Chwila czasu na rozmowę
~37~
- Mam dosyć - westchnęłam, wyciągając napój z automatu.
Tydzień zajęło mi dojście do tego, dlaczego wujek zaczynał na każdym kroku mi dogryzać. Widział, jak wracałam razem z Leo ze spaceru. Gdy poszłam z tym do niego, pokłóciliśmy się. Świadkiem był Sanghyuk, który pierzchnął przede mną, kiedy opuszczałam pokój menadżera. Nie mam już pojęcia czy martwi się o mnie, czy o zespół.
Zmęczona wróciłam do poczekalni, gdzie chłopaki zajmowali się sobą. Poranne nagrywanie już się skończyło, teraz musieliśmy wytrwać do ogłoszenia wyników. Przykryłam Raviego kurtką, a potem usiadłam na drugiej kanapie. Otworzyłam puszkę, duszkiem wypijając połowę zawartości.
- Zmęczona?
- A żebyś wiedział - odpowiedziałam, zamykając oczy. Oparłam się wygodnie. - Całą noc nie spałam...
- To może teraz...
- Nie mogę - powiedziałam, odwracając się w jego stronę - wujek chyba by mnie udusił, gdybym was nie przypilnowała. Swoją drogą, gdzie Hyuk?
- Poszedł z Binniem do jakiś Rookie. Spokojnie odpocznij, dopóki możesz. Nie zrobią niczego złego. Menadżer też pewnie nie chciałby, abyś się nadwyrężała.
- Zawsze wiesz, co powiedzieć - mruknęłam. - Dobrze, nie mam sił się kłócić, ale mam warunek, Leo-oppa.
- J-jaki?
- Oprę się o twoje ramię - jak powiedziałam, tak zrobiłam. - Pozwoliłeś mi iść spać, musisz wziąć odpoooowieedzialność - zasłoniłam usta ręką.
Nie wiedziałam, że aż tak mi się chce spać. Gdy tylko zamknęłam oczy, poczułam jakby moje powieki ważyły z tonę. Nie słyszałam, aby wokalista odpowiedział mi cokolwiek. Zanim zasnęłam na dobre, poczułam, jak ktoś pogłaskał mnie po głowie. Nie wiem, ile spałam, ale pewnie dość sporo, bo znajdowałam się ponownie w półśnie, kiedy zaczęłam słyszeć kolejną, małą kłótnię chłopaków:
- To jak ją budzimy, Hyung?
- Nie lepiej żeby sobie spała, Hongbin?
- Nie Ravi, jak prześpi rozdanie nagród to nam nie wybaczy. Nie znasz jej?
- To ja wiem! - Rozległ się głośny głos Sanghyuka.
- Ćśś! Zdurniałeś?!
- Teraz to ty podnosisz głos, Ken-hyung. Obudźmy ją jak księżniczkę. Leo-hyung, do boju.
- S-sanghyuk!
- Tym razem się z nim zgodzę. Na co czekasz, Hyung? - To był Ken.
Zapadła między nimi cisza. Z jakiegoś powodu poczułam się strasznie niepewnie. Nadal niezbyt przytomna otworzyłam oczy. Zamrugałam kilkukrotnie, ale obraz się nie zmienił. Ani o odrobinę. Czarne tęczówki przykryte niebieskimi kontaktami, piegi pod oczami i na nosie, jasna skóra teraz zaróżowiona na policzkach...
- N-nie śpisz - powiedział niepewnie.
- Aaa! - Krzyknęłam spanikowana.
- O nie! Noona musi spać! - Odezwał się Sanghyuk, odsunął ode mnie Leo, a potem zasłonił mi z powrotem oczy. - No, Saohwa-noona śpi, więc...
- Sanghyuk? C-co to ma znaczyć? - Powiedziałam, czując, jak cała robię się czerwona ze wstydu.
- Nie ważne - westchnął ciężko, opuszczając ręce. - Idziemy na scenę, za chwilę ogłoszą pierwsze miejsce.
- Zapraszamy pod scenę - Hongbin uśmiechnął się do mnie szeroko. Pokiwałam tylko głową na zgodę.
Taekwoon wyszedł pierwszy, za nim Ravi, a potem reszta. Zostałam sama w poczekalni. Na stoliku przede mną leżały pudełka po ich obiedzie, jedno pozostało nietknięte, oprócz tego było czysto. Widocznie większość rzeczy już spakowano. Wstałam z kanapy i przeciągnęłam się kilkukrotnie. Podeszłam do jednej z toaletek i doprowadziłam się do porządku.
Od początku promocji nie mogłam się pozbyć wrażenia, że tkwię w środku jakiegoś wielkiego planu. Szczególnie, gdy Hyuk z Kenem zamykają się sami w pokoju, a kiedy z niego wychodzą, mają jakieś złowróżbne miny. Albo odstawiają cyrk, taki jak dzisiaj. Jak księżniczkę, co oni sobie myślą? No i czemu akurat musiał to być Taekwoon? - pomyślałam, nadal się rumieniąc.
Wyszłam z poczekalni i zamyślona doszłam pod scenę.
- Skąd taka zmartwiona twarz?
- Co, ach... wujek...
- Właśnie świętujemy naszą pierwszą wygraną z "Dynamite"! Rozwesel się - powiedział wskazując scenę, na której praktycznie zostało już samo VIXX z trofeum.
- Właśnie, że się cieszę! Widzisz, jak skaczę z radości? - zaczęłam podskakiwać.
- Widzę, co oni dali ci do tego napoju, co? Ale przynajmniej się wyspałaś - odparł, klepiąc mnie po plecach z uśmiechem.
N odwrócił się w naszą stronę z trofeum w ręce. Uniosłam oba kciuki do góry w geście zrozumienia. Chociaż wątpiłam, aby nas tutaj zauważył. To była chwila, na którą sobie zasłużyli, moment ze Starlights.
- Uczcimy jakoś dzisiejszą nagrodę?
- Hm... wypadałoby, ale nie mamy czasu. No cóż, zobaczymy jak pociągną to dalej. Nie zapominaj, że potem kręcą Backstage. Ja muszę coś omówić z szefem.
- Okej - odparłam spokojnie, gdy wujek wycofał się za kulisy.
Potem i zespół zszedł ze sceny w towarzystwie kamer programu. Parę ostatnich słów o wygranej, machanie pucharem, a potem zdjęcia w poczekalni. W końcu powoli zaczęliśmy się pakować.
- Sanghyuk! Przestań biegać jak z biegunką! Jeśli chcecie odpocząć to musimy szybko się zebrać!
- Tak jest, Noona! - Zasalutował, a potem zrobił kolejne kółko szczęścia po pomieszczeniu. Zrobiłam facepalma.
- Jeszcze zrobisz tak parę razy, a mózg ci wypadnie.
- Śmieszne, Jaehwan-oppa. Naprawdę baaardzo śmieszne.
- Fanek znowu jak mrówków. Myślicie, że w ile dzisiaj wsiądziemy do samochodu?
- Pomachaj im, a nie strój ponurych min, Ravi. Te co mają takie duże obiektywy mogą cię złapać.
- Nawet mi nie mów, Hongbin - westchnął Ravi, machając z wymuszonym uśmiechem. Wychyliłam się przez okno na moment. Ruch '93 line został dostrzeżony przez Starlights na dole.
- To się nazywa sławą, chłopaki. No nic. Spakowaliśmy już wszystko, więc idziemy. - Powiedział N.
Przeszliśmy do samochodu otoczeni przez krzyki, piski oraz inne gratulacje od fanek. Zespół odstawiłam razem z wujkiem do kolejnego miejsca, a sama udałam się na zakupy. Oprócz codziennych produktów musiałam wejść do kilku drogerii po kosmetyki dla chłopaków. Zajęło mi to dłużej niż planowałam, ponieważ połowy firm nie znałam.
- Nigdy nie widziałam tak drogich marek - mruknęłam, spoglądając na rachunek w ręce. - Zostały mi już tylko maseczki na twarz.
- Chouś! Już jesteś, a myślałem, że nie przyjdziesz - usłyszałam głos z mojej prawej.
Przełknęłam ślinę na widok chłopaka. Błagam nie dzisiaj...
- Co jest, strasznie zbladłaś... - blondyn chciał dotknąć mojej twarzy, ale stanowczo odepchnęłam ją od siebie.
- Nie dotykaj mnie, Hyongsoo - zrobiłam krok w tył.
- E? Co to za zimne przywitanie, skoro sama do mnie przyszłaś? - Zrobił urażoną minę.
- Nie mam pojęcia, o co ci się rozchodzi. Już ostatnio ci powiedziałam, że nie chcę mieć z tobą niczego wspólnego.
- Twoja matka zachowuje się całkiem inaczej - odparł złośliwie.
- Odczep się od mojej rodziny!
- Ty naprawdę nic nie wiesz - zaśmiał się, zakrywając oczy dłonią. Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na niego spode łba.
- Nie dam się na nic nabrać. Układam sobie życie bez ciebie. Znajdź sobie nową zabawkę.
- No teraz to mnie uraziłaś.
- Cieszę się, a teraz spadaj. Jestem w pracy - powiedziałam, wymijając go. Poczułam, jak łapie mnie pod łokieć. - Czego?
- W pracy? A no tak, zawsze lubiłaś być traktowana jak pokojówka - uśmiechnął się, na co ja się zdenerwowałam.
- Dla twojej wiadomości, chłopaki traktują mnie o niebo lepiej niż ty kiedykolwiek - wyrwałam rękę z jego uścisku. - Powtórzę jeszcze raz, daj mi i mojej rodzinie święty spokój. Jeszcze raz zrobisz mi zdjęcia, a zgłoszę to na policję jako nękanie.
- Dobrze, dobrze - podniósł ręce w obronnym geście - spróbuję. Jednak wątpię, aby twojej matce się to spodobało. Mimo wszystko... jestem zięciem idealnym, prawda?
Zacisnęłam mocniej dłonie na reklamówkach, które trzymałam. Próbowałam nie wybuchnąć na środku centrum handlowego. Nie mogłam dać mu takiej satysfakcji. Doskonale wiedziałam, o co mu chodziło.
- Tutaj jesteś! Zaczęliśmy się o ciebie martwić - usłyszałam czyjś wesoły głos za mną.
Po chwili rozpoznałam obie zamaskowane postacie. Sanghyuk i Taekwoon. Czyżbym, aż tak nad czasem nie panowała? Przemknęło mi przez myśl, chłopaki mieli po mnie podjechać, gdy skończą nagrywać. Musiały minąć trzy godziny.
- Noona, kto to? - Hyuk przekrzywił głowę w bok.
- Nie ważne, właśnie skończyliśmy rozmawiać - powiedziałam na tyle spokojnie, na ile potrafiłam.
- Tak, właśnie skończyliśmy... do zobaczenia, Sao. Pozdrowię od ciebie twoją mamę - uśmiechnął się szeroko i odszedł w swoją stronę.
- Chodźmy - poczułam lekkie klepnięcie w ramię od Leo.
Skinęłam tylko głową. Szłam razem z nimi aż do wyjścia z galerii handlowej. W głębi duszy dziękowałam, że się pojawili. W jakiś sposób poczułam się lepiej. Po spakowaniu siatek do auta, wysłałam Yoonie sms-a, aby do mnie oddzwoniła. W historii połączeń widziałam również mnóstwo połączeń z domu. Większość od mamy. Może to przez to co powiedział mi Nam, ale jakoś ich ilość mnie wystraszyła.
- Coś nie tak?
- Co? A nie, w porządku - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem Leo. - Mama wydzwaniała do mnie przez cały dzień, zastanawiam się, czy oddzwonić.
- Dlaczego nie chcesz? Może coś się stało?
- Wtedy dzwoniłaby i do wujka. Jestem zmęczona, a rozmowa z nią nie skończy się w pięć minut - oparłam się wygodnie i wbiłam wzrok w sufit. Chłopak nie odpowiedział, więc spodziewałam się, że wrócił do swojej komórki.
- Może mimo wszystko zadzwoń - odezwał się Jaehwan, który siedział po mojej lewej.
- Przecież mówię, że nie mam si- - urwałam czując wibrację telefonu. - O wilku mowa - mruknęłam - w takim razie idę do siebie.
- Śpij dobrze, Noona!
- Nie grajcie za długo! - Odkrzyknęłam Hongbinowi z korytarza. - Halo?
- Kochanie, nareszcie! Cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić.
- Też miło cię słyszeć, mamo. Miałam zapracowany dzień - odpowiedziałam, zamykając drzwi od pokoju.
- Moja córcia, ciężko pracuje. Chociaż nie powinnaś, wiesz o tym? Im starsza się robisz, tym bardziej powinnaś myśleć o swoim własnym domu.
- Mamo! Mam dopiero dwadzieścia trzy lata!
- W twoim wieku byłam już z twoim ojcem, moja droga - jej karcący głos zaczął mnie drażnić.
- Co chciałaś? Mam jeszcze sporo pracy na jutro. - Powiedziałam szybko, aby pozbyć się nieprzyjemnych uczuć.
- Xiumin zmarł, dzisiaj po śniadaniu. Myślałam, że będziesz tym zainteresowana.
- X-xiumin? - Poczułam łzy w oczach.
- Tak, podobno spotkałaś się z Hyongsoo... nie powiedział ci? Specjalnie go wysłałam do ciebie...
- Jak to WYSŁAŁAŚ GO?! - Zaskoczona podniosłam głos.
- Nie zaczynaj mi tutaj. Lepszej partii od niego w życiu nie znajdziesz! Po za tym, widziałam się z jego matką dzisiaj popołudniu. Nie może się doczekać, aż znowu się zobaczycie-
- Mamo... nie mów mi, że to od ciebie ma mój nowy numer - złapałam się za płatki od nosa. Nie, to nie może być prawda...
- Oczywiście, że ode mnie - powiedziała zła. - Ty byś mu nie podała. Dlatego wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Mamo, rozmawiałyśmy już na ten temat - ledwo powstrzymałam się od krzyku.
- Przestań się mazgaić jak małe dziecko. Pozwoliłam ci pojechać do mojego brata, abyś odrobinę zmądrzała, a ty jak zwykle stroisz miny. Powinnaś go przeprosić i zakopać ten niedorzeczny topór woje-
Rozłączyłam się. Nie miałam zamiaru jej więcej słuchać. Usiadłam zła na łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że własna matka... Teraz naprawdę potrzebowałam Hoonjae.
Czekając na przybycie przyjaciółki, postanowiłam przejrzeć zawartość telefonu.
Od Deokkie:
„Jak się tam trzymasz? Hoonjae daje w kość? Hehe. Xiumin zmarł przy śniadaniu. Weterynarz powiedział, że ze starości. Pochowałem go w adidasach mamy. Jak myślisz kiedy je znajdzie?”
Uśmiechnęłam się pod nosem. Deokhwa zawsze wiedział co napisać. Chociaż pochowanie naszego chomika w mamy butach było dość odważne. Szczególnie jeśli nie dawno je kupiła albo należały do jej ulubionych.
- Naprawdę ma pomysły - pokręciłam głową.
- Gdzie jest Choa?! - Usłyszałam z pokoju, a potem moje drzwi otworzyły się z hukiem. - Jaehwan-oppa mówi, że coś z tobą nie tak, więc przyszłam do ciebie tak szybko jak mogłam. Mów co się dzieje? Nie, czekaj. Znowu coś spaprałaś z Lao-oppą? Abo wujek? Hyongsoo?! Kristusie! Co ten debil znowu wymyślił?
- Yoona, spokojnie - powiedziałam, zamykając drzwi. - Zaraz ci wszystko opowiem.
Jednak zanim zdążyłam jej się wygadać. Hoonjae rozłożyła na ziemi koc i rozpakowała jedną wielką siatkę, gdzie jak zauważyłam było samo jedzenie i picie. Następnie zabrała mój laptop i szykowała maraton filmowy, wówczas zebrałam się w sobie, aby streścić jej cały mój dzień.
- Nadal nie wierzę, że mi wybaczyłaś. Ten debil sprawia ci same kłopoty. Byłam okropną przyjaciółką! Nie powinnam była was wtedy swatać. Niech no go dorwę...
- Saohwa! Gdzie moje maseczki?! Co tutaj macie? - Głos Hakyeona ze złego w sekundę zmienił się w zaciekawiony.
- Oppa! Jak się masz? - Niebieskowłosa szeroko się uśmiechnęła.
- Dobrze... O matko, Choa, jak ty to zakładasz!? - Spojrzałam zaskoczona na N-a. W ręce miałam maseczkę, którą zamierzałam położyć sobie na twarz.
- Omo! Co ty wyrabiasz? Nie tak, Choa, nie tak! - Moja przyjaciółka od razu odebrała mi ją z rąk, a N przysiadł się do nas.
Po jakimś czasie cała nasza trójka siedziała i rozmawiała o głupotach w najlepsze. Nie miałam pojęcia, że N wie tyle na temat kosmetyków. Oglądaliśmy kolejny odcinek dramy z kolei, gdy ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju.
- Hyung... - zaczął niepewnie Hongbin.
- Nie przeszkadzaj! - Powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
- Bin, skocz po popcorn.
- Jasne, Hakyeon-hyung! - Zawołał chłopak i sądząc po krokach, wyszedł z pokoju.
- Co to za dziwne zebranie? Plotkujecie sobie? - Odezwał się wesoło Ken.
Kątem oka zobaczyłam jak Hoonjae sprawnym ruchem rzuciła za siebie poduszką.
- Za co?! Yoona!
- Oppa, nie przeszkadzaj! - Fuknęła dalej, patrząc w ekran laptopa.
- Nie no, Taekwoon-hyung, za co ona mnie tak traktuje? - Jęknął blondyn.
Coś mnie tknęło i wcisnęłam pauzę. Wstałam z miejsca przy zgodnym jęknięciu niezadowolenia pozostałej dwójki, podeszłam do dwójki w drzwiach i wyprosiłam ich z pokoju.
- Wstęp dla dziewczyn i Binniego z popcornem - powiedziałam, gdy znaleźli się na korytarzu, a potem zamknęłam drzwi.
- Co to ma być?! Od kiedy Yoona nie chce ze mną rozmawiać? - Jęknął Jaehwan.
- Od kiedy TY chcesz z nią rozmawiać? - Usłyszałam zdziwionego Leo zza drzwi.
Długo tam nie zostałam, bo moja przyjaciółka puściła film dalej. Krótko potem przyszedł Hongbin i całą czwórką kończyliśmy oglądać Replay 1997 z Seo Ingukiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro