Rozdział XVIII
Tu jest znowu przeskok,kilkutygodniowy.
*Yi*
Wzialem się za przedświąteczne porzadki i postanowilem posprzątać gruntownie w domu.Tymczasem Yasu gdzieś zniknął,a ja za bardzo nie mialem pojecia gdzie.Gdy już posprzatalem,odetchnalem z ulgą i nagle przez drzwi wlecial osniezony świerk,przyprawiajac mnie o zawał.
-Ubierz to-Za swierkiem stał nie kto inny jak Yasuo,z wielce dumna miną.
-Czy ty jesteś normalny!?-Zdenerwowalem się,patrząc na syf który zostawił-Kto zdrowy rzuca choinkami!?
-Nie zmiescila się w drzwiach-Odparl smutno-Ale jest naprawde piekna...
-Posprzataj ten bałagan,który TY tu zrobiłeś,a ja ja postawię-Odparlem surowo,podajac Yassowi szczotke i mopa.
Postawiłem drzewko i wyjalem z szafki ozdoby choinkowe,patrząc jak ten kretyn myje podłogę.Gdy skończył zaczęliśmy ozdabiac choinkę wszystkim czym się dało.
-Chodź tu,zawiesisz ja-Yasu spojrzał mi w oczy,trzymając gwiazdkę w ręce.
-Nie dosiegne.Ty to zrob.
-Podniose cię.Chodz tu,bo się rozmysle.
Podeszlem i pozwolilem objac się w talii,wieszajac ozdobę na czubek.
-Wogole,Zed zaprosił nas na wigilię-Uslyszalem za sobą.
-Ah.To miło z jego strony-Rzucilem wesoło i oparlem się o stół.
-Pewnie pozapraszal tyle ludzi,że...wiesz jak on to...
-Wiem,wiem.Ale poczekaj nic nie kupiłem jemu i Syndrze.
-Spokojnie-Yasu odparl,kierujac się do drzwi-I tak muszę się wybrać na drobne zakupy,więc moge to zrobić za ciebie.
-Dzięki-Rzucilem wesolo,biorąc się za barszcz i pierogi-Tylko wróć przed wieczorem.Ktos musi upiec ciasto.
-Dobrze,nie płacz.Jeszcze zdążę cię posmyrac.
Wystawilem mu język i spojrzałem na niego karcaco.
-Bo bedziesz całą noc myl naczynia...
Yass tylko rozesmial się i wyszedł.
******************************
-Lal jednak wrociles na noc-Odparlem,widząc Yasuo w drzwiach z torbami w rekach-Co tam masz?
-Dowiesz się jutro-Odparł wesolo-Co na kolację?
-Jeszcze nie gotowa.Robilem jedzenie na jutro.Musisz poradzic sobie sam.
-No cóż-Mruknal-Skoro muszę.
Poszedł przygotować coś do jedzenia,a ja poczulem nagly przyplyw zmęczenia i rozlozylem się na kanapie przed telewizorem.Chyba usnalem,bo kiedy otworzylem oczy po domu niósł się zapach pieczonego ciasta,bo Yasu pewnie zamknal się w kuchni i robi zapasy wypieków,że starczyloby na wypadek ataku terrorystycznego.
Stwierdzilem,że mam na dziś dość,więc położyłem się spać.
******************************
-Ile ty nagotowales tego jedzenia,jak mnie nie bylo!?-Yasu zrobil zdziwona mine,patrząc na wczorajszy owoc mojej pracy-I ja mam to wszystko nieść do Zeda.
-Poradzisz sobie.Ja jeszcze muszę wziasc kilka rzeczy.Mozesz juz powoli wychodzić-Rzucilem idac po prezent dla tego debila,tak żeby nic nie sczail.
Gdy dotarlismy do Zeda,zaczal padac snieg i zrobilo się trochę chłodniej.U Zeda powitali nas już obecni goscie,składając życzenia swiateczne,ktore grzecznie przyjalem i udało mi się w końcu ruszyć z drzwi wejściowych do środka.Zapatrzylem się trochę w ogień płonący w kominku,pochlaniajac jego aurę,gdy nagle z rozmyslania wyjal mnie Yasuo,ktory wolał mnie,zza garnkow z jedzeniem.
-Gdzie mam to postawic?
-Myślę,że w kuchni-Rzucilem i Yasu podryptal do kuchni zanieść wszystko.
Ja zaś,zacząłem składać życzenia innym i po chwili wszyscy goscie już się pojawili.Poszedlem szukać Yasuo,bo zgubil się w kuchni i ujrzalem go jak gratuluje czegos Syndrze,a Zed obejmuje ja.Po chwili sczail,że tu jestem i podszedł do mnie bliżej.
-Byłeś grzeczny w tym roku?Swiety Mikołaj lubi takich chłopców jak ty.-Zachichotal-Zwlaszcza nago.
-Ty pewnie dostaniesz rozge.
-Ciii,Yi,ciii.Bo Yasuo podleje jemiole swoimi lzami-Zed zachichotal,a ja spojrzałem na niego z zaskoczeniem i dostrzegłem na górze powieszona jemiole.
-Ou.-Jeknalem,patrzac w górę.
-Znacie tradycje.-Zed spojrzal na nas spojrzeniem wytrawnego zabójcy.
-Mi się tam podoba-Odparl Yasuo-W sline z Masterem...zawsze lepiej niż na przykład z tobą.
-Nie gadaj tylko rob,co masz robić-Zed ucieszył go i Yasu znów spojrzal na mnie.
-No Masterku,zrób dziobek.
Zrobilem jak kazali i poczulem cieple usta Yasa na sobie i zrobiło mi się calkiem przyjemnie.
-Zadowolony?-Spojrzelismy oboje na Zeda.
-Slodko razem wygladacie.Chyba,że o czymś nie wiem.
-O czym?-Spytałem.
-Wygladacie jakbyscie byli razem-Zedi zachichotal.
-Nie jestesmy razem!-Odparlem najpierw ja,a potem dołączył się Yasuo,gdy ogarnal o co chodzi.
-A szkoda.-Zedi zachichotal-Dobra,chodzcie do stolu,bo tak glupio stoimy i wszyscy na nas czekają.
Udalismy się do reszty towarzystwa,skladajac im życzenia i siadajac do stolu.Po jakims czasie wszystko rozkrecilo się na dobre i większość ekipy wesolo rozmawiala,a reszta blakala się tu i ówdzie,wkladajac prezenty pod choinkę.
-Widzisz Syndra,no ja mówię,że wyjdzie na moje-Uslyszalem dumny glos Yasuo i zaczalem się zastanawiac w kogo tym razem rzuci szklanka.
-O co chodzi?-Spytałem,zbity z tropu.
-Uzywam swojego wyczucia i instynktu taciezynskiego,żeby okreslic płeć dziecka...
-Czekaj co?Czyjego dziecka?-Spytalem zaskoczony.
-Naszego-Zed objął Syndre.
-Gratuluje-Usmiechnalem się.-Macie jakieś imię.
-No ja mówię,że to bedzie dziewczyna-Yass zaczal dumnie wyglaszac swoje poglady.-Moj instynkt mnie nie zawodzi.
-Co ty mozesz wiedzieć o dzieciach,jak żadnych nie masz?-Zmierzylem go.
-Wystarczysz ty.Idealny przykład dziecka.-Zachichotal.
-Udlaw się pierogiem-Usmiechnalem się zlosliwie.
-Uważam,że to będzie chłopiec-Odparła Syndra.
-A ja ci mówię,że nie.
-Niewazne-Zaczalem-To jakie wybraliscie imiona?
-Sama nie wiem.Pytalam Zeda,ale on jest nakrecony jak pijana dzdzownica,chyba rozumiesz...
-Ja nazwałbym dziewczynkę Anastazja-Odparlem wesoło.
-To znajdz jej Christiana,wtedy umyje ci samochód-Yass zachichotal.
-A co jesli urodzi się syn?
-To będzie dziewczynka-Yasu nadal trwal przy swoich postanowieniach-I jak będę miał rację,to może mieć drugie imię na moją cześć.
-Skromnosc przez ciebie przemawia-Rzucilem zlosliwie.
-Zatkaj się,bo na Wielkanoc dostaniesz pejcz i kulki analne.
-A ty poradnik wiązania węzłów szubienicznych.
Po chwili Zed zmierzył nas i zatkalismy się,bo nadeszła chwila otwierania prezentów.Skonczylem z wielkim pudelkiem w ręce i kilkoma torbami.Otworzyłem pudelko,a tam znalazlem kilka naprawdę ładnych rzeczy,uderzajacych w mój gust.Wyjalem caly cykl Trenow,zawierający 19 czesci (Tak,tak Yi lubi Kochanowskiego,tak,tak mozna mnie nienawidzić,ale ja też lubię Treny xD),naprawdę długi koc i po chwili zdziwienia również obroże z dopiskiem,że to na dlugie wieczory.
-Chyba wiem kto jest autorem tego prezentu-Usmiechnalem się wesoło.
-Nie podoba ci się gadżet na długie wieczory?-Yass spytal,chichoczac.
-Wlasciwie nie wiem co ci przyszło do głowy,ale jest bardzo ładny.-Odparlem,odpakowujac reszte prezentów.
W końcu za prezenty wziął się też Yasuo,aż w końcu dotarl do mojego,patrząc na niego dziwnym spojrzeniem,bo był calkiem spory.
-Kto spakowal tu samochod?-Spytal,odrywajac papier.
Po chwili przyjął minę wesołego dziecka,chwytajac w ręce pudełko z całą serią Greja.Jednak mina dzieciaka zmienila się w mine nastolatki,która zobaczyła Rap Monstera bez koszulki ((*˘︶˘*)).
-O ZESZ KURWA!?-Wzial z niedowierzaniem pudelko z IPhonem.
-Nie wyrazaj się -Zmierzylem go z uśmiechem.
Potem zaczal się jarac,że pod spodem była jeszcze sztaluga.
-Po cóż mi sztaluga?-Spojrzal na mnie pytająco.
-Widzę co robisz wieczorami-Odparlem-Wspieram twoje zainteresowania.
Yass obdarzyl mnie usmiechem dzieciaka i chciał coś powiedzieć,ale uniosl się wrzask Irelki,która dostała coś od Xina i rzucila mu się w ramiona,jak Yasuo rzuca blatami.
Gdy wszyscy już rozpakowali prezenty,wrocilismy do naszej dyskusji sprzed chwili.
-To dostanę ten poradnik?-Yasu spytał wesoło.
-Plus dlugi,mocny sznur.Niestety drzewo musisz znaleźć sam.
-Ktos tu chyba musi dostać rozga-Westchnął i oparl się o stół-Ładna dziś noc.
-Masz rację-Przyznalem,spostrzegajac,że reszta jest zajeta sobą i pograzona w rozmowach i mimo,że pokój był pełny,zostaliśmy praktycznie sami.
-Chyba wybiorę się na spacer na balkon-Rzucil,zbierajac się-Dotrzymasz mi towarzystwa?
-Skoro nie mam nic innego do roboty-Wstałem i udalismy się w stronę balkonu.
-Zimno tu-Westchnalem.
-Nie wiem czy wiesz,ale na ziemi leży śnieg...-Zaczal,ale przerwalem mu spojrzeniem zabojcy i oparlem się o filar.
Rozesmial się.
-Dobrze,nie wjedzam ci na autorytet.
-Cieszę się-Odparlem,patrzac jak para z moich ust unosi się w powietrzu.
-Wiesz co?To trochę dziwne,ale chyba sądzę,że czuje do ciebie...trochę więcej niż przyjazn...Wiem,że to glupie,ale chyba prawdziwe...-Usłyszałem i zarumienilem sie zaskoczony.
-Chyba myślę...-Po chwili ciszy zdobylem się na słowa,ale zostałem zagluszony przez Zeda.
-Widzę,że słodko trzymacie się za rączki.-Faktycznie tak było.
-Chcesz wyleciec PRZYPADKIEM z balkonu?-Yass,zmierzył Zeda,wyraźnie niezadowolony,że mi przerwał.
-Chyba znow stoicie nad jemiola-Wskazał na górę-Ależ fart.
Yasu zmierzył Zeda,ktory zaczal chichotac jak Anka,która podpalila podstawówkę i po chwili objal mnie,przyciskajac usta do moich.
-A pewnie,że fart-Odparł,kiedy skończył mnie całować,a ja stalem obok,trzesac się z zimna,a jednoczesnie było mi gorąco.-A teraz sobie idz,bo powiem Syndrze,że wolisz facetów.
Zedi oddalil się i znów zostaliśmy sami,wracajac do ostatniego tematu,sprawiajacego że pokrylem się czerwienią.W koncu po długiej chwili ciszy,zdobyłem się na słowa.
-Myślę,że...czuję to samo.
ROZDZIAL SWIATECZNY W KWIETNIU XD...
Chyba swieta nie te xD
IDE SZKALOWAC KALENDARZ,SIJA XD
*DAB*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro