Fanka-idol = love-hate
~24.1~
Po dwóch miesiącach chodzenia na obcasach wreszcie się do nich przyzwyczaiłam. Naprawdę nie rozumiem, czemu na wszystkie oficjalne spotkania i wszelkie wyjazdy na nagrania każą mi je ubierać. Nie wiedzą, jak od tego nogi bolą?! Na całe szczęście dziewczyny z obsługi mnie polubiły i gdy tylko wujek znikał z pola widzenia dawały mi znać, abym przebrała buty na wygodniejsze. Jednak dzisiaj był dzień, w którym musiałam się ze szpilkami wręcz zrosnąć.
Szłam właśnie korytarzem prowadzącym do sali treningowej, gdzie chłopaki ćwiczyli od kilku godzin układ na wieczorny występ. W sumie późno popołudniowy, ale kto by tam się czepiał. Z każdym krokiem musiałam uważać, aby nie wysypać z kartonu w rękach listów od fanów. Choć ręce bolały jak cholera, zapukałam do drzwi, potem walnęłam głośniej. Dalej żadnej odpowiedzi. Ciężko wzdychając przeniosłam ciężar na jedną rękę i drugą sięgnęłam klamki. Ustąpiły prawie natychmiast.
- Przerwa! - Zarządziłam podchodząc do wieży. Karton postawiłam na stoliku obok i wyłączyłam muzykę.
- Noona! Co to? - Pierwszy przy mnie zjawił się Hongbin.
- Od fanów, częstujcie się papierem.
- Z przyjemnością. Ciekawe kto tym razem dostał najwięcej... - powiedział Ken już myszkując wśród listów.
- Oczywiście, że ja!
- Hakyeon-hyung, a może ja? W końcu tym razem naprawdę dobrze wyglądam. Lepiej niż reszta was - Hyuk jak zwykle pewny siebie.
- Odszczekaj to, młody - duma visuala też się musiała odezwać.
- Tym razem Binnie ma rację - diva swoje trzy grosze też dodać musiała, przepychając się do pudła.
- Oni tak zawsze? - Zapytałam stając obok Wonshika i Leo.
- Zawsze Noona, zawsze - Ravi westchnął patrząc na kłócącą się czwórkę przyjaciół.
- Zwykle i tak Hakyeon ma najwięcej - dodał cicho Leo.
- Ach tak... Myślałam, że kto inny - mruknęłam pod nosem odwracając głowę.
- Kogo miałaś na myśli?
Zarumieniłam się w jednej sekundzie. Muszę nauczyć się trzymać język za zębami. Chłopaki spojrzeli na mnie wyczekująco. Co to, to nie, tego nie wyciągną! Na ratunek przyszło mi głośne łupnięcie w drzwi.
- Przyszła! - Zawołałam z ulgą.
- Kto?
- Ktoś kogo dobrze znacie, Ravi-ssi. Wasza osobista, medyczna Starlight! - Powiedziałam doskakując do drzwi.
Po chwili do pomieszczenia weszła moja przyjaciółka z drugim pudłem w rękach, ubrana w moją czarną, długą kurtkę i niezadowolona.
- Następnym razem też chcę nieść makulaturę! Wiesz, ile te prezenty ważą? Odpowiesz za mój ból mięśni, Choa! Ja ci gwarantuję, jeśli cokolwiek jutro się stanie, to drżenie moich rąk będzie twoją winą. - Powiedziała groźnie mrużąc oczy i wciskając mi pudło. - I dlaczego musiałam to ubrać? Jest okropna! Wielka i bezkształtna, a potem będziesz płakać, że z facetem będą cię mylić! Trzeba porozmawiać z twoim wujkiem o bardziej kobiecych rzeczach menadżerskich. Padnięta jestem, macie tutaj jakieś krzesło? Cześć chłopaki - pomachała do szóstki z bardzo szerokim uśmiechem.
Nie wiem, czy mi się zdawało, czy Ken jakby zesztywniał odkąd się pojawiła? Przecież nieźle się dogadywali. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Co ty tu robisz? - Zapytał zaskoczony N.
- Ach, pamiętacie akcję z lotniskiem? Na pewno pamiętacie, najlepsze, co mogłyśmy wymyślić w tak krótkim czasie, aby fanów od was odciągnąć. Uśmiałabym się po pachy, gdybym była wtedy bardziej przytomna. Taka szkoda... No, w każdym bądź razie zamiast miliona dostałam przepustkę. Czasową, co prawda, ale mogę przebywać z wami za sceną aż do końca promocji w...
- Yoona będzie mi towarzyszyć przez pewien dłuższy czas - wpadłam przyjaciółce w słowo. - Oficjalnie jako wasz medyk. Wytwórnia odgórnie zarządziła, aby kogoś znaleźć i ze szpitala przysłali ją. Więc proszę was, zrozumcie - powiedziałam patrząc głównie na N-a i Kena, którzy wydawali się mieć najwięcej „ale".
- Skoro i tak nie mamy na to wpływu - lider wydawał się nadal nieprzekonany.
- Jako Starlight zapewniam, że nie przyniosę wstydu, będę zachowywać się odpowiednio i nie naruszę waszej prywatności. Obiecuję, że nie pozwolę, aby jakiś skandal się pojawił ani nawet plotka. Mimo wszystko można mi ufać, wiecie? Proszę, pozwólcie - Yoona zaczęła błagać robiąc słodkie oczka do chłopaków.
Ken definitywnie wpatrywał się w N-a jakby telepatycznie chciał coś przekazać. Reszta zespołu też była cicho. Wszystko leżało na barkach Hakyeona, który z niewiadomych przyczyn miał jakieś problemy. Może i wpuściłam ją do dormu, gdy nie powinnam, no i jakby nie patrzeć jest kimś z zewnątrz, ale w życiu bym nie powiedziała, że najstarszy może mieć tyle uprzedzeń. Kiedy brak odpowiedzi z jego strony stał się wręcz nieznośny, zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Leo podszedł do przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu.
- Wszystko będzie w porządku, gdyby chciała, już dawno mielibyśmy kłopoty. Nie mówiąc o Chole. Hakyeon-a, nie musisz się martwić.
Poczułam jak Hoonjae łapie mnie za ramię. Wziął jej stronę, to duży krok. Wiadomo, że najlepsi przyjaciele mają na nas największy wpływ. N chwilę jeszcze trawił słowa Leo, po czym wziął głęboki oddech. Paznokcie niebieskowłosej wbiły mi się w skórę, gdy w nerwach czekałyśmy na jego odpowiedź.
- Masz rację, Taekwoon. Przepraszam, jestem ostatnio zbyt zestresowany - westchnął ciężko.
- Dziękuję, Oppa! - Zapiszczała dziewczyna rzucając mu się na szyję.
Potem uwiesiła się na Leo i to mnie odrobinę uderzyło. Hoonjae zawsze była otwarta, rozgadana i impulsywna, chociaż potrafiła nad tym idealnie panować w odpowiednich sytuacjach. Nie powinno mnie dziwić, że miała na tyle odwagi, aby to zrobić. Nie kryła się nawet jakoś specjalnie z tym, że to Ken jest jej biasem w zespole. Zresztą nie miało to już sensu odkąd zobaczyli nagranie. To co mnie zabolało, to była czysta zazdrość. Potrafiła stać koło Jaehwana, normalnie z nim porozmawiać, przytulić zapewne też. Leo również nie był dla niej „wyzwaniem", kiedy ja nie potrafiłam ostatnio nawet spojrzeć mu w twarz. Przygryzłam wargę, próbując zająć swój wzrok czymś innym niż widokiem, jak Taekwoon niezdarnie oddaje uścisk mojej przyjaciółki, która wręcz wisiała na jego szyi - prawie dwadzieścia centymetrów różnicy.
- No dobra, dosyć tych czułości. Idziemy na obiad i do samochodu. Czeka na nas wizyta u fryzjera, kosmetyczka oraz MAMA - zarządziłam, wracając do siebie.
To nie czas na bzdury.
~Ken~
Czułem się zdradzony. Jak nigdy miałem żal do lidera, że się zgodził. Niby Leo podał racjonalne argumenty, ale jednak mnie nie przekonały. Ta kobieta była nieobliczalna. Jak z kimś tak nieprzewidywalnym mogła przyjaźnić się Choa? Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Następny policzek ze strony najstarszego dostałem, gdy dzieliliśmy się na dwa samochody. Nasz wan trafił na przegląd, aby wieczorem nie mieć przykrych niespodzianek i musieliśmy jechać do miasta dwoma. Nie wiem, co Hakyeon ma przeciwko mnie, ale zmusił mnie do podróży samochodem razem z nią. Z Wei Hoonjae. Moim osobistym sasaengiem i koszmarem po nocach. Głównie przez nią nie umiałem spać, chodziłem cały nerwowy, czy nikt z pozostałych tego nie zauważył?!
Westchnąłem ciężko opierając głowę o szybę.
- Ken-hyung, wszystko w porządku? - Przed sobą masz niebieskowłosy problem!
- Jasne, Ravi - uśmiechnąłem się w jego stronę.
- To dobrze. - I tyle?
- Ken-a, jesteś pewny? Masz straszne cienie pod oczami. - Brawo N-hyung!
- Nie wyspałem się, to wszystko, hyung.
- Skoro tak mówisz. - Czy naprawdę ciężko jest pociągnąć mnie za ten język bardziej?
- Ciekawe jak sobie Taekwoon radzi - mruknąłem.
- Choa pewnie na siłę trzyma się Hyuka - do rozmowy włączyła się Yoona. Miałem ochotę spiorunować ją wzrokiem.
- A czemu to? Dzisiaj rano, miała dość spory problem z obudzeniem Hyunga, wiesz? - Zapytałem trochę opryskliwie.
- Naprawdę? Jeju, to świetnie! - Co w tym takiego świetnego? - Wreszcie zrozumiała. Teraz będzie prościej, nawet rozmawiając ze mną dwa dni temu, nie dała się przekonać. Teraz wiem, o co pytać. Dziękuję, Ken-oppa!
- Nie ma za co - odpowiedziałem niezbyt pewny, co miała na myśli.
- Czekaj, Yoona-ssi, mówisz, że Choa... - N na chwilę zamilkł - ...lubi Leo?
Zapadła cisza. Zauważyłem, że niebieskowłosa zaciska mocniej ręce na kierownicy. W końcu wzięła głęboki oddech.
- Ja nic nie wiem na pewno - powiedziała z powagą, jakiej bym się po niej nie spodziewał - to tylko moje przypuszczenia, które się ostatnio potwierdzają, ale jednak. W sumie, dopóki nie powie mi tego wprost, to mogę wam się wygadać. Tylko nie chcę mieć potem z nią na pieńku. Po ostatnim zerwaniu nie odzywała się do mnie przez dwa tygodnie - jej głos zrobił się smutny. Zaciekawiła mnie ta historia, ale zanim zdążyłem się wtrącić dziewczyna wróciła do siebie. - Także ani słowa, że ja coś powiedziałam. Tak, wydaje mi się, że tak.
- To dobrze, co nie Hyung? Wychodzi na to, że mieliśmy rację też co do Leo-hyunga - Ravi dołączył się do rozmowy.
- Ktoś tu nie chciał się wtrącać w sprawy sercowe - powiedziałem złośliwie do młodszego.
- Lepiej wiedzieć, co się święci.
- Jasne, jasne. Przestań się wzbraniać i nam pomóż. W takich sprawach trzeba działać zespołowo - uśmiechnąłem się, zarzucając mu ramię na szyję.
- Kiedy, ja naprawdę...
- Ken, ma rację. Trzeba zająć się nimi na MAMIE, bankiet będzie idealną okazją - liderowi aż oczy się zaświeciły z podekscytowania.
Nie powiem, mi też bardzo uśmiechał się ten pomysł. Nie ma mowy, abym nie przystał na taką propozycję. Dzisiejszego wieczoru, zmusimy Taekwoona, aby się przyznał co do niej czuje. Już my z N-em o to zadbamy. Złapałem jeszcze we wstecznym lusterku podstępne spojrzenie Hoonjae. Jest nas trzech.
Ustaliliśmy, że po naszej wizycie u fryzjera, we trójkę ustalimy plan działania na przyjęcie po gali. Jednakże Yoona się nie zjawiła. Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony wystawiła nas, a wiadomość ze smutną minką i przeprosinami z jej strony niby była urocza, ale ciągle nie mogłem wyrzuć z myśli nagrania na kamerze Raviego, gdzie bezwstydnie grzebała wśród moich rzeczy. Cały czas się bałem, że wyskoczy nagle zza jakiegoś rogu i zacznie piszczeć na nasz widok. Gdy gdzieś wychodziliśmy, ledwo się powstrzymywałem przed sprawdzaniem, czy jej jasnoniebieska czupryna nie znajduje się gdzieś w pobliżu. Pomału dostawałem paranoi, ale jakoś udawało mi się trzymać przy chłopakach.
Westchnąłem ciężko opierając głowę o zagłówek. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Wyciągnąłem słuchawki z uszu i odwróciłem się. Reszta chłopaków spała, oprócz jednego, Leo-hyunga.
- Jaehwan-a, wszystko gra?
- Tak, Hyung, śpij dalej.
- Jaehwan-a - usłyszałem karcący ton.
- No dobra, nie do końca. - Nastała cisza, ale dalej czułem na sobie jego badawczy wzrok. - Hoonjae. Mam wrażenie, jakby mnie prześladowała - westchnąłem ciężko. Wiedziałem, że jadąc w aucie menadżer też to słyszy, ale w tym momencie nie miało to znaczenia. Wreszcie mogłem to z siebie wyrzucić. - Oczywiście to nieprawda, ale... Cały czas myślę, że jest obok. Czasami się tego boję - wlepiłem swój wzrok w sufit.
- Przejdzie ci, to tylko fanka - usłyszałem odpowiedź starszego.
- Wiem, ale to, że może się zjawić w każdej chwili...
- Myślę, że ma dużo oleju w głowie - Taekwoon podjął rozmowę ze mną. - Choa nie mówi o niej źle.
- A twoje zdanie, Hyung?
- Szanuje naszą prywatność, tyle zauważyłem. Każdemu zdarza się zrobić coś głupiego. Moje pierwsze wrażenie o niej się nie zmieniło.
- To znaczy jakie?
- Miła i roztrzepana z niej dziewczyna, nie sądzisz? Chole jest potrzebna taka osoba - dodał ciszej abym nie usłyszał. Nie ze mną takie numery, Hyung!
- Może masz rację - powiedziałem wracając do słuchania muzyki.
Wysiadając przed budynkiem gali ciągle nie widzieliśmy naszej menadżerki ani jej przyjaciółki. Podczas głównej części, tej oficjalnej, też nie. Zacząłem się zastanawiać, czy już nie przyjdą, a na myśl o tym, że nie będzie mojego koszmaru w jasnoniebieskich włosach i wspólnika w zbrodni odrobinę się uśmiechnąłem. Ale tylko trochę. Po skończonych występach wyszliśmy bocznym wyjściem, aby nie spotkać fanów. Mieliśmy ograniczony czas żeby dostać się na przyjęcie, odbywające się niedaleko. Kiedy weszliśmy do holu przywitali nas nasi najlepsi przyjaciele.
- Minniehyukkie!
- Hakyeonie!
Miałem nieodpartą ochotę uderzyć się w czoło. Za co nam dali takiego lidera? Prawda, to była impreza zamknięta, więc można było zachowywać się swobodnie, ale jednak. Z resztą BtoB przywitaliśmy się spokojniej. Nagle poczułem jak ktoś ciągnie mnie za ramię akurat, gdy witałem się z Eunkwanem. To był Peniel z beretem na głowie.
- Tak?
- Te dziewczyny są z wami? - Zapytał zarumieniony wskazując na kogoś za mną.
Odwróciłem się natychmiast. Zza filara przy recepcji wyłoniła się postać Saohwy. Włosy miała pofalowane i założyła pomarańczową sukienkę do kolan z koronkowym dekoltem. Na wysokich obcasach i w delikatnym makijażu wyglądała naprawdę dobrze. Kątem oka zarejestrowałem jak Leo ukradkiem odkaszluje. Teraz to mi się nie wywinie, pomyślałem, a za chwilę sam musiałem odwracać wzrok. Za Choą szła jej przyjaciółka. Miała szerszą, ciemnogranatową sukienkę, wysokie buty i trochę mocniejszy makijaż. Obie miały na szyjach identyfikatory z logiem naszego zespołu. Widok Hoonjae na moment odebrał mi mowę. Zazwyczaj, gdy ją widzieliśmy śmiała się, była pewna siebie. Teraz, szła spokojnie i wydawała się zakłopotana. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Miała dokładnie ten sam wyraz twarzy i te same rumieńce. Odwróciłem wzrok w momencie, gdy podszedł do mnie Hyung.
- Mówiłem, żeby dać jej szansę.
- Ta - tyle byłem w stanie odpowiedzieć.
~Choa~
- Eunkwan-ssi, Minhyuk-ssi, Ilhoon-ssi! Tak miło was znowu widzieć! - Przywitałam się z trójką chłopaków.
Ilhoon tylko skłonił głowę.
- Choa! - Lider BtoB jako pierwszy mnie wyściskał.
- Wiesz, moja oferta nadal aktualna - usłyszałam Minhyuka, gdy również zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Pamiętam - zaśmiałam się pod nosem.
Odwróciłam się w stronę Vixxów. Złapałam intensywne spojrzenie Leo w moją stronę. Podeszłam do nich te kilka kroków, a Yoona w tym czasie nawijała za moimi plecami o czymś z innym chłopakiem z drugiego zespołu, którego jeszcze nie poznałam.
- Coś nie tak? - Spytałam trochę niepewnie.
- N-nie, tylko...
- Noona! Jesteś śliczna! - Wypowiedź Leo przerwał Hyuk.
- Dziękuję, Hyukkie - zarumieniłam się.
Z całkiem niezrozumiałego dla mnie powodu zarówno Hakyeon, jak i Ken oraz, o dziwo, Ravi uderzyli najmłodszego po głowie, piorunując spojrzeniem. Nie wiedziałam, że sprawianie mi komplementów to zbrodnia. Chyba, że nie wyglądam tak dobrze...
- Nie przejmuj się nimi - odezwał się Hongbin uśmiechając się szeroko - tu nie chodzi o ciebie, wyglądasz świetnie, prawda, Hyung?
- T-tak - Leo nawet nie spoglądał na mnie. - Nie stójmy przy wejściu, muszę spotkać się z Yixingiem.
- Tak, Taekwoon ma rację, czas pojawić się na przyjęciu - powiedział N, łapiąc mnie pod ramię. - Idziemy?
- Nie tak szybko - odezwał się za nami poważny głos mojego wujka. - Saohwa, Hoonjae, najpierw musicie pójść ze mną. Trzeba was oficjalnie wprowadzić.
- Dobrze, do zobaczenia! - Zawołałam odciągając Yoonę od jednego z BtoB.
Zanim zniknęliśmy na schodach prowadzących na piętro, odwróciłam się aby im pomachać. Jak się mogłam sama domyślić podświadomie namierzyłam Leo i patrząc prosto na niego wykonałam gest znacznie niepewniej niż zamierzałam. Nawet nie wiem, czy odwzajemnił. Yoona pociągnęła mnie za sobą na górę.
Wiem, MAMA odbywa się na początku grudnia, a u mnie jest 25 grudnia, ale wiecie... fikcja literacka :p .
Zapraszam na drugą część rozdziału~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro