Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pechowa para

~30~

- Dziękuję, tak, jesteście wspaniali. Dziękuję, nie trzeba było. Tak, tak, czekam na przyszłą współpracę z niecierpliwością. Jestem ogromnie wdzięczna za pomoc. Oh, wszystko dzięki panu. Nie, ja naprawdę niewiele zrobiłam. Tak, oczywiście. Dziękuję. Bezpiecznej podróży. Tak, tak. Dziękujemy, do widzenia. Uff... chyba przez tydzień nie będę się uśmiechać - powiedziałam już po koreańsku, masując sobie policzki.

Przez ostatnie półgodziny musiałam wymieniać uprzejmości z każdym napotkanym Japończykiem, czy to płci męskiej czy żeńskiej. Już nawet kręgosłup mnie rozbolał od ciągłego kłaniania się. W takim tempie szybko dostanę z nim problemów. Może udałoby mi się wyskoczyć na jakiś masaż...

- Noona! Nie słuchasz nas w ogóle! - Nagle przed moją twarzą pojawił się zirytowany Hyuk.

Zamrugałam kilkakrotnie, aby się otrząsnąć.

- Słucham, słucham.

- Czyli się zgadzasz? - Zapytał z uśmiechem.

- Tak, oczywiście - powiedziałam machinalnie.

Ból pleców i naręcze prezentów skutecznie odciągały moją uwagę od tego, co się działo dookoła. Najważniejszy był wan, gdzie mogłam choć przez moment odpocząć. Z dala od wszechobecnego pisku i gwaru fanów wszelkiej maści.

- To świetnie! Chłopaki, Noona powiedziała, że możemy iść!

- Naprawdę?

- Tak, Hongbin! Mówiłem, że jest niezawodna! - Sanghyuk zaczął się ekscytować niczym małe dziecko i w moim umyśle zapaliła się pierwsza czerwona lampka.

- Pomogę ci z tymi pakunkami - usłyszałam Hakyeona po swojej lewej.

Chwilę potem N i Leo pakowali do bagażnika prezenty, które dostał każdy z nich, w dość dziwnej atmosferze. Miałam wrażenie, że ten problem zasłyszany od wujka dotyczył właśnie tej dwójki. Bo maknae line i Jaehwan żywo dyskutowali między sobą nad czymś, na co zgodziłam się parę minut temu. Aż się zaczęłam bać co to było, a jak na jakiś dziwny klub im pozwoliłam?

- Pewnie cię podpuścili, co? - N zwrócił się do mnie, gdy zamykał bagażnik.

- Em.. no troszkę. Hyuk zawsze wie, co powiedzieć - odparłam, drapiąc się z tyłu głowy. Po części to prawda, a przecież nie przyznam się przed nimi, że totalnie ich olałam w tamtym momencie.

- Te! Dzieciaki! Może damy decydować naszej menadżerce?!

- E?! Ale Hyung! Chcieliśmy sa...

- Co ty wygadujesz, Hyukkie - Ken zasłonił ręką usta młodszego - oczywiście, że to WSPANIAŁY pomysł. Szczególnie, że pójdziemy tam RAZEM i będziemy się ŚWIETNIE bawić.

- To gdzie idziemy?

- Najpierw odwieziemy to wszystko do hotelu - odpowiedziałam Raviemu - pewnie chcecie też się przebrać czy odświeżyć, więc, pół godziny później spotkamy się w holu i stamtąd... gdzieś pójdziemy. Dobry plan?

- Jestem za, więc pakujemy się do auta! - Zarządził N.

Zanim sama ruszyłam na swoje miejsce rzuciłam okiem na Leo, który znowu przeglądał coś na telefonie. Aż miałam ochotę mu go zabrać. Gdy tylko była chwila, moment kiedy mogłabym zamienić z nim w słowo, to on musiał wyciągać telefon. I tak od rana! Stałam w miejscu świdrując go wzrokiem, aż nie poczułam czyjegoś klepnięcia w ramię. Odwróciłam się instynktownie i przywitał mnie Ken z szerokim uśmiechem. Przełknęłam ślinę.

- Jedziemy?

- Tak, jasne. Zamyśliłam się - powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Domyślam się - puścił mi oczko i pociągnął w stronę drzwi od strony kierowcy, które trzymał otwarte dla mnie Hongbin.

- Dzięki - wymamrotałam mile zaskoczona.

- Nie ma za co - odpowiedział i nadal szeroko się uśmiechając, zamknął za mną drzwi.

Od tego momentu nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przynajmniej ta dwójka coś kombinuje.

Do holu zeszłam jako ostatnia, czego się mogłam spodziewać, jak i tego, co usłyszałam zaraz po zejściu.

- Co tak długo ci zajęło? - Stwierdził z przekąsem Hakyeon, opierając się o blat recepcji.

- Przepraszam, musiałam coś jeszcze sprawdzić - odparłam, przeglądając torebkę.

- Mniejsza, skoro jesteś, to możemy już wyjść, bo Sanghyuka zaraz rozniesie.

- Skąd wiedziałeś, Hyung? - Maknae ukazał oba rzędy swoich idealnych zębów.

- No to w drogę! - Zakomenderował Jaehwan, łapiąc mnie za nadgarstek i wyprowadzając przez drzwi.

Za nami wyszli pozostali. Uścisk chłopaka był tak stanowczy, że nie wiedziałam jak zaprotestować. Z drugiej strony, chyba podświadomie cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Spóźniłam się przede wszystkim dlatego, że dużo czasu zajęło mi wybieranie ubrań, bo w którymś momencie na pewno musiałabym ściągnąć swoją puchatą kurtkę albo chociaż ją rozpiąć. Nie miałam pojęcia, co robić. Największą ochotę miałam na spacer, no i zakup jakichś pamiątek, ale wydawało mi się to tak strasznie oklepane... poza tym chłopaki z pewnością by się nudzili, a skoro wyruszyliśmy na miasto całą grupą...

- Więc, co robimy, Noona? - Głos Kena przywrócił mnie do rzeczywistości.

Staliśmy jakiś kawałek od hotelu, w którym byliśmy zameldowani. Hongbin sprawdzał coś w swoim aparacie, Hyuk z miną szczeniaka stał po mojej lewej, Ken uwiesił się na mnie, Ravi niepewnie spoglądał to na mnie, to na lidera, który wyczekiwał niecierpliwie mojej odpowiedzi, to na Leo, który z pokerową twarzą obserwował N-a albo swoje buty. Cudownie!

- Zróbmy sobie spacer, może po drodze znajdziemy coś konkretnego.

- W sumie nawet nie mieliśmy okazji zobaczyć na spokojnie okolicy, dobry pomysł, co nie? - Ravi poparł mnie z uśmiechem.

- To ruszajmy, może znajdzie się coś do sfotografowania - przytaknął Hongbin, łapiąc mnie pod ramię. Próbowałam odsunąć jego rękę, ale spowodowało to, że tylko się do mnie jeszcze bardziej przybliżył - jesteś mi winna zdjęcie.

- Mówiłam ci, że pęknie ci obiektyw - odparłam, odtrącając jego twarz. Za blisko.

Ken z bananem na twarzy szedł po mojej prawej. Otoczona przez ich dwójkę, czułam jak rośnie prawdopodobieństwo, że coś wykombinowali, coraz wyraźniej, a ja daję się zapędzić w jakiś kozi róg. Obym tego nie pożałowała...

Szliśmy uliczkami, przyglądając się każdej oświetlonej wystawie, po jakimś czasie Hyuk znalazł salon z grami. Zaczął skakać jak małe dziecko, usilnie błagając, abyśmy tam weszli. Po długich namowach weszliśmy do środka. Jako pierwsze upatrzyli sobie DDR'a (Dance Dance Revolution). Szkoda tylko, że nie potrafię tańczyć.

- Teraz rozstrzygniemy, który z nas jest najlepszy! - Powiedział pewny siebie Han.

- Młody, nie podskakuj, tu masz mistrza tańca - napuszył się Hakyeon.

- Tutaj chodzi raczej o koordynację, a z twoim poczuciem kierunku nie zawsze jest w porządku...

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Hongbinnie.

- Nie kłóćcie się - mruknęłam, siadając na krzesełku przed jakimś automatem.

- To który pierwszy? - Spytał Leo, ściągając swoją kurtkę.

- Panie przodem, co wy na to? - Słysząc Kena, przełknęłam ślinę.

- Nie ma mowy.

- Oj nie daj się prosić... - jego zbyt szeroki uśmiech mnie przeraził. Nie ma mowy, nie zbłaźnię się przed nimi!

- Nogi mnie bolą... zobaczę, jak sobie radzicie - miałam ochotę wtopić się w taboret.

- Wymówki...

- Jaehwan, daj jej spokój - ku mojej radości i zdziwieniu, to Taekwoon się za mną wstawił.

- Okej, Hyung! Wyzywam Hyuka - Zaśmiał się wokalista, stając na jednym z dwóch wolnych stanowisk.

Zabawa trwała w najlepsze. Było mnóstwo śmiechu, szczególnie, gdy Leo nie wychodziło i w końcu był zmuszony grać przeciwko Hyukowi i N-owi na "parkiecie" obok. Zanim się spostrzegłam, wbrew swojej woli znalazłam się tuż przed platformą ze strzałkami.

- Teraz twoja kolei, Choa!

- Nie, Ken, ja nie...

- Nie ma opcji, ty też musisz! - Poczułam, jak któryś popchnął mnie do przodu. Dwa kroki i już stałam wśród strzałek.

- O nie - wymsknęło mi się, kiedy spojrzałam w lewo.

Hakyeon uśmiechał się szeroko w moim kierunku, chcąc mnie zapewne pocieszyć. Jak na razie wygrywał ze wszystkimi. Tylko Ravi jeszcze z nim nie tańczył. Nie ma szans, abym go pokonała albo chociaż mu dorównała. Chciałam zejść z platformy, ale te chochliki umyślnie włączyły grę. Nie miałam wyjścia, zaczęłam niepewnie stawiać kroki. Jakoś dawałam radę, dopóki nie zmieniło się tempo. Lewa noga, prawa, obrót, w przód, w tył lewo i prawo równocześnie. Wymachiwałam rękami jak głupia, myliłam się co chwilę, w końcu stanęłam na własnej stopie przy piruecie i koncertowo upadłam twarzą w stronę widowni. Na domiar złego, tuż przed Taekwoonem. Spaliłam buraka.

- Choa! Wszystko gra? Potłukłaś się? Przecież upadła, idioto! Aish! Zrobiłaś coś sobie? Jesteś cała? - Zaczęli przekrzykiwać się wzajemnie.

- Wszystko gra, trochę się poobijałam, to nic poważnego- próbowałam ich uspokoić.

- Lepiej będzie jak usiądziesz.

- Masz rację, Leo-oppa - odparłam, wymuszając uśmiech. Czułam się koszmarnie, czemu musiałam się wywrócić dokładnie przed nim? Żeby to był pierwszy raz...

- Zagrajmy w takim razie na pady! - Zawołał Hyuk, odciągając mnie na bok.

Graliśmy przez kolejną godzinę, bo zaczęły odzywać się nasze brzuchy, co jednoznacznie określiło koniec wygłupów na tamtą chwilę. Sprawa wyglądała tak, że przegrywałam każdą kolejną rozgrywkę, Leo podobnie, a "walka" między naszą dwójką w kamień, papier i nożyce zakończyła się remisem. Zgodnie z tym wynikiem stawialiśmy im kolację. Czekając na jedzenie, nie prowadziliśmy rozmów o niczym konkretnym, dzięki czemu wszyscy się rozluźnili. Ucieszyłam się, że rozmawiali całą szóstką między sobą bez żadnych spięć w powietrzu. Upijałam łyk soku, gdy dotarły do mnie słowa Jaehwana:

- Czyli jednak łączy coś Leo i naszą menadżerkę.

Zaczęłam kaszleć jak opętana, przekonana, że się zakrztusiłam. Taekwoon zastygł w połowie duszenia Hyuka, który chwilę wcześniej naśmiewał się z jego włosów przyozdobionych przez Binniego słomkami. Podobno przegrał jakiś zakład. Hakyeon siedzący najbliżej mnie z troską na twarzy, poklepał mnie po plecach.

- Dz-dziękuję - wyszeptałam.

- Co takiego jest między nimi? - Ravi zrobił minę niewiniątka, dołączając tym samym do dwójki wcześniej podejrzanych. Ken szeroko się uśmiechnął.

- No bo wiesz, oni są parą.

- Ken! - Zawołałam jednocześnie z Taekwoonem.

- Parą pechowców - dokończył spokojnie myśl, potakując dodatkowo głową.

Lekko zawstydzona spojrzałam w stronę Leo, który wcześniej aż podniósł się ze swojego siedzenia. Zacisnął dłonie w pięści i wrócił do poprzedniej pozycji.

- Nie żartuj sobie w ten sposób, Jaehwan - powiedział Leo, nie wyglądając na zadowolonego.

- D-dokładnie - poparłam chłopaka.

Zapadłam się odrobinę głębiej na krześle. Niby nic złego nie powiedział, ale ja i Taekwoon jako para? Nie, to nigdy nie mogło by się udać. Na pewno nie teraz...

- Choa? Uraziło cię to? - Usłyszałam N-a obok mnie. Zaskoczona podniosłam na niego pytający wzrok. - Wpatrujesz się w swoje palce z dość smutną miną.

- Co? A... to nic, zamyśliłam się tylko - zaczęłam ze śmiechem kręcić głową. - Mój były, to mój problem przecież...

- Były?! - Usłyszałam zdziwioną resztę. Powiedziałam to na głos?!

- Aż taka brzydka to nie jestem, wiecie? - Odpowiedziałam z przekąsem.

Co oni sobie myślą, że wszyscy dookoła nich nigdy się z nikim nie umawiali, czy co?

- Oczywiście, że nie jesteś! Wszystkie nasze Starlight są śliczne. Prawda, Taekwoon-hyung? - Leo tylko skinął głową.

- Czemu nigdy nam nic nie mówiłaś?

- To nie jest nic takiego, o czym musicie wiedzieć, Hongbin. O, nasze zamówienie! - Powiedziałam na widok kelnera.

Potem zajęliśmy się jedzeniem, więc temat naturalnie zniknął w rozmowie, za co byłam bardzo wdzięczna losowi. Przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć. Szczególnie Taekwoon. Poza tym kilka zdjęć czy wiadomości o niczym nie świadczy.

- Hej, myślicie, że będzie jeszcze otwarty jakiś sklep? - Spytał Ravi, gdy wychodziliśmy z knajpki.

- Potrzebujesz czegoś?

- Przez to całe zamieszanie nie kupiłem niczego siostrze, zawsze coś jej przywożę. Drobiazgi, ale... - odpowiedział mi strapiony.

- W sumie nie taki zły pomysł... mojej siostrze też mógłbym coś kupić - stwierdził Hyuk poprawiając swoją czapkę - to idziemy do centrum?

- Może jutro z samego rana? Jest już późno, powinniście odpo...

- Nie ma mowy! - Zakrzyczała mnie cała grupa.

- Dobrze, idziemy - skapitulowałam.

Tym razem szłam z tyłu pomiędzy Leo, a Hakyeonem. Żadne z nas się nie odzywało, w przeciwieństwie do pozostałych. Czułam się dziwnie, jakby nie na swoim miejscu. Wychodząc z hotelu i biorąc pod uwagę nasz wspólny posiłek, myślałam, że po prostu jestem przewrażliwiona, ale nie. Teraz zmiana atmosfery była zbyt namacalna, abym sobie to ubzdurała. Zanim wymyśliłam co z tą sprawą zrobić, odezwał się Hakyeon:

- Powiesz, co cię trapi? Do ciebie mówię, Taekwoon.

- Wszystko w porządku - powiedział nie patrząc nawet w naszym kierunku.

- Oj, daj spokój, przecież widzę, że coś nie gra, Leo...

- Nie ma o czym rozmawiać, Hakyeon - wyższy ciężko westchnął.

- Rozumiem, jak zwykle każesz mi się zamartwiać o siebie, ale powodu nie zdradzisz. Bo po co, wielki Taekwoon nie potrzebuje przyjaciół!

- Zachowujesz się teraz jak dziecko. Gorzej niż Hyuk i Jaehwan razem wzięci.

- To powiedz, co ci nie pasuje! Im szybciej to rozwiążemy...

- Przecież już ci powiedziałem! - Podskoczyłam w miejscu. Leo wyglądał na naprawdę wyprowadzonego z równowagi. - Skończ ten temat. Lepiej zajmij się tamtymi - mruknął wskazując Kena, który próbował wejść maknae na barana.

- Co oni zaś odstawiają. Chłopaki! - N wystartował jak z procy i chwilę później trzymał młodszych za uszy i robił pogadankę.

- Hihi, jak matka, naprawdę - zaśmiałam się na ten widok.

- Czasami jest upierdliwy - powiedział wokalista, za co oberwał ode mnie w żebra. - Za co?

- Martwi się po prostu. Między wami wszystkimi, na pewno wszystko gra? - Spytałam kopiąc kamyki obok mnie.

- Jest jak zawsze - odpowiedział niby normalnie, ale ja to wyczułam. Pilnował się.

- Jeśli coś ukrywacie... - wzięłam głęboki wdech i spojrzałam w gwiazdy. - Nie będę się śmiać, nie będę was oceniać. Chcę tylko, abyście dalej byli takimi wesołymi ludźmi. Jeśli to jakaś dziewczyna, to zrobię wszystko, aby utrzymać to w sekrecie przed fankami. Jestem waszą menadżerką, muszę chronić wasze tyłki skuteczniej niż N - uśmiechnęłam się pocieszająco.

- Masz sporo na głowie, a to nie jest tak ważne... - teraz to Leo spuścił głowę i zaczął przebierać stopami w miejscu.

- Widzisz, jednak coś cię gryzie. Jeśli nie ufasz chłopakom, powiedz mi albo wujkowi - dodałam łagodniej łapiąc go za ramię.

- To... zbyt osobiste - wyszeptał nie podnosząc głowy.

- Czyli chodzi o dziewczynę - stwierdziłam.

Chłopak podniósł szybko głowę. Oczy miał szerzej otwarte i lekko rozchylone usta, był zaskoczony. Jego spojrzenie tylko potwierdzało to, że mam rację. Strach, przygnębienie i zaskoczenie, wszystko to dało się wyczytać z jego czarnych tęczówek. W takiej chwili powinnam poprowadzić rozmowę dalej. Rzucić tekstem typu: "Co to za szczęściara?" , ale nie potrafiłam. Język uwiązł mi w gardle, a w klatce coś niebezpiecznie mnie zabolało. Miałam ochotę się wycofać, zaczęłam się ganiać w myślach, że poruszyłam ten temat. Jeśli to Don Suewon... to czy kiedykolwiek miałam szanse?

- Długo tak będziecie się w siebie wpatrywać? - Usłyszałam śmiech Kena. - Ravi-ya, za co to było?! Teraz będzie mnie boleć głowa przez ciebie!

- Nie przerywa się ludziom w takich momentach, Hyung!

- Takich? A... rozumiem. Hyung i Noona..!

- Zamknij się, Hyuk! - Usłyszałam krzyk Hakyeona.

- Już idziemy! – Odpowiedziałam, ciągnąc Leo za rękę. - Jak nie dołączymy, to się pozabijają. I nie masz się o co martwić. Jako przyjaciółka z chęcią ci pomogę - miałam nadzieję, że zabrzmiało to przekonująco, bo ucisk w okolicy mojego serca zrobił się w tamtym momencie jeszcze silniejszy.

****

Długo mi to zajęło, ale jest~!

Omo 30 rozdziałów za nami... cóż trzeba by spiąć się w sobie i pisać trochę częściej. Mam w planach już następne opowieści, a dotychczasowych nie umiem skończyć xD.

Tak, że ten... komentarze mile widziane :D.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro