na mnie z mina zabijcie mnie-Juz czuję,że mam katar.

-Nie moja wina,że jej nie zabrales.

-Zapomnialem-Westchnął-To nie moja wina,że nie umiesz pływać.

-Odczep się-Prychnalem-Bo nie dostaniesz suszarki.

-Sam sobie wezmę-Yasu odparl i wyszedł po owy sprzęt,a ja poszedlem zrobić herbatę i cos cieplego do jedzenia.

-Herbata ci wystygla-Odparlem,gdy skończył się bawic suszarka-Niezle gniazdo.

-Odwal się,bo ci tą suszarkę wsadze w dupe!Pomijajac fakt,że jesteś ciasny jak...

-Herbataa ci wystyglaa-Przerwalem mu z kuchni,bo nie chciało mi się słuchać jego wywodów.

-Nie musisz powtarzać dwa razy-Odparl i wziął swoj kubek-Zimna też ujdzie.

-Przecież mogę ci zrobic nową.Gorąca.

-Jeden pies.I tak smakuje tak samo-Upil łyk herbaty i zaczal bawic się łyżka.

-Naprawdę nie wiem co w tobie widzę-Westchnalem,rozkładając się na krześle.

-No nie masz teraz okularów na nosie,to chyba kiepsko o to żebyś coś widział.

-Ha,ha.Bardzo zabawne-Odparlem,zakladajac wspomniane okulary.-Teraz widzę malpe, pijaca zimna herbatę.

-Zobaczymy wieczorem,jak będziesz się do mnie kleil.Jak pszczółka do miodku.

-Nie licz na nic-Rzucilem-Jestem zajechany i szybciej zasne niz zdążysz mnie dotknąć.

-Nie prawda.Zdążysz dojść zanim zaniesz.

-To ty uschniesz jak ja dojde.-Odparlem-Muszę cie rozczarowac.Mam zamiar spać.SPAC.

-Uratowalem ci życie niedawno.Liczę na jakąś nagrodę.

-Twoja nagroda była suszarka i prad-Rzucilem,konczac herbatę.

-Ale sknera-Yasu mruknal z rozczarowaniem.

-Albo skonczysz o tym mówić,albo spisz sam-Mruknalem,mierząc go spojrzeniem zabójcy-Wybieraj.

-A ty-Prychnal-Nastepnym razem jak bedziesz się topil,to nie licz,że cię wyciagne.

-I tak to zrobisz-Odparlem,wchodzac po schodach do góry.

-Skąd takie wnioski?

-Przeczucie.-Usmiechnalem się,czego Yasu nie zdarzył zauważyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro