Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wypadek

~46~

Pierwszy tydzień promocji minął bez żadnych wypadków. Nie licząc mojego potykania się o wszystko z niewyspania. Przez ostatnie siedem dni to ja zajmowałam się wszystkim co związane z występami chłopaków na scenie i przed nimi. Wujek tylko potwierdzał udział zespołu w jakimś wydarzeniu, a potem znikał gdzieś w biurowcu, mi zlecając całą trudną robotę. Widziałam się z nim wieczorami, gdy padnięta zdawałam mu sprawozdanie z wydarzeń.

Po kolejnym ciężkim dniu pracy opadłam bezwładnie na łóżko. Nie miałam siły ruszyć choćby powieką, a czekał na mnie jeszcze niedokończony tekst dla Gugudan. Kiedy wreszcie wygrałam ze zmęczeniem i usiadłam na łóżku, poczułam wibracje telefonu w kieszeni płaszcza, który dalej miałam na sobie. Wyciągnęłam urządzenie i zerknęłam na wyświetlacz. Poza kilkoma wieściami od Yoony, przyszło mi kilka innych, mniej przyjemnych. Głównie od matki i Hyunsoo. Odpowiedziałam przyjaciółce i udałam się do biurka. W sumie mogłam sobie zostawić to na jutro, ale brakowało mi już tylko jednej zwrotki, a skoro jutro wcale nie miało być spokojniej, wolałam poświęcić jeszcze te półgodziny na cztery linijki i mieć je z głowy. Odkładając długopis po skończonej pracy zerknęłam na zegarek - druga w nocy. Skrzywiłam się lekko na tą wiadomość, spędziłam nad zadaniem więcej czasu niż sądziłam. Poszłam wziąć prysznic i od razu położyłam się spać.

Dryń, dryń, dryń.

Podniosłam leniwie jedną z powiek. Telefon na poduszce obok mnie zawzięcie wibrował w stronę skraju materaca. Złapałam go i wyłączyłam alarm. Była piąta rano, kolejny dzień z rzędu spałam mniej niż powinnam. Wstałam z łóżka czując ból głowy od niewyspania. Wujek mówił, że dzisiaj już będzie uczestniczył wciągu dnia, co wzbudziło we mnie nadzieję na drzemkę w pracy.

Właśnie popijałam aspirynę wodą, gdy w drzwiach do kuchni zobaczyłam Taekwoona. Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Nadal wyrzucałam sobie moją głupotę na naszym wspólnym spacerze.

- Wyspałeś się?

- W miarę, a ty? - Wlepił we mnie surowy wzrok.

- Też.

- Jesteś pewna? Jesteś strasznie blada - powiedział zmartwiony przybliżając sobie moją twarz do swojej. - Może zostań dzisiaj w dormie?

- Rozumiem, że będziesz się mną zajmować? - Spytałam z chytrym uśmieszkiem, odpowiedział mi z równie zadowoloną miną;

- Z chęcią.

- Ale flirty to zostawcie sobie na później - usłyszeliśmy Jaehwana nie w sosie.

- Zazdrosny - pokazałam mu język, jednocześnie odsuwając się odrobinę od Taekwoona, aby odstawić szklankę na blat. Odpowiedziało mi prychnięcie.

- Coś nie gra? - Leo usiadł naprzeciwko drugiego wokalisty przy stole.

- Nie, wszystko w porządku.

- Czego się napijecie? Kawy czy herbaty? - Spytałam stawiając wodę.

- Kawy - odezwały się trzy męskie głosy.

- Wonshik, a co ty tak wcześnie?

- Bardzo śmieszne, Jaehwan-hyung. Czasami się człowiekowi dłużej pośpi, a wy robicie z tego coś dużego.

- Jednak ciężko jest cię czasem obudzić - powiedział Taekwoon.

- Dziwi mnie, że N jeszcze śpi.

- Niech chociaż raz się wyśpi w spokoju.

- Co racja, Jaehwan-hyung to racja.

- Miał sporo spraw na głowie w tym tygodniu. Mam nadzieję, że się nie pochorował - odparł Leo odbierając ode mnie kubek z kawą.

- Nic mu nie będzie, duży z niego chłopak - podałam kubek Raviemu i usiadłam obok Taekwoona.

- Też tak chcę - jęknął smutno Ken. Uniosłam pytająco brew. - No, wyspać się - jego odpowiedz nie zabrzmiała dla mnie przekonująco, ale nie specjalnie chciałam drążyć. To zwykle zadanie Hyuka, który właśnie wszedł.

- Odpisała ci coś, Hyung?

- Nie - padła sucha odpowiedź.

- Kto?

- Jego dziewczyna - wyszczerzył się maknae.

- Wcale nie! - Wokalista zarumienił się lekko. - Nie chodzimy ze sobą...

- Mnie tam poranne śniadanie jednoznacznie wygląda - odparłam ze złośliwym uśmiechem.

-Serio? - Zapytał głupkowato, zadziwiając nas wszystkich. - No bo ty jesz z nami wszystkimi po kolei...

- Ha, ha, ha, tym razem nie trafiłeś, Jaehwan-oppa. Ja nie uciekam się do żadnych wybiegów, aby zjeść. Przyznaj się, podoba ci się ta dziewczyna - wyszczerzyłam się w jego stronę.

- Doobry - w przejściu ziewnął Hongbin w piżamie, a z za nim pojawił się Hakyeon już kompletnie ubrany.

- Co jecie?

- Tradycyjnie ryż z warzywami, zaraz wam podam talerze.

- Nie wstawaj poradzę sobie - odparł N.

- Pomogę, Hyung - zaoferował się Sanghyuk.

- Choa, masz coś na spanie? - Jęknął Bin leżąc na stole - wróciłbym się do łóżka.

- Weź zimny prysznic i przejdzie Ci zmęczenie.

- Saohwa, a ty się wyspałaś? Znowu masz kręgi pod oczami.

- Tak, wyspałam się - przewróciłam oczami na uwagę Hakyeona. - Nie musicie się wszyscy o mnie tak zamartwiać!

- Po prostu dbają o ciebie - odezwał się wujek w drzwiach. - Miałaś ciężki tydzień, to normalne się nie wyspać.

- Nie jestem małym dzieckiem. Nie muszę spać po dwanaście godzin. Uwierzcie, że te pięć-sześć jest wystarczające.

- O ile tyle śpisz - mruknął Taekwoon w kubek.

- Nie zaczynaj, sam lepiej nie sypiasz, Wonshik to samo - dodałam na swoją obronę.

- Brak snu to jakaś choroba tekściarzy czy co?

- Nie, Sanghyuk, ta trójka po prostu nie zna umiaru w nadgodzinach, prawda menadżerze?

- Żebym ja o twoich nie zaczął mówić Hakyeon - pogroził mu. - Pamiętajcie po prostu, że talent talentem, ale zdrowie macie tylko jedno.

- Tak jest! - Odpowiedzieliśmy chórem i dalszą część śniadania minęła we względnej ciszy.

Jeśli miałabym wymienić zalety mojej pracy, jedną z nich byłby czas spędzony w garderobie. Pomimo, iż jest wtedy kilka spraw do załatwienia, to wtedy się najwięcej czasu spędza z zespołem i można poznać ludzi, z którymi się pracuje, na przykład techników czy stylistów. Kończyłam pomagać z doborem ubioru Sanghyuka, gdy ktoś zasłonił mi oczy. Dotknęłam czyiś palców, aby rozpoznać kto to, jednak zanim mi się to udało, usłyszałam wesoły, podniesiony głos Jeahwana:

- Hoonjae! Jak dobrze cię widzieć!

- No i wszystko zepsułeś, Oppa - jęknęła zabierając dłonie sprzed moich oczu.

- Yoona? Co ty tu robisz? - Zmarszczyłam czoło, odwracając się w jej kierunku. Czyżbym o czymś zapomniała?

- Tak się wita przyjaciółkę? - Udała nadąsaną jeszcze bardziej.

- No jak to co! Przyszła się ze mną zobaczyć - Ken się wyszczerzył z dumy. Zapaliła mi się ostrzegawcza lampka w umyśle.

- Nie tym razem. - Słysząc to, Ken stracił swoją wcześniejszą energię.

- To ja ją tutaj zaprosiłem - do rozmowy włączył się Taekwoon. Spojrzałam na niego pytająco. - Martwię się o ciebie i poprosiłem, aby cię dzisiaj przypilnowała.

- To, że raz zarwałam kilka nocy, nie oznacza, że się nie pilnuję.

- Jednak nadal nie wyglądasz najlepiej, a dobrze wiem, że do lekarza nie pójdziesz nawet jakbym ciebie tam zaciągnął.

- Bo nie ma ze mną tak tragicznie...

- Oj, Choa, nie powiesz chyba, że nie cieszysz się na mój widok - do akcji wkroczyła Yoona ze swoim mocnym argumentem.

- Oczywiście, że się cieszę!

- To skoro sobie wszystko wyjaśniliście, to możemy już iść na scenę? - Spytał Hakyeon patrząc na mnie z ukosa.

- Coooo! Ale ja jeszcze nie chcę... - Rozjęczał się Ken. - Dopiero co Hoonjae przyszła, dajcie się porządnie przywitać, co?

- Już się witałeś - odparł Leo, łapiąc go za ramię i ciągnąc w stronę wyjścia z garderoby. - Liczę na ciebie, Hoonjae-ssi.

- Nie martw się, Oppa. Zajmę się nią - niebieskowłosa uśmiechnęła się szeroko.

Taekwoon wydawał się zadowolony, więc wytargał marudzącego Kena z pomieszczenia w ślad za pozostałymi członkami zespołu. Część stylistów za nami, już zaczęła robić porządki i szykować się na krótką przerwę za niecałe pół godziny.

- Co ten Jaehwan znowu wymyśla.. - westchnęłam, mając w pamięci obraz chłopaka sprzed chwili.

- Nie wiem, ale chętnie się dowiem tego i owego. To mój pierwszy fansign od tej strony - niebieskowłosa rozejrzała się dookoła. - To teraz gadaj, jak bardzo okłamałaś swojego chłopaka - Yooną spojrzała na mnie z poważną miną. Jej czarne oczy prześwietlały na wskroś, co zawsze mi przypominało, że ich właścicielka jest o te kilka miesięcy starsza ode mnie.

- Okłamać to duże słowo - odparłam wymijająco - mogłam nagiąć prawdę w kilku miejscach, to wszystko. Na prawdę nie ma ze mną tak źle. Może mało sypiam, ale to normalne skoro wracamy po północy, a czasem o piątej trzeba już być na nogach.

- No dobrze - westchnęła ciężko - ale serio dobrze nie wyglądasz. Jesteś pewna, że się nie pochorowałaś?

- Nic mi nie jest - przewróciłam oczami. - Chodź, pomożesz mi z przekąskami dla chłopaków.

Hoonjae z radością dołączyła do obierania owoców. W międzyczasie rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.

- Dzięki - Taekwoon praktycznie na raz wypił ponad pół butelki wody.

- Spokojnie, wystarczy dla wszystkich - odparłam z uśmiechem, podając mu ręcznik. - Aż tak gorąco na scenie?

- Kazały mi tańczyć damski układ - powiedział niezadowolony, przeczesując swoją grzywkę lewą ręką.

- Nieźle sobie poradziłeś! - Zawołał N odchylając się na krześle, ku niezadowoleniu stylistki.

- Aż szkoda, że nie nagrałam - powiedziała Yoona stawiając talerz z owocami przed Jaehwanem. - Jednak dużo mnie ominęło. Już nie mówiąc o głównej atrakcji. Tak bardzo chciałam z wami zdjęcia!

- Nie krzyw się, zawsze możesz je sobie ze.. ekhem z nami zrobić - powiedział Ken szybko zjadając mandarynkę.

- Naprawdę?!

- Tak/nie! - Zawołali wszyscy na raz.

- A więc dzisiaj selfie day - mruknęłam do siebie pod nosem. Poczułam ukłucie zazdrości. Wiedziałam, że Suewoon z pewnością wykorzysta tę okazję i niezbyt cieszyła mnie ta myśl.

- Nie martw się i tak jesteś najpiękniejsza - usłyszałam szept Leo do mojego ucha, gdy znienacka objął mnie w pasie. Zrobiłam się czerwona jak piwonia, tym bardziej, że potem dał mi całusa w czoło.

- Uuu! - Zawyła część zespołu, Ravi ograniczył się do szerokiego uśmiechu.

- Jak słodko! - Rozmarzyła się moja przyjaciółka.

- D-dajcie spokój - wydukałam speszona. Leo uśmiechał się tylko od ucha do ucha.

- Z waszą dwójką, to to było właśnie wydarzenie roku.

- Hoonjae!

- No co, prawdę mówi - w obronie mojej przyjaciółki stanął Jaehwan, co odrobinę mnie zaskoczyło. - Już od dawna było widać, że coś się między wami dzieje.

- Do tej rozmowy wrócimy później - odezwał się N poprawiając koszulę - czas wracać na scenę.

- Znowu - mruknął Ken widocznie niezadowolony.

- Co go dzisiaj ugryzło? Zazwyczaj jest strasznym optymistą...

- Może ma dość? Sama mi się skarżysz na to, ile razy musisz użerać się z rozwrzeszczanymi fankami.

- Może - odpowiedziałam, nie do końca przekonana.

Zabrałyśmy się za sprzątanie garderoby, bo po powrocie chłopaków mieliśmy kilka minut na powrót do samochodu. Pakowaliśmy do bagażnika kartony z prezentami od fanów, gdy jedno z pudeł okazało się za słabe i rozsypało swoją zawartość tuż pod moimi stopami. Kucnęłam przy akompaniamencie ciężkiego wypuszczenia powietrza z płuc, aby zabrać się do zbierania kartek. Yoona się do mnie dołączyła. We dwie szło nam sprawnie, do momentu, gdy niebiesko włosa wstała rzucając listy z powrotem na ziemię.

- Co ty robisz?

- Co ja robię?! Co raczej ten fajfus tu robi!?

Podniosłam się z kolan, chcąc zobaczyć na kogo skierowana jest złość mojej przyjaciółki. Spokojnym krokiem szedł w naszym kierunku młody mężczyzna o blond włosach.

- Czego chcesz?

- Nie bądź taka opryskliwa. Nie uważasz, że twój chłopak zasługuje na lepsze traktowanie?

- Nam, zerwaliśmy. Dałam ci kosza i w twarz. Czego jeszcze nie rozumiesz? Nie zamierzam grać w żadne twoje gierki - założyłam ręce na piersi.

- Widać, że nie ma zielonego pojęcia kiedy się poddać, kretyn - Hoonjae prychnęła wracając do kartek na ziemi. - Jesteśmy zajęte, spadaj do swojego gabinetu i rób co do ciebie należy. Nie mam zamiaru ponownie przyjmować twoich pacjentów po nieudanych próbach samobójczych.

- Nie z tobą rozmawiam, Wei - warknął w jej stronę. - Ty nie możesz być poważna z tym lalusiem. Sprawdziłem ten twój zespół. Naprawdę uważasz, że z kimś takim dobrze wyglądasz? Że pasujesz do niego? Nie bądź śmieszna, jaką wartość ma pokojówka dla gwiazdora? - Zacisnęłam usta w wąską linijkę i odwróciłam się z powrotem do listów. Nie chciałam robić scen na parkingu pod rozpoznawalnym klubem. - Każde wąty się kiedyś kończą. Dlatego, proszę, Saohwa, skończ grać, zaszkodzisz tak tylko sobie i chodź już ze mną - poczułam jak łapie mnie pod ramię.

Wstałam, próbując się wyrwać z jego żelaznego uścisku. Hoonjae stała ledwo dwa kroki dalej gotowa wkroczyć w razie potrzeby.

- Ci ty wyprawiasz?! - Warknęłam, dalej się siłując.

- Idziemy na kolację z moimi rodzicami - szarpnął mną.

- Nigdzie nie idę, mam pracę...

- Zostaw ją popaprańcu!

Yoona pchnęła Hyunsoo prosto w pierś, ale nie dało to żadnego efektu. Bez trudu odepchnął ją z taką siłą, że uderzyła głową o ziemię.

- Hoonjae!

- COŚ TY JEJ ZROBIŁ?!

Zanim zdążyłam zarejestrować sytuację, ktoś z dwa razy większa siła od blondyna przyciągnął mnie do siebie uwalniając od niego. Zaraz potem po mojej prawej pojawiła się jasnobrązowa czupryna sprawdzająca przytomność mojej przyjaciółki.

- Nam Hyunsoo, jak mniemam? - Ciarki przeszły mnie po plecach, nigdy bym nie pomyślała, że na codzienne wysoki i miły głos wokalisty może zmienić się w tak ostry.

- Więc już mnie wspominała... Miło.

- Niezbyt. Czego tutaj szukasz?

- Jesteśmy umówieni na kolację z naszymi rodzinami. Jej matka bardzo chętnie zobaczyłaby naszą dwójkę razem.

Leo odrobinę mnie sobą zasłonił. Dyskretnie, ale sam gest nawet tak drobny był w tym momencie ogromnie znaczący dla obu ze stron.

- Obawiam się, że moja dziewczyna nigdzie z tobą nie pójdzie. Możesz to przekazać również Pani Cha.

- Leo! Ken! Szukam was od... Kto to jest? - Do naszej grupki dołączył się N. Zlustrował nieznajomego chłodno od stóp do głów. - Nie znamy się.

- Nie osobiście.

- Myślę, że najlepiej by było, jakby tak zostało - odparł Hakyeon stając pomiędzy wokalistą, a moim eks. - Przejdźmy się w spokoju, jeśli ma pan jakąś sprawę do któregoś z nas, proszę się skontaktować z menadżerem.

- Nie omieszkam, mam nadzieję, że moja następna wiadomość nie umknie uwadze, waszej menadżerce.

W trójkę patrzyliśmy jak oddala się od nas. Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi z pojawienia się osoby trzeciej. Spojrzałam w bok. Jaehwan asekurował Yoonę, która trzymała się za głowę z wyraźnym niezadowoleniem.

- Nie wyglądasz najlepiej.

- Po niektórych fanmeetingach wychodziło się gorzej - zaśmiała się, ale widziałam, że ledwo stoi.

- Odprowadzę ja do samochodu. Hyung, weźmy ją ze sobą. Potrzebuje odpoczynku.

- Myślę, że ktoś powinien ją obejrzeć.

- Zgadzam się, z wami oboma. Choa, chyba też powinna być przebadana.

- Mi się nic nie stało! Pociągnął mnie za ramię to wszystko, ale Hoonjae...

- Spokojnie, Ken dobrze się nią zaopiekuje - Leo objął mnie w pasie.

Mieliśmy do dyspozycji dwa auta, co sporo ułatwiło, w samochodzie wraz z Yooną jechałam ja, Ken i Leo. Pozostali wracali z wujkiem „oficjalnym" wanem.

- Paskudna ta rana - powiedziałam zmieniając prowizoryczny opatrunek przyjaciółce. - I zrobiłaś się blada...

- To przejdzie - próbowała mnie przekonać, ale zmartwione spojrzenie Kena we wstecznym mówiło mi, że nie ja jedna nie za bardzo w to wierzę.

- Leżało tam sporo żwiru, może to tylko zadrapanie - powiedział Leo, ale i on nie brzmiał przekonująco.

- Widzisz, Taekwoon-oppa mnie wspierało.

- Też cię wspieram, ale nie wyglądasz dla mnie zdrowo. Na pewno nie masz żadnych objawów?

- Lekko mi się kręci w głowie - mruknęła po chwili.

- Czyli skręcam w kierunku szpitala - odezwał się Jaehwan, a za chwilę usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk migacza.

- Wystarczy, że odpocznę!

- Nie - stanowczość w jego głosie odebrała mi mowę, niebieskowłosej chyba też.

- Hoonjae-ssi, może dasz się jednak przebadać? Saohwa i Jaehwan będą dzięki temu spokojniejsi.

- Czemu nie chcecie mi wierzyć?

- Wyglądasz słabo, nie miałaś sił, aby wstać i dobrą chwilę zbierałaś myśli, gdy do ciebie podszedłem. To nie jest byle co. Hoonjae-ssi, nie tylko ty znasz możliwe skutki źle wykonanych kroków w układzie tanecznym.

- Tylko się wywróciłam!

- A Sanghyuk spadł z huśtawki. Dobrze wiesz, że to mało przekonujący argument.

Już otwierała usta, aby mu coś odpowiedzieć, gdy się wycofała. Zapadła się głębiej w fotelu i uchyliła mocniej okno. Widziałam, że dalej brała głębsze wdechy niż powinna. Nie odezwaliśmy się ponownie, aż do przyjazdu do szpitala. Jak na szpilkach siedzieliśmy czekając na wyniki badań. Leo siedział obok mnie, co jakiś czas pocieszając mnie na różne sposoby, natomiast Ken chodził przed nami tam i we wte, wyglądając na conajmniej tak przejętego, jak ja.

- Państwo przyszliście z pacjentką Wei?

- Tak - wyrwaliśmy się z Jaehwanem jednocześnie.

- W takim razie, zapraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro