Opiekunowie
Pod rozdziałem mam do was małe pytanko! :)
***
Meksyk
~36~
Z samego rana cała moja radość wyparowała, gdy dotarł do mnie pewien fakt. Poprzedniego wieczoru, nie mogę zaliczyć jako randki. Przecież Taekwoonowi podoba się inna dziewczyna. To było wyjście w ramach poprawy humoru, między przyjaciółmi.
- Saohwa, nie jesteś dzieckiem. Wychodź spod tej kołdry.
- Nie.
- Sao...
- Nie i już. Idź już, wujku.
- Jak nie wyjdziesz z tego łóżka za pięć sekund to wyślę cię w piżamie do Korei.
- O ile będę sama - odparłam nadal zakopana w pościeli.
- Weź się nie wygłupiaj, bo stracę cierpliwość.
- Nie ma mowy! Nie wyjdę do nich! Nie i koniec. Kropka.
- Co się stało? Pocałował cię któryś?
- Nie - chociaż bardzo bym chciała.
- Pokazałaś się w bieliźnie?
- Nie - ale co poniektórzy chętnie by mi pogrzebali w garderbie. Taki Hakyeon na przykład.
- Upiłaś się i opowiadałaś o swoim ukochanym Xiuminie?
- Nie - swoją drogą ciekawe co u niego. Dawno go nie widziałam...
- No to co, bo nie mam pojęcia! Tylko nie wymiguj mi się okresem, bo to jest taki sam argument jak ból mięśni chłopaków.
- Nie powiem - idźże już, bo mi zaraz powietrza braknie!
- Fochów nie będziesz mi tutaj odstawiać - usłyszałam wujka, a zaraz po tym zostałam pozbawiona kołdry.
- Wujku!
- Marsz na korytarz!
- W piżamie?!
- Trzeba było się ruszyć, gdy grzecznie prosiłem. A teraz na zewnątrz, no już. Chłopaki czekają, aby zejść na śniadanie, a potem mamy od razu próbę.
- Cz-czekaj! - Zawołałam, gdy złapał mnie za kostki i ściągnął z łóżka.
Zanim mnie wywlókł z pokoju udało mi się złapać za plecak.
- Wujku! Nie wrócę do łóżka przysięgam! Ale daj mi się porządnie przygotować!
- Nie marudź, zaraz wejdziemy do stołówki - powiedział, a moja twarz pewnie zbielała. A jeszcze kilka godzin temu byłam pewna, że nie zejdą rumieńce.
- Czekaj! Chyba mnie tak nie... wprowadzisz... - powiedziałam "przekraczając" próg pomieszczenia.
Tak, przez całą drogę zamiatałam swoją osobą dywany w holu, bo jak wujek złapał za moje kostki, tak nie puścił. W końcu moje pięty uderzyły o podłogę. Syknęłam z bólu, rzucając wściekłe spojrzenie opiekunowi. Musiałam wyglądać jak siedem nieszczęść.
- Noona? - Cholera, Sanghyuk i reszta już tu są.
- Wracam do pokoju - powiedziałam, wstając z ziemi. Szybko się otrzepałam, ale menadżer nadal stał nieopodal, więc złapał mnie za rękę i posadził na krześle.
- Nie ma taryfy ulgowej. Jedz i nie marudź - skurczyłam się na krześle, przyciskając do piersi plecak.
Chciałam się schować pod stołem, ale wiedziałam, że wujek wyciągnie mnie stamtąd. Jeszcze spodenki z piżamy mogłabym przeżyć - sportowy krój, całe czarne - tak nie miałam najmniejszej ochoty pokazywać się w bokserce do kompletu. I specjalnie siedziałam naprzeciw Hongbina, który znowu miał skurcz twarzy, a.k.a się szczerzył niczym debil. Zastanawiałam się co z tym zrobić, kiedy mnie oświeciło. Przecież miałam tę torbę ze sobą poprzedniego wieczora, a w ogóle jej nie rozpakowywałam... Rozpięłam zamek i z samego wierzchu wyciągnęłam czarny sweter. Może był za gruby, z długim rękawem i w ogóle nie pasował do reszty stroju. Ale przynajmniej sprawdzał się w roli bluzki. Jak się ugotuję to będzie wujka wina. Z takim nastawieniem udało mi się skosztować bułki, gdyż mój wspaniałomyślny wuj postanowił w tamtym momencie udać się do auta. Ja nie wiem, jaki on ma ze mną dzisiaj problem.
W samochodzie siedziałam pomiędzy Leo a Kenem, bo N podobno miał coś do omówienia z wujkiem, chociaż podczas jazdy ani słowem się do niego nie odezwał. Korzystając z chwili - i lusterka wstecznego skierowanego w moją stronę - postanowiłam się uczesać. Jednak szczotki ze sobą nie miałam. Czas poprosić „przyjaciółki".
- Hongbin, pożycz no szczotki do włosów - powiedziałam, odwracając się do tyłu.
- Hyung, lepiej uważaj, to jakaś wiedźma!
- Sanghyuk, żebym ja ciebie nie zamieniła w kocmołucha - powiedziałam nie w sosie.
- Nie mam niczego przy sobie, Choa.
- No nic - westchnęłam ciężko, odwracając się znowu przodem do jazdy. - Hakyeon-oppa, masz może coś co mnie uratuje? - Spytałam, wychylając się do przodu.
- Hm... Nie, dzisiaj nie mam niczego przy sobie.
Pokiwałam tylko głową. Reszta też zaprzeczyła. I tak już jestem wdzięczna Kenowi, który pod pretekstem toalety przyniósł mi jeszcze w hotelu, pod koszulką swoje klapki. Były za duże, ale przynajmniej nie musiałam iść boso. Ravi podzielił się dropsami, więc nieświeży oddech został zminimalizowamy, jednak nadal nie miałam co zrobić z włosami. Żadnej gumki, grzebienia czy szczotki, wsuwki albo spinki. Po prostu nic, co pozwoliłoby na poskromienie mojej czupryny. Mogłam się tylko modlić, aby stylistki jadące w busie za nami miały cokolwiek mi do pożyczenia. Poddałam się w tej dziedzinie, kiedy poczułam jak ktoś ostrożnie przeczesuje palcami moje włosy.
- Nie ruszaj się - usłyszałam głos Leo.
Powstrzymując z całych sił ciekawość dalej wpatrywałam się w okno od strony Jaehwana. Co prawda wokalista uśmiechał się do mnie porozumiewawczo, ale postanowiłam to ignorować. Ja. Się. Znowu. Nie. Rumienię. JASNE?!
- Gotowe - powiedział Taekwoon, a ja spojrzałam we wsteczne lusterko.
Włosy wcześniej we wszystkich kierunkach, teraz były zebrane w zgrabny kucyk. Nie idealny, ale nie wyglądał źle. Dotknęłam materiału, którym były związane, okazało się, że były to sznurki. Spojrzałam zaskoczona na „fryzjera".
- Kiedyś widziałem jak Riwoon związywała sobie włosy, gdy jej gumka pękła, bransoletką, którą nosiła na ręce.
- Riwoon?
- Moja starsza siostra.
- O, em... dziękuję - powiedziałam, dotykając swoich włosów.
- Nie ma za co - padła prosta odpowiedź, zanim wrócił do słuchania muzyki.
- To co się wydarzyło wczoraj wieczorem?
- Nic się nie wydarzyło, niby co miało? - spytałam, powstrzymując się od grymasu na twarzy.
- Zacznijmy od tego, że Taekwoon z uśmiechem na twarzy...
- Jesteśmy na miejscu - wujek stanowczym głosem przerwał naszą rozmowę.
Nie jestem do końca pewna, czy jestem za to mu wdzięczna, czy niekoniecznie, bo mam wrażenie, że wstał dzisiaj nie tą nogą, co powinien. A ofiarą jego humoru padłam ja. Szybko przemknęłam za zespołem do budynku, w którym miał odbyć się kolejny koncert. Na swoje nieszczęście byłam zmuszana przez wujka do biegania tam i z powrotem. Nie miałam czasu, aby wymienić z kimkolwiek chociaż słowo. Chwilę spokoju miałam, gdzieś w połowie występu, wtedy udało mi się wraz z jedną ze stylistek dobrać mi jakikolwiek strój (nawet bieliznę mi jakąś załatwiła, nie miałam najmniejszego zamiaru protestować). Doprowadziłam się do porządku, gdy na korytarzu zrobił się jakiś popłoch. Wyszłam z garderoby i pierwszym, co wyłapałam było: karetka. Potem, że już jedzie. Przepchałam się przez tłum pod scenę, aby zobaczyć jak ocucają Raviego, a półprzytomny Leo siedzi na schodach i rozmawia z Hyukiem.
- Co się dzieje?
- O! noona, Hyung zasłabł.
- Nic mi...
- Hyung! To nie czas na to! - Maknae podniósł głos, a po jego minie widziałam, że się strasznie zmartwił.
- Sanghyuk ma rację, musisz odpocząć. Skrócimy przebieg koncertu, aby nie powodować zbytniego zamieszania. Przejdziemy od razu do rozmowy ze Starlights.
- Dobry pomysł, zajmij się ich szpitalem, Saohwa - usłyszałam wujka, który wychodził zza kulis. - Skontaktuję się z tobą, gdy tutaj skończymy.
- Tak jest!
- Karetka już przyjechała! - Doszedł nas głos kogoś z obsługi.
Dwie godziny później siedziałam zniecierpliwiona na krzesełku przed salą, gdzie leżeli obaj artyści. Było już po badaniach, ale doktor nalegał na osobistą rozmowę z pacjentami. Pielęgniarka wręcz mnie wygoniła z sali i teraz musiałam czekać aż wraz z tłumaczem wszystko przekaże półprzytomnym ofiarom, a dopiero potem mnie. Co za przypał.
- Co z nimi, Panie Doktorze? - Lekarz coś odpowiedział, ale nie zrozumiałam wiele, więc zwróciłam się do tłumacza, o pomoc.
- Osłabienie organizmu spowodowane przemęczeniem. Nie jest to groźne, ale przez tydzień nie wolno im wykonywać gwałtownych ruchów ani nadmiernej aktywności fizycznej. Powinni również wypoczywać, najlepiej w domu, chociaż jeden z nich... Ach, tak, Pan Kim powinien być pod stałą opieką lekarską, dla Pana Junga nie jest to konieczne, ale również wskazane. Szczególnie przy pojawieniu się mdłości czy zawrotów głowy.
- To znaczy, że nie mogą pracować - powiedziałam, bardziej do siebie niż mężczyzn przede mną. - Czy mogą podróżować? Czy lot samolotem im nie zaszkodzi?
Tłumacz przeprowadził w moim imieniu krótką wymianę zdań z lekarzem, a potem zwrócił się do mnie:
- Jeśli w przeciągu następnych dwóch godzin ich stan się nie pogorszy, będzie to możliwe.
- Dziękuję za pomoc.
- Proszę się tak nie martwić, wyjdą z tego - dodał na odchodnym tłumacz, klepiąc mnie po ramieniu. Nie martwić się, ta... A cały ich grafik szlag właśnie trafił!
Weszłam do pokoju zła.
- Ile razy mamy wam powtarzać, abyście dbali o siebie? Naprawdę... Musicie mnie tak martwic?
- Poleżymy trochę i nam przejdzie, to nie pierwszy raz, Choa.
- Nie o to chodzi, Ravi! - Jego spokojny głos nie był czymś, co chciałam usłyszeć. - Wiecie ilu chorób możecie się nabawić?! Przecież mogliście doznać jakiś poważnych urazów! Wstrząśnienia mózgu, amnezji! Zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale i innym!
- Spokojnie, Choa. Poprawimy się, lepiej usiądź, też nie wyglądasz najlepiej.
- A jak mam wyglądać, Taekwoon-oppa?! Zasłabnęliście na scenie!
- Taekwoon-a! Wonshik-a! Jak się czujecie? - Do pokoju wpadł zdyszany N, zaraz po nim wpakowała się reszta zespołu.
Wujek natomiast zawołał mnie na rozmowę na korytarzu.
***
- Te ostatnie dni były okropne - odezwał się N tuż za mną.
- No ciekawe przez kogo - powiedziałam ze złością.
- Hyung! Nie drażnij menadżerki. Nasza Choa bardzo dobrze się spisała - w mojej obronie stanął Hongbin.
- No właśnie! Popieram Binniego! Dała radę sama ogarnąć ostatnie koncerty, jestem dumny z Noony!
- Dziękuję, Hongbin, Sanghyuk - uśmiechnęłam się łagodnie.
Ostatnie dni dały mi się we znaki, szczególnie, że bez dwójki z zespołu Hakyeon zaczął czepiać się o wszystko. A teraz musiałam czekać z całą czwórką na wujka, który się spóźniał przez korki.
- Musimy być dla niej wyrozumiali, Hakyeon-hyung. W końcu menadżer zabronił jej pobytu sam na sam z Leo.
- Dokładnie... hej! Jaehwan-oppa! C-co ty wygadujesz?! - Podniosłam głos, odwracając się w jego kierunku.
- No już, nie graj świętej, dobrze wiemy, co robiliście we dwoje.
- No właśnie, właśnie! Tak się cieszę, Noona! - Zawołał Sanghyuk łapiąc mnie w pasie.
- Przestań! - Zawołałam, gdy zaczął kręcić mną wokoło.
- Tak, Hyuk, odstaw wszyscy musimy jej pogratulować. - Stwierdził Binnie.
- Nie ma czego! - Powiedziałam podniesionym głosem, gdy otoczyła mnie cała czwórka. Ich miny wyrażały szczere zdziwienie.
- A-ale to zdjęcie - maknae podstawił mi zdjęcie pod nos.
- To wynik zakładu - powiedziałam próbując przybrać pokerową twarz. - Taekwoon wygrał i je nam zrobił. Byliśmy na PRZYJACIELSKIM spacerze.
- Sam na sam - dorzucił z uśmiechem Ken.
- Mogłeś iść z nami, ale grałeś na telefonie! A reszta poszła spać!
- Noona - zanucił śpiewnie Hongbin, zarzucając mi swoje ramię na barki. - Przestań się bronić, co? Przecież zachowamy to dla siebie...
- Kiedy mówię, że nic... A w ogóle to z jakiej racji miałoby coś być?!
- No takiej, że Hyung mógłby ci coś powiedzieć i to takie ważne coś, a ty Noona byś go wysłuchała i odpowiedziała na to coś, ale nie byle jak, bo dla Hyunga to coś jest szalenie ważne no i...no i... no i Noona by już się tak nie dąsała, bo nie miałaby o co.
Zamrugałam kilkukrotnie, bo za nic nie zrozumiałam wypowiedzi Sanghyuka, na którą pozostali zgodnie przytaknęli. W końcu podszedł do mnie Hakyeon.
- Na pewno nic ci nie powiedział Taekwoon? Jesteś tego absolutnie pewna?
- Hm... Nie. Nic szczególnego - N przez chwilę wpatrywał się w moją twarz, a potem z grymasem się ode mnie odwrócił.
- Choa, nie łam się, my już to załatwimy - powiedział poważnie Hongbin.
- Ale co?
- O nic się nie martw Noona! Hyung dostanie za swoje - głos Sanghyuka był przesiąknięty rządzą mordu, aż sama przełknęłam ślinę.
- Porozmawiaj sobie o wszystkim na spokojnie z Hoonjae. My zajmiemy się tym idiotą od siedmiu boleści - dodał Ken.
Stanęli obok mnie w czterech i rozpoczęli dyskusję między sobą przyciszonymi głosami. Co jakiś czas jeden albo drugi uśmiechał się złowieszczo, więc z obawy o swoje bezpieczeństwo, razem z bagażami stanęłam kilka kroków dalej. Zastanawiało mnie w sumie, dlaczego tak się cieszyli z naszego wspólnego spaceru. Przecież nie dotyczyło to żadnego z nich. Yoona pewnie wie i śmiała by się ze mnie w tej chwili do rozpuku. O ile już tego nie robi.
Kiedy dojechaliśmy do domu, chłopaki wyskoczyli jak z procy, a mnie wujek zatrzymał na chwilę rozmowy:
- Coś się stało?
- Saohwa, dobrze wiem czemu z marszu zgodziłaś się na ten staż. Myślę, że musisz sobie wyjaśnić parę rzeczy z tym chłopakiem - powiedział wujek, akcentując ostatnie dwa słowa.
- Nie mam mu nic więcej do powiedzenia - odparłam po przełknięciu dużej guli w gardle.
- Jak uważasz, ale pamiętaj, że to nie może wpłynąć na twoją pracę. Chłopaki się do ciebie już przywiązali. Wolałbym nie powoływać kolejnego asystenta ze względu na jakąś aferę.
- Wiem, wujku. Będę uważać na siebie.
- No i... Nie daj im się wykorzystywać - westchnął ciężko - To, że z nimi mieszkasz nie oznacza, że mogą robić z tobą co chcą. Od Taekwoona tym bardziej trzymaj się z daleka.
- Wujku! - Powiedziałam cała czerwona na twarzy. - To było nie porozumienie! Jest ostatnią osobą wśród nich, którą można by o to posądzić. Potrafię o siebie zadbać. Zaufaj mi.
- Ufam, obu stronom, ale hormony to inna para kaloszy, moja panno. Jeśli cokolwiek się stanie...
- Nic się nie stanie. Minęło już pół roku. Gdyby im tak brakowało kobiet, już dawno by mnie tu nie było.
- Dobrze, dobrze. Po prostu się martwię.
- Wiem, ale jesteśmy dorośli.
- Czasem w to wątpię - powiedział z lekkim uśmiechem, który odwzajemniłam.
- No, chodźmy już, bo mam złe przeczucia. - Wujek uniósł pytająco brew. - Hakyeon, Jaehwan, Hongbin i Sanghyuk coś planowali zanim się pojawiłeś i nie jestem pewna co.
Zaśmiał się tylko, po czym wysiedliśmy z auta. Kiedy doszłam do klatki odwróciłam się za siebie, ale niczego dziwnego nie widziałam.
- Sao?
- Już idę - powiedziałam, idąc za wujkiem.
Musiało mi się przewidzieć - pomyślałam wsiadając do windy. Jednak zanim weszłam do mieszkania i zajęłam się dokumentami, nie potrafiłam się oprzeć wrażeniu, że ktoś tam jednak był.
☆★☆★☆★☆
Sanghyuk czy Hakyeon?
Czekam na wasze komentarze~ :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro