Królowa (w) Dżungli
~21~
Zajmując się mieszkaniem można być świadkiem wielu zdarzeń.
Następnego dnia po "wypadku", około południa byłam przypadkowym słuchaczem kłótni pomiędzy Leo, a Hongbinem. Nie stałam od początku, więc nie wiedziałam o co poszło. Przerwałam im, gdy przez przypadek uderzyłam kulą o drzwi. Wyglądali na zaskoczonych moją obecnością w dormie.
Innym razem przyłapałam Kena, gdy w dwugodzinnej przerwie pomiędzy treningami wpadł pomyszkować w kuchni wśród szafek ze słodyczami. Nagle magicznie wytłumaczyły się ubytki w moich osobistych słodkich zapasach...
Następny był N, którego dziennie trzy lub cztery razy musiałam zapewniać, że stan w lodówce jego bananowego mleka jest niezmienny. Wrzód na tyłku, jeszcze czepiał się mojej cery!
Nigdy nie pomyślałabym, że Ravi może mnie potraktować jako mebel. Raz, gdy wrócił późno na mieszkanie, a ja wyszłam z pokoju, aby zrobić mu opieprz na temat "o której to się wraca?", oberwałam jego koszulką i - o zgrozo - spodniami. Potem cały czerwony mnie przepraszał, gdyż uznał mnie za oparcie krzesła, a śpieszyło mu się pod prysznic. Bez komentarza.
Z kolei Hyuk, jako dobre dziecko często mnie odwiedzał. Najpierw uznałam to za urocze, ale gdy piątego dnia się okazało, że w ten sposób robił sobie wagary... Nie wiem, czy Han Sanghyuk w swym dwudziestojednoletnim życiu słyszał tyle krzyków wymierzonych w jego stronę. Do niedzieli nie potrafiłam mówić.
Oczywiście, "wreszcie" miałam okazję mieć styczność z ich bielizną. Pranie ktoś musiał zrobić i ściągnąć. Komputer Raviego został przeze mnie porządnie przeczyszczony, bo przez przypadek pomyliłam go z moim... Zgubiłam kilka pomadek od lidera, więc jeśli chodzi o suszenie głowy to jesteśmy kwita. No i mój portfel ucierpiał, tak trochę bardzo. O kolekcji pluszaków Kena i Hyuka nie wspomnę. Jedyne czego jestem pewna, to że wokalista ma ich więcej od maknae. Z rzeczami Leo i Hongbina większej styczności nie miałam. Oboje dbali o porządek, no może Binnie trochę większy.
Jednak nic, na co mogłam natknąć się w dormie nie przygotowało mnie na swego rodzaju niespodziankę. Byłabym kłamcą mówiąc, że siedzenie w domu to szczyt moich marzeń. Fakt, napisałam aż trzy piosenki i melodie do dwóch, ale brakowało mi zmiany otoczenia i ludzi. Bo tych krótkich chwil z chłopakami nie liczyłam. Nie miałam pojęcia, że to zauważyli aż nie wróciłam z kontroli w szpitalu...
~Ken~
Kilka dni wcześniej
- Dobra, zanim nasz menadżer zacznie was o cokolwiek podejrzewać... zaczynamy rozmowę. Na poważnie, wszyscy zrozumieli? - N każdemu z nas po kolei spojrzał w oczy.
- Hyung, naprawdę musimy?
- Tak, Hyuk, musimy. No chyba, że wolicie wylądować na dywaniku u szefa.
Wszyscy zaprzeczyliśmy, żaden z nas nie lubił widzieć się z CEO i menadżerem w sprawach tak poważnych. Mimo wszystko nasze spotkania w szóstkę były przyjemniejsze, nawet jeśli N czepiał się o każdy szczegół, a karimaty w sali treningowej robią się niewygodne do siedzenia po pół godziny.
- Więc zaczynamy - Hakyeon klasnął w dłonie - żeby było jasne, lubię Choę. Nie przeszkadza mi jej towarzystwo, nawet lepiej, że ktoś pomaga mi w zajmowaniu się wami. Jasne?
- Hyuung, to są same nuudy.
- Zgadzam się z Hyukkiem - powiedziałem, kładąc swoją głowę młodszemu na ramieniu - Pogadaj z Leo i Hongbinem na osobności. My nie jesteśmy poootrzebni - ziewnąłem.
- Nie, rozmawiamy razem jak na rodzinę przystało.
- Choa przypomina mi moją siostrę, więc to oczywiste, że nie będę się w nic wtrącać - powiedział Ravi.
- Ła.. braciszek się znalazł - zaśmiałem się - też nie mam nic do Saohwy. Miła dziewczyna.
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi, Hakyeon - wszyscy się wzdrygnęliśmy na dźwięk głosu Leo. Żaden z nas się niespodziewał, że tak szybko się odezwie. - Czy którekolwiek z nas zrobiło coś nie tak? Są jakieś zdjęcia nas z menadżerką w dwuznacznej sytuacji? Daliśmy się na czymś przyłapać? Z tego, co wiem, to tylko Hongbin zachował się jak ostatni imbecyl próbując ją poderwać przed ostatnim nagraniem. Koniec końców to jego wina, że Saohwa nie pojawiła się w szpitalu wcześniej.
- Leo-ya, zrozum...
- Nie jesteś naszą matką, nie musisz się wpychać w każdą naszą sprawę.
- Ale jestem LIDEREM, muszę chronić wasze tyłki!
- Hyung, z całym szacunkiem, ale Leo-hyung ma rację - odezwał się Hongbin. Razem z Hyukiem z uwagą obserwowaliśmy rozwój sytuacji. Zrobiło się dziwnie poważnie. - Załatwimy to sami, bez twojej pomocy. Już się nasłuchałem od Taekwoona-hyunga - Lee wstał i wyszedł. Wkrótce potem i Leo.
- Fiu... To się porobiło, N-hyung, co teraz? Chyba Cię nienawidzą - powiedział maknae.
- Ameryki nie odkryłeś. Ciekawe, który jest bardziej wkurzony - ciężko westchnąłem.
- Puszczę to mimo uszu. Chciałem im tylko pomóc dojść do porozumienia - mruknął lider kreśląc palcem kółka i inne wzorki na podłodze. Wyglądał jak dziecko, któremu ktoś zabrał kredki. - Naprawdę się martwię.
- Dajmy im trochę czasu. N-hyung, nie możemy im w żaden sposób pomóc. Chyba, że...
- Chyba, że co, Ken?
- Chyba, że dowiedzielibyśmy się wcześniej... o uczuciach Saohwy.
- Ken-hyung, jesteś geniuszem!
- To naprawdę godne przemyślenia...
- Czy tylko ja uważam, że najlepiej się nie wtrącać w takie rzeczy? - Ravi położył się na ziemi.
- Tylko ty - odpowiedziałem raperowi.
- To... od czego zaczniemy? Przecież od tak nam o tym nic nie powie... N-hyung?
- Też nie wiem - podrapał się po głowie.
Na chwilę zapadła cisza. Po czym Hakyeon wpadł na pomysł, który mi się nie spodobał. Sam wpadłem na to wcześniej... Ale z TĄ dziewczyną, chcę mieć jak najmniej do czynienia.
- Musimy skontaktować się z Yooną. To jej przyjaciółka, musi coś wiedzieć. Przecież piszą do siebie niemal co godzinę.
- Jestem przeciwny! Kategoryczne nie - powiedziałem szybko.
- Czyżby Ken-hyung wystraszył się fanki? - Ravi zaśmiał się pod nosem.
Skrzywiłem się lekko. Łatwo mu żartować, to nie jest JEGO sasaeng...
- Anyo, pewnie boi się konkurencji, bo jako dziewczyna ma więcej aegyo!
- Akurat ty, Hyuk, powinieneś się od nich uczyć.
- Już mówiłem, N-hyung! Chcę być męskim maknae!
- I tak dla fanek będziesz Baby Hyukkiem.
- Ravi-hyung!
- Dobra! Koniec dramy - zarządził lider - musimy skontaktować się z Wei Hoonjae. Kto ma numer?
- Na pewno Choa... - zaczął Ravi.
- No co ty nie powiesz - rzucił N spode łba. No chyba wyboru nie mam...
- Ja mam - mruknąłem niechętnie. Zrobili wielkie oczy. - No, co ciekawa się wydała za pierwszym razem... wiecie, na zakupach. - Zaczęli chichotać. - Jeśli nie chcecie, to nie dzwonię - założyłem ręce na piersi.
- Dzwoń! Musimy wiedzieć, co i jak! - N praktycznie wyszedł z siebie.
Z ciężkim sercem wyciągnąłem telefon. Odkąd mamy osobiste promocje mieliśmy własne na wyłączność. Przejrzałem kontakty i wybrałem jeden, pod który miałem nadzieję szybko nie dzwonić. Żałowałem, że w ogóle z tym wyskoczyłem. Włączyłem głośnomówiący, aby i inni mogli dołączyć do rozmowy. Przywitał nas bardziej pisk niż głośne Annyeonghaseyo.
- Hej, tutaj Ken, N, Hyuk i Ravi - powiedziałem niepewnie.
- Czym mogę służyć, Oppa? Choa złapała kolejnego doła? Bo wątpie, żebyście bezinteresownie do mnie dzwonili...
- W sumie... To mamy trochę niedelikatne pytanie do Ciebie - N przejął inicjatywę.
- O ile nie narusza spraw intymnych...
- Czy Saohwa... Lubi kogoś z naszej szóstki?
- Ah, o to chodzi... no cóż. Do jednego ją ciągnie, ale uparcie będzie mówić, że nie. Z tego, co się zorientowałam to ze wzajemnością... ale to Syzyfowa praca, aby ich swatać - powiedziała z ciężkim westchnieniem - na razie to wisicie jej wszyscy razem w sześcioro niezłe przeprosiny.
- Za co?
- Za to, Ravi-oppa, że wasz kod do dormu to bardzo ważna data sprzed dwudziestutrzech lat. No, więcej nie wyciągniecie ode mnie. Papa~ VIXX Fighting~! - Rozłączyła się.
- Nasz kod? - Zdziwił się Hyukkie.
- To było...
- Trzynasty listopad - powiedziałem patrząc prosto na lidera.
- Miała urodziny - Hakyeon dokończył moją myśl.
***
- Mówię wam, że ta różowa!
- N-hyung, niebieska jest ładniejsza.
- Co ty tam wiesz! Róż, kobiecy jest róż!
- Bo Noona jest aż tak kobieca... Ta kaczuszka jest urocza...
- Pięciu lat nie ma. Hyuk! Odłóż te pluszaki!
- Omma jak zawsze zabiegana... A co on jej tak właściwie kupił?
- Nie mam pojęcia, Ravi, ale oby był to dobry prezent. Ostatnio ma gorsze humory niż on.
- A co na to Leo-hyung i Hongbin? Wiesz coś Ken-hyung?
- Leo nie chciał słuchać N-a, ale chyba dotarła do niego informacja, bo wczoraj przeglądał strony z jakimiś przepisami. Hongbin ma dalej swojego wielkiego focha i rano sam coś kupił. Może jednak trzeba z nim pogadać...
- Może... wyślemy Hyuka, mu się na pewno wyżali. Wybierzmy sami tę torebkę, bo tamta dwójka zaraz się pozabija - powiedział Ravi wskazując N-a i Hyuka, gdzie starszy mocno trzymał ramie młodszego.
- Hej! Może papier do pakowania będzie lepszy - krzyknąłem.
Hakyeon puścił maknae i zmaterializował się tuż obok.
- Czemu sam na to nie wpadłem! Hyukkie, za mną! - Powiedział ignorując rapera i mnie albo uznał, że bez słowa pójdziemy za nim.
Po kolejnej godzinie udało nam się przekonać Hakyeona na biały papier z kolorowym, urodzinowym nadrukiem i ciemnoniebieską wstążkę, choć ten uparcie stawiał na czerwoną, która wyglądałaby kiczowato w tym połączeniu.
Z powrotem w dormie , zastało nas ciasto upieczone wspólnymi siłami Hongbina i Leo, którzy wyglądali jak zawsze, więc chyba już między nimi zgoda choć to okazało by się dopiero jutro. Poszedłem pierwszy otwierając bez pukania drzwi do jej pokoju. Było pusto. Niezrażony poszedłem na taras, bo w salonie jej nie było. Siedziała na jednym z leżaków opatulona w biały, gruby sweter. Podszedłem do niej na palcach.
- Bu!
- A! Jaehwan! - Krzyknęła podskakując w miejscu. - Chcesz mnie zabić? Ała... Moja kostka - dodała krzywiąc się.
- Hahaha, wybacz Noonaa - uśmiechnąłem się do niej szeroko - mamy coś dla Ciebie~. Nie smuć się już tak, bo zmarszczki Ci zostaną.
- Ej! My? - Spytała niedowierzająco. No tak stałem tuż przed nią, to reszty nie widziała.
- Trzy, czteeery - powiedział N.
Zaśpiewaliśmy krótkie sto lat z lekkim fałszem Raviego w tle, Leo podstawił menadżerce tort praktycznie pod nos. Choa z lekkim uśmiechem na twarzy zdmuchnęła świeczki. Potem każdy z nas przystroił jej twarz kremem, choć próbowała się przed tym bronić. Hongbin robił mnóstwo zdjęć. Wszystko było pięknie, dopóki mina jej nie zrzedła po zobaczeniu prezentu.
- Co... Kto... - powiedziała zła. Dzięki wszechmocna siło, że nogę nadal ma... O nie, ściągnęli jej gips. Ups...
- N-hyung się zgłosił! - Maknae jak zawsze po prawidłowej stronie.
- N-ssi? - Swój wściekły wzrok skierowała na niego, cała jej twarz była czerwieńsza od buraka. - Myślisz, że to takie zabawne?
- Myślałem, że to będzie okej...
- Czy ty kiedykolwiek... Jak mogłeś... Idiota z Ciebie! Jak można dać dziewczynie w prezencie podpaski?! Woda po goleniu!? Serio?!! - Zajrzała głębiej, a jej twarz zrobiła się jeszcze czerwieńsza. To w ogóle było możliwe? - Uciekaj.
- He? - Całą grupą staliśmy zaskoczeni jej nagłą zmianą tonu.
- Masz trzy sekundy. Raz...
- C-co, nie ten? - Uszy mnie mylą, czy lider właśnie się zająknął?
- Dwa...
- P-przecież ładny wybrałem...
- Trzy! - Saohwa wystrzelila jak z procy.
Hakyeon też, a mi się przypomniało już dlaczego przechodziły mnie dreszcze. Nasza Królowa Dżungli ruszyła na polowanie, a ofiara tym razem była mulatem. Spojrzałem na zawartość prezentu. Wewnątrz papieru oprócz wczesniej wspomnianych podpasek i wody po goleniu, było trochę słodyczy i... Zacząłem się śmiać podnosząc pakunek z ziemi.
- Ken-hyung, wszystko gra?
- Ta... Tak, Kong. Pff, haha! Chodźmy... Zobaczyć... Co z niego... Zostało - mówiłem pomiędzy napadami śmiechu.
- Hyung! Co się stało?
- N żywy nie wyjdzie z tego. Ja nie mogę, hahaha!
- Coś nie tak z prezentem? - Spytał Ravi.
- Co on tam włożył jeszcze? - Zapytał raczej zrezygnowany Taekwoon.
- Lepiej dla nas, że nie wiemy.
- No, ale co to takiego! Hyuuung!
- Coś bardzo osobistego. Czerwone i z koronki.
- Pff... Nie mów, że... - Hongbin jako pierwszy załapał.
- Takie to śmieszne? - Przed nami wyrosła nasza menadżerka. Przełknęliśmy głośno ślinę.
- N-nie mieliśmy z tym nic wspólnego!
- ALE ŻADEN NAWET NIE RACZYŁ MU POMÓC! - Wrzasnęła na całą naszą piątkę, a potem zdzieliła nas gazetą, jak niesforne psiaki. - Dziękuję za tort, mam was dość - powiedziała wyrywając prezent z moich rąk.
Przeszła obok, trzasnęła swoimi drzwiami, po chwili wyszła z pokoju, chyba udała się na taras, bo potem wróciła ze swoim tortem i znowu z hukiem zamknęła się u siebie. Ani razu na nas nie spojrzała. Instynkt zwierzęcy podpowiadał, aby tam teraz nie iść, więc udaliśmy się do salonu. N leżał pod ścianą z rozwalonymi włosami i chyba podbitym okiem, ale na pewno będzie miał siniaka na ręce.
- Hakyeon-a... - westchnął ciężko Leo, który jako jedyny, w nagłych wypadkach się tak do niego odzywał.
Lider tylko schował twarz w dłoniach, nie zmieniając swojej pozycji ani się nie odzywając. Podeszliśmy do niego, aby pomóc mu wstać i posadzić na kanapie. Ponarzekaliśmy mu nad uchem, jak to teraz nas wszystkich nienawidzi menadżerka, a potem pocieszaliśmy jak zwykle.
Jedno jest pewne. Hakyeon już nigdy nie będzie sam wybierał prezentu.
★★★★★
Mam nadzieję, że się podoba c: postaram się dawać więcej romansu, bo tak to już przecież 21 rozdział... Nie myślałam, że do tylu dojdzie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro