Kłopoty
~28~
Siedziałam w swoim pokoju oglądając na NicoNicoDouga jakieś nagrania z VIXX LR, gdy usłyszałam walenie w moje drzwi. Zła włączyłam pauzę i poszłam otworzyć. Aktualnie wszyscy siedzieliśmy w mieszkaniu, gdyż jest trzecia w nocy i jeśli mnie pamięć nie myli, kazałam iść spać zespołowi. Wyjrzałam zza drzwi. Hakyeon próbował zamordować mnie wzrokiem, od kilku dni było to normą w naszej relacji. Dokładniej to od wyjazdu wujka, Raviego i Leo, kiedy przez przypadek go obudziłam o czwartej rano.
- Co znowu, Hakyeon-ssi? Właśnie się kładłam, ty też powinieneś - powiedziałam znużonym głosem.
- Moje mleko - wycedził przez zęby.
- Przecież kupiłam, poza tym powinieneś ograniczyć. Bielszy się od tego nie zrobisz.
- To nie ta firma.
- Że co? - Powiedziałam zła.
- To nie ta firma, nie będę pił tanich podróbek! - Podstawił mi pod nos opakowanie.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Hakyeon-ssi, ja nie widzę problemu. Mleko to mleko, a to ma nawet mniej tłuszczu. Nie bądź dzieckiem.
- Nie będę tego pił, masz załatwić MOJE mleko - tupnął nogą ze złości.
- N, serio? Jest TRZECIA W NOCY i ty robisz mi awanturę o markę mleka? - Nie wiem, czy chce mi się płakać, czy śmiać z tej sytuacji. - Jak nie chcesz pić, to nie pij. Odłóż do lodówki i idź spać. Mój sen jest na wagę złota - odparłam zamykając z lekkim trzaskiem drzwi tuż przed jego nosem.
Nic nie odpowiedział, usłyszałam tylko jak odchodzi. Zapewne zły. Przeklęta diva, jakbym nie miała innych problemów niż odpowiednia marka mleka dla niego.
Rzuciłam wzrokiem na komputer. Widząc Raviego i Leo, aż mnie ręka świerzbiła, aby do nich zadzwonić. Nie dostałam od nich żadnych wiadomości, a nie opuszczali mieszkania chyba w zbyt pozytywnej atmosferze. Martwiłam się o nich. Koniec końców postanowiłam wysłać sms-a.
Do Raba Swag:
„Przepraszam, że Cię budzę. W sumie pewnie i tak nie śpicie jeden z drugim. Wszystko u was w porządku? Trochę się martwię o was. Z Leo już w porządku? Wysypia się? Jecie odpowiednio? Ubierajcie się ciepło, pełno śniegu pewnie jest u was."
Wysłałam go, a potem przeczytałam jeszcze raz. Skrzywiłam się, brzmiałam na odrobinę zbyt zdesperowaną. Ale jak to ja, nigdy nie sprawdziłam wiadomości przed wysłaniem. Wyłączyłam komputer i przykryłam się kołdrą. Zasnęłam krótko potem. Obudził mnie histeryczny krzyk Sanghyuka.
- Noona! Choa-noona! Ratuj mnie! - Wrzeszczał pod drzwiami, jakby go żywcem ze skóry obdzierali.
- Już idę - mruknęłam wygrzebując się spod kołdry.
Włożyłam nogi w papcie i doczłapałam do drzwi. Złapałam za klamkę i otworzyłam je. Nie zdążyłam nic zrobić, Sanghyuk rzucił się na moje łóżko i zakopał w pościeli.
- Co się dzieje? - Zapytałam nie do końca kontaktując.
- Han Sanghyuk! - W progu pojawił się wściekły Ken.
Przetarłam oczy, aż mnie zaczęły szczypać. Nie, nie przewidziało mi się. Poważnie wytrącony z równowagi Lee Jaehwan stał w moich drzwiach i gotowy do ataku rozglądał się po moim pokoju. Westchnęłam ciężko, ale zanim zareagowałam wokalista już ciągnął maknae za kostkę, która wystawała spod kołdry.
- Znalazłeś go? - Usłyszałam zasapanego Hongbina obok mnie.
Wszedł mi do pokoju bez pukania. Założyłam ręce na piersi. We dwóch próbowali ściągnąć z mojego materaca najmłodszego, który z całych sił trzymał się ramy łóżka. Zaczęło mnie zastanawiać kiedy zorientują się, że nie są sami, gdy dołączył do „nas" Hakyeon. Ani me, ani be w moją stronę, wściekły dołączył do pozostałych. Hyuk płakał, błagając o ratunek, Ken ciągnął go za kostki razem z Hongbinem, a N zrzucał na ziemię całą moją pościel próbując złapać go w pasie i zapewne podnieść z mojego łóżka. Przy tym robili tyle hałasu, że zaczęłam się zastanawiać kiedy sąsiedzi wezwą policję i będę musiała to wszystko tłumaczyć... Z drugiej strony, lepiej mundurowych w to nie mieszać.
- Zamkniecie się wreszcie?! Głowa mi zaraz pęknie! - Wrzasnęłam na całe gardło. - Może powiecie mi o co chodzi, zanim zdemolujecie mój pokój do końca, co? Chyba na to zasługuję.
- Nie chcesz wiedzieć - powiedział Hongbin.
- Mnie to w tym momencie wygląda na znęcanie się nad moim biednym łóżkiem.
- Noona, a ja! - Hyuk się oburzył podnosząc na łokciach.
Reszta to wykorzystała i zrzuciła z mebla. Narobili przy tym mnóstwo hałasu, między innymi dlatego, że wszyscy wywrócili się jednocześnie. Stanęłam nad nimi, aby móc zmierzyć wzrokiem całą czwórkę.
- Dorośli faceci - powiedziałam z przekąsem, patrząc na nich z góry. - Dowiem się, za co rozbebeszyliście mi pościel?
- To wszystko wina Hyuka!
- Tyle to zauwa...ży...łam... Hongbin co z twoimi włosami?! - Zapytałam przerażona. Jego ciemne włosy, aktualnie były tęczowe.
W międzyczasie cała czwórka podniosła się z podłogi. Maknae stał w środku ze spuszczoną głową, a obok niego zły Hakyeon i Jaehwan. Mnie w tym czasie naprawdę poważnie zaczęły interesować włosy visuala. Były lepkie, kolorowe i nawet z brokatem.
- Coś ty z nimi zrobił? - Zapytałam na granicy załamania.
- Nie ja, tylko Hyuk - powiedział wściekły, spojrzeniem chcąc zabić najmłodszego. - Dosypał coś do mojego szamponu do włosów! Noona, co ja mam zrobić? Przecież tak się nie mogę pojawić na gali - prawie mi się rozpłakał.
- A co z moim Chopperkiem?
- Chopperkiem? - Spytałam zbita z tropu.
- Cały jest przefarbowany, na dziwaczny zielonożółty! Mój ulubiony pluszak! Nie mówiąc już o wiadomościach do wiadomej osoby - Ken prawie rzucił się do gardła najmłodszemu.
- Hyung, nie chcący... miałem nadzieję, że to do Choy!
- Ja już wiem, co ty chciałeś zrobić! Nie dość już Taekwoonowi namieszałeś? Ty zdrajco jeden! Wiesz, o której w nocy mnie obudził?! Musiałem słuchać jego jęków przez GODZINĘ!
- Jakbyś ty N-hyung mniej mówił - rzucił mimochodem Hyuk.
- Dość! - Zarządziłam. Oni mi się tutaj zaraz pozabijają! - Sanghyuk, buzia na kłódkę, bo nie przeżyjesz. Ken-oppa, przynieś mi tego pluszaka. I telefon. Hongbin, ty spróbuj to zmyć szamponem od kogoś innego. Hakyeon-oppa pewnie ma najlepszy. N-oppa, co się dzieje z Leo? - Zapytałam lidera z nerwów przygryzając wargę. - Wiem, że przed wyjazdem źle sypiał...
- J-już mu wszystko wyjaśniłem - uśmiechnął się nerwowo, przez co niezbyt chciałam mu wierzyć. - Spokojnie zajmij się sobą... pójdę pomóc Hongbinowi z włosami - powiedział uciekając wręcz z mojego pokoju.
- Mam nadzieję, że te wasze sekrety nie zepsują pracy zespołowej - westchnęłam ciężko. - A ty się nie ciesz - pogroziłam Hyukowi palcem. - Jeśli nie uda się odbarwić Choppera, TY kupujesz nowy. Albo ja, ale za TWOJE pieniądze. Włosy Binniego też są na twój rachunek. Dopilnuję też, abyś przez całą promocję albumu japońskiego był blisko Hakyeona. Rozumiesz?
- Noona, to za dużo - zamarudził na klęczkach chcąc się do mnie zbliżyć.
- Nie, nie, nie, wcale nie za dużo. Jaehwan nie myśli jakoś specjalnie o mojej przyjaciółce, a ta ma pewnie zawał, w którymś zakamarku szpitala. Jak myślisz, mając na względzie, że Hoonjae potrafi mówić więcej niż Hakyeon, kto będzie musiał wysłuchiwać jej trajkotu szczęścia, a potem żalu? Ty? Raczej wątpię, więc ciesz się, że przyjaciółkę biorę na siebie. Przynajmniej tryle zrób dla Hyungów - powiedziałam dobitnie. - A teraz wychodzimy ładnie do salonu. Trzeba zminimalizować poczynione przez ciebie szkody.
Kilka godzin później
- Jeśli mam Ci pomóc...
- NIE! Nie możesz! Nie oddam!
- Ken-oppa!
- Choa-noona!
- No już... Noona... po prostu jej wytłumacz...
- Niby co, Hongbin! Nawet nie wiem skąd to nieporozumienie!
- Uciszcie się, bo zaraz fanki się zlecą! - Wrzasnął na nas Hakyeon.
Całą grupką staliśmy na dość ruchliwym skrzyżowaniu. Coś błysnęło zza jego ramienia. Wyjrzałam w tamtą stronę i szybko się schowałam. Złapałam całą czwórkę za przody koszul i zaczęłam biec. Zszkowani biegli za mną, a po chwili to ja zostałam w tyle. Tupot około dziesięciu osób, krzyki typu Vixx! czy Oppa! oraz inne piski ciągnęły się chyba kilometr przed i za nami. Uciekaliśmy na oślep, najważniejsze w tamtym momencie było je zgubić. Szczególnie dla Hongbina, którego włosów nie dało się uratować już w inny sposób niż iść do fryzjera i przefarbować.
Skręcając w jakąś uliczkę potknęłam się o nierówny chodnik. Zanim straciłam równowagę, któryś z chłopaków pociągnął mnie za łokieć w swoją stronę. Nie mogłam nawet przez chwilę odpocząć. Wpadliśmy do jakiejś mniejszej galerii handlowej. Wepchnęłam całą czwórkę do pierwszego z brzegu odzieżowego i sama ruszyłam dalej. Część fanek chyba już nas zostawiła w spokoju, ale kilka nadal mnie goniło. W końcu przez nieuwagę wpadłam na jakiś stojak. Wylądowałam na ziemi, a gdy się podniosłam, za plecami usłyszałam już w miarę dobrze znany mi głos, Don Suewon. Odwróciłam się w jej stronę.
- Jak taka niezdara jak ty może się nimi zajmować? Gdzie oni są? - Złapała mnie za włosy.
- Puść mnie - powiedziałam w miarę normalnie. Chwyt nie był mocny, ale dość nieprzyjemny. - Zazdrościsz mi, bo mogę z nimi pracować? To idź na jakąś kosmetyczkę albo coś.
- Ani mi się waż do nich zbliżyć - wysyczała mi prosto w twarz, puszczając moje włosy - inaczej stracisz je wszystkie. A niewiele tego jest. Chociaż, jak wyłysiejesz to na pewno nie będziesz ich interesować. - Uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła się na pięcie i zniknęła z koleżankami w tłumie.
Odetchnęłam głęboko i poprawiłam się pobierznie. Znalazłam chłopaków jak mierzyli sobie jakieś koszule. Wygłapiali się, robili zdjęcia. Wzięłam się pod boki.
- Może Starlight zaproście i zróbcie pamiątkowe zdjęcie z Hongbinem - powiedziałam zła zza Hakyeona. Umyślnie rujnując mu selfie.
- Noona! Chwila zabawy...
- Przed chwilą chcieliście być incognito, a teraz odstawiacie cyrki w miejscu publicznym! Hyuk i Hongbin za mną. Im szybciej visual trafi pod nóż tym lepiej.
- Noona!
- Komu w drogę temu, czas no - zaczęłam pchać ich w kierunku wyjścia.
Padnięci po wieczornym, ostrym treningu chłopaki bez szemrania poszli spać. A ja opadłam na kanapę. Nie chciałam iść do pokoju. Był tam okropny bałagan, a nie miałam siły go sprzątać. Jednak, jak mus to mus. Uporządkowałam swoją pościel, gdy usłyszałam mój telefon. Jeden dzwonek, drugi, dopiero za trzecim udało mi się wyciągnąć aparat spod łóżka i odebrać.
- Halo?
- Choa? Wszystko w porządku? Czemu nie odbierasz telefonu? - W słuchawce odezwał się zmartwiony głos Raviego.
- Tak wszystko dobrze. Już nareszcie - westchnęłam siadajac na łóżku. - Mnóstwo się działo. Przepraszam.
- Od rana nie ma z tobą kontaktu.
- Byłam zajęta Hakyeonem, Jaehwanem, Hongbinem, Hyukiem i Starlights. Nie dziwcie się - rzuciłam już trochę zdenerwowana. To nie tak, że zaraz bym się wygadała, że cały dzień telefon leżał pod łóżkiem, a ja nie miałam o tym nawet pojęcia.
- Przepraszam, Hyungnim prosił, aby ci przekazać, że macie być tu jak najszybciej. Jest jakiś problem z MV do twojej piosenki.
- Co? Okej, okej, zaraz sprawdzę samolot... - powiedziałam doskakując wręcz do laptopa. - Mamy nocny za dwie godziny, a potem o szóstej.
- Chwileczkę - zaczęłam niecierpliwie stukać paznokciami o komputer. Wzrokiem już szukałam mojej walizki. - Menadżer powiedział, że macie lecieć tym za dwie godziny. Pokoje już są zarezerwowane.
- Dziękuję Ravi, do zobaczenia.
- Do zobaczenia - zakończył wesołym tonem.
To teraz przekazać marudom, że dzisiaj snu nie zaznają...
***
Z ogłoszeń parafialnych: „Ja i oni!!” W pierwszym tysiącu w kategorii fanfiction *^* ARIGATOU GOZAIMAS / KAMSAMNIDA / DZIĘKUJĘ! / XIEXIE (Dobierzcie sobie język)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro