Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miejsce

~42~

- Chciałabyś może... Ze mną chodzić?

Pytanie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przez chwilę nie potrafiłam niczego z siebie wyrzucić. Język koreański, którym posługiwałam się biegle przez moje prawie dwadzieścia cztery lata życia, jakoś w tej chwili nie potrafił przecisnąć się przez moje gardło. Zapadła cisza, którą to ja miałam przełamać.

- N-nie spodziewałam się - mruknęłam, próbując uciec od niego wzrokiem.

- Sao...

- To nie tak, że ciebie odtrącam! - Prawie zawołałam słysząc jego odrobinę smutny głos. - Po prostu... Nie myślałam, że... No wiesz... Nie jestem jakoś wyjątkowo ładna...

- Sao - położył mi palec na usta. - Wystarczy słowo.

Spaliłam buraka. Z dołu słychać było, jak rodzice zbliżają się do naszej dwójki, tak jakby stresu było mi mało. A drugiej sceny z moją matką wolałabym jednego wieczoru nie odstawiać...

Słysząc coraz głośniej moją mamę poddałam się instynktowi. Wykorzystując fakt, że dalej trzymałam go za rękę, pociągnęła go w swoją stronę i dałam mu buziaka w policzek, życząc dobrej nocy. Zaraz potem w tempie błyskawicy ulotniłam się do swojego pokoju, zostawiając go na schodach. Rzucając się na łóżko nadal czułam moje serce bijące jak dzwon.

- Jutro muszę to powiedzieć - wymamrotałam do poduszki po dłuższym pisku. - Teraz nie zasnę - dodałam przewracając się na plecy.

Mój sufit upstrzony we fluorescencyjne gwiazdki nagle stał wyjątkowo zajmujący.

- Noona! Wyglądasz jak panda!

- Zgadzam się, wyjątkowo kiepsko się umalowałaś, siostra.

- To nie wpłynie dobrze na twoją cerę.

- Tym razem się z nim zgodzę.

- Dalibyście jej spokój, widać, że źle spała. Miałaś zły sen? - Na opiekuńczy ton Wonshika tylko ciężko westchnęłam.

Mogłam się spodziewać, że nie zejdę pierwsza na dół, nawet jeśli całej nocy nie prześpię, ale zobaczyć tę szóstkę gotową do jedzenia, się nie spodziewałam. Całe szczęście, że Taekwoon i Jaehwan jeszcze się nie zjawili.

- Po prostu nie umiałam zasnąć - odpowiedziałam chłopakom zasiadając do stołu. - Jedzcie szybko, wszyscy przy stole się nie zmieścimy, a do tego terminy nas gonią.

- Nooona!

- Cisza, Sanghyuk - powiedziałam groźnie. Nie byłam w nastroju na ich przekomarzanki.

- Hyung, coś ukrywasz. - Moich uszu doszło jęczenie Kena z przedpokoju.

- Jaehwan...

- No kiedy widzę, że coś cię gryzie, Hyung! No powiedz...

W pierwszym odruchu zerwałam się do ucieczki, kompletnie nie wiedząc dlaczego. Zaskoczyłam tym siebie, chłopaków przy stole i nowo przybyłą dwójkę.

- P-pójdę sprawdzić co u wujka. Deokhwa pójdziesz ze mną!

- Czemu?

- Bo Jaehwan i Taekwoon muszą gdzieś zjeść - odparłam szybko.

- Kiedy ty wcale nie chcesz...

- Jeszcze słowo Deokhwa - zagroziłam ostro.

- Masz humory jak baba w ciąży... - oberwał ode mnie w głowę. - Ała! Noona, co w ciebie wstąpiło?

Przewróciłam oczami łapiąc go za ramię. W przejściu rzuciłam szybkie cześć. Nie odważyłam się na nich spojrzeć. Chociaż przytyk brata, skutecznie mógł wytłumaczyć mój rumieniec, gdy mijałam Leo.

- Siostra, z całym szacunkiem, NIE CHCESZ iść do wujka w tym momencie.

- Oczywiście, że chcę, muszę ustalić z nim plan dnia - odpowiedziałam pewnie, po części mając rację. Wcale nie odsuwam w czasie konfrontacji z Taekwoonem!

- Nie rozumiesz, siostra.

- Oczywiście, jak zwykle - przewróciłam oczami naciskając klamkę.

- Jej zażyłość z tymi chłopcami nie przyniesie niczego dobrego! - Zawołała nasza mama z przekąsem. - Tutaj będzie mieć dobre życie u boku idealnego mężczyzny! Sam dobrze wiesz, że ta banda...

- Przepraszam cię bardzo, ale moi podopieczni potrafią się zachować. Nie mówiąc o tym, że traktują ją o wiele lepiej niż TEN chłopak. Kiedy pozbędziesz się tych klapek z oczu?

- Klapek?! Dbam o przyszłość mojej córki! Ta niedojda w życiu nie pojmie co dla niej najlepsze! Zmarnowała lata nauki, niech przynajmniej rodzinę ma na odpowiednim poziomie!

- Daj jej żyć JEJ życiem!

- Nie masz dzieci, więc nie masz pojęcia o czym mówisz, bracie - matka wywróciła oczami na uwagę wujka. - Ci pajace nie nadają się dla mojej córki.

- Widzisz mówiłem... - Deokhwa nie dokończył. Zapewne wystraszony moim stanem.

Ostatnie zdanie naszej rodzicielki, rzucone z największą pogardą, uderzyło mnie do głębi. Dawno się pogodziłam z myślą, że nie dogodzę w niczym matce. Bolało, nie powiem, że nie. W końcu kobieta, która powinna być najbliższa, nawet nią nie starała się być. Obelgi pod moim adresem może wygłaszać do końca świata, ale nie o zespole. Oczywiście, że nie wytrzymałam.

- Noona! - Zawołał za mną Deok, gdy wściekła podeszłam do matki. Pokój wujka należał do jednego z największych w domu (używany był zwykle jako gościnny), jednak nie stali zbyt daleko od drzwi, więc wystarczyły dwa kroki, abym stanęła tuż przed nią.

- Jak śmiesz ich obrażać?! Czy ty masz pojęcie, ile ta szóstka poświęciła, aby zapracować na to co mają teraz?!

- Wymówki. Wszyscy wiedzą, że tacy jak oni albo jadą na używkach, albo po znajomościach. Talent to tylko reklama i program.

- Jak śmiesz?!

- Tato! Saohwa-noona kłóci się z mamą!

- Spójrz prawdzie w oczy. Mają ledwo skończone liceum, to nie jest żadne osiągnięcie. Poświęcenie? Proszę cię, nie bądź śmieszna. Bycie celebrytą nie jest wcale lepiej opłacalne od lekarza. A Hyunsoo ma stabilną płacę i przyszłość. U jego boku będziesz panią na włościach! Z ich pieniędzmi nie będzie żadnych dla nas problemów...

- Zamknij się! Nie mam zamiaru słuchać twoich zachwaleń tego idioty! To największa świnia z jaką było mi się spotkać, a ty uważasz go za ideał!? Jak możesz woleć jego zamiast mnie?! Taekwoon, Hakyeon, Sanghyuk, Wonshik, Jaehwan, Hongbin, cała szóstka haruje całe dnie, nie widzieli się z rodzinami od ponad roku, a ty mówisz, że to nic?!

- Nie tym tonem do mnie. Ty też moja panno, nie raczysz pojawiać się w domu. Nie mówiąc już o tym, że nie potrafisz się w ogóle zachować. Kto to widział mieszkać z tyloma facetami pod jednym dachem? Dobrze, że sąsiedzi nie wiedzą. No i od dzisiaj zostajesz w domu. Ta szóstka ma na ciebie zbyt duży i negatywny wpływ.

- Czyli wolisz aby siedziała w swoim pokoju pogrążona w depresji niż żyła jak przystoi na osobę w moim wieku? Naprawdę, wolisz abym była dziwką tego dupka?! A może sama się z nim umów? Skoro tak bardzo zależy tobie na reputacji rodziny lekarskiej i Hyunsoo to proszę bardzo!

W tym momencie poczułam jak na moim policzku ląduje dłoń mojej matki. Z zaskoczenia zrobiłam krok w tył, dla utrzymania równowagi.

- Noona!/Choa!/Sao! - Usłyszałam krzyki w drzwiach.

- Kochanie... - mój tata, który wyraźnie był wstrząśnięty podobnie do mnie podszedł do mamy, ale ta go odtrąciła.

- Kiedy w końcu nauczysz się szacunku i gdzie twoje miejsce? Jesteś kobietą z dobrej rodziny, nie wychowywałam cię na żadną lafiryndę bez manier. Nie wiem, co ci się roi w tej małej główce, ale dom i rodzina są ponad wszystkim. Jakim prawem odzywasz się do mnie w taki sposób?! Wszystko robię z myślą o tobie, ale nigdy ciebie to nie interesuje. Nie miałam pojęcia, że wyrośnie z ciebie taka egoistka. Idź do swojego pokoju i nie pokazuj mi się dzisiaj w ogóle na oczy.

Jej stalowe spojrzenie było widoczne dla mnie jak na dłoni pomimo zbierających się łez. Zgięłam dłonie w pięści, aby się pozbierać i powoli wypuściłam powietrze.

- Dobrze - powiedziałam spokojna, zaskakując pewnie nie tylko ją, ale i pozostałych w pokoju. - Dobrze, pójdę do mojego pokoju. W Seulu. W Apartamencie, gdzie mieszkam z chłopakami. Z całą szóstką. Nie zobaczysz mnie ani dzisiaj, ani jutro, ani pojutrze. Może nawet nie za rok albo dwa. W końcu jestem lafiryndą bez manier. Po co ktoś taki twojemu wielkiemu zakichanemu Hyunsoo? - Rzuciłam czując, jak łzy zaczynają płynąć.

Zagryzłam wargę i obróciłam się na pięcie. Z każdym krokiem bardzo uważałam, aby nie zacząć beczeć albo biec. Byłam półprzytomna po nieprzespanej nocy, więc nie wiem jakim cudem praktycznie na ślepo przez łzy, dotarłam do samochodu przed domem. Udało mi się nawet otworzyć drzwi i wcisnąć na tylne siedzenie. Wtedy tama puściła.

Po chwili ktoś wszedł do środka.

- Sao? - Nie odpowiedziałam, łkanie zajmowało mnie o wiele bardziej.

Leo też już się nie odezwał. Przytulił mnie mocno i zaczął kreślić kółka na moich plecach. Zapewne, aby pomóc mi się uspokoić. W głowie miałam mętlik, żadne z myśli nie układały się w logiczną całość.

- Kiedyś cię zrozumie, zobaczysz. Nie martw się, Saohwa.

- Dokładnie, Noona!

- Sanghyuk siedź cicho!

- Głodny jestem, kupmy kurczaka na obiad.

- Ravi...

- No co?

- Wiesz, że nie ma na niego czasu... Dzisiaj kręcimy w górach do twojej nowej piosenki, pamiętasz?

- O nie, nie, nie! Nie jestem mentalnie przygotowany na robale!

-Wonshikowi trzeba założyć pieluszkę, bo się zsika nam ze strachu.

- Ken... Możesz być poważny?

- Omm... A właśnie, Czy N-hyung stracił już tą pozycję matczyną czy nie?

- Nie mnie pytać, Ken-hyung.

- Choć raz byś się na coś przydał, Sanghyuk.!

- Jesteś wredny! N-hyung~!

- Puszczę wam to radio, tylko proszę, bez wyzwisk i szaleństw... - odparł wujek.

- Jej! Będzie impreza!

- Z Hyukkiego taki uroczy malec...

Pomimo wciąż złego nastroju, cieknących łez i wszystkiego, co się we mnie kotłowało, poczułam w tym momencie naprawdę wielką ulgę. Ta banda nie dokońca dorosłych facetów była moimi najlepszymi przyjaciółmi. Wyciągając wyjątek, który nawet przez moment jazdy samochodem nie wypuścił mnie z objęć. Żałowałam, że był świadkiem tego wszystkiego. Żałowałam mojego stanu w tej chwili. Ale nie żałowałam nawet przez moment tego, że stanęłam w ich obronie. Zespołu i po części tego, co kształtowało się pomiędzy mną, a Taekwoonem.

- Chcę rewanżu za tamten sok - mruknęłam w jego koszulę.

Poczułam jak tłumi w sobie śmiech.

- Jak będzie tylko czas.

- Hyuuung...

- Zamknij się, Jaehwan .

- Taekwoon, jak ty się wyrażasz wobec dzieci?

- Ken przecież nie jest dzieckiem.

Uśmiechnęłam się lekko słuchając dalszych przekomarzanek. Tak, moje miejsce na pewno jest wśród tej szóstki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro