Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zabójczy... kaszel

~12~

Cisza. Kolejny poranek bez rozmów, południe, popołudnie, wieczór. Dopiero po zachodzie słońca ze strony chłopaków usłyszałam niepokojący dźwięk - ktoś zakaszlał. Nie miałam już wyboru. Jutro mają comeback, wszyscy muszą być w najlepszej formie. Czas na drastyczne środki.

~Leo~

Dzisiaj jest ostatni wieczór przed comebackiem. Następnego dnia mamy zaśpiewać i pokazać układy do wszystkich piosenek z płyty. Nic dziwnego, że Hakyeon wymusił na nas trening do późnych godzin. Aż przypominają się dni do debiutu...

Niedawno minęła północ i większość choreografii. Z każdego z nas lały się strumienie potu.

- Dobra chłopaki, półgodziny przerwy - zarządził N.

- Yes sir! - Zażartowali sobie Ken z Hyukiem.

Nie dało się ukryć, że wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Ken, Hyuk i Hongbin usiedli na jednym z materaców do ćwiczeń, a Ravi położył się na drugim w przeciwnym rogu. Chwilę potem głośno chrapał. N i ja usiedliśmy na składanych krzesłach przy stole z wierzą. Hakyeon za jednym razem wypił swoją zawartość butelki z wodą. Westchnąłem ciężko w myślach, moja skończyła się już jakiś czas temu, poza tym w tej sytuacji żadne z nas nie miało już co pić.

- Hyung~ jestem głodny! - powiedział Hyuk z oczami szczeniaczka, gdy podszedł do naszej dwójki.

- Musisz wytrzymać, zostało nam już tylko z pięć układów. - Odparł N z ręcznikiem na oczach.

- N-hyung~!

- Jeśli teraz coś zjesz to się pochorujesz - powiedziałem do maknae. Żadne z nich nie zauważyło, że data się już zmieniła?

- Ale, hyung! Głodny jestem! Zaraz umrę~ - cisza z naszej strony - wiem! Poproszę noonę! Na pewno mi coś da!

- Nigdzie nie idziesz - N złapał go za kołnierz bluzki - ustaliliśmy przecież, że nikt z nas się do niej nie odzywa.

- Mnie tam TO nie przeszkadza - wymamrotał pod nosem.

- Odpowiedzialność zbiorowa - padła odpowiedź Hakyeona.

Nie żebym popierał nasze najmłodsze dziecko, ale w duchu też uważałem, że to bezsensowne. Wątpie, aby milczeniem wymusili to czego chcą. Raczej z dnia na dzień coraz bardziej denerwują naszą menadżerkę. Ciekawe, czy wypiła tę herbatę, którą przyszykowałem jej rano, zanim z menadżerem wyszliśmy z dormu...

Nagle drzwi do naszej sali treningowej otworzyły się z wielkim hukiem. Wszyscy podskoczyliśmy na swoich miejscach, nawet Raviego obudził nagły trzask. W drzwiach stała Choa, ubrana w czarne legginsy i granatową bluzę z naszym logiem, przez ramie miała przerzuconą dużą, sportową torbę. Usta miała zaciśnięte, a cała jej postawa wyrażała determinację.

- C-co się dzieje? - Wychrypiał nie do końca wybudzony Ravi, gdy dziewczyna przekręciła od środka klucz w zamku. Choa nic nie odpowiedziała położyła tylko torbę na ziemi. Odpięła zamek i zaczęła ją przekopywać.

- Który z was jest chory? PYTAM KTÓRY DO JASNEJ CIASNEJ Z WAS KASZLE!? - Cisza. Jej wybuch nas zaskoczył. Szczególnie, że nadal nie podnosiła wzroku znad swojej torby. - No dobra, skoro tak stawiacie sprawę... nie mam innego wyjścia.

Wyprostowała się i z niezidentyfikowanym pudełkiem odwróciła się przodem do nas. Szybkim krokiem podeszła do Raviego.

- Ravi, zrób Aaaa - powiedziała wręcz przesłodzonym głosem. Nie mogliśmy zobaczyć ani jego twarzy, ani jej, ale po chwili usłyszeliśmy głośne tfu, stukot metalu o podłogę. Gdy Choa się odwróciła przodem do nas, zobaczyliśmy Raviego z dziecięcym termometrem w ustach. Potem podeszła do naszej trójki.

- Leo~ powiedz Aaa... - zwróciła się do mnie jak do dziecka. Spojrzałem lekko w dół, w dłoni miała małą łyżeczkę z jakimś płynem. - No już, a... - poczułem się dziwnie.

Jednak jej uśmiech był tak przyjazny i tak jej było z nim do twarzy, że nie byłem w stanie odmówić. Lekko rozchyliłem usta, a ona włożyła w nie łyżeczkę z syropem, jak się okazało. Lekko się skrzywiłem, miał gorzki posmak, ale zanim zdążyłem zareagować, poczułem, jak coś metalowego ląduje pomiędzy moimi wargami. To był termometr podobny do tego, który trzymał Ravi.

- Grzeczny chłopiec, no to teraz najstarsze dziecko. N, otwórz buzię~.

Podniósł ręce w obronnym geście, a kiedy chciał głośno zaprotestować, łyżka z lekarstwem skutecznie mu to uniemożliwiła. Chciał wyciągnąć termometr z ust, gdy dziewczyna mu przerwała:

- Ani mi się waż go wyciągać! - Jej srogie spojrzenie, aż go zmroziło. - Hyukkie, teraz ty.

- Omma, ratuj! - Zawołał maknae chowając się za Hakyeonem.

- Hyukkie, to tylko syrop. Patrz, jak Hyung dzielnie to zniósł, no już - powiedziała przymilnie wyciągając kolejną łyżeczkę w jego stronę. - Nie chcesz chyba jutro stracić głosu.

- Nie! - Krzyknął biegnąc w stronę Kena i Hongbina.

Schował się za ich plecami, co wyglądało komicznie, gdyż Sanghyuk jest najwyższy z nas wszystkich, z kolei Saohwa najniższa.

- Hyukkie! - Choa zatrzymała się tuż przed materacem, gdzie siedzieli. - No trudno, Hongbin, w takim razie ty. Otwórz swoją śliczną buzię.

- Nie... - jego protest również został uciszony łyżką syropu oraz termometrem.

- Ken? - Spytała odwracając się do brązowowłosego.

- Chcę truskawkowy! - Zaprotestował. N-owi ręce opadły ze zrezygnowania. Ale czego się spodziewał? Jeahwan to Jaehwan. Nigdy nie spoważnieje. - Chcie truśkawkowy!

- Oh, wybacz Kennie, ale mama ma tylko taki. Bądź grzeczny i połknij lekarstwo.

- Nie! A Hyuk-a nie musiał! - Zawył robiąc obrażoną minę.

- Hyukkie weźmie za chwilę, pokaż braciszkowi, co ma robić - nalała następną łyżkę syropu - samolocik leci~. - Ken otworzył usta i jako jedyny bez problemu przełknął gorzki lek. - Widzisz, nie było tak źle, a teraz mama sprawdzi temperaturę. Przytrzymaj go w buzi przez chwilę. Bardzo dobrze - pochwaliła go klepiąc po czubku głowy.

Było to o tyle urocze zachowanie z jej strony, co denerwujące z jego. Zerknąłem na zegar na ścianie, za chwilę będziemy kończyć przerwę...

- Sprawdzę waszą temperaturę - powiedziała spokojnie zabierając termometry ode mnie, Raviego i N-a. - Wszystko gra. No, Hyukkie, zostałeś tylko ty.

- Nie chcę! Nie wezmę żadnego okropnego syropu. Nie! - Chłopak zaczął uciekać przed Choą. Przed chwilą umierał z głodu... Hyuk dopadł drzwi i próbował je otworzyć. Więc po to je zamknęła...

- Han Sang Hyuk, muszę się upewnić, że wszyscy jesteście zdrowi - westchnęła ciężko, odkładając na stół obok mnie butelkę i pięć łyżek. - Ale skoro tak bardzo się boisz jednego, głupiego syropu, to nic nie poradzę. - Spokojnie podeszła do swojej torby, która leżała tuż obok Hyuka. - Zmierzę Ci tylko temperaturę. Niedawno chorowałeś, nie możesz jutro zacząć kichać podczas występu. To jak?

- D-dobrze - odpowiedział spuszczając głowę. Wziął od niej termometr, włożył do ust i grzecznie usiadł pod ścianą.

- Jesteście niemożliwi, cała szóstka - powiedziała ciężko znowu sięgając po coś do torby. - Spokojnie, to tylko picie - rozdała nam plastikowe butelki - i oczywiście coś do zjedzenia, ale to po pracy. Żadne z was nie ma gorączki... ale Leo-ssi musisz się cieplej ubierać. Poproszę wujka o jakiś sweter dla Ciebie. I jak Hyukkie smakuje syropek? - Zapytała, gdy maknae upił dość sporo ze swojego bidonu.

- Hę?

- Chyba nie myślałeś, że się wywiniesz. Dałam ci lekko rozcięczony syrop. Tutaj masz wodę - pomachała mu przed twarzą przeźroczystą butelką.

Zaśmialiśmy się wszyscy na widok jego zdezorientowanej miny.

- Mogę zobaczyć, jak ćwiczycie? Swoją pracę już skończyłam. - Powiedziała pewnie, ale po twarzy było widać, że jest senna.

- Zostań - powiedział pewnie Ken, a potem dodał jej coś na ucho. Zrobiła się czerwona na twarzy i wbiła mu łokieć w brzuch.

- Nie ma mowy - powiedziała podniesionym głosem w jego kierunku.

Zaciekawiony spoglądałem to na jedno, to na drugie. Reszta zespołu chyba była tak samo zdezorientowana, co ja.

- U-usiąde sobie tam, nie będę wam przeszkadzać - powiedziała wskazując materac, na którym siedział Ravi.

- Niech będzie, chłopaki do roboty! - Zawołał N. Z lekkim ociąganiem, ale sprawnie na powrót ustawiliśmy się do następnego układu.

Gdy Choa spała, wszyscy się zgodziliśmy, że zmowa milczenia była trochę niebezpieczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro