Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pandy, Jednorożce i wielka rodzina Siwonowska

~18~

Już od dawna tak dobrze nie spałam. Dlatego tym bardziej wkurzająca była pobudka. Ktoś bawił się moją twarzą, rozciągając i wiercąc palcem w policzkach. Odgoniłam ręce od siebie przewracając się na drugi bok.

- Jeszcze z godzinkę - jęknęłam zakrywając się kołdrą.

- Nie ma tyle, Choa~.

- Po prostu daj mi spać - mruknęłam w poduszkę. Ona tak przyjemnie pachnie i jest taka mięciutka...

- W takim razie wyślę chłopakom twoje zdjęcie, jak śpisz.

- Ślij komu chcesz, ale mi daj spać - zawinęłam się ciaśniej kołdrą. Niech Yoona sobie pójdzie, chce spać. Nareszcie w spokoju...

- Okej, ciekawe jak Leo zareaguje...

- Niby na co? Wiele razy widział jak śpię - odburknęłam. Czemu mam tak gadatliwą przyjaciółkę?! Jezu...

- Na to, że śpisz w jego futonie i ślinisz się na jego poduszkę - powiedziała spokojnie. Mój mózg pretrawiał informacje. Trzy... dwa... jeden...

- ŻE CO?! Dawaj! Ja wcale nie śpię... w jego... futonie... - spojrzałam na łóżko i podniosłam się jak oparzona. Po mojej prawej było poskładane posłanie Kena, ale swój futon kładłam z drugiej strony... zaraz chwila... ja nie mam niebieskiego... - To nie to, co myślisz! - Krzyknęłam, wstając z prędkością światła.

- Jaaaasneee. Hahaha! Żebyś sama siebie widziała! - Zawołała Hoon Jae tarzając się ze śmiechu.

- Pomyliłam się! Każdemu się zdarza! Poszłam późno spać i gdyby Leo do mnie nie napisał pewnie spałabym na kanapie, jak zawsze - wymamrotałam pod nosem. Niestety Wei Hoon Jae, ma najlepszy słuch ze wszystkich znanych mi osób.

- Napisał do Ciebie?! A, co? No, co? Czemu nic nie mówisz? Daj przeczytać! No już!! Gdzie masz telefon?! Muszę wiedzieć! Choa! - Potrząsała mną na wszystkie strony, co skutecznie pozbawiło mnie resztek snu. Yoona lepsza niż zimny prysznic.

- Na stoliku... w salonie, a teraz mnie puść.

- Nie wierzę w ten cud! Matko Siwonowska i wielcy dalsi kuzyni, dzięki wielkie! Niech tylko Ken-oppa się nie dowie o tym, gdzie spałam, a wybuduję ołtarzyk ku czci Krisa! Nie... za słabe... wiem! Przejdę na Taoizm, na odłam fluffy unicornów z Luhanem oppą na czele!

- Yoona w porządku? - Zapytałam ostrożnie wchodząc do pokoju.

- Tak, wiesz może gdzie kupię tęczowego jednorożca spokrewnionego z alpakami? To sprawa życia i śmierci.

- Nie... uspokój się to tylko sms...

- Bo to jest normalne, że dostajesz o drugiej w nocy wiadomość o takiej treści...

- Pewnie przyszedł z opóźnieniem, nie doszukuj się czegoś, czego nie ma.

- Ta... na pewno... O, patrz wiadomość od Leo! - Zawołała rzucając do mnie telefon.

- Głupia! - Krzyknęłam biegnąc za nim.

W ostatnim momencie robiąc wślizg pod stojak z kamerą, który oczywiście wywrócił się na ubrania - nie posprzątałyśmy prania, bo po co... - złapałam telefon ekranem do dołu. Niezdarnie odgarnęłam włosy z twarzy, machinalnie odblokowałam i jak idiotka wgapiałam się w moją tapetę, nawiasem mówiąc było to zdjęcie włosów Kena, które ustawili mi tuż przed wyjazdem. Ja się kiedyś dowiem, jakim cudem zablokowali możliwość zmian nazw w telefonie, no i jakim kurde cudem, Jaehwanowi udało się wpisać te numery oraz ustawić to zdjęcie! Dobry moment zajęło mi ogarnięcie, że Yoona tarza się z poduszką przyciśniętą do twarzy po kanapie. A tak, wiadomość od Leo...

- Wei Hoon Jae! - Zawołałam wściekła, w tym momencie roześmiała się w niebo głosy.

- Buahahaha! O mamuniu! Pie... pierwszy raz.... hahaha tak szybko... hahaha a to dobre! Haha!

- Niech no Cię dorwę!

Nasza gonitwa po dormie zaowocowała rozwaleniem kolejnego kubka, kilku talerzy, przetarzaniem się po kafelkach w łazience i wreszcie chwytem duszącym na szyi mojej najlepszej przyjaciółki.

- Mówiłam Ci, że się dowiem! - Zawołała chwytając za moje włosy. - No, Choa~ przecież nie mówię, że się w nim zakochałaś... ała! Ała! Dobra, dobra! Po prostu go lubisz! No już!

- Nie mam biasa, nie mam ukochanego, a na pewno nie będzie nim Leo, rozumiesz!?

- Tak, tak tylko mnie puść. - Zrobiłam o co prosiła. - Dzięki... a teraz powiedz mi, gdzie sprzedają wielkie tęczowe pandy i alpaki.

- A po co Ci one? - Zapytałam wypijając szklankę mleka.

- Muszę się gorąco modlić o cud.

- Jaki? Przecież spokojnie zdasz egzaminy.

- Chodzi o Ciebie, z Leo jest najgorzej. Wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, a Twoje pierwsze wrażenie pewnie było okropne...

- Yoona! - Cała czerwona rzuciłam się na nią ponownie, ale uciekła.

Dzisiaj... powinnam dać sobie spokój.

***

Pakowanie i przewożenie rzeczy do nowego dormu zajęło nam pięć dni, tak że skończyłyśmy przewozić rzeczy w sobotę wieczorem. Zanim zabrałyśmy się za ich rozpakowywanie, czekała nas bezsenna noc przy sprzątaniu starego mieszkania. Wymyłyśmy wszystkie okna, wyprałyśmy ostatnią pościel, odpicowałyśmy kuchnię i łazienkę na błysk, a potem odkurzyłyśmy jeszcze wszystkie zakamarki znajdując przy okazji różne drobiazgi, jak pierścionki czy zawieszki. Zmęczone wysiłkiem usiadłyśmy plecami do siebie na środku salonu.

- Łaaadnie wygląda ten wschód słońca - powiedziała Yoona.

- Noo - odpowiedziałam patrząc na świeżo umytą szybę - poszłabym spać.

- O której wracają?

- Mają być o dziesiątej - mruknęłam.

- To jeszcze mamy sześć godzin.

- Tylko sześć - przytaknęłam sennie.

- Choa... zostańmy tutaj... sami się urządzą...

- Nie, musimy to zrobić... obiecałam wujkowi...

- Nawet porządnie nie uczciłyśmy zdanego egzaminu...

- Potem, jeszcze musimy dojechać, rusz się i pomóż mi wstać.

- Sama się rusz... matko Siwonowska, święta alpako z góry Taoizmu...

- Daj mi siłę...

-...aby oppa nie widział mnie w tak tandetnym stanie.

- Osioł.

- Osioł?

- Tak, masz coś do osła?

- Myślałam, że jednorożec.

- Też ujdzie.

Siedziałyśmy chwilę w ciszy walcząc z sennością, aż nam obu zaburczały brzuchy. Reakcja była natychmiastowa. Przeturlałyśmy się do stolika, aby przy jego pomocy wstać z ziemi. Po króciutkim śniadaniu zabrałyśmy ostatnie kartony do auta i w ślimaczym tempie (czytaj przepisowo 45 kilometrów na godzinę) pojechałyśmy do nowego dormu. Był to duży apartament, wchodziło się do króciutkiego przedpokoju, który prowadził do przestronnego salonu. Po lewej była łazienka, przeznaczona głównie do użytku chłopaków, bo ja dostałam własną z sypialnią. Po prawej był kolejny korytarz, niezbyt szeroki, ale trzy osoby jeszcze się nie zaklinują. Po obu jego stronach znajdowały się drzwi do pokoi. Chłopaki dostali dwa największe, gdzie w spokoju pomieszczą się trzy osoby, wujek i ja mieliśmy mniejsze. Na końcu korytarza była kuchnia z przejściem na taras. Mogliśmy podziwiać panoramę całej okolicy oraz idealny widok na wytwórnię oddaloną o godzinny spacerek od wieżowca.

- Bierzmy się do roboty - powiedziałam ciężko wzdychając na ilość kartonów zajmujących salon.

Urządziłyśmy kuchnię, salon, łazienki, mój pokój, wujka, a kartony chłopaków po długiej debacie ułożyłyśmy przed ich drzwiami, niech wujek im objaśni, jak mają spać. Żadna z nas nie chciała brać odpowiedzialności za to kto będzie spał z chrapiącym Ravim albo nianką N-em.

Gdy zegar wybił siódmą, postanowiłyśmy zaopatrzyć nową lodówkę w jakieś jedzenie, no i wypadałoby zrobić coś dla zespołu. W końcu będą zmęczeni. Weszłyśmy do hipermarketu wyglądając jak zombie. Yoona pchała wózek, ja kierowałam naszym ruchem.

- Bananowe mleko dla N-a... To chyba w tamtą - powiedziałam ciągnąc wózek za sobą.

Potem kupiłyśmy zapas płatków dla Hyuka, żelków dla Kena, kawy dla Leo, mleka truskawkowego dla Hongbina i słonych paluszków dla Raviego, które podjadał ostatnimi czasy z moich zapasów. Skończyłyśmy z olbrzymim koszykiem, którego zawartość była jednoznaczna. Z ledwością schowałyśmy wszystko do bagażnika firmowego samochodu. W pewnym momencie podbiegła do nas jakaś młoda dziewczyna z telefonem w ręce, my z Yooną akurat dopijałyśmy naszą następną kawę, to chyba będzie piąta od północy.

- Przepraszam... Czy to nie jest przypadkiem samochód VIXX?

- Taaak, too on, ale chłopaków nie maa - powiedziałam jeszcze pół przytomna.

- Och... W takim razie, co robicie z ich autem? Kim jesteście dla VIXX? - Pytała chyba podejrzliwie, ale w tej minucie i sekundzie guzik mnie obchodzi, co sobie fanka o mnie pomyśli.

- Zrobiłyśmy im zakupy do dormu, nie widać? Mam jeszcze mnóstwo roboty zanim ich samolot wyląduje. - Odpowiedziałam zła. Za chwile mam godzinę jazdy z instruktorem, jak nikogo nie zabiję, będzie święto.

- To już wracają?

- Tak, co z Ciebie za fanka skoro o tym nie wiesz? - Teraz Yoona zabrała głos. Prychnęła na dziewczynę rzucając kubek do kubła za nieznajomą. - O dziesiątej będą w kraju, a teraz spadaj. Mamy mnóstwo pracy.

- Dziękuję Eonni! - Zawołała średnio radośnie i zmyła nam się z oczu.

Dopiero, gdy zaczęłyśmy się gubić na ulicach Seulu i strach nas ożywił, zrozumiałyśmy nasz błąd. Gdy Yoona odebrała mnie spod szkoły jazdy wpadłyśmy na pomysł, jak odebrać chłopaków i zgubić ogon.

~N~

Wychodząc z odprawy celnej mieliśmy kolejne zderzenie z fleszami aparatów reporterów i fanek. Ich piski, nawoływania i wszelkie słowa wsparcia cieszyły, ale w tym momencie były odrobinę męczące. Poprzedniego dnia mieliśmy mnóstwo spotkań i liczyliśmy przynajmniej na w miarę spokojny powrót, dlatego zmieniliśmy samolot na wcześniejszy. Niestety, nie udało się. Z resztkami sił witaliśmy fanki. Szedłem na samym przodzie, tuż przy menadżerze i wypatrywałem gdzieś za tłumem stojącej Saohwy albo Hoonjae, ale żadnej nie mogłem dojrzeć, nie było nawet kogoś innego wysłanego po nas przez wytwórnię.

- Hakyeon, mam coś jeszcze do załatwienia, wracajcie sami.

- Dobrze, Hyung, ale... - nie zdążyłem skończyć zdania, a menadżer zniknął wśród tłumu pasażerów - ...gdzie mamy iść? Znowu to samo - mruknąłem pod nosem.

- Hyung, wszystko gra? - Spytał mnie Hongbin na chwilę zrównując się ze mną.

- Tak, tak, idziemy na parking na tyłach, przekaż reszcie - odpowiedziałem machając do fanek.

Zanim doszliśmy do bocznego wyjścia, a komitet przywitalny w tym czasie dał nam kilka minut spokoju nim ruszy w dalszy pościg, przede mną stanęła postać ubrana cała na czarno. Na głowie miała czarną bejsbolówkę i maseczkę na twarzy, więc nie można było określić kto to jest.

- N, za mną - powiedziała ciągnąc mnie za rękę.

Lekko wystraszony spojrzałem na chłopaków, na szczęście tym razem poszli bez słowa za nami. Obca dziewczyna prowadziła nas przez korytarz dla personelu. Zaczynało mi się to nie podobać. A co jeśli to jest ta jedna z psychofanek?! Co ja narobiłem?! Brawo, Hakyeonie, świetny z Ciebie lider w takim wypadku. Wyszliśmy z budynku i pierwsze, co zauważyłem to odjeżdżający nasz van pobliską ulicą.

- Co to ma być?! - Wydarłem się, a potem oberwałem w brzuch i nieznana postać zasłoniła mi usta dłonią chowając się za pobliskim krzakiem, reszta usiadła za mną.

- Poszły, czekam na klatkę - powiedziała przez krótkofalówkę.

- Hyung... Nie podoba mi się to - zajęczał mi do ucha Ken, odwróciłem się do niego z miną no, co ty nie powiesz?!

- Przepraszam... - zacząłem spokojnie panując jeszcze nad głosem.

- Ćśś!

- Chciałbym tylko wiedzieć...

- Cicho siedź.

- Fluffy Unicorn do mamy pandy - odezwała się krótkofalówka.

- Nom?

- Szykujcie się, pół minuty. Klatka podjeżdża.

- Przyjęłam, ruchy, ruchy! - Zawołała nasza przewodniczka wyganiając nas z kryjówki.

Chwilę potem podjechał inny, czarny van wyglądający trochę podejrzanie. Jego tylne drzwi otworzyły się z hukiem, a dziewczyna na siłę wpychała nas do środka.

- Cz-czekaj, o co chodzi? Powiedz coś! - Zarządałem, gdy i mnie tam wrzuciła.

- Ptaszki w klatce - powiedziała do urządzenia, a potem zamknęły się drzwi.

Zapanowały ciemności, a ja panicznie boję się ciemności! Do szoferki ewidentnie ktoś wsiadł i samochód ostro ruszył przed siebie. Nieprzygotowani wpadliśmy jeden na drugiego, jechaliśmy w części bagażowej, więc nie było tam niczego, aby się zapiąć czy coś. W tamtym momencie dotarło do mnie, co się dzieje. Ktoś nas porwał! W biały dzień, przy fankach, ochronie, ludziach na lotnisku. Po prostu uprowadził! Zacząłem się trząść ze strachu. Czego oni od nas chcą? Pieniędzy? Sprzedadzą nas? Jestem za młody i piękny by umrzeć!

- H-hyung... Co się dzieje? - Usłyszałem lekko wystraszonego maknae. No, Hakyeonie, bądź przykładnym hyungiem. Pokaż, że panujesz nad sytuacją...

- N-nie wiem Hyukkie... spróbuję.. c-coś się dowiedzieć - powiedziałem i tyle było z dorosłego hyunga.

Podczołgałem się pod szoferkę i zastukałem w małą szybkę, raz, drugi, trzeci, walnąłem z calych sił - zero odzewu. Krzyknąłem na całe gardło nic. Tylko wystraszyłem siebie i pewnie resztę. Szkło było tak brudne, że nie mogłem dobrze zobaczyć osób po drugiej stronie, więc przyłożyłem jedno z moich uszu.

- Jesteś pewna?

- Noo.

- Jak na razie wszystko idzie gładko.

- Powinnyśmy więcej dostać. Co powiesz na milion?

- Yhm.

Odsunąłem się od ścianki i trzęsąc się, na czworakach podszedłem do reszty zespołu. Chłopaki mnie otoczyli i lekko klepiąc chcieli dodać otuchy. Co ja mam im powiedzieć? Nie miałem już wątpliwości. Porwały nas i będą żądać okupu. Nie... błagam. Moja kariera nie może się tak skończyć! W końcu zebrałem się na odwagę.

- Ch-chłopaki... J-ja... Przepraszam, to moja wina. Powinienem uważać. Boję się - powiedziałem kuląc się jeszcze bardziej. Nie, nie dam rady im tego przekazać. Zawaliłem, zawaliłem.

Nagle stanęliśmy i drzwi znowu się otworzyły wpuszczając światło do wnętrza.

- Wychodzimy - ponaglała nas jedna z porywaczek stając w drzwiach. Dobra, Cha Hakyeon, to Twoja ostatnia szansa, aby obronić dumę lidera. Dasz radę!

- Cz-czego od nas chcecie? Pieniędzy? Da-damy wam tyle ile potrzebujecie. Oddam wszystkie kosmetyki! I... i... Hyuka! T-tylko nas puśćcie wolno... - dziewczyna zaczęła się śmiać.

- N, wysiadaj żerz z tego samochodu albo siłą was wyciągnę - powiedziała łapiąc się za brzuch.

- Chyba nie mamy wyjścia - zwróciłem się do reszty i ostrożnie wyszliśmy z auta.

Byliśmy na nieznanym nam dotąd osiedlu przed wysokim apartamentowcem. Ociągając się poszliśmy z naszymi walizami w jego stronę. Jakoś jazda z porywaczami windą nie przypadła mi do gustu. Ale jeśli zaprowadzą nas do pokoju to może z komputerem Raviego, coś zdziałamy... Bo telefony zabrał menadżer jeszcze w Chinach. Stanęliśmy przed drzwiami o numerze 206. Dziewczyna wsunęła klucz w zamek i wystukała kod czytelnie dla całej naszej szóstki. Dziwne zachowanie jak dla kryminalisty. Składał się on z sześciu liczb - 131193.

- Zapraszam - powiedziała odrobinę zmęczona. Wtedy do mnie dotarło, że ją znam.

Przekroczyliśmy próg i weszliśmy do salonu. Nim się rozejrzeliśmy za nami rozbrzmiało głośne łup. Wystraszeni odwróciliśmy się w tamtą stronę. W czarnym ubraniu z czapką i maseczką w ręcę, leżała Choa jak długa i szeroka na podłodze razem z Yooną. Staliśmy zdziwieni.

- Co to ma znaczyć?! - Krzyknąłem aby dać upust całemu strachowi, jaki w sobie miałem.

- Wiitaaajcie w nowym domu - wymruczała Saohwa w podłogę, ledwo ją zrozumieliśmy - i dobranoc.

- Alpakowych snów, kamera na stole - dodała jej przyjaciółka, a po chwili obie głośno chrapały.

- Ach, dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty - usłyszeliśmy menadżera, który wyszedł z drugiego korytarza nam naprzeciw. - Witajcie w domu, to od dzisiaj wasz nowy dorm. N, Ravi i Hyuk mają jeden pokój, a Leo, Hongbin i Ken drugi. Choa ma obok mojego. Macie wolne popołudnie.

Zrobiło mi się słabo i Ken stojący najbliżej powinien mnie złapać, ale upadłem na ziemię, bo razem z Leo był bardziej pochłonięty bezpiecznym przeniesieniem dziewczyn niż kondycją swojego lidera, ale czego ja się spodziewałem?

★★★★★

Pozdrawiam wszystkich, co włączyli medię~.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro