Le Renifer
~22~
— Ale wiecie, że musicie coś nagrać z okazji świąt dla Starlight?
— Jasne, Noona, nie martw się. Jesteśmy duuzi — odpowiedział mi Hyuk.
— No ja nie wiem, skoro Hakyeona trzymają się żarty rodem z gimnazjum... — westchnęłam pchając wózek przed sobą.
— No już nie gniewaj się, Noona — powiedział łapiąc mnie za policzki.
— Puść mnie - powiedziałam na wesoło odsuwając jego ręce — inaczej nie skończymy zakupów.
— Maknae line do akcji!
— Ciszej idioto! — Zawołałam za oddalającym się wśród słodyczy chłopakiem.
Większość słodyczy, które pakował do wózka musiałam odkładać na miejsce. W końcu doszliśmy do ostatniej alejki po dwugodzinnej przeprawie przez supermarket. Sanghyuk to chyba jakaś szczęśliwa osoba, bo przez ten czas ani razu nie natknęliśmy się na fanki. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale pomimo okularów, to Hana można było śmiało rozpoznać po zachowaniu. Na szczęście, gdy dotarliśmy do ostatniego "przystanku", Hyukkie zaczął się zachowywać jak na dorosłego przystało.
— Pamiętaj żeby nie było tego dużo.
— To przecież tylko kilka butelek.
— Po jednej na głowę, to trochę dużo. Szczególnie, że następnego dnia macie występ. Nie macie wolnego.
— Za bardzo się martwisz. To w końcu nasza mała impreza, nie zrobimy niczego złego — odparł Han wkładając do wózka jeszcze jedną butelkę, tym razem szampana.
***
Na naszą, małą imprezę postanowiliśmy się przebrać. Hyuk i Taekwoon za renifery, reszta zespołu za Mikołaje. Mi się udało założyć strój elfa, choć chłopaki usilnie próbowali wcisnąć mi strój od Pani Mikołajowej. Za moim wyglądem wstawił się wujek, co zaskoczyło nas wszystkich. Dlatego stanęło na zielonej, pufiastej sukience z długimi rękawami, podkolanówkami w biało-czerwone paski i zielonej czapce z dzwonkiem.
— Hyuk! Polej jeszcze!
— N-ssi! Wystarczy Ci już.
— Hej! Nagrajmy dla Starlight świąteczną wersję Chained up!
— Ravi dobrze prawi! Zatańczmy dla nich!
— Hongbin-ssi, nie wiem czy na pewno...
— Trzeba obudzić Leo. Leo-ya~. Leoooo, wstaaawaaaj, no już — N położył się praktycznie na swoim przyjacielu i przesłodzonym oraz zaprawionym alkoholem głosem próbował obudzić wokalistę.
Ja, stoję w rogu pokoju, przy stoliku z przekąskami, z kamerą, nagrywając świąteczne VIXX TV, ciągle zastanawiając się, czy lepiej nie poczekać z tym odcinkiem kilku dni i jutro nagrać to jeszcze raz...
Kiedy udało im się porządnie stanąć i przygotować się do tańca, wiedziałam, że szybko tego nie skończymy. Układ przećwiczyli chyba z pięć razy w miarę porządnie. Nawet nie próbowałam wymuszać na Leo śpiewu, czy choćby najmniejszej gry aktorskiej. Od niego aż biło nietrzeźwością. N miał dodatkowy mocny makijaż, ale i tak rumieńców po alkoholu nie ukryłyśmy z kilkoma wizażystkami. Przynajmniej nie musiałyśmy się bawić z rozjaśnianiem jego twarzy. Ravi co chwila coś gubił, czapkę, brodę, worek... Ken rzucał taką ilością aegyo, że zaczęło mnie mdlić. Hongbin chichrał się bez przerwy na oddech i zastanawiałam się kiedy padnie z niedotlenienia. Jedynie Hyuk potrafił myśleć w miarę racjonalnie, jak ja. Po szóstym razie padli jeden na drugim na środku sali treningowej. Wyłączyłam kamerę i podeszłam do zespołu.
— Dobrze się czujecie? Chcecie wracać do domu? — Spytałam kucając przy N-ie.
— Nie trzeba - powiedział w miarę przytomnie, czego się nie spodziewałam.
— Dam wam chwilę odpocząć, ale naprawdę musimy wrócić dzisiaj na mieszkanie — z troską spojrzałam po chłopakach.
— Noona awansuuujeee na Omme — praktycznie wyjęczał Ken choć miał to być wesoły komentarz.
— Dajcie spokój... Lepiej zejdźcie z waszych Hyungów — powiedziałam ciągnąc Hongbina za rękę. Musieli upaść na tak zwaną kanapkę, prawda?
— Juuż, daj chwilę - mruknął chłopak leniwie podnosząc jedną z powiek, a potem resztę ciała.
Nie obyło się bez jęków innych, gdy jeden dźgał drugiego, a to kolanem, łokciem, nogami. Raviemu udało się wepchnąć piętę między żebra Hakyeona. Potwierdziliśmy - N jest drugą dziewczyną, takiego pisku to nawet Ken nie potrafi naśladować. Nadal siedziałam na swoim miejscu przyglądając się, jak turlają się nietrzeźwi po podłodze. Sama też coś wypiłam, w końcu mogę, ale to było nic w porównaniu z nimi. Niby idole też ludzie, tylko wzrok montażysty, który wpadł po nagranie był bezcenny.
— Podziwiam Cię dziewczyno — powiedział z dziwnym uśmiechem.
— Hę? Dlaczego, seonbaenim?
— Przy nich wszystkich, sama jedna... Musi być ciężko — położył mi dłoń na ramieniu w pocieszajacym geście - nie poddawaj się, mała.
— D-dobrze — odpowiedziałam niepewnie. Może to przez tego szampana, ale naprawdę nie ogarnęłam o co mu chodziło.
Usiadłam po turecku i się zasępiłam. Najgorsza część w sumie jeszcze przede mną, bo tę szóstkę trzeba jakoś zapakować do samochodu. Spacer w sumie zrobiłby im lepiej, ale ich zdjęcia w takim stanie już niekoniecznie. W między czasie zaczęli się podnosić z podłogi, przynajmniej większość. Ravi opierał się o plecy Hongbina, który próbował wstać i dołączyć do jakiś dziwnych plonsów Kena, bo cytuję: "tańczę lepiej od lidera, choć jestem w tym najgorszy". Hyuk stał pod ścianą koło Hakyeona i chyba tłumaczył zamroczonemu, co takiego o nim mówi wokalista. Tylko Leo, jak doturlał się do luster, tak tam leżał. Ostrożnie podniosłam się z zamiarem pójścia do niego, gdy poczułam, jak czyjeś ręce zaplatają się mi na szyi.
— Noonaaaa, zatańcz z nami!
— Nie mogę Ken, nie potrafię — powiedziałam z lekkim uśmiechem.
— Każdy umie... No chodź!
— Naprawdę...
— Noonie brakuje odwagi! Napij się!
— Podziękuję, Hyuk...
— Ani razu się nie zabawiłaś. To przecież jest impreza!
— No... — Zaczęłam, ale nie dali mi dokończyć.
Ken trzymał mnie za obie ręce zmuszając do podążnia za jego ruchami. Teoretycznie mieliśmy stać w miejscu kołysząc się na boki, ale zmniejszone poczucie równowagi mojego partnera sprawiło, że kręciliśmy się dookoła sali. Któryś z chłopaków puścił jakąś piosenkę z telefonu, co tylko spotęgowało częstotliwość naszych ruchów. Nie miałam pojęcia, co leciało. Robiąc kolejny piruet pod kierownictwem pijanego i roześmianego Kena, moja ręka wyślizgnęła się z jego uścisku. Próbując złapać równowagę, zrobiłam kilka kroków i podskoków w przód. Jednak zmysł nadal nie chciał do mnie wrócić, pomimo desperackich ruchów rękami poleciałam w kierunku podłogi. Zespół śmiał się za moimi plecami, gdy robiłam fikołka. Koniec końców, czołem przywaliłam w lustro i spadłam na tyłek.
— Ała — jęknęłam łapiąc się za obolałe miejsce na głowie.
Na moment straciłam kontakt z rzeczywistością. Zamroczyło mnie, zakręciło mi się w głowie, nie wiedziałam co się dzieje, a następne co poczułam, to jak ktoś obejmował mnie od tyłu pozwalając oprzeć się na swojej klatce piersiowej. Na czoło miałam położone coś zimnego – dłoń? Mokry ręcznik? Nie mam pojęcia. Brałam głębokie wdechy aby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia mdłości. Zapach alkoholu niekoniecznie mi pomagał, ale nie mam prawa narzekać w tej chwili. Trzeba było kupić więcej Piccolo, wtedy w supermarkecie z Hyukiem, zamiast procentowych trunków. Głośno westchnęłam na tę myśl i powoli otworzyłam oczy. Tuż przede mną siedział Jaehwan i to jego nieprzyjemny oddech wywoływał owe mdłości – nadmiar alkoholu w końcu szkodzi.
— Odsuń się — powiedziałam do niego, wyciągając rękę przed siebie.
— Prze... Praszam — zająknął się nie do końca trzeźwy.
— Zdarza się, ale odsuń się, bo mi niedobrze.
—Już— powiedział oddalając się trochę.
Rozejrzałam się delikatnie na boki. Koło mnie, czy może raczej nas, bo ktoś mnie nadal trzyma, siedział Hyuk i N. Ravi prawdopodobnie zasnął przy Hongbinie w innej części sali, bo tylko słyszałam, jak młodszy narzeka na chrapanie rówieśnika. To oznacza, że w tym momencie przytulam się do tylko jednego z nich...
— Wszystko... W porządku... Saohwa?— Usłyszałam zmartwiony głos nad sobą. Święty Mikołaju, dlaczego akurat TEN renifer? Obok siedzi inny Rudolf...
— Już tak, dzięki — powiedziałam pewnie. Odkąd Jaehwan nie dmucha mi prosto w twarz wszystko wróciło do normy.
— To dobrze... Wystraszyliśmy się. Menadżer by nam nie darował.
Nie musiałam nawet podnosić głowy, aby wiedzieć, że Leo z trudnością formułował w miarę głośne i wyraźne zdania. W końcu odleciał jako pierwszy z całej tej bandy. W sumie miło się tak siedzi, jeszcze gdybyśmy byli gdzieś na dworze... Stop!
— Noona! Pomogę Ci wstać — zaoferował się Hyuk.
—Ach, dzięki—chwyciłam go za rękę z zamiarem podniesienia się z podłogi.
Jednak mój tyłek nie odkleił się od podłoża. Żadne z naszej dwójki nie przewidziało, że... Leo się do mnie przytuli! Gdy tylko spięłam się, aby wstać, poczułam jak ręce chłopaka zaplatają się na mojej talii. Zaraz potem przyciągnął mnie trochę bliżej i oparł swoją głowę na moich plecach, blisko karku. Z boku musiało to wyglądać przekomicznie, bo Ken turlał się ze śmiechu wskazując palcem to na mnie, to na Hyuka, nadal trzymających się za ręce z głupimi minami.
— Nie idź —usłyszałam głos Taekwoona. W sumie to wyszeptał. W sekundę zrobiłam się czerwona jak piwonia.
— J-jednak posiedzę jeszcze —powiedziałam speszona cofając rękę.
—Jasne, noona!—Hyuk uśmiechnął się szelmowsko.
—A teraz wyślemy to Hoonjae...—usłyszałam z lewej Kena.
Leżał rozwalony na ziemi z komórką w ręce. Zawzięcie klepał palcami w ekran, uśmiechając się coraz bardziej idiotycznie.
—Hyukkie, mógłbyś coś dla mnie zrobić?
—Co?
—Zdobądź dla mnie ten telefon— powiedziałam wskazując Jaehwana.
—To będzie trudna misja, ale postaram się!—Zasalutował.
Obserwowałam, jak Sanghyuk skrada się teatralnie przez ten metr przestrzeni sali treningowej. Nachylił się nad starszym, który najprawdopodobniej go zignorował. Jednym sprawnym ruchem, maknae świstnął mu urządzenie sprzed nosa ze zwycięskim uśmiechem. N łaskawie klaskał w jego stronę z pobłażliwym uśmiechem. Hongbin chyba nadal miał problemy z Ravim, bo zaczął jęczeć, że mu ciężko oddychać. Hyuk zaczął jak małe dziecko skakać w miejscu, krzycząc, że właśnie wykonał mission impossible. Ogólnie zrobił się niezły harmider. Nie minęło dużo czasu, aż wparował wujek. Skonfiskował telefon, który udało się odzyskać Kenowi. Był zły i czułam, że na mnie. Swój oskarżycielski palec kierował w moją stronę.
— Co to ma znaczyć, młoda panno?
—W-wypiliśmy trochę za dużo— powiedziałam kurcząc się pod naporem jego spojrzenia. Obecność Leo za moimi plecami, co najmniej mi nie pomagała.
—Właśnie uzgodniłem wszystkie szczegóły co do MAMY! Wiesz, ile to wydarzenie znaczy dla tak słabego zespołu?!
—Menadżerze... Nie jesteśmy aż tacy wątcy — N się obudził wstając ostrożnie z ziemi.
—W takim stanie nawet nie próbuj mnie przekonywać, Hakyeon. Wstawaj z tej podłogi, ale to już, Saohwa. Musisz ze mną zatwierdzić VIXX TV z tej katastrofy. Na co jeszcze czekasz?!
—D-daj mi chwilę... Leo-ssi, ja...
— Nigdzie nie idziesz. Choć raz możesz zostać ze mną—mruknął prosto w moje plecy. Dlaczego w tym pomieszczeniu jest tak ciepło?
—Przestań się zgrywać—powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Matko kochana, pomocy!
—Taekwoon-hyung! A Ravi-hyung powiedział, że Twoje teksty nadają się do kosza!
Leo w oka mgnieniu mnie puścił. Wybacz Ravi, sprawy wyższe - pomyślałam podnosząc się z ziemi, podbiegłam do wujka. Wyszliśmy w momencie, gdy N trochę wytrzeźwiał i ruszył ratować rapera. Hyuk zanosił się śmiechem razem z Kenem. Teraz to się naprawdę zastanawiam, kto więcej wypił...
—Nigdy więcej nie zostaniesz z nimi sama— powiedział do mnie poważnie wujek w drodze do biura montażystów.
—Nic się nie działo. Jestem trzeźwa! Może tylko odrobinę wstawiona—dodałam pod nosem bawiąc się palcami.
—Powinni trzymać się od wszelkich skandali możliwie z daleka. Jak sobie wyobrażasz powrót do mieszkania? Nikt nie wie, co może Leo czy N-owi wpaść do głowy. Wszystko, co ich dotknie trzymają w sobie. A telefon w ręce Kena to broń masowego rażenia w takim przypadku! Powinnaś przynajmniej zadbać, aby nie mieli dostępu do świata w tym stanie!
—Są dorośli— odpowiedziałam z lekkim pojękiwaniem.
—Nawet jeśli papiery na to wskazują, TY jako asystentka menadżera masz za zadanie razem ze mną dbać o ich wizerunek. Rozumiesz? Nie mogą publicznie pić takiej ilości. Przy tym comebacku dość porządnie skoczyły ich rankingi w popularności. Stają się coraz lepiej rozpoznawalni, a jeden filmik, gdzie są zalani w trupa, zniszczy dorobek trzech i pół roku. Rozumiesz, co do Ciebie mówię?
—Tak, przepraszam, nie pomyślałam o tym— spuściłam głowę. Sama im mówiłam, że mają jutro występ, a pozwoliłam im się doprowadzić do takiego stanu.—Paskudny ze mnie menadżer.
—Bez przesady, nadal się uczysz. A teraz, załatwmy te dwa nagrania i wracajmy do nich. Trzeba zaciągnąć ich do domu. Cóż, w tym roku na pewno są przybici—dodał ciszej otwierając drzwi.
—A co się dzieje?—Spytałam dołączając do niego.
—Nie wracamy do domu na święta, na Nowy Rok też nie, bo MAMĘ musimy odwiedzić.
—Och—to było jedyne, co potrafiłam na to odpowiedzieć. Czyli z tegorocznej imprezy u Yoony muszę zrezygnować.
Bite dwie godziny zajęło sklecenie nadającego się filmiku z układem. Kolejne dwie czy nawet trzy, składaliśmy dwudziesto– czy czterdziestominutowy odcinek VIXX TV. Oczywiście zaliczyliśmy małą wpadkę, bo do Internetu trafiła przedostatnia wersja zamiast ostatniej, ale w porę usunęliśmy filmik zastępując właściwym . Winowajcą byłam ja, myszka mi się omsknęła i niechcący kilknęłam nie tę ikonkę, co trzeba.
Zmęczona wróciłam na salę treningowa, gdzie pod kluczem trzymaliśmy zespół. No, nie daj Boże, Leo zachciałoby się iść po kawę! To byłaby katastrofa! Tak samo jak zdjęcie tego, co zastałam po otwarciu tamtych drzwi.
★★★★★
No i jak?
Poza tym, chcę was zaprosić na nowe opowiadanie, które znajdziecie na moim profilu.
Nazywa się „Straż" i inspiruję się NCT127, więc jeśli ktoś ciekawy historii w tamtym opowiadaniu to zapraszam.
Do napisania~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro