Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVIII

Tu jest znowu przeskok,kilkutygodniowy.

*Yi*

Wzialem się za przedświąteczne porzadki i postanowilem posprzątać gruntownie w domu.Tymczasem Yasu gdzieś zniknął,a ja za bardzo nie mialem pojecia gdzie.Gdy już posprzatalem,odetchnalem z ulgą i nagle przez drzwi wlecial osniezony świerk,przyprawiajac mnie o zawał.

-Ubierz to-Za swierkiem stał nie kto inny jak Yasuo,z wielce dumna miną.

-Czy ty jesteś normalny!?-Zdenerwowalem się,patrząc na syf który zostawił-Kto zdrowy rzuca choinkami!?

-Nie zmiescila się w drzwiach-Odparl smutno-Ale jest naprawde piekna...

-Posprzataj ten bałagan,który TY tu zrobiłeś,a ja ja postawię-Odparlem surowo,podajac Yassowi szczotke i mopa.

Postawiłem drzewko i wyjalem z szafki ozdoby choinkowe,patrząc jak ten kretyn myje podłogę.Gdy skończył zaczęliśmy ozdabiac choinkę wszystkim czym się dało.

-Chodź tu,zawiesisz ja-Yasu spojrzał mi w oczy,trzymając gwiazdkę w ręce.

-Nie dosiegne.Ty to zrob.

-Podniose cię.Chodz tu,bo się rozmysle.

Podeszlem i pozwolilem objac się w talii,wieszajac ozdobę na czubek.

-Wogole,Zed zaprosił nas na wigilię-Uslyszalem za sobą.

-Ah.To miło z jego strony-Rzucilem wesoło i oparlem się o stół.

-Pewnie pozapraszal tyle ludzi,że...wiesz jak on to...

-Wiem,wiem.Ale poczekaj nic nie kupiłem jemu i Syndrze.

-Spokojnie-Yasu odparl,kierujac się do drzwi-I tak muszę się wybrać na drobne zakupy,więc moge to zrobić za ciebie.

-Dzięki-Rzucilem wesolo,biorąc się za barszcz i pierogi-Tylko wróć przed wieczorem.Ktos musi upiec ciasto.

-Dobrze,nie płacz.Jeszcze zdążę cię posmyrac.

Wystawilem mu język i spojrzałem na niego karcaco.

-Bo bedziesz całą noc myl naczynia...

Yass tylko rozesmial się i wyszedł.

******************************

-Lal jednak wrociles na noc-Odparlem,widząc Yasuo w drzwiach z torbami w rekach-Co tam masz?

-Dowiesz się jutro-Odparł wesolo-Co na kolację?

-Jeszcze nie gotowa.Robilem jedzenie na jutro.Musisz poradzic sobie sam.

-No cóż-Mruknal-Skoro muszę.

Poszedł przygotować coś do jedzenia,a ja poczulem nagly przyplyw zmęczenia i rozlozylem się na kanapie przed telewizorem.Chyba usnalem,bo kiedy otworzylem oczy po domu niósł się zapach pieczonego ciasta,bo Yasu pewnie zamknal się w kuchni i robi zapasy wypieków,że starczyloby na wypadek ataku terrorystycznego.
Stwierdzilem,że mam na dziś dość,więc położyłem się spać.

******************************

-Ile ty nagotowales tego jedzenia,jak mnie nie bylo!?-Yasu zrobil zdziwona mine,patrząc na wczorajszy owoc mojej pracy-I ja mam to wszystko nieść do Zeda.

-Poradzisz sobie.Ja jeszcze muszę wziasc kilka rzeczy.Mozesz juz powoli wychodzić-Rzucilem idac po prezent dla tego debila,tak żeby nic nie sczail.

Gdy dotarlismy do Zeda,zaczal padac snieg i zrobilo się trochę chłodniej.U Zeda powitali nas już obecni goscie,składając życzenia swiateczne,ktore grzecznie przyjalem i udało mi się w końcu ruszyć z drzwi wejściowych do środka.Zapatrzylem się trochę w ogień płonący w kominku,pochlaniajac jego aurę,gdy nagle z rozmyslania wyjal mnie Yasuo,ktory wolał mnie,zza garnkow z jedzeniem.

-Gdzie mam to postawic?

-Myślę,że w kuchni-Rzucilem i Yasu podryptal do kuchni zanieść wszystko.

Ja zaś,zacząłem składać życzenia innym i po chwili wszyscy goscie już się pojawili.Poszedlem szukać Yasuo,bo zgubil się w kuchni i ujrzalem go jak gratuluje czegos Syndrze,a Zed obejmuje ja.Po chwili sczail,że tu jestem i podszedł do mnie bliżej.

-Byłeś grzeczny w tym roku?Swiety Mikołaj lubi takich chłopców jak ty.-Zachichotal-Zwlaszcza nago.

-Ty pewnie dostaniesz rozge.

-Ciii,Yi,ciii.Bo Yasuo podleje jemiole swoimi lzami-Zed zachichotal,a ja spojrzałem na niego z zaskoczeniem i dostrzegłem na górze powieszona jemiole.

-Ou.-Jeknalem,patrzac w górę.

-Znacie tradycje.-Zed spojrzal na nas spojrzeniem wytrawnego zabójcy.

-Mi się tam podoba-Odparl Yasuo-W sline z Masterem...zawsze lepiej niż na przykład z tobą.

-Nie gadaj tylko rob,co masz robić-Zed ucieszył go i Yasu znów spojrzal na mnie.

-No Masterku,zrób dziobek.

Zrobilem jak kazali i poczulem cieple usta Yasa na sobie i zrobiło mi się calkiem przyjemnie.

-Zadowolony?-Spojrzelismy oboje na Zeda.

-Slodko razem wygladacie.Chyba,że o czymś nie wiem.

-O czym?-Spytałem.

-Wygladacie jakbyscie byli razem-Zedi zachichotal.

-Nie jestesmy razem!-Odparlem najpierw ja,a potem dołączył się Yasuo,gdy ogarnal o co chodzi.

-A szkoda.-Zedi zachichotal-Dobra,chodzcie do stolu,bo tak glupio stoimy i wszyscy na nas czekają.

Udalismy się do reszty towarzystwa,skladajac im życzenia i siadajac do stolu.Po jakims czasie wszystko rozkrecilo się na dobre i większość ekipy wesolo rozmawiala,a reszta blakala się tu i ówdzie,wkladajac prezenty pod choinkę.

-Widzisz Syndra,no ja mówię,że wyjdzie na moje-Uslyszalem dumny glos Yasuo i zaczalem się zastanawiac w kogo tym razem rzuci szklanka.

-O co chodzi?-Spytałem,zbity z tropu.

-Uzywam swojego wyczucia i instynktu taciezynskiego,żeby okreslic płeć dziecka...

-Czekaj co?Czyjego dziecka?-Spytalem zaskoczony.

-Naszego-Zed objął Syndre.

-Gratuluje-Usmiechnalem się.-Macie jakieś imię.

-No ja mówię,że to bedzie dziewczyna-Yass zaczal dumnie wyglaszac swoje poglady.-Moj instynkt mnie nie zawodzi.

-Co ty mozesz wiedzieć o dzieciach,jak żadnych nie masz?-Zmierzylem go.

-Wystarczysz ty.Idealny przykład dziecka.-Zachichotal.

-Udlaw się pierogiem-Usmiechnalem się zlosliwie.

-Uważam,że to będzie chłopiec-Odparła Syndra.

-A ja ci mówię,że nie.

-Niewazne-Zaczalem-To jakie wybraliscie imiona?

-Sama nie wiem.Pytalam Zeda,ale on jest nakrecony jak pijana dzdzownica,chyba rozumiesz...

-Ja nazwałbym dziewczynkę Anastazja-Odparlem wesoło.

-To znajdz jej Christiana,wtedy umyje ci samochód-Yass zachichotal.

-A co jesli urodzi się syn?

-To będzie dziewczynka-Yasu nadal trwal przy swoich postanowieniach-I jak będę miał rację,to może mieć drugie imię na moją cześć.

-Skromnosc przez ciebie przemawia-Rzucilem zlosliwie.

-Zatkaj się,bo na Wielkanoc dostaniesz pejcz i kulki analne.

-A ty poradnik wiązania węzłów szubienicznych.

Po chwili Zed zmierzył nas i zatkalismy się,bo nadeszła chwila otwierania prezentów.Skonczylem z wielkim pudelkiem w ręce i kilkoma torbami.Otworzyłem pudelko,a tam znalazlem kilka naprawdę ładnych rzeczy,uderzajacych w mój gust.Wyjalem caly cykl Trenow,zawierający 19 czesci (Tak,tak Yi lubi Kochanowskiego,tak,tak mozna mnie nienawidzić,ale ja też lubię Treny xD),naprawdę długi koc i po chwili zdziwienia również obroże z dopiskiem,że to na dlugie wieczory.

-Chyba wiem kto jest autorem tego prezentu-Usmiechnalem się wesoło.

-Nie podoba ci się gadżet na długie wieczory?-Yass spytal,chichoczac.

-Wlasciwie nie wiem co ci przyszło do głowy,ale jest bardzo ładny.-Odparlem,odpakowujac reszte prezentów.

W końcu za prezenty wziął się też Yasuo,aż w końcu dotarl do mojego,patrząc na niego dziwnym spojrzeniem,bo był calkiem spory.

-Kto spakowal tu samochod?-Spytal,odrywajac papier.

Po chwili przyjął minę wesołego dziecka,chwytajac w ręce pudełko z całą serią Greja.Jednak mina dzieciaka zmienila się w mine nastolatki,która zobaczyła Rap Monstera bez koszulki ((*˘︶˘*)).

-O ZESZ KURWA!?-Wzial z niedowierzaniem pudelko z IPhonem.

-Nie wyrazaj się -Zmierzylem go z uśmiechem.

Potem zaczal się jarac,że pod spodem była jeszcze sztaluga.

-Po cóż mi sztaluga?-Spojrzal na mnie pytająco.

-Widzę co robisz wieczorami-Odparlem-Wspieram twoje zainteresowania.

Yass obdarzyl mnie usmiechem dzieciaka i chciał coś powiedzieć,ale uniosl się wrzask Irelki,która dostała coś od Xina i rzucila mu się w ramiona,jak Yasuo rzuca blatami.

Gdy wszyscy już rozpakowali prezenty,wrocilismy do naszej dyskusji sprzed chwili.

-To dostanę ten poradnik?-Yasu spytał wesoło.

-Plus dlugi,mocny sznur.Niestety drzewo musisz znaleźć sam.

-Ktos tu chyba musi dostać rozga-Westchnął i oparl się o stół-Ładna dziś noc.

-Masz rację-Przyznalem,spostrzegajac,że reszta jest zajeta sobą i pograzona w rozmowach i mimo,że pokój był pełny,zostaliśmy praktycznie sami.

-Chyba wybiorę się na spacer na balkon-Rzucil,zbierajac się-Dotrzymasz mi towarzystwa?

-Skoro nie mam nic innego do roboty-Wstałem i udalismy się w stronę balkonu.

-Zimno tu-Westchnalem.

-Nie wiem czy wiesz,ale na ziemi leży śnieg...-Zaczal,ale przerwalem mu spojrzeniem zabojcy i oparlem się o filar.

Rozesmial się.

-Dobrze,nie wjedzam ci na autorytet.

-Cieszę się-Odparlem,patrzac jak para z moich ust unosi się w powietrzu.

-Wiesz co?To trochę dziwne,ale chyba sądzę,że czuje  do ciebie...trochę więcej niż przyjazn...Wiem,że to glupie,ale chyba prawdziwe...-Usłyszałem i zarumienilem sie zaskoczony.

-Chyba myślę...-Po chwili ciszy zdobylem się na słowa,ale zostałem zagluszony przez Zeda.

-Widzę,że słodko trzymacie się za rączki.-Faktycznie tak było.

-Chcesz wyleciec PRZYPADKIEM z balkonu?-Yass,zmierzył Zeda,wyraźnie niezadowolony,że mi przerwał.

-Chyba znow stoicie nad jemiola-Wskazał na górę-Ależ fart.

Yasu zmierzył Zeda,ktory zaczal chichotac jak Anka,która podpalila podstawówkę i po chwili objal mnie,przyciskajac usta do moich.

-A pewnie,że fart-Odparł,kiedy skończył mnie całować,a ja stalem obok,trzesac się z zimna,a jednoczesnie było mi gorąco.-A teraz sobie idz,bo powiem Syndrze,że wolisz facetów.

Zedi oddalil się i znów zostaliśmy sami,wracajac do ostatniego tematu,sprawiajacego że pokrylem się czerwienią.W koncu po długiej chwili ciszy,zdobyłem się na słowa.

-Myślę,że...czuję to samo.

ROZDZIAL SWIATECZNY W KWIETNIU XD...

Chyba swieta nie te xD

IDE SZKALOWAC KALENDARZ,SIJA XD

*DAB*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro