Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI

*Yi*

Nastrój znów przyprawial mnie o depresję,ale trochę mniej.Po części zacząłem się zastanawiać gdzie jest ten zboczony samurajoklep,ale dalej byłem na niego zły.Ogarnalem się trochę i zawinalem w koc,kiedy nagle rozleglo się pukanie do drzwi.

-Hm?-Otworzylem i moim oczom ukazał się ten mały szatan Teemo.

-Czesc kolego-Odparl tym swoim piskliwym glosikiem-Jest sprawa.

-Co?

-Znalazlem kolegę z szopa na glowie,ktory aktualnie się wykrwawia,ale chce zapytac czy moze się znacie?

Na chwilę zamarlem.

-Taki wysoki?

-No chyba tak.

-To prowadź-Odparlem szybko,ubralem buty i polecialem dziewiczym biegiem za Timonem.

Po chwili ujrzałem sylwetkę leżącą pod drzewem i zdalem sobie sprawę,że to ten idiota.

-Cos ty do cholery robił!?-Podbieglem do niego i krzyknalem smutno.

Powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie.

-Czesc uke-Jeknal słabo.

Nie wiem czemu,ale w moich oczach pojawily się łzy.

-Nie umieraj ,dobrze?-Wiem,że to głupie pytanie.

Nie odpowiedział.

-Slyszysz mnie!?-Znow nie odpowiedział.

Nie wiem czemu,ale zrobiło mi się cholernie smutno.

Po chwili znów otworzył oczy i zlapal mnie za rękę.

-Nie placz-Jeknal i otarl mi łze.

-Ja nie płacze,tylko oczy mi się poca-Odparlem,pociagajac nosem.

-Śmieszny jesteś jak klamiesz.

Ujrzałem pasemko krwi i zrobilo mi się słabo.

-Mamy mało czasu-Timon rzucił,stając obok.

-To co zrobimy?-Jeknalem i otarlem oko.

-Niedaleko mieszka Soraka.Jak się pospieszysz,to może pomoże twojemu kumplowi.

Wzialem więc tego debila w ramiona i zaczalem dziewiczo biec.

-Tylko mi tu nie schodz-Szepnalem,rozpedzajac się do prędkości konia wyscigowego.

Yass nie odpowiedzial,a ja lecialem jakbym się zamienil w Hecarima i patatajowal na sterydach.

Po długim meczacym biegu w koncu dotarlem do chatki na skraju lasu.Zaczalem pukać,liczac że ktos jest w srodku.Po chwili drzwi otworzyla mi kolezanka z bananem na czole.

-Uleczysz tego idiote?-Spytalem i zrobilem minę zbitego psa.

-Wchodź-Rzucila i wszedlem do srodka.Potem wzięła cymbala i poszla robic bananowe czary mary,w sumie nie wiem jak to nazwać.

Rozlozylem się na krześle i o dziwo zasnalem.

******************************

-Masz rację.Nikt nie spodziewa się banana-Uslyszalem i podnioslem się z fotela.Ujrzałem Yasu,który gadał z Soraka.Siedziałem tak w ciszy,dopoki mnie nie zauważył.

-Proszę,proszę-Zaczął-Ktos juz na nogach-Upil lyk herbaty.

-Ty tez-Zacząłem nieśmiało-To dobrze.

-Chcesz może poplakac?To takie slodkie.

-Chcesz może w nos?Oczy mi się spocily i...-Zagluszyl mnie jego śmiech.

-Jasne.A ja się zenie z Janna-Zachichotal.

Policzki naplynely mi czerwienią.

-Jesteś kiepskim materialem na męża.

-Powiedziała wieczna dziewica.

-Zatkaj się!!Juz wolałem jak się wykrwawiales.

-Szkoda.Chociaż...w sumie,fajnie wygladasz jak placzesz.

-Ja nie...a dobra-Machnalem ręką-I tak nikt nie będzie po tobie lamentowal.

-Ciekawe czy po tobie...-Soraka zmierzyła go-Narazie nie mogę się bawić z mieczem,bo bananowa królowa mnie zabije.

-Twoja sprawa.Jak chcesz otworzyć rany,to proszę bardzo.

-A tak w ogóle,to co ci się stalo?-Poprawiłem okulary.

-Dostał z łuku.Koło dwudziestu razy.-Soraka zmierzyła nas oboje i zaczęła obierać banana.

-To nieźle-Zacząłem.-Trochę szkoda jakbyś zszedł.

-Myslalem,że się ucieszysz.

-Nieprawda-Zarumienilem się.

-Chyba jednak czegoś o tobie nie wiem-Podrapal się po brodzie.

-Nic o mnie nie wiesz-Zmierzylem go i naburmuszylem się.

-I tu się mylisz-Poprawil się na krześle-Jeszcze cię zaskoczę.

-Mam iść po luk?

Rozesmial się.

-Powodzenia.Jak ty miecza nie umiesz utrzymać,to co dopiero łuk.

-Chcesz się przekonać?-Zagrozilem.

-Nie,spokojnie,dzieciaku.Chciałbym ci wtluc,ale ta pani obok mnie pobije-Wskazal na Sorake.

-A to szkoda,że nie mozesz walczyc.Ojej.Oby jak najdłużej-Zachichotalem.

-Jak wrócę do siebie,to będziesz martwy.

-Wiem,że tego nie zrobisz.

-Skąd ta pewność,że cię nie zabije?

-Po prostu wiem-Odparlem dumnie,w glebi wiedząc,że to prawda.

Zmierzył mnie i uśmiechnął się.

-Chyba muszę ci się bliżej przyjrzeć.Może zainstaluje kamerę pod prysznicem.

-To będę się kapal w zlewie.

-Chcę to zobaczyć-Usmiechnal się-Chetnie cię tam wepchne,a potem przelece.

-Marzę o tym-Burknalem sarkastycznie.

-Milo mi to słyszeć,że jesteś chetny.

Zarumienilem się.

-Nie jestem!!!

-Co innego po tobie widzę.

-Zboczony tyy.....aah!!!

-Zalewasz się rumiencem jak dziewica,przed okresem.

-Bo...bo...a nieważne.-Zarumienilem się bardziej.

-Co bo?

-Nic.Juz nic.

-Powiedz,bo skończysz w zlewie-Spojrzał mi w oczy.

Znow się zarumienilem.

-Nie wiem czemu,ale mnie oniesmielasz...-Szepnalem.

-W jakim sensie?

-Czy to wazne?Nie wiem.Tak po prostu.

Uśmiechnął się.

-To slodkie.

-Nieprawda.

-Ależ prawda.

-Yghh-Burknalem.

-Wyczuwam aurę senpai-zone -Soraka odparla-Hmm..interesujace.

Spojrzałem na ich dwójkę jak na idiotow.

-Idioci-Burknalem.

-Nie wiem o co ci chodzi,ale to urocze-Puścił mi oczko-Dalej jesteś taki chętny,to może skorzystam...

-NIE JESTEM I NIE BYLEM I NIE BĘDĘ!!!-Oburzylem się-A juz na pewno nie pragnę ciebie!!

-Szkoda-Westchnal-No trudno.

-Chce ktoś banana?-Spytala Soraka z miska bananow.

-Tak,Master chce mojego,tylko jeszcze o tym nie wie xD!

-TY EROTOMANIE!!!NIE MA!!!ZWAL SE JAK TAKIS SPRAGNIONY,MNIE NIE DOSTANIESZ!!ZAPOMNIJ!!!

-Szkoda-Zmierzył mnie-Byłoby miło.

-Nie, nie byłoby.Idź do Tarica.On lubi takie zabawy.

-E tam.To sadysta.Jeszcze mi cos zrobi.A ty jesteś bezbronny.

-Ja bezbronny!?

-A,no.-Przyszpilil mnie do ściany-Jak taka mala myszka.

-ZABIERAJ SWOJA DUPE I TWÓJ FETYSZ ODE MNIE,BO CI TEGO BANANA WSADZE W ODBYT!!ZOBACZYMY KTO TU KOGO ROZDZIEWICZY!!!

Zachichotal,a ja naburmuszylem się.

-Ktos tu serio jest chętny.

-Chętny,żeby ci zajebac,to owszem.

-Groźny się zrobiłeś.Trzeba cię poskromic-Zmierzyl mnie.

-Wiesz co zaraz musimy się zbierac-Odparlem naburmuszony-Widzę,że juz ozdrowiales.

-Pójdę z tobą,ale...

-NO CO ALE!NIE NIE ODDAM CI DZIEWICTWA!!

-...Jak będziesz mnie trzymal za rączkę.Trochę mi się kreci w głowie i wiesz.

-Dobra.Będę cie trzymał za rączkę-Prychnalem.

Pozegnalismy się z Soraka i wyszliśmy trzymajac się za ręce jak idioci.

******************************

-To co z tym strojem pielegniarki?-Zaczalem wesoło.

-Kiedy masz urodziny?Chociaż nie czekaj.Bedzie niespodzianka-Rozejrzal sie dookoła.

-Ładny zachód-Spojrzałem w niebo.

-Masz rację.Rzeczywiscie ladny.Jak twoje dziewicze rumience.

Przylapal mnie na tym,że się rumienie.

-Mam puscic rączkę i patrzeć jak się przewracasz. (Zaliczyl pare zgonow)

-Czuje się na tyle dobrze,by cię rozebrać.

-Sam potrafię się rozebrać.

-Cieszę się.Ale gdybys potrzebowal pomocy,to wiesz do kogo się udać.

-Nie skorzystam-Burknalem.

Po chwili ukazał się mój dom i zaczalem szukać kluczy.

-Przez ciebie nie zdazylem tu posprzątać.Jeszcze przez ten kurz alergii dostanę.

-Pomoglbym,ale nie mam stroju pokojowki-Westchnął i rozsiadl się na sofie.

-Dzis dam ci spokoj,ale nie licz na to,że jak dostałes pare razy z łuku,to ci odpuszczę.Jutro tu posprzatasz.Ja mam lenia,cieszysz się?

-Będę w pełni szczęśliwy jak wreszcie wykapiesz się w zlewie.Tylko topless i nie tylko.

-Pfff...sam się kap w zlewie,mendo-Oburzylem się-Ja mam godnosc.

-Jest tak slaba jak twoje dziewictwo.

-A idz ty.Zboczony.

-Ktoś musi.

-Szkoda,że ja muszę tego słuchać.

-Przestane jak zrobisz mi ramen.

-To sobie zrób.Kaleka nie jesteś.

-Ale ja poprosiłem ciebie-Westchnal.

-Twoj problem.W ogóle pare osób jedzie na biwak i może się wybierzemy.To znaczy ja chcę,nie wiem jak ty.

-Zapraszasz mnie na randkę?Ależ z rozkoszą.Tak pod golym niebem.Wiesz o czym myślę.

-O nagłym zgonie swojej osoby.Popieram.Chcesz łom?

-Zero romantyzmu,Yi.Zero romantyzmu.A Mickiewicz to się w grobie przewraca,razem z tym swoim Słowackim.

-To mam im mowic,że jedziemy?

-Pewnie.

-Okej,jutro im powiem.Dziś juz mam dosc wrażeń.

-Ja też spoko-Yass zaczal wesolo-Moda na sukces?

-Czemu nie.

Obejrzeliśmy parę odcinków,a Yass zasnął w moich ramionach,ale jakoś nie miałem siły go zepchnąć i obudzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro