Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wrogie szkło...

~6~

~Leo~

- Gotowe, och, Taekwoon-ssi, jak zwykle wyglądasz wspaniale - usłyszałem moją stylistkę, która od dłuższego czasu doglądała postępów fryzjerki. Zerknąłem w lustro. Niewiele się zmieniło, nadal miałem przedziałek na środku i lekko pofalowane włosy z przodu. Jedynie kolor zmieniły, z naturalnego czarnego w złoty blond. Nie wyglądałem źle.

- Dziękuję - odpowiedziałem lekko się kłaniając.

Chwilę później, gdy wychodziłem podszedł do mnie Ravi. Tym razem miał czarne włosy i grzywkę nachodzącą na oczy. Szliśmy korytarzem w kierunku rozgadanej reszty, gdy nagle N nas zauważył.

- Nasze LR idzie! - Zawołał wesoło odwracając się przodem do nas, energicznie wymachując telefonem.

Pewnie znowu robił sobie selcę, czy jego telefon ma pamięć bez dna?

Chłopaki jak zwykle szybko skomentowali nasz wygląd i wrócili do wcześniejszej rozmowy. Złapałem wzrok naszej tymczasowej menadżerki - Saohwy. Jej czarne oczy świeciły się, a usta miała lekko rozchylone, ewidentnie zachwycał ją nasz widok. Przypominała mi nasze fanki podczas spotkań, ale jej zainteresowanie w ogóle mi nie przeszkadzało, przeciwnie podobało się o wiele bardziej...

- Choa aż wzroku od was nie może oderwać - zaśmiał się Ken zarzucając swoje ramię dziewczynie na barki.

- T-to nie tak! Wy... wy wszyscy jesteście ba... bardzo przy-przystojni - wydukała czerwona jak piwonia. Urocza... - Chłopaki! - Podniosła głos, gdy reszta zaczęła się z niej podśmiewywać.

- To co teraz mamy w planach? - Zapytałem zerkając jej przez ramię do otwartego notesu.

- Em... t-teraz s-sesja z-zdję... zdjęciowa do promocji - odpowiedziała znowu cała się rumieniąc ku kolejnej, cichej salwie śmiechu pozostałej piątki. Choa na prawdę wygląda uroczo, gdy się rumieni.

~Choa~

Podczas, gdy chłopaki męczyli się przed obiektywem i w garderobie z całym zastępem stylistów, wizażystów, makijażystów i kto tam wie, kogo jeszcze, ja siedziałam nad notatkami. Część z nich rzeczywiście odnosiła się do aktualnego zajęcia chłopaków, między innymi sprawdzałam ujęcia z grafikami nanosząc pewne poprawki, inne zawierały zdania bez ładu i składu, spisane pod wpływem chwilowego natchnienia na tekst piosenki. Dodatkowo, co jakiś czas byłam torpedowana smsami od przyjaciółki. Korzystając z przerwy na zmianę scenerii weszłam do garderoby Vixxsów.

- Trzymajcie tak dalej, świetnie się spisujecie - zaczęłam zwyczajowe powitanie menadżera   - a teraz mi powiecie, który z was był taki mądry i zablokował mi wszystkie filmiki związane z wami na telefonie - dodałam zła tupiąc nogą dla efektu.

- Ja nic nie wiem - powiedział Hongbin, Leo jak zwykle zaprzeczył nie używając słów.

- Hyukkie, to pewnie ty?

- Nie Ken-hyung, to nie ja. Ale N-hyung ostatnio z Ravim-hyungiem nad czymś pracowali... - powiedział maknae wymownie spoglądając na dwójkę na samym tyle pomieszczenia. Stanęłam naprzeciw nich z założonymi rękami na piersi, w jednej z nich trzymałam telefon.

- Eh... to N-hyung mi kazał  - odpowiedział speszony raper łapiąc się za tył głowy.

- Hakyeon-ssi? - Zwróciłam się do najstarszego.

- Niektórych rzeczy nie powinniśmy pozwolić wypuścić na antenę...

- Odblokuj albo zużyję Twoje kosmetyki. Wszystkie - powiedziałam groźnie patrząc w jego stronę. N wziął mój telefon marudząc coś pod nosem. Chwilę później dostałam go z powrotem. - Dziękuję, a! I waszą debiutancką piosenkę zdążyłam zobaczyć wcześniej. Wyglądaliście uroczo, zwłaszcza Binnie czy Leo. Byliście uroooooooczy. - Odparłam uśmiechając się złośliwie do nich przez ramię. Widok ich załamanych twarzy był bezcenny.

~Hongbin~

- Ła... ale zimno - powiedziałem, gdy wraz ze wszystkimi wyszliśmy na zewnątrz. Słońce już zaszło, ciemne niebo i słabe oświetlenia uliczne. W takiej scenerii mieliśmy zrobić kolejne zdjęcia. Westchnąłem ciężko pod nosem przeglądając wyświetlacz własnego aparatu.

- Hongbin-ssi, HONGBIN-SSI!

- A, Choa-ssi. Przepraszam, zamyśliłem się, o co chodzi?

- Będziesz pozował jako pierwszy - powiedziała przeglądając swoje notatki.

Swoje brązowe włosy założyła za lewe ucho, głowę miała lekko przechyloną. Przygryzała swoją dolną wargę pewnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Co chwila przykładała do ust końcówkę długopisu, ale jej nie gryzła. Gdy ponownie przyłożyła jego końcówkę do kartki zeszytu, stanęła idealnie naprzeciwko reflektora ustawianego w pewnej odległości od nas przez techników. Żal było nie wykorzystać takiej okazji, szybko zmieniłem kilka ustawień w aparacie i zrobiłem jej zdjęcie, akurat, gdy uśmiechnęła się sama do siebie, pod nosem. Wyszła bardzo dobrze. Oderwałem swoje oko od wizjera w tym samym momencie, co Sao Hwa podniosła swój wzrok na mnie.

 - Uważaj, bo szkło Ci kiedyś pęknie - powiedziała oschle dając mi do zrozumienia, że mam tego nie powtarzać.

- Kiedy naprawdę dobrze wychodzisz na zdjęciach...musisz mi pozować następnym razem! - Odpowiedziałem z uśmiechem.

- Nie, a na pewno nie w najbliższym czasie, jutro jedziesz na plan filmowy do swojej dramy, potem macie mnóstwo zajęć odnośnie comebacku, treningi, koncerty, fanmeetingi, programy...

- Noona... - zamarudziłem jej nad uchem. Geez, czy ona musi być taka dokładna?

- Nie jestem Twoją nooną, mam urodziny w listopadzie - mruknęła odrobinę zła.

- W takim razie mów na mnie oppa - powiedziałem z uśmiechem.

- Nie, dziękuję, idź, bo się spóźnisz - powiedziała jak maszyna wskazując długopisem wymownie w stronę zniecierpliwionego fotografa.

- Eh, wyluzuj trochę Choa-nim, bo na starość Ci tak zostanie.

- Ej!

- Zaopiekuj się nim - powiedziałem oddając aparat w jej ręce.

Moja "osobista" sesja trwała dobrą godzinę, podczas której wymarzłem, a ostre spojrzenie Sao Hwy niewiele dawało otuchy, nie mówiąc o widoku reszty ubranej w ciepłe kurtki. Gdy zaczynałem się trząść, na ziemię sprowadzało mnie czujne, stalowe spojrzenie czarnych oczu mojej przyszłej modelki. A może jednak zrezygnować z tego pomysłu? Jeśli ma ona podobne skłonności do wyładowywania się, co Leo-hyoung albo N-hyoung... Z ciężkim sercem pozowałem dalej, aż fotograf nie zawołał, że mają to co chcieli. Zacząłem pocierać zziębnięte ramiona.

- Dobra, robota. Jak zwykle przystojny jesteś na zabój - usłyszałem weselszy głos naszej pani menadżer, a chwilę później zarzuciła mi moją kurtkę na ramiona wciskając do ręki kubek z parującą kawą - wypocznij. Obudzę Cię, na wspólne ujęcia.

- Dzięki, Choa! - Powiedziałem przytulając ją krótko. - Tylko się tak nie krzyw, bo szkoda takiej twarzy!

- Idź ty lepiej już spać! - Usłyszałem w odpowiedzi, odwróciłem się. Mogę przysiąc, że na jej twarzy były lekkie rumieńce i ogromny uśmiech.

Choa nie jest taka straszna, jakby się mogło wydawać.

~N~

Za każdym razem, gdy ją widzę, siedzi bezczynnie z otwartym notesem albo rozmawia przez telefon z tą swoją przyjaciółką. Teraz znowu robiła to samo. Siedziała na składanym, reżyserskim krześle i zawzięcie z kimś pisała. Podszedłem do niej i zabrałem jej smartfona, zanim zdążyła zareagować.

- N-ssi? C-coś się stało? - Zapytała lekko wystraszona podnosząc na mnie swój wzrok. Za każdym razem, gdy mnie widzi jest praktycznie identyczny. Strach przykryty pod zdziwieniem albo zakłopotaniem. Jakoś ani razu nie sprawiała wrażenia, że mój widok albo obecność ją cieszy. Co jest nie tak? 

- Z kim rozmawiałaś? - Zapytałem w odpowiedzi podnosząc dłoń z telefonem do twarzy.

- Z przyjaciółką, oddawaj! - Krzyknęła jak małe dziecko próbując zabrać swoją rzecz.

- Jest już po północy i pewnie wolałaby spać. - Genialnie, Hakyeon zrób sobie z niej wroga to na pewno Cię polubi.

- Tak się składa, że to ona pierwsza do mnie napisała. Poza tym to nie Twoja sprawa - powiedziała oburzona podskakując, aby dosięgnąć telefonu na mojej wyciągniętej do góry ręce.

- Jeśli mówicie o zespole, to moja.

- Jestem... sumiennym... pracownikiem... nie musisz... się... o nic... bać... - mówiła pomiędzy podskokami. To nawet zabawne, gdy masz choć niewielką różnicę we wzroście na swoją korzyść... pomijając, że Choa wyglądała jak mała dziewczynka, której własnie odebrano zabawkę.

- Wystarczy, Hakyeon - usłyszałem cichy szept. To Leo, zabrał telefon i oddał właścicielce.

- Dziękuję, Leo-ssi.

- Leo! Bawić się nie potraficie - mruknąłem - no to tak, jak mówisz. Koniec zabawy, chodźcie zrobić te ostatnie zdjęcia!

***

Zdjęcia skończyliśmy kilka minut po drugiej w nocy. Samochód prowadziłem ja, jako jeden z najprzytomniejszych kierowców. Obok mnie na siedzeniu pasażera siedziała Choa, co zamierzałem wykorzystać, aby co nieco poprawić nasze stosunki, które z niewyjaśnionych przyczyn nie zaliczały się do najlepszych.

- Nad czym tak rozmyślasz?

- Nie ważne.

- Jak ze mną nie będziesz rozmawiać, to mogę zasnąć, a nikt z nas tego nie chce.

- Zawsze to robisz? No wiesz... wszystkich podejrzewasz? - Dodała gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi ode mnie.

- Nie, zazwyczaj wszyscy mi wszystko mówią, nie mam kłopotów z innymi.

- Jakoś mnie się czepiasz o każdy szczegół - mruknęła niezadowolona.

- Tak jakoś wychodzi. Jak Ci idzie praca tekściarza? - Zapytałem po chwili ciszy.

- Nie najlepiej - powiedziała ciężko wzdychając znad notesu, który znowu miała otwarty.

- Rozmawiałaś już z chłopakami? Mówiłem, że chętnie pomogą.

- Nie było okazji, ciężko pracujecie, nie chcę wam wszystkim przeszkadzać.

- Nie bądź śmieszna - powiedziałem lekko podnosząc głos. - Jeśli napiszesz naprawdę dobry tekst to możemy go dodać do płyty, jak nie tej to następnej. Ravi ma mnóstwo tekstów na swoim koncie, Leo również. Jestem pewny, że znajdą dla Ciebie chwilę czasu.

- Jak na razie żadne z was jej nie ma - powiedziała dobitnie stukając długopisem w jedną ze stron - macie mnóstwo zajęć, a ja muszę się nauczyć samodzielnej twórczości. A ich doświadczenie tylko sprawia, że jestem pod większą presją, wiec proszę nie przypominaj mi. Poza tym, teraz obowiązki menadżerskie są ważniejsze od mojego stażu. - Jej głos ewidentnie był smutny.

- W takim razie wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki - powiedziałem uśmiechając się do niej najszerzej, jak mogłem.

- Droga, N-ssi - zwróciła mi uwagę na wesoło.

- Spokojna rozczochrana - powiedziałem odwracając wzrok z powrotem na jezdnię.

Źle ją oceniłem, przejmuje się tym zespołem, co najmniej tak samo, jak Menadżer. Odpowiedzialna z Ciebie dziewczyna, Che Sao Hwa - pomyślałem spoglądając na nią kątem oka. Była półprzytomna, pod oczami miała cienie dwa razy większe od naszych. Z pewnością ostatnie kilka dni dało jej się we znaki. Dziewczyna zasnęła, gdzieś w połowie drogi.

-----------

Uff... no napisane! Jak wam się podoba?

Gwiazdki, komentarze strasznie mile widziane c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro