Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mam czas...

~8~

Ślęczałam nad tekstem piosenki dobre kilka godzin, aż uzyskałam zadowalający, jak dla mnie, efekt. Spojrzałam na swoje miejsce pracy i jęknęłam. Po biurku walały się pogniecione lub porozrywane kartki, połamane długopisy bądź tylko uszkodzone, pootwierane mnóstwo książek i zeszytów, okruszki po posiłkach. Jednym słowem idealny artystyczny nieład po paru dniach intensywnej pracy. Przyczepiłam gotowy tekst do tablicy korkowej i zabrałam się za sprzątanie. Porządki zajęły mi też koło godziny razem z wyniesieniem śmieci i zaopatrzeniem się w kolejny, pełny kubek gorącego napoju. Gdy wróciłam do swojego miejsca pracy, na wyświetlaczu telefonu pojawiła się informacja, że dostałam nową wiadomość na maila. Z cichym westchnięciem spojrzałam na zegarek - 12.20, więc miałam jeszcze trochę czasu, aby sprawdzić zawartość swojej poczty elektronicznej zanim spotkam się z moim "nauczycielem" i oddam tekst piosenki, który napisałam. Włączyłam komputer, który dostałam kilka dni temu do pracy, czytając po raz kolejny efekt mojego, ostatniego tygodnia. Odpięłam kartkę z tablicy kładąc ją na inne, między innymi indywidualne grafiki członków zespołu.

Po włączeniu poczty okazało się, że to informacje od wujka dotyczące wszystkich występów chłopaków podczas trwania promocji, w tym szczegółowe wytyczne dotyczące samego wyjazdu do Chin, na który przygotowywali się od dłuższego czasu. Od razu zabrałam się za przepisywanie zawartości wiadomości do mojego notesu, odpowiednio zaznaczając ważniejsze daty, aby niczego nie przeoczyć lub zapomnieć, co zdarzało mi się dość często, jeżeli miałam mnóstwo pracy.

- Dobra, a teraz muszę to przekazać chłopakom - powiedziałam do siebie upijając łyk herbaty z kubka, w drugiej ręce trzymałam poprawione kartki z grafikami dla zespołu. Wzięłam je i włożyłam do teczki razem z resztą dokumentów oraz tekstem piosenki. Wyłączyłam komputer, chwyciłam telefon do ręki, obejrzałam jeszcze raz dokładnie moje biurko, a gdy upewniłam się, że mam wszystko co najważniejsze, szybkim, służbistym krokiem opuściłam pokój.

Zespół znalazłam w pokoju nagrań.

- Jeszcze raz - usłyszałam zmęczony i odrobinę zły głos osoby odpowiedzialnej za nagrywanie. Za szybą stał Hongbin i ewidentnie to nie był pierwszy raz, gdy poproszono go o ponowne zaśpiewanie swojego fragmentu.

Pokiwałam Hakyeonowi, który siedział najbliżej, aby poszedł ze mną na chwilę na korytarz. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie było z nimi Leo...

- Coś się stało, Choa-ssi?

- Mam dla was nowe grafiki, nie chcę wam przerywać nagrania, ale musicie spojrzeć na nie i jak najszybciej dać mi odpowiedź... nie ma z wami Leo? - Spytałam wyciągając grafiki dla piątki.

- Mogłabyś go znaleźć? Pisałem do niego, ale nie mam żadnej odpowiedzi od samego rana - odpowiedział zmartwiony biorąc ode mnie kartki. - Mam nadzieję, że tylko mnie zignorował, ale nagrywamy już jakiś czas, a go ciągle nie ma.

- To niedobrze - powiedziałam przygryzając wargę - zajmę się tym. Do zobaczenia później.

- Do zobaczenia - powiedział wracając do sali.

Najpierw sprawdziłam pracownię Leo, ale była pusta. Zajrzałam na stołówkę pracowniczą, ale też go nie widzieli. Następnie poszłam na salę treningową. Przy drzwiach stała dziewczyna mojego wzrostu z krótkimi, czarnymi włosami i torbą treningową narzuconą na ramię. Była ubrana w dres, co skłoniło mnie do myśli o trainee. Gdy podeszłam bliżej usłyszałam jej tłumione westchnienia. Udało mi się spojrzeć ponad jej ramieniem przez szybę w drzwiach do wnętrza. Zobaczyłam przez krótki moment Leo ćwiczącego jakieś kroki. Nastolatka przebierała w miejscu nogami. W końcu chyba zebrała się w sobie i złapała za klamkę, ale mi jakoś nie bardzo podobał się pomysł, aby tam do niego wchodziła...

- Ekhem - zakaszlałam zwracając na siebie jej uwagę - co ty tutaj robisz? To sala treningowa dla artystów, trainee mają zajęcia gdzie indziej.

- Aj, dzień dobry, ja... się zgubiłam no i... p-przepraszam Unni, już mnie nie ma - powiedziała wystraszona unikając mojego wzroku. Rzeczywiście biała koszula, ciemne spodnie, buty na obcasie, teczka z papierami w ręce dodaje autorytetu... pomyślałam sama łapiąc za klamkę. Otwierając drzwi usłyszałam odgłos głuchego uderzenia.

- Leo-ssi? Wszystko w porządku? Zapytałam na widok chłopaka masującego swoją dłoń z lekkim grymasem na twarzy, który znikł zaraz po tym jak mnie zauważył.

- Sao Hwa-ssi? Co ty...

- Szukałam Ciebie, ale na szczęście znalazłam - przerwałam mu, a po chwili sama się zganiłam w myślach. Leo chciał coś powiedzieć, Leo idiotko! - Nagrywanie już się zaczęło, czemu nie jesteś z resztą? - Taekwoon spuścił głowę i usiadł pod ścianą z luster. - Hej, Leo-ssi, coś się stało? Pokłóciłeś się z kimś? - Co ja wygaduję?

- Nie - powiedział cicho ze schowaną głową w ramionach.

- Zrobiłeś sobie coś z ręką? Widziałam, że się za nią trzymałeś...

- Nie - kolejna krótka odpowiedź.

- To czemu tu jesteś? - Spytałam siadając obok niego.

- Ja... - załamał mu się głos. Omo, co jest nie tak? Chłopak zbierał myśli, a ja czekałam spokojnie na dalszą wypowiedź. - Ja... nie... - następną część zdania zagłuszył mój telefon.

- To N, pewnie chce wiedzieć, gdzie jesteś - powiedziałam spokojnie podając mu telefon. - Martwi się o Ciebie. - Leo podniósł głowę i odebrał ode mnie przedmiot. Przyłożył do ucha i słuchał, zapewne żali lidera.

- Już idę - wreszcie wyszeptał do aparatu, po czym się rozłączył i mi go oddał.

- Zaczekaj! - Zawołałam za nim, gdy zaczął iść do drzwi. Zatrzymał się, odwrócił i tylko jego oczy zdradzały ciekawość. - Mam coś, na co chciałabym żebyś rzucił okiem.... Spotkanie z CEO mam o 14, więc jakbyś mógł mi do tego czasu dać znać, czy Ci odpowiada, to byłabym ogromnie wdzięczna - powiedziałam podając mu z uśmiechem kartkę z mojej teczki bez zerkania na jej zawartość. Leo przyjął ją bez słowa, lekko się ukłonił i opuścił salę.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zabrałam butelkę wody i ręcznik, które zostawił chłopak, po czym sama wyszłam z sali treningowej.

Była 13, a rozmowę w sprawie mojego tekstu miałam za czterdzieści minut. Zamiast szlajać się po wytwórni bez celu postanowiłam się przewietrzyć. W grubym płaszczu z kapturem narzuconym na głowę szłam powoli ulicą tuż przy wytwórni. Od kilku dni było pochmurno, ale deszcz nie padał, choć kolor nieba wróżył rychłe opady. Nieprzyjemna pogoda na spacer. Zaczęłam się zastanawiać nad powrotem, gdy znalazłam się na wysokości małej kawiarni. Rzadko miałam okazję, aby gdzieś od tak się zatrzymać, odkąd zostałam asystentką menadżera od VIXX-ów, dlatego bez większego namysłu weszłam do środka. Przywitał mnie zapach świeżo zaparzonej kawy i wesoły uśmiech dziewczyny w wieku niewiele różniącym się od mojego. Odwzajemniłam gest stając przy ladzie, zamówiłam kubek zielonej herbaty oraz ciastko z kremem, usiadłam przy stoliku z idealnym widokiem na wejście, do którego nawiasem mówiąc nie miałam daleko. Powoli konsumowałam zamówienie błądząc myślami wokół mojego ostatniego tygodnia. Dużo się działo, a przeczuwałam, że to dopiero początek, najbardziej w pamięć zapadło mi spotkanie w Centrum Handlowym trójki "zamaskowanych" chłopaków. Zdawało mi się, że ich znam, co będę się oszukiwać , podejrzewam, że byli to członkowie EXO, ale to nic pewnego. Wiele osób może się nazywać Sehun i mieć dwój hyoungów, którzy chodzą z maseczkami na twarzy... W sumie pewnie i tak się nie dowiem, Seul jest duży, a ja zapełniony grafik co najmniej tak samo jako chłopaki, prawdopodobieństwo spotkania się ponownie jest raczej niewielkie.

Kończyłam w spokoju herbatę, gdy na zewnątrz wybuchło jakieś poruszenie. Grupka dziewczyn z wyciągniętymi komórkami kręciła/robiła zdjęcia czemuś lub komuś poza zasięgiem mojego wzroku. Z ciekawości szybko wypiłam napój do końca, zostawiłam należność dziewczynie przy barze i wyszłam ze środka. Kaptur ratował moją twarz przed lekkim deszczem i spojrzeniami. Odwróciłam się w swoje lewo, gdy rozległy się piski i okrzyki w stylu: "To na prawdę on!" dziewczyn dookoła. Zobaczyłam wysokiego chłopaka w cienkiej bluzie z kapturem, który najwyraźniej dopiero co mu spadł, biegł w moją stronę. Zmrużyłam groźne oczy, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn znalazł się tuż obok mnie, złapał za nadgarstek... i zaczął ciągnąć za sobą dalej, w głąb miasta. Dziewczyny poleciały za nami. Po kilku minutach intensywnego biegu zostałam przez niego wepchnięta do jakiejś uliczki. Nogi miałam jak z waty, serce biło jak oszalałe. Staliśmy chwilę w ciszy. Wychyliłam się za róg.

- Wygląda na to, że je zgubiliśmy - powiedziałam wypuszczając powoli powietrze - chcesz się pochorować? Musimy wracać do wytwórni, nie przemokłeś jeszcze, prawda? Leo-ssi? - Spytałam podchodząc do niego bliżej. Zaprzeczył tylko ruchem głowy. - To dobrze. Chodźmy, póki wolne - powiedziałam pożyczając mu maseczkę.

Szliśmy w ciszy z dwóch powodów. Pierwszy, aby zmniejszyć szanse rozpoznania wokalisty, a drugi - bliższy rzeczywistości - rozmowa skończyłaby się na moim monologu, w którym go ochrzaniam, a tego nie chciałam. Odezwałam się do niego dopiero po przekroczeniu progu wytwórni.

- O co...

- CEO Cię szukał... - powiedział cicho.

- O nie, nie, nie - złapałam się za głowę - CEO... CEO?! Mam kłopoty? - Wzruszył lekko ramionami, co miało znaczyć, że nie wie. - Dawno to było? - Zapytałam zdenerwowana.

- Piętnaście minut - powiedział spokojnie.

- O nie! Trzeba było dzwonić! Pogadamy później! - Krzyknęłam puszczając się biegiem.

Dwa razy o mało nie połamałam sobie nóg na szpilkach, ale to nie było ważne. Spotkanie z CEO miałam mieć o drugiej, było za pięć. Cholera! Nie stawiłam się na spotkanie w sprawie tekstu. Dostanę pogadankę, nie ma co. Pomyślałam skręcając w korytarz prowadzący do biura Dyrektora. Stanęłam przed drzwiami poprawiłam szybko włosy, koszulę, chwyciłam mocniej teczkę i weszłam do pokoju.

- Annyeonghaseyo - (Dzień dobry) skłoniłam się nisko - proszę wybaczyć mi to karygodne spóźnienie, nie dostałam informacji o zmianie godziny spotkania. Najmocniej przepraszam, że musieliście państwo na mnie czekać - mówiłam lekko zestresowana cały czas kłaniając się w wyrazie szacunku i pokory. Czułam po prostu, jakby wuj stał obok mnie trzymając mocno za kark zły za moje nieprofesjonalne zachowanie. Powiedzmy sobie szczerze, spóźnienie w Korei oznacza kłopoty.

- Dobrze, że się pojawiłaś - usłyszałam ostrzejszy głos CEO niż ten, którym zazwyczaj obdarowywał pracowników. - Siadaj - posłusznie zajęłam swoje miejsce na krańcu stołu obrad - masz szczęście, że Twój tekst jest najwyższej jakości - dodał łagodnie, a ja starałam się nie okazywać mojego zaskoczenia. Skąd on zna mój tekst, skoro nikomu go jeszcze nie dawałam? Nie powinien mnie pytać o grafik chłopaków? - Chcielibyśmy włączyć go do albumu, który chłopaki wydadzą w styczniu.

- Oczywiście, za Twoją zgodą przetłumaczymy go na japoński, chcemy zrobić z niego piosenkę tytułową - odezwała się kobieta, która w głównej mierze odpowiadała za listę utworów chłopaków. Wmurowało mnie. Mój tekst, piosenką tytułową? ICH albumu? I to JAPOŃSKIEGO?!

- N-nie mam nic przeciwko, s-skoro się podoba - powiedziałam spuszczając wzrok na swoją teczkę. Korciło mnie, aby do niej zajrzeć, byłam pewna w stu procentach, że tekst się w niej znajduje, była tylko jedna wersja, napisana przeze mnie własnoręcznie i nikomu jej nie przekazywałam. Chyba, że...

- To załatwione, w takim razie Reim, zajmij się choreografią - CEO zwrócił się do mężczyzny po mojej prawej - Nai Yoon, skontaktuj się z japońską wytwórnią i przekaż im nasze nowe wytyczne, raczej nie będzie większych problemów.

- Oczywiście, szefie - odezwała się kobieta naprzeciwko mnie.

- Sao Hwa - aż podskoczyłam na swoim miejscu - uzupełnij ich grafiki i przynieś mi je w przeciągu godziny. Przygotuj im też tekst do zaśpiewania, za pięć minut przyślę do Ciebie kogoś z podkładem. - Skinęłam głową na znak zrozumienia. - To do pracy, mamy mało czasu.

Wychodziłam z sali konferencyjnej będąc pod wpływem głębokiego szoku. Nawet nie zauważyłam, kiedy mój "opiekun" oddał mi kartkę z tekstem, dopiero, gdy zniknął dotarło do mnie, co powiedział.

- Powinnaś podziękować Taekwoonowi, że zdążył.

Gapiłam się jak głupia na własną kartkę, oprócz mojego pisma znajdowało się na nim, przy jednej linijce oraz na końcu, inne i ładniejsze, choć moje do najgorszych też się nie zalicza... Była to mała poprawka i pochwała. Jak idiotka skupiłam wzrok na podpisie, a raczej autografie. Leo...

- Noooonaaaa! - Usłyszałam czyjś głos za mną. Odwróciłam się, kiedy dotarłam pod pokoje artystów nie mam bladego pojęcia. Cała szóstka stała przed pokojem Raviego, a N i Hongbin ewidentnie powstrzymywali Leo przed wycofaniem się do swojego. - Noona, jak poszło? - Dopytywał się maknae.

- D-dobrze, macie dwa razy więcej pracy - powiedziałam oszołomiona.

- Co? Nie mogłaś tego jakoś inaczej załatwić? - Zamarudził Ken, a potem oberwał od lidera.

- Przyjęli mój tekst, będzie utworem promocyjnym waszej japońskiej płyty - nadal nie docierało do mnie to, co sama im przekazywałam - właśnie idę podzielić tekst między was... przepraszam, ale mam godzinę na udoskonalenie waszych grafików - odkłoniłam się, obróciłam na pięcie, chwilę później siedziałam przy swoim biurku, machinalnie dzieląc linijki i wsłuchując się w podkład muzyczny dostarczony przez jednego z dźwiękowców.

------------------------------------------------------------

No i co wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro