Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mamusiu, moja poduszka!

~19~

~Ravi~

Podszedłem do Leo-hyunga, który z jakiegoś powodu nie umiał poradzić sobie ze śpiącą Choą. Może jego niezdarność wynikała z zawstydzenia, że powinien wziąć ją na ręce albo powodem były niekontrolowane ruchy naszej Pani menadżer za każdym razem, kiedy Hyung próbował ją złapać. Machała rękami, kopała nogami, zupełnie tak, jakby podświadomie broniła się przed jakimś napastnikiem. W końcu postanowiłem zrobić to samo, co w przypadku, gdy moja młodsza siostra miała koszmary.

- No mała, już w porządku, braciszek jest obok - powiedziałem lekko głaszcząc ją po głowie, podczas gdy Hyung trochę niezdarnie ją do siebie przytulał.

Na szczęście podziałało i Leo mógł wziąć Choę na ręce. Gorzej było z Kenem-hyungiem, który usilnie próbował nas przekonać, że sobie poradzi sam. Co prawda, „jego dziewczyna” była spokojna, ale mięśnie Jaehwana do tych wytrzymałych nie należały. Dlatego razem z Hyukiem biegaliśmy koło nich uważając na każdy podejrzany ruch ramion kumpla. W końcu obie bezpiecznie zanieśliśmy do pokoju Saohwy. Całą czwórką wróciliśmy do salonu, gdzie zostawiliśmy Hongbina na pastwę N-a. Rzeczywiście nie zachowaliśmy się najlepiej, Binnie powinien pomóc nam przy Yoonie, a nie liderowi wstać z tej podłogi.

- Skoro mamy wolne... Co robimy?

- Na pewno bym coś zjadł, a potem może krótka drzemka... - N rzucił mi krytyczne spojrzenie. - No co? Jak masz już jakiś plan to mów, Hyung.

- Ja nigdzie z Hakyeonem-hyungiem nie idę - zapowiedział maknae.

- Dlaczego?

- N-hyung, zgrywasz się, czy na prawdę nie wiesz? - Spytał z powątpiewaniem Hongbin.

- Nie zrobiłem nic złego...

- Musisz zapanować nad napadami paniki. W samochodzie chciałeś sprzedać naszego maknae - powiedział spokojnie Leo, delikatnie klepiąc Hyuka po ramieniu. Nie zaprzeczę, że w tamtym momencie Sanghyuk wyglądał co najmniej jak w dniu debiutu, a wierzcie lub nie, ale pod warstwą makijażu był bledszy niż Taekwoon.

- Pójdę po coś do picia - powiedziałem rozczochrując włosy najmłodszemu, aby już się tak nie martwił.

- Przecież nie zostawiłbym go samego... Wiecie, że zrobiłbym wszystko, aby go wyciągnąć. Chłopaki...

- Dobra, dobra. Postawisz nam obiad i MOŻE zapomnimy o całej sprawie.

- Dzięki, Ken. Zaraz! Jakie MOŻE?!

Zaczęli się kłócić dalej, ale nie słyszałem już reszty rozmowy, bo wszedłem głębiej. Nasza kuchnia była biało-niebieska i bardzo miła dla oka. Wyciągnąłem jakąś ziołową herbatę, dwa kubki i wlałem wodę do czajnika elektrycznego. Co najmniej N i Hyuk będą potrzebować czegoś na uspokojenie nerwów. Przygotowałem też szklanki dla reszty z nas, wyciągnąłem sok z lodówki i wszystko włożyłem na tackę. W sumie dziwne, że leżała przygotowana na blacie. Zanim woda się zagotowała postanowiłem zajrzeć na taras. Przywitał mnie pełny stół, jedzenie było przykryte rozmaitymi wieczkami, talerzykami i innymi takimi. W kącie skąd był na niego doskonały widok stała moja kamera. Rzuciłem na nią okiem, nie zostało wiele baterii, wręcz nie opłacało się już więcej nagrywać, ale jej pamięć była w odwrotnym stanie. Dość dużo już zostało na niej zapisane. Wróciłem do kuchni, a potem z napojami poszedłem do salonu, gdzie reszta chyba postanowiła pójść coś zjeść na koszt Hakyeona.

- Wygląda na to, że dziewczyny coś przygotowały - powiedziałem podając kubek z parującą herbatą Hyukowi.

- Noona coś ugotowała? - Jakby życie wróciło do niego ze zdwojoną siłą.

- Tak to wygląda, Hyukkie. Stół na tarasie jest cały zastawiony.

- Nie może się zmarnować - rzekł Leo-hyung wypijając na raz zawartość swojej szklanki.

- Prawda, widzieliście jakie były zmęczone, ciekawe co za pyszności przygotowały - Ken się rozmarzył.

- Chodźmy, a potem się rozpakujemy - w N-ie na nowo obudził się pełen zapału lider, choć chwilę temu nie miał żadnej woli do dalszego istnienia.

- Może je obudzimy? - Zapytał Hongbin, gdy przechodziliśmy obok pokoju naszej menadżerki.

- Zwariowałeś?! Minęło ledwo pół godziny! Nie chcesz jej chyba ZNOWU zdenerwować? - Powiedział Ken.

- Ale mogły też nic nie jeść... Skoro same to wszystko musiały szykować dość długo...

- Dajmy im spać - do rozmowy włączył się N - potem im coś zrobimy do jedzenia. Najpierw muszą wypocząć.

- Racja - krótka uwaga Leo zakończyła dyskusję.

Obiad przygotowany przez dziewczyny zdążył wystygnąć, ale nic straconego. Podczas ponownego szykowania mieliśmy również trochę zabawy, a potem zjedliśmy z jeszcze większym smakiem. Nie obeszło się bez mnóstwa zdjęć z czego kilka wylądowało w Internecie za sprawą lidera i Jaehwana. Wśród tego wszystkiego znaleźliśmy ciasto, które uwielbiał Hyuk, więc szybko zapomnieliśmy o zdarzeniu z lotniska.

- Ach... Było pyszne. Dawno tak nie pojadłem.

- Nie tylko ty, Binnie. - Powiedziałem odpalając laptopa.

- Aż żal pozbywać się tych kalorii - zajęczał Ken.

- Niestety będziemy musieli - westchnął Hyuk - ej, Hyung, co robisz?

- Sprawdzam kartę z kamery... Jest prawie cała zapełniona.

- Czym, Hyung?

- Kilka nagrań dziewczyn z ostatnich dni... Niewiele ciekawego, Hyuk... O, ale to może być ciekawe - odparłem odwracając ekran w ich kierunku. - Yoona mówi coś o VIXX TV.

- Wracajmy do środka, zapowiada się długi film, a robi się zimno - postanowił Hakyeon.

Szybko sprzątnęliśmy ze stołu, lider miał rację. Pomimo południa, zawiał zimny wiatr. Rozsiedliśmy się na kanapie w salonie. Siedziałem pośrodku, jako mistrz „ceremonii”, Leo po mojej lewej, Ken z prawej, Hyuk z Hongbinem siedzieli na oparciu, a N wręcz położył się na Taekwoonie, bo go niby podsiadł. Włączyłem filmik i pierwsze, co ujrzeliśmy to wielki wyszczerz Yoony i niezbyt zachwycona mina Choy.

- Hej, Hyung, a to nie Twoja ulubiona bluza? - Zapytał Hyukkie.

- No, to ona... - odpowiedział mu Ken.

Chwilę później zakrył oczy dłońmi i kazał nam powiedzieć czy na końcu jego kochana, szara bluza jest jeszcze zdolna do użytku. Oglądaliśmy dalej, wszyscy się skrzywiliśmy widząc jak świeże pranie wylądowało na podłodze, potem wpadli BtoB. Osobiście współczułem Minhyukowi, ataki Saohwy do najlżejszych nie należą. Gdy dziewczyna wylądowała na naszych ubraniach, a Hyung stał blisko niej, poczułem, jak Leo odrobinę sztywnieje. Rzuciłem na niego okiem, ale czego się mogłem spodziewać innego niż braku zmiany wyrazu jego twarzy? Na chwilę Choa zniknęła z kadru. W tym miejscu Ken, Hongbin i Hyuk mieli polewkę z Yoony, Eunkwanga oraz przerażonego Ilhoona, a ja i N wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia, gdyż nasza dwójka czuła wręcz namacalną, złą energię imitowaną przez Taekwoona. Jeśli Minhyuk w jakikolwiek sposób zbliżył się bardziej do naszej menadżerki, to czeka go marny los...

Przesadzony śmiech Jaehwana zwrócił moją uwagę z powrotem na film. Dziewczyny odgrywały właśnie nas. Naszym przyjaciołom i Yoonie szło na serio dobrze, ale Choa chyba nie bawiła się tak dobrze. W końcu oberwała w twarz z koszulki od Leo z naszego ostatniego treningu przed wyjazdem. Chyba ją poznała od razu, bo delikatnie się uśmiechnęła w ten chytry sposób. Szybko ją ubrała, wzięła kilka głębokich oddechów, odwróciła się na pięcie w stosunku do kamery i reszty, usiadła w kącie kanapy. Pomacała ręką wokół siebie ze znudzoną miną, a gdy znalazła koc dokładnie się nim przykryła, wzięła swój kubek ze stołu, poprawiła okrycie i spokojnie wypijała zawartość.

- Choa! Tak nie można! - Odezwała się Yoona na nagraniu.

- No co, mam być Leo, a on wiele w towarzystwie nie robi - powiedziała spokojnie Choa.

- Ale to za mało!

- Daj spokój - odstawiła kubek z powrotem, następnie położyła się na kanapie tyłem do reszty zebranych.

Cały Taekwoon-hyung. - Pomyślałem widząc jej reakcję.

- W takim razie... - Yoona czegoś szukała, a potem znalazła koszulkę lidera. - Wstaaawaaaj, noo nie możesz całego dnia spędzić na kanapie. Leooo~ - dziewczyna idealnie odegrała N-a, który zwykle w ten sposób próbował przekonać zmęczonego wokalistę do wstania z kanapy.

- A idź mi! - Choa odepchnęła od siebie przyjaciółkę, ale już z lekkim uśmiechem na twarzy.

Potem dołączył do tego Eunkwang i Minhyuk, bo tak się złożyło, że wcześniej obaj udawali naszego maknae. Wygłupy na filmie zostały przerwane przez komórkę Saohwy, ale te które zaczęły odbywać się w naszym obecnym salonie dopiero się zaczęły. Hongbin i Hyuk zaczęli odstawiać jakieś cyrki na oparciu udając wszystkich tylko nie siebie nawzajem. W końcu Sanghyuk kopnął mnie w plecy, a gdy chciałem mu wygarnąć, dostałem w twarz z kapcia od Binniego. Odłożyłem komputer na stolik, aby dorwać żartownisi poduszką, ale wywineli się robiąc orła w tył. No cóż, nie przewidzieli, że siedzą na oparciu kanapy, więc grzmotnęli o podłogę. N, włączając tryb troskliwego Hyunga albo ommy, jak kto woli, od razu znalazł się przy nich i choć zarzekali się, że nic im nie ma, on i tak poleciał do łazienki po apteczkę. Gdy tam jej nie znalazł, zaczął wybebeszać swój bagaż. Ja usiadłem obok poszkodowanej dwójki, bo w końcu też jestem ranny w widzeniu Hakyeona. Gdy lider skończył swoją szopkę, podszedł do nas Ken z dość dziwnym wyrazem twarzy. Niby się zastanawiał, ale to wyglądało bardziej na usilną próbę siedzenia cicho, no i jakby z jakiegoś powodu czuł się niepewnie. Zanim spytaliśmy, co mu jest, wskazał na Leo nadal wpatrującego się w ekran. W pewnym momencie miał całe czerwone policzki i szybko sprawdzał coś na telefonie, a następnie na moment uśmiechnął się jak głupi. Cicho podniosłem się ze swojego miejsca i podszedłem do Hyunga ubiegając tym N-a. Wszyscy wiemy, że będzie mu wiercić dziurę w brzuchu, ale można to przecież odwlec w czasie. Dla dobra ich obydwu. Klepnąłem Taekwoona lekko w ramię, ale zanim się do niego odezwałem usłyszeliśmy szybkie kroki na korytarzu i przekrzykiwanie się dziewczyn. Chwilę potem zobaczyliśmy Yoonę z burzą włosów dookoła siebie, wymiętymi ubraniami i z przerażeniem w oczach, za to Choa nie do końca kontaktowała w podobnym stanie, co do wyglądu.

~Choa~

Obudziłam się nietypowo, bo dzięki kopnięciu Yoony w policzek. Półprzytomna podniosłam się z poduszki, aby oberwać z pościeli. Moja przyjaciółka wrzeszczała coś dla mnie w tamtym momencie niezrozumiałego, docierały do mnie słowa takie jak: Jaehwan-oppa, kamera, przekleństwo, jednorożec, kamera, śmierć... Ale jakoś nie umiałam znaleźć związku między nimi. W końcu, Hoonjae z całkowicie nie wyjściowym wyglądem złapała mnie mocno za ramiona i zaczęła mną potrząsać.

- SaoHwa! Co ja mam robiiić?! Oppa pewnie już wie!

- A-ale ooooczyym?

- Jak to o czym! O futonie i turlaniu! Idziemy! - Zawołała nagle wyciągając mnie na siłę z pokoju.

Idąc korytarzem wrzeszczałyśmy do siebie nawzajem. Ja, aby Yoona się wreszcie wzięła w garść i powiedziała o co chodzi, a ona... właśnie nie wiem o czym, ale chyba o śmierci jednorożca w futonie. Tyle zrozumiałam. Jednak, gdy stanęłyśmy w salonie nie było żadnego łóżka ani zwierzęcia. Jedynie zdziwiony Ravi i Leo z uśmiechem na twarzy. Eh, jeszcze nie wstałam widocznie, przecież on by się nie uśmiechał. W każdym razie, Yoona zaciągnęła mnie na kanapę obok chłopaków i szybko złapała za coś czarnego... Takie prostokątne... a, laptop rapera. Wypuszczała słowa z częstotliwością dwustu na minutę, a i tak większość to była: cholera, mamusiu, tylko nie to, zabije się, zabij mnie i tym podobne. Potem doskoczyła do Jaehwana i skłoniła się ceremonialnie. Wręcz leżała płasko na ziemi, stając się z nią jednością. Na dziewięćdziesiąt dziewięć koma dziewięćdziesiąt dziewięć procent w tym momencie podziwia jego nowe buty, bo raczej nie przeprasza. To nie był jego jednorożec... choć w sumie... kopnął kalendarz w jego futonie... Ken jest współwinny tego zabójstwa?

- Chwila... przecież nie mamy jednorożca...

Poczułam, że wzrok wszystkich skierował się w moją stronę. No co jest? Przecież o to cała szopka, że jakiś koń z magicznym rożkiem od lodów przeturlał się i zasnął snem wiecznym w łóżku Lee... Nie rozumiem, czemu N zaczął usilnie sprawdzać mi temperaturę oraz szukać czegoś na mojej głowie.

- Daj mi spać, zboku!

Kopnęłam nogą, chyba w coś trafiłam, z resztą nie ważne. Jedną ręką wymacałam z lewej miękką poduszkę na wysokości odpowiedniej dla mnie. Przytuliłam ją mocno do siebie i zasnęłam z powrotem. Z czego Yoona miała w tamtym momencie idiotyczny zaciesz, nie mam pojęcia.

~Rovix~

Gdy Leo udało się wyswobodzić swoją prawą rękę z uścisku dziewczyny i ostrożnie ułożyć brązowowłosą na kanapie pod kocem, pozostali postanowili zostawić ich samych. Przynajmniej na ten moment. Taekwoon usiadł koło niej, pilnując aby nie spadła na ziemię. Wspólnie z pozostałymi postanowili wcześniej nie przenosić jej z powrotem do pokoju. Chłopak również zdrzemnął się na chwilę, a kiedy otworzył oczy było ciemno. Co prawda, akurat on, kanapa i pufy dookoła znajdowali się w świetle księżyca, ale poza tym nie widział za wiele. Poklepał się po kieszeniach w poszukiwaniu telefonu. Wybudzając go ze stanu hibernacji spojrzał na zegarek. Sześć minut po piątej rano. Oznaczało to, że spał jakieś cztery godziny, oparty plecami o kanapę, a przed nim cały dzień treningów. Westchnął cicho, a w tej samej chwili usłyszał za sobą ruch. Choa zmieniła pozycję, była zwrócona twarzą w jego stronę. Oparł podbródek o kanapę, odgarnął jej kilka kosmyków z czoła i zaczął jej się przyglądać. Wyglądała na rozluźnioną, co było rzadkim widokiem. Po chwili postanowił ją obudzić, w końcu zaraz wstanie też reszta, a wątpił, aby darowali sobie jakieś komentarze na ten widok i nie robili hałasu o "nic".

Najpierw delikatnie nią potrząsnął, później trochę mocniej, ale nie dało to efektu. Przygryzł lekko wargę, nie wiedział co robić. Normalnie, gdyby to był Ravi albo ktoś inny to w ostateczności po prostu zrzuciłby go z kanapy, ale chłopaki to chłopaki, z dziewczynami obchodzi się przecież inaczej. Znowu lekko dotknął jej ramienia, ale nic to nie dało. W końcu postanowił trochę się z nią podroczyć. Delikatnie, palcem dotykał jej policzka dokładnie na środku. Po kilku razach zaczęło się to robić dla Saohwy nie przyjemne i powoli otworzyła oczy. Leniwie zamlaskała i kilkakrotnie zamrugała. Ostrożnie podniosła się na rękach i nie do końca przytomnie spojrzała prosto przed siebie, na Taekwoona. Pochyliła się w przód, ręce jeszcze odrobinę słabe ugięły się pod nią, co spowodowało, że poleciała w tamtą stronę. Z powodu impetu zderzenia z chłopakiem oboje wylądowali na ziemi.

- Mamo... czemu ta poduszka jest tak twarda? - Jęknęła wstając.

Odpowiedział jej również jęk bólu. Męski jęk. Po chwili dotarło do niej, co czy raczej kogo wzięła za poduszkę i oblała się sporym rumieńcem.

- L-leo-ssi?! Wszy-wszystko w porządku? Tak bardzo Cię przepraszam! - Zaczęła trajkotać.

W międzyczasie całego zdarzenia, od przebudzenia wokalisty począwszy, w cieniu korytarza chowała się szóstka młodych ludzi, uważnie obserwująca całe zajście. Zanim najstarszy z nich włączył światło w salonie szeptem spytał młodszego, czy wszystko nagrał. Gdy tamten potwierdził, weszli do pokoju.

- Za godzinę wychodzimy do pracy - powiedział N, jakgdyby nigdy nic znikając w łazience.

Reszta "zaspana" przywitała się z dwójką na środku pokoju i w ten sposób zaczął się kolejny, pracowity dzień dla Vixxów, Choy, Yoony i menadżera, który spał w najlepsze.

★★★★★

2302 słowa. Dużo. Jak wam się podobało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro