Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...i choroba serca

~7~

~Hyuk~

- SangHyuk, pobudka~! - Usłyszałem jak ktoś mnie woła.

- Omma... daj mi pięć minut - wymamrotałem sennie w poduszkę. (omma - po kor. mama)

- Nie ma pięciu minut, wstawaj młody - usłyszałem w odpowiedzi. Ktoś zaczął mną potrząsać.

- Omma... - zamarudziłem nadal nie otwierając oczu.

- Hyukkie, czas na śniadanie~ - ktoś zanucił kładąc się na mnie ciągnąc za policzka.

- No już... - powiedziałem niechętnie łapiąc natręta za ręce.

- Hakyeon-ssi, co z... - usłyszałem kobiecy głos, otworzyłem oczy. Nade mną był lider ze swoim standardowym uśmiechem. Chwila, co... - nie chciałam przeszkadzać - powiedziała dziewczyna wychodząc z pokoju.

- C-co? Nie! Noona, ratunku! - Zawołałem, gdy zrozumiałem sytuację.

- Przebieraj się... aleś ty ciepły... - stwierdził N-hyung, gdy puściłem jego ręce.

- N-hyung, proszę... - powiedziałem próbując wstać.

- Widzimy się w salonie - pomachał mi i zniknął za drzwiami.

- Eh... - westchnąłem opadając na poduszki. Pomimo tego, że poszedłem spać zaraz po powrocie i prawdopodobnie jako ostatni wstałem, to czułem się strasznie zmęczony.

Usiadłem z powrotem przecierając oczy i zbierając siły, aby się podnieść. Kiedy wstałem, poczułem silne zawroty głowy. Oparłem się ręką o ścianę i tak powoli szedłem wzdłuż niej do wyjścia. Kiedy pojawiłem się w salonie wszyscy już jedli. Powoli skierowałem się w tamtą stronę, zająłem swoje miejsce, przywitałem się ze wszystkimi dołączając do posiłku.

- Hyuk-ssi, wszystko gra? - Usłyszałem zmartwiony głos lidera.

- C-co? Tak, tak w porządku - powiedziałem wkładając pałeczki z jedzeniem do ust.

- Jesteś pewny? - Zapytał mnie Hongbin.

- Tiak - powiedziałem z pełnymi ustami.

- To wiesz, że właśnie zjadłeś półmiski soli? - Dopytywał Hongbin. Rzeczywiście ryż jakiś taki bardziej słony dzisiaj...

- Pfu... - wyplułem zawartość ust z powrotem do miski - aj... przepraszam... - powiedziałem zakłopotany, wyciągnąłem rękę przed siebie łapiąc pierwszy napój z brzegu. Nie patrząc na to, co piję wlałem w siebie cały płyn.

- Hyukkie...

- He? Leo-hyung? Coś nie tak? - Spytałem zdziwiony, że Taekwoon zwrócił się do mnie zdrobniale w towarzystwie.

- To było...

- TO BYŁO MOJE OSTATNIE MLEKO! - Usłyszałem zrozpaczony krzyk Hakyeona, który siedział obok mnie.

- P-przepraszam Hyung! Wybacz! - Mówiłem, gdy starszy założył mi stalowy uścisk na szyi.

- To była ostatnia butelka - Hyung udał zapłakanego wracając na swoje miejsce.

- Odkupię Ci Hyung, odkupię - powiedziałem kajając się przed nim - Em... możemy przykręcić ogrzewanie? Zrobiło się trochę duszno...

- Hyuk - powiedział zmartwiony Ravi, spojrzenia wszystkich były utkwione we mnie.

- Tak, hyung?

- Jesteś pewny, że nic Ci nie jest?

- Tak...

- Nie sądzę - usłyszałem Choę, szybko podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do mnie. Wzięła moją twarz w swoje dłonie i zaczęła oglądać ją z każdej strony. Potem przyłożyła jedną z nich do mojego czoła i została tak przez chwilę. Speszony nie ruszałem się ani o milimetr. - Hyuk-ssi... spałeś tak ubrany? Nie odkrywałeś się w nocy, albo nie chodziłeś boso?

- E? Tak zasnąłem i wstałem dopiero jak N-hyung mnie obudził...

- Chodziłeś wczoraj bez kurtki podczas zdjęć?

- Tylko trochę dłużej niż musieliśmy! - Powiedziałem w obronie.

- I zapomniałeś czapki - dodała zmartwiona. - No nic, zjedz śniadanie i wracaj do łóżka. - Wszyscy spojrzeliśmy na brązowowłosą zdziwieni. - Ślepi jesteście? Hyukkie ma gorączkę, ewidentnie go wczoraj przewiało. Nie ma mowy, aby w tym stanie jechał z wami do wytwórni. Zostanie dzisiaj w dormie i wypocznie, jutro odrobi dzień straty. Ken-ssi, nie zapomnij, że najpierw musicie odwieźć Hongbina na plan, potem jedźcie na ćwiczenia. Hongbin-ssi, zadzwonię do wytwórni i załatwię, aby ktoś Cię potem odebrał. Wracając do domu wstąpcie do sklepu i zróbcie jakieś zakupy.

- Nie jedziesz z nami? - Spytał N.

- Anyo - powiedziała zaprzeczając dodatkowo ruchem głowy - ktoś się musi nim zająć. Kończcie śniadanie, bo zaraz będziecie spóźnieni - delikatnie się uśmiechnęła, a cała nasza szóstka wróciła do posiłku.

- Słuchaj się Sao Hwy i wypoczywaj - powiedział do mnie N-hyung przed wyjściem.

- Ty farciarzu, wypoczywaj - Ken-hyung poklepał mnie po ramieniu.

- Zdrowiej szybko - polecił Ravi-hyung.

- Nie męcz się zbytnio - poradził Hongbin-hyung.

- Nie wolno Ci wychodzić - usłyszałem kategoryczny zakaz Leo-hyunga, który jako ostatni opuszczał mieszkanie. Skinąłem tylko głową na znak, że rozumiem. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Noona kazała mi wziąć ciepłą kąpiel i wracać do łóżka.

***

- O, wstałeś już? Jak się czujesz?

- Lepiej niż rano, dziękuję - powiedziałem przeciągając się.

- Włóż to do ust i siedź przez chwilę cicho - zabrałem od niej termometr i zrobiłem jak kazała. - Zrobiłam Ci zupę, będziesz mógł zjeść, jak się ogarniesz. Hyukkie... musisz uważać na swoje zdrowie. Jeśli źle się czujesz to masz przynajmniej mi o tym powiedzieć, jeśli nie chcesz martwić reszty. No i kto to wymyślił, żeby być tak lekkomyślnym? Wiesz dobrze, że teraz łatwo o chorobę. Masz mieć czapkę zawsze pod ręką i ciepło się ubierać. No dobra pokaż go - powiedziała wyciągając mi termometr z ust. - 37 stopni, na Twoje szczęście nie musisz iść do lekarza. Przebierz się, czekam na Ciebie w jadalni.

- Em, Choa-noona - zawołałem za nią.

- Tak, Hyuk-ssi?

- Dziękuję, że się mną zajęłaś i tak... ogólnie za wszystko.

- Nie ma sprawy, od tego mnie macie - odpowiedziała uśmiechając się szeroko - a teraz wstawaj, nie możesz przespać całego dnia.

- Tak jest noona! - Powiedziałem również szeroko się uśmiechając. Koło mnie na ziemi była postawiona miska z ciepłą wodą, kilka ręczników ułożonych w zgrabny stosik oraz kilka leków przeciw bólowych. Na posłaniu obok leżała jakaś książka z zakładką niedbale położoną na otwartych stronach. Ewidentnie Sao Hwa siedziała obok mnie, gdy spałem.

Choa-noona, jest jak prawdziwa noona. Nie musiała być przy mnie cały ten czas...

Z delikatnym uśmiechem posprzątałem swój futon i zabrałem „przybory medyczne" ze sobą, gdy wychodziłem z pokoju.

~Ken~

Siedzieliśmy wszyscy w dormie. Razem z Hyukiem graliśmy w karty, Leo i Ravi zostali tym razem w wytwórni, Hongbin krzątał się po kuchni pomagając przy gotowaniu N-owi. Che Sao Hwa siedziała na kanapie ciężko pracując nad naszym grafikiem. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon. Rzuciliśmy sobie z maknae porozumiewawcze spojrzenia i zanim dziewczyna zlokalizowała własny telefon, odebrałem go.

- Choa! Nareszcie odebrałaś! - Przywitał mnie radosny głos innej dziewczyny.

- Cześć... Yoona, Choa aktualnie nie może odebrać - powiedziałem udając smutnego.

- P-przepraszam, a-ale z k-kim m-mówię? - Spytała dziewczyna po drugiej stronie. W tym momencie nasza menadżerka się ocknęła i zawzięcie próbowała dorwać się do swojego telefonu, wymijając Hyuka na wszelkie znane jej sposoby.

- Lee Jaehwan przy telefonie - powiedziałem łobuzersko. W słuchawce zapanowała cisza.

- Ken-sii, oddaj mi to! - Zawołała Choa doskakując do mnie.

- Proszę, chyba się rozłączyła - odparłem, podając zdziwiony telefon.

- Raczej dostała zawału. Yoona, masz oddychać, słyszysz?! Wdech wydech!... Co?! Nie, nic mnie... zabrał mi go sprzed nosa! Tak, to naprawdę był on... tak... tak... to że są przystojni nie ma nic do rzeczy! - Zaczęliśmy się z Hyukiem śmiać. - Nie mogę rozmawiać... nie, nie o pracę chodzi... tylko o dwa przygłupy szczerzące się jak idioci, bo się ich pochwaliło... ta, Hyuk też tu jest, a coś ty myślała?... W życiu nie poszłabym z Kenem na randkę! - Wydarła się do telefonu, a ja zasymulowałem zawał. Rozłączyła się kilka minut później. Leżałem na ziemi, a Sanghyuk trzymał mnie za rękę. Idealne zgranie w czasie, bo do pokoju weszła pozostała dwójka.

- Hyukkie, mi chyba już dużo czasu na tym świecie nie pozostało - szepnąłem łapiąc się za serce.

- Nie hyung! Nie rób nam tego! - Zawył mój wspólnik.

- To nie ode mnie zależy mój drogi...

- Ej, Ken, co się dzieje? - Zapytał N widząc całą sytuację. Klęknął obok mnie naprzeciwko Hyuka, Che Sao Hwa poszła w jego ślady, następnie podszedł Hongbin.

- Koniec, to mój koniec...

- Ken-ssi?! Przed chwilą nic mu nie było! - Powiedziała przerażona czarnooka.

- Hyung! Co Ci jest? Hyuk wezwałeś pogotowie? - Dopytywał się Binnie również cały zestresowany.

- To nic nie da, hyung, tak ciężkiego przypadku już nie przyjmą - maknae zagrał zrozpaczonego.

- Ale co się stało?! - Krzyknął lider.

- To koniec... - powiedziałem mocniej łapiąc się za serce. - To już mój koniec... to koniec cute, main vocalu! - Zawyłem. - Zostałem odrzucony przez Che Sao Hwę... - powiedziałem dalej grając człowieka, któremu świat się zawalił.

- Hyung nie możesz tak mówić! Jeśli nie będziesz już robić aegyo... to ja będę musiał! - Zawtórował mi zrozpaczony Hyuk. Zdezorientowane miny reszty były bezcenne.

- Sao Hwa-ssi...?

- Nic nie rozumiem... - odpowiedziała N-owi - rozmawiałam z Yooną, a oni podsłuchiwali... Ken-ssi ty głupku! Nie mogłam przecież jej powiedzieć, że jej bias miałby u mnie jakieś szanse, więc wstawaj z tej podłogi i nie wciągaj więcej Hyukkiego w tak głupie kawały - westchnęła ciężko, nabrała powietrza w policzki, opierając dłonie o uda. Wyglądała tak uroczo, że aż śmiesznie.

- Hahaha... Choa-ssi, jesteś genialna w aegyo! - Powiedziałem podnosząc się z ziemi. Poczochrałem jej włosy i otrzepałem się z kurzu. - To co jemy, Hyung? - Spytałem z uśmiechem dzisiejszego kucharza.

~Ravi~

Siedziałem w swojej pracowni, gdy nagle poczułem czyjś dotyk na ramieniu. Byłem tak skupiony na komponowaniu, że tak niespodziewane zachowanie mnie wystraszyło wybijając z rytmu. Odwróciłem się na krześle.

- Choa-ssi! Ale mnie wystraszyłaś!

- Przepraszam - powiedziała śmiejąc się z mojej reakcji. - Przyszłam się przywitać i zostawić wam coś do jedzenia.

- Wam?

- Tobie i Leo, nad czym pracujesz? - Spytała stawiając obok mnie rozkładane krzesełko, uprzednio kładąc paczuszkę ze śniadaniem dla mnie na biurku.

- A tworzę sobie... - powiedziałem nieśmiało łapiąc się za tył głowy. Zawsze nieswojo czułem się przy dziewczynach.

- O! To wygląda ciekawie - wskazała fragment tekstu, nad którym ostatnio pracowałem.

- Ach, to... może i tak, ale nie umiem nic do tego stworzyć - odpowiedziałem.

- M-mogłabym to pożyczyć? - Zapytała niepewnie biorąc kartkę do ręki, w drugiej już wesoło bawiła się długopisem.

- Nie ma sprawy - odpowiedziałem wracając do poprzedniej kompozycji.

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy przerywanej moim stukaniem w klawisze komputera i jej skrobaniem długopisem po kartce. Przez krótki moment przyglądałem się jej poważnym rysom. Przypominała mi moją młodszą siostrę, gdy siedziała nad trudnymi zadaniami do szkoły. Podobnie marszczyły czoło, Choa dodatkowo nadymała policzka ewidentnie w naturalnym odruchu. Kilka kosmyków uciekało jej zza ucha powodując nerwowe ich odgarnianie. Kończyła właśnie jedną z linijek. Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, parę sekund później podniosła na mnie swój wzrok, następnie zakłopotana spojrzała na zegarek.

- Omo! Ale późno, muszę jeszcze zajrzeć do Leo - powiedziała wstając z krzesła.

- Czekaj pójdę z Tobą, chciałem z nim o czymś pogadać.

- Okej - odparła zbierając swoje rzeczy z mojego biurka. Szybko odwróciła się na pięcie, zbyt energicznie, robiąc praktycznie obrót o 360 stopni tracąc na końcu równowagę. Zanim upadła na plecy zdążyłem ją złapać.

- W porządku?

- T-tak, dzięki - powiedziała czerwona.

- Ostrożnie, nie możesz się uszkodzić - uśmiechnąłem się do niej.

- Będę uważać - odpowiedziała stając o własnych siłach poprawiając swój strój.

- To chodźmy, głodny Leo-hyung, to zły hyung - zaśmiałem się otwierając dziewczynie drzwi.

-------

No! I jest~

Co wy na to? Zostawi ktoś jakiś komentarz? Ładnie proszę. c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro