Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przyjaciel od serca

~32~

~Sanghyuk~

- Hyung! Znowu romansujesz z przyjaciółką Saohwy? - Spytałem, opierając swoją brodę o oparcie kanapy, na której siedział Ken.

- Tak, piszę z Yooną, nie, nie romansuję z nią. Kto ci takich głupot naopowiadał?!

- To może w takim razie...

- Hyuk, nie teraz - zbył mnie - muszę jak najwięcej wiedzieć. Pomęcz kogoś innego.

- Jak móóóówiszszsz - powiedziałem, wstając.

Nudziło mi się, Ravi siedział w studiu. Z datą comebacku w pobliżu oraz nowym konceptem wpadł w wir twórczej pracy - raczej ze mną nie poogląda filmów. Ken, odkąd tylko wróciliśmy z Japonii - patrz przedwczoraj, siedział z nosem w telefonie i robił "wywiad środowiskowy". Ja i tak wiem, że zawzięcie pogłębia kontakt z najlepszą przyjaciółką naszej menadżerki. Skierowałem się do kuchni, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, naskoczyli na mnie Hyungowie.

- Idź i zajmij się sobą, obiadu jeszcze nie ma!

- Nasz Hyukkie jest głodny? Ale musisz poczekać. Hongbin! Przecież nie tak to ma być?!

- Hakyeon-a! Teakwoon wyraźnie napisał... Hyuk nawet nie waż się czegoś podjeść! Hakyeon-hyung! To nie ta przyprawa, patrz tutaj...

Ciężko westchnąłem. Nakrzyczeli na mnie, a stałem tylko w przejściu. Z resztą, wolałem tam się nie pchać. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, ale u nas wystarczy Omma w kuchni. Rzadko kiedy robi coś co nam wszystkim smakuje. W takich chwilach najczęściej zatruwałem życie menadżerowi, ale ten był z Leo na próbie musicalu, a Choa miała kurs menadżerski. Jednym słowem było nudno jak nie wiem. Telefonu nadal nie odzyskałem, bo nawet na moment nie widziałem się z Saohwą. Moje rankingi! Jestem pewien, że zacząłem poważnie w nich spadać.

Usiadłem na kanapie z nadzieją, że poszukam czegoś w telewizji, ale co łapałem za pilota to Ken mi go odbierał i przełączał z powrotem. Pomińmy, że siedział z nosem w telefonie.

- Agh! Hyung! Nudzi mi się! Przecież nie oglądasz tej dramy!

- Oglądam, oglądam, zaraz polecą wiadomości. Zajmij się czymś innym.

- Hyuuuuuuuung! - Zajęczałem. Zignorował mnie. - Co czytasz? - Spytałem po chwili, przesuwając się bliżej, aby spojrzeć mu przez ramię.

- Nic takiego - powiedział przełączając kartę. Zdążyłem zauważyć co tam pisało.

- Jaehwan-hyung... czy N-hyung...

- Nie martw się - powiedział czochrając mi włosy.

- Ej! Nie jestem dzieckiem! - Zawołałem oburzony.

- A zdawało mi się, że jesteś naszym małym Hyukkim. Zajmij się sobą, muszę coś załatwić. Trzeba pewnie zajrzeć do Wonshika - dodał pod nosem, wstając z kanapy.

Odprowadziłem go wzrokiem do przejścia, a potem zabrałem się za przełączanie kanałów. Jeden, drugi, trzeci, czwarty...dziesiąty. Albo wiadomości, albo romansidła. Czy nie ma nic innego w telewizji o dziewiątej wieczorem niż to? Zły zgasiłem ekran. Nie wiedziałem co robić. Samemu nudno się ogląda filmy, komputera nie mam, zabronili mi go mieć, bo niby będę "odrywał się od pracy". Jakby odpoczynek był czymś złym. Właśnie, odpoczynek, zawsze mogę położyć się spać, ale w tej chwili nie czuję się senny. Odgłosy z kuchni świadczyły o tym, że we trzech zabrali się za gotowanie i szybko tego nie skończą. W końcu z braku laku, z ciężkim westchnieniem wstałem, założyłem kurtkę, buty, czapkę i wyszedłem z dormu. Nie fatygowałem się nawet do nich, aby powiedzieć, że wychodzę. Jestem dorosły, mogliby zacząć mnie tak traktować.

Spacerowałem ulicą bez większego celu. Rozkopywałem zaspy przed sobą ciesząc się wolnym wieczorem. Nawet brak maseczki mnie nie martwił zbytnio. Najwyżej spotkam kilka fanek, co w tym złego? Jak na razie nikt mnie nie zaczepił. Było za zimno na pogawędki oraz za późno lub za ciemno, aby przyglądać się każdemu napotkanemu przechodniowi, więc czułem się swobodnie. Dzięki temu mogłem sobie uporządkować pare spraw w głowie. Po pierwsze, z całą pewnością plan Jaehwana nie wypali. Odniosłem wrażenie, że przypieramy Taekwoona do muru zamiast popychać do przodu. W sumie sprawy sercowe Hyunga były teraz ważniejsze od comebacku, ale niby jak mu pomóc, jak sam nie prosi? Udawanie sensu też nie ma, zgodnie z tym, co wypracowaliśmy do tej pory.

- Aish, to za trudne! - Westchnąłem ciężko, zakładając ręce na piersi.

Zacząłem chodzić w kółko, usilnie próbując wymyślić jakiś sposób. Po pierwsze, musiałem go przekonać, że jestem po jego stronie. Po drugie, wybadać czemu tak się o wszystko obraża. No i po trzecie, co planuje. Do tego warto by podpytać o jego samopoczucie, w końcu ostatnio nerwowy chodzi. Najlepszym wyjściem byłoby nasmarowanie go śnieżkami, ale jak go do łóżka przykuje, to będziemy mieć problem... Ale na serio mam ochotę porzucać się kulkami ze śniegu. Jeszcze tego sporo leży na ziemi. A gdyby tak narobić sobie przed mieszkaniem amunicji, a potem zaatakować wszystkich wewnątrz? Nie takie głupie! Jak mi się uda jeszcze zamknąć samemu w pokoju...

Moje rozmyślania na temat bitwy na śnieżki w dormie przerwała mi... Śnieżka, którą oberwałem w plecy, a potem w twarz gdy się odwróciłem. Widocznie leciała jedna po drugiej.

- Ej! O co ci chodzi!? - Zawołałem zły. Planowania ataków maknae się nie przerywa.

- Szukamy cię od godziny, pajacu - przede mną w niezbyt dużej odległość stał właśnie Taekwoon. Uśmiechnąłem się szeroko.

- Aaaa! Leo-hyung! Co cię tu sprowadza? - Rzucił mi spojrzenie spodełba, a potem pokręcił zrezygnowany głową.

- Zdajesz sobie sprawę, która godzina? Saohwa pewnie od zmysłów odchodzi, przez ciebie. Menadżer w sumie też.

- W sumie skoro jesteś na mieście to musiałeś skończyć próbę, Hyung... Nie jesteś zmęczony? - Zapytałem, przechylając głowę na bok.

- Czy ja cię za mocno śnieżką uderzyłem, czy już wcześniej coś ci się stało? Wracamy, póki do reszty zamrozi ci mózg - powiedział z przekąsem.

- Nie ma ze mną tak źle, Hyung - wyszczerzyłem się doganiając go.

Szliśmy przez moment w ciszy. On pisał smsy na komórce, ja próbowałem zajrzeć mu przez ramię, ale chyba jako jedyny potrafi ukrywać przed wszystkimi wyświetlacz. W końcu nie wytrzymałem. Musiałem się odezwać, jeśli teraz z nim nie porozmawiam to kiedy?

- Hyuuung?

- Tak?

- Do kogo tak wypisujesz?

- Do N-a i Sao. Będziesz mieć pogadankę w dormie - odparł, chowając sprzęt do kieszeni. - Gdzie twoja maseczka?

- Zostawiłem w mieszkaniu, o tej porze jest mało przydatna.

- Gdyby ktoś cię rozpoznał, gdy chodziłeś w miejscu, mógłby mieć świetny materiał na pierwszą stronę. Maknae zespołu VIXX oszalał. Na prawdę musisz się pilnować, Hyukkie - dodał karcąco.

- Ty też, Hyung. Jeśli nie chcesz mieć fanek jeszcze bardziej na głowie.

- O co ci chodzi?

- Nie dziw się tak - klepnąłem go w ramię - nasza kochana pani menadżer, aka początkująca tekściara wpadła ci w oko, co nie Leo-hyung?

- Sanghyuk, daj spokój - spojrzał na mnie jak na dziecko.

- Oj, nie wykręcaj się! Przecież to widać.

- Nie żartuj sobie - powiedział, odwracając wzrok. Szedł w zaparte, ale jak trzeba to ja też potrafię być uparty.

- Taekwoon-hyung, nie jestem ślepy! Może i jestem młodszy, ale oznaki zakochanego kumpla łatwo zobaczyć. Szczególnie u ciebie. Zawsze bierzesz jej stronę, idziesz spać dopiero, jak Noona zaśnie. Co noc sprawdzasz czy śpi na kanapie, czy u siebie, kiedy tylko możesz patrzysz na nią, robisz się nerwowy, gdy któryś z nas do niej zagada na inny temat niż praca...

- D-dobra! M-może coś...

- Może? - Uniosłem brwi. Obrzucił mnie złym spojrzeniem, ale po chwili głęboko odetchnął i zaczął patrzeć pod nogi.

- Może jest tak jak mówisz. Ja... Rzeczywiście... Czasami... Znaczy... No... - zaczął się gubić.

- Wyrzuć to, Hyung! Inaczej nie pomogę - powiedziałem pokrzepiająco, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Lubię ją - wyszeptał.

- Nie, słyszę, Leo-hyuung - specjalnie akcentowałem każde słowo. Czemu nie podroczyć się z nim przez chwilę?

- Lu-lubię ją - odpowiedział głośniej, ale nadal z łamiącym się głosem.

- Kto by pomyślał! - Udałem zaskoczenie. - Na reszcie to wyrzuciłeś z siebie! Szkoda, że nie wcześniej... - mruknąłem pod nosem. - To co z tym zrobimy?

- My?

- Nooo odkąd wiem, nie mogę siedzieć bezczynnie. Jako młodszy braciszek muszę pomóc. Han Sanghyuk melduje się do służby!

- Nie żartuj sobie. Przecież i tak pomogacie Hakyeonowi... - przygryzł wargę. Więc to o to mu chodzi. Zacisnąłem usta, aby się nie roześmiać. Głupi Hyung.

- Nie wiem o co chodzi - powiedziałem spokojnie, w sumie zgodnie z prawdą. - Skoro podoba ci się Saohwa, to jasne, że potrzebujesz pomocy. Nie zostawię cię samego przecież!

- Naprawdę, Hyukkie? - Oczy mu się zaświeciły.

- Masz to jak w banku! A teraz przyśpieszmy, bo inaczej menadżerka wyzionie nam ducha - dodałem weselszym tonem.

Słuchając wywodu menadżera, Choy i Hakyeona po powrocie, myślałem tylko o tym, że udało mi się nawiązać nić porozumienia z Leo. Odniosłem wrażenie, że dzięki temu, w dormie miał odrobinę lepszy humor. W sumie nie dziwię mu się. Pewnie, gdybym, ja był w takiej sytuacji, to też cieszyłbym się z każdego sprzymierzeńca.

- Hyung, woda dla ciebie!

- Dzięki, Hyuki - powiedział, odbierając ode mnie butelkę.

Siedzieliśmy na siłowni razem z resztą, ale zamiast obgadywać plan Jaehwana wolałem być z Leo. W końcu coś pożytecznego, a z boku to rzeczywiście wyglądało jakby pomagali liderowi. To on stroił najwięcej dziwnych min, więc nie dziwiłem się, że główny zainteresowany tak to odebrał.

- Ciekawe o czym dyskutują - powiedziałem znad butelki.

- Pewnie o tym co zwykle - mruknął niezadowolony.

- W sumie - zgodziłem się biorąc kolejny łyk.

Kolejnym spostrzeżenie jaki poczyniłem, to takie, że pomimo iż planują dalsze akcje operacji LeCho, to robią jeden błąd. Ignorują Leo i prawdopodobnie stąd nieporozumienie, ale nie zamierzałem tego prostować. Dzięki temu było zabawniej.

- Jaki ty masz plan?

- P-plan?

- Noooo, nie powiesz mi Hyung, że nad niczym nie myślałeś.

- Nie myślałem - odparł, wracając do ćwiczeń.

- No jak to! Coś musiało chodzić ci po głowie. Przecież też się kiedyś umawiałeś - odparłem, nastawiając własną bierznię.

- Tak, ale... Nie mam pojęcia, co robić.

- Coś wymyślimy! - Dodałem z uśmiechem, przyspieszając tempa.

***

- Em.. Leo, czy masz może...

- Hyuuuung! - Celowo wszedłem w zdanie menadżerce. Pomimo, iż z Taekiem nie mieliśmy żadnego wspólnego planu, ja już pewne założenia musiałem zrobić. Punkt pierwszy, ograniczyć ich czas razem do minimum. - Taekwoon-hyung! Jesteś gotowy?

- T-tak, ale Hyu...

- No to co tak stoisz! Idziemy. No szybciej! - Jednym z niewielu sposobów, aby go pogonić było udawanie dziecka. Sprawdzało się to oczywiście tylko w moim przypadku.

Wypchnąłem wręcz przyjaciela z mieszkania, a potem odwróciłem się i z uśmiechem pomachałem w stronę dziewczyny. Wyglądała jakby chciała mnie zabić. No cóż Noona, jeden-zero dla mnie!

***

- Hej, Hyung.

- Tak? - Spytał wyciągając słuchawki z uszu.

- Co powiesz na kino?

- To chyba nie najlepszy...

- Kino? - Do naszej rozmowy dołączył się N. - Czemu nie?

- To nie było do ciebie, N-hyung - powiedziałem rzucając mu znudzone spojrzenie. Nie pozwolił mi zamienić się miejscem i teraz musiałem się wychylać w przód co było dość niewygodne. - To co ty na to? - Zwróciłem się do Leo.

- Nie jestem przekonany, ale dzięki - odparł, klepiąc mnie po głowie.

- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami, wracając na swoje miejsce.

Hakyeon patrzył to na mnie to na Taekwoona ze strapioną miną. Zaśmiałem się pod nosem. Niech się głowi, czemu mam dobre stosunki z drugim. W końcu obaj przestaliśmy rozmawiać z tamtą czwórką. Chociaż, czasem rozmawiam jeszcze z Hongbinem. Jaehwan się na mnie obraził, jakieś dwa dni temu i od tamtego momentu zostałem wykluczony z jego planu. Podobno coś zepsułem, ale szczególnie się tym nie przejąłem. Ważne, że Leo-hyung wrócił do siebie.

***

- Hyukkie?

- Tutaj! - Zawołałem spod kołdry. W sumie ledwo cokolwiek opuściło moje gardło przez chrypę.

- Wszystko w porządku? Nie było cię na treningu - Leo usiadł na moim łóżku.

Wczoraj cały dzień trenowałem głos, chociaż nauczyciel mówił, że powinienem robić sobie przerwy. Nie posłuchałem i oto efekt. Dzisiejszą próbę nagrania „Dynamite", musiałem opuścić. Może nie poszedłem też na spotkanie z choreografem.

- Ah, to nic takiego. Choa powiedziała, że jutro mi się oberwie - wychrypiałem.

- Dziwisz się? Całe szczęście, że ona nic nie złapała i skończyło się tylko na gardle. Nie mów za dużo, N jeszcze do ciebie zajrzy. - Pokiwałem w odpowiedzi głową. Domyślałem się, że Omma przyjdzie. Nie ma opcji, aby nie suszył mi głowy. Robi to zawsze z byle powodu, a co dopiero, jak zdarłem sobie gardło. - Nie wykorzystuj wolnego, to że straciłeś głos, nie zwalnia cię od ćwiczeń fizycznych.

- Jasne. Zajmij się sobą - uśmiechnąłem się szeroko. Hyung tylko się zaśmiał, poczochrał mi włosy i wyszedł z pokoju.

Może i trochę nadużywam wolnego, ale jestem maknae, więc mogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro