Negliż
~25~
Spało mi się nadzwyczaj przyjemnie, do czasu aż zadzwonił mój budzik. Pracy po takich imprezach jak MAMA powinno się zakazać jakąś ustawą. Z bolącą głową zwlekłam się z mebla, na którym spałam. Sądząc po tym, że robiąc krok wprzód uderzyłam kolanem o stół, musiałam spać w salonie na kanapie. Miło z ich strony. Półprzytomnie skierowałam się do najbliższej łazienki. Była bliżej niż sądziłam. Opłukałam twarz i odrobinę rozbudzona spojrzałam w lustro. Resztki makijażu wyglądały okropnie, moje włosy też nie najlepiej się prezentowały i nadal miałam na sobie sukienkę z poprzedniego wieczoru. Jednak pierwsze co, to musiałam pozbyć się migreny. Przekopałam wszystkie szafki w pomieszczeniu, aż znalazłam aspirynę pomiędzy szczoteczkami do zębów. Popiłam tabletkę wodą z kranu, a potem rozejrzałam się za jakimiś ubraniami. Jak się spodziewałam, wokół mnie były same męskie ciuchy. Raz chyba mogę coś od nich pożyczyć - stwierdziłam łapiąc za jedną z już suchych bluz i szortów wiszących na sznurze z praniem.
W miarę rozbudzona wzięłam się za śniadanie. Kroiłam składniki, co jakiś czas zerkając na zegarek. Była punkt szósta, gdy wbijałam pierwsze jajka na patelnię, co oznaczało, że wkrótce będą musieli wstawać. Swoją drogą, nie umiałam sobie przypomnieć, po co nam fiszki koreańsko-angielskie w szafce nad zlewem.
~Yoona~
Z powrotu niewiele pamiętam. Ba, nawet nie wiem gdzie teraz jestem. Ale jakoś tak mi mięciutko, więc pewnie w czyimś łóżku. Ciekawe, w jakim... Może oppy?
Powoli otworzyłam oczy. Odgarnęłam kołdrę i tępo spojrzałam w sufit. Biały, pusty. Tak, na pewno nie jestem u siebie. Dodatkowo słyszałam gdzieś nad swoją głową głośne chrapanie. Stuprocentowo to nie mój pokój. Choy chyba też. Podniosłam się do siadu i zaspana rozejrzałam się dookoła. Nie nade mną, ale na piętrze łóżka obok spał Ravi, kołdra spadła na dół, na kogoś spiącego na materacu na podłodze. Wychyliłam się do przodu, aby ściągnąć materiał z głowy nieszczęśnika. Jeszcze któremuś coś się stanie. Na mojej warcie nikt nie może się udusić. Tym oto sposobem uratowałam zapewne Hakyeona przed śmiercią z niedotlenienia. Eh, miałam nadzieję, że to Ken będzie tam spać. Swoją droga nie sprawdziłam kto śpi naprzeciwko mnie. Skierowałam swój wzrok w tamtą stronę, ale nie zauważyłam nikogo. Wzruszyłam ramionami. Może już ktosiek wstał. Z resztą, która godzina?
- Uni, Uni, gdzie jesteś... - powiedziałam sennie przekopując pościel.
W końcu zawinięta w dziwaczny sposób w kołdrę i zwisając głową w dół tuż przy twarzy N-a, jakimś cudem udało mi się zrobić zdjęcie naszej dwójce i wysłać je mojej mamie. Chciałam sprawdzić godzinę, a za paręnaście minut mi się oberwie. Żeby to był Jaehwan oppa, to jakoś mniej chętnie bym jej to tłumaczyła.
Korzystając z moich zdolności ninja, stanęłam w drzwiach nie depcząc śpiącego chłopaka po drodze.
Wyświetlacz mówił, że jest punkt szósta. Korytarz świecił pustką i nie pachniał świeżym śniadaniem. Chcąc naprawić ten stan rzeczy, poszłam do pokoju przyjaciółki. Nie ma mowy, Choa nie będzie mi się tutaj wylegiwać w łóżku, gdy nasza siódemka będzie głodować. A chwila, jeszcze wujek Kim. Dobra, ośmioro nas musi nakarmić. Złapałam za klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte. A tak, wspominała coś o zamykaniu ich co noc na klucz. Poszperałam chwilę koło drzwi i udało mi się znaleźć zapasowy pod chodnikiem ciągnącym się po całej podłodze. Sprytne. Przekręciłam go w zamku, po chwili stałam przy otwartej szafie szukając czegoś do przebrania. Nie mogę paradować w sukience z imprezy. Z resztą prysznic też by mi się przydał, nie mówiąc o poprawie makijażu. Swoją drogą, ciekawe czy N pożyczyłby mi kosmetyków... Choa pewnie nie ma nic w łazience.
Półgodziny później byłam gotowa. Wyjątkowo szybko mi zeszło. Jednak nie czas prysznica przykuł moją uwagę, a cisza. Jest w pół do siódmej i Sao nie dobija się jak porąbana do łazienki, bo zaspała. Dziwne. Podeszłam do jej łóżka i wtedy mnie dopiero oświeciło. Mojej przyjaciółki tam nie było. Ba! Nawet było pościelone, a to dopiero robi popołudniami, co i tak nie ma sensu. Myśl Hoonjae, myśl. Gdzie mogła się zgubić Choa? Byłyście na imprezie. Z chłopakami, Leo był wstawiony...
- Jaehwan-Oppa! - Wybiegłam z pokoju jak z procy.
O tak, dzisiaj musi być szczęśliwy dzień. W końcu się nam udało!
~Ken~
Wychodziłem z łazienki, gdy po mieszkaniu rozległ się głośny wrzask. Stałem w salonie z ręcznikiem na karku zastanawiając się gorączkowo nad najbliższą czystą koszulką. Niestety pod ręką nic nie miałem, a z głębi korytarza już wyłaniała się niebieskowłosa. Nie miałem czasu nawet się schować z powrotem w łazience. Dopadła mnie w kilka sekund. Nawet się nie zatrzymała. Z rozpędu uwiesiła mi się na szyi, piszcząc jak wariatka, że coś się udało. Miałem wrażenie, że zaraz ogłuchnę. Przez tę dziewczynę pogorszą mi się stosunki z fanami. Jestem pewny.
- Uspokój się na chwilę! - Podniosłem głos, aby mnie usłyszała. Może to nie było za miłe, ale jej pisk zaraz rozsadzi mi bębenki!
Ucichła. Zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie niż myślałem. Dopóki była zaaferowana chyba nie zdawała sobie sprawy, że jesteśmy dość blisko siebie. Nawet za blisko. Ze względu na różnice we wzroście musiałem ją przytrzymać w pasie, bo trzymała mnie za szyję tak mocno, że nie mogłem jej delikatnie odsunąć - bądź co bądź dżentelmenem trzeba być - a inaczej to chyba bym się wywrócił. To skolei spowodowało, że spokojnie mogłem rozróżnić jej czarną źrenicę od tęczówki w dokładnie tym samym kolorze. Stanowczo naruszyła moją przestrzeń osobistą.
- Co tu się wyprawia?! Jaehwan? - W progu stanął Hakyeon.
Spojrzałem prosto na lidera. Widocznie dopiero co wstał, bo na głowie miał szopę i ani grama makijażu. Minę miał dziwaczną. Jakby zastanawiał się czy mnie opieprzyć, czy jednak udawać, że nic się nie dzieje. Ale po krótkiej chwili postawił na opcję numer jeden. Wściekła omma Hakyeon mode on. Ten dzień nie mógł się dobrze zacząć, no kurde nie mógł!
- Hyung, ja... To nie tak... - chciałem się tłumaczyć, ale przerwał mi ruchem ręki.
Używając więcej siły udało mi się dziewczynę odstawić na ziemię. Przełknąłem głośno ślinę, będzie ochrzan.
- Jaehwan, ja zrozumiem naprawdę wiele. Ale co ty tutaj odstawiasz?! Jak masz problem z hormonami to są inne sposoby! Ale przynajmniej poinformuj nas wcześniej! Co ty sobie myślisz!? Wykorzystywać biedną fankę...
- Hakyeon-hyung to nie...
- Nie przerywaj! Jak ty to sobie wyobrażasz?! Nie będę tolerował takiego zachowania, rozumiemy się?! Jak mogłeś? Dzięki Bogu, że to byłem ja. Wiesz co by zrobił menadżer? Teraz, w tym momencie już dawno stałbyś za drzwiami, rozumiesz? Jeśli nie chcesz mieć kłopotów w tej chwili ją przeproś! Nie, ubierz się, ale to JUŻ! - Wrzasnął mi prosto w twarz.
Wystraszony zrobiłem krok do tyłu, w obronnym geście unosząc ręce do góry. Przelotnie spojrzałem na Yoonę. Patrzyła szeroko otwartymi oczami ewidentnie prosto na mój tors z ogromnymi wypiekami na twarzy. No świetnie. Nie umknęło to uwadze N-a, który w przypływie złości i jej chciał nagadać. Jednak zanim z jego ust wydobyło się pierwsze słowo, dziewczyna straciła przytomność. Złapałem ją w ostatniej chwili.
- Brawo, Hyung - mruknąłem cicho. - Jak chcesz wiedzieć, to po pierwsze, ona rzuciła się na mnie. Po drug...
- Gdzie jest moja siostrzenica?! Hakyeon?
Do salonu wpadł zdenerwowany menadżer. Wszyscy będą mi dzisiaj przerywać wypowiedź czy jak?
Spojrzeliśmy z liderem po sobie.
- Byliśmy pewni, że u siebie - Hyung jako pierwszy zebrał się na odwagę.
- Ale jej nie ma. Ostatni raz rozmawiała z wami. Więc się przyznajcie, gdzie ona jest?
W tamtym momencie zadzwonił jego telefon. Odebrał natychmiast dając mi możliwość położenia dziewczyny na kanapie. W międzyczasie pojawiła się reszta.
- Gdzie jesteś?! Jeszcze porozmawiamy, moja panno. Już po ciebie jadę. Chłopaki, ubierać się. Jedziemy po tę sierotę - rzucił z przekąsem rozłączając się.
Jak odioci patrzyliśmy po sobie. Hyuk, Hongbin i Ravi wyglądali, jakby w ogóle nie ogarnęli co się dzieje, więc z menadżerem pojechałem ja, N i Leo. Nieprzytomna Yoona została pod opieką pozostałych. Wyglądało na to, że Hoonjae jednak się myliła i nic się nie udało.
★★★★★★
Czasem mi się wydaje, że Yoona i Ken są bliżej niż Leo z Choą -_-
Źle mi z tą myślą... Tym razem żebram o wasze komentarze.
To na serio daje mi niezłego kopa, dlatego proszę was. Piszcie częściej komentarze. Możecie nawet mi truć główkę o brak romansu... Czy cuś 😶😗.
To na razie!
Anastia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro