Awans?
~4~
Minęły cztery dni odkąd zamieszkałam z chłopakami, trzy z siedmiu podczas których miałam napisać tekst. Cztery dni skradania się do łazienki. Dzisiaj nie zapowiadało się wcale spokojniej. Siedmiu młodych ludzi w jednym mieszkaniu dbających bardziej o swój wygląd niż pewnie większość społeczeństwa. Tak, nauki przyjaciółki wzięłam sobie do serca. Życie budziło się o godzinie siódmej-ósmej i zaczynało się od głośnych narzekań wszystkich domowników na za małą ilość snu. Potem następował pojedynek między mną, N-em i Hongbinem o to, które z nas zajmie pierwsze większą łazienkę. Dziś zwycięzcą byłam ja, po skończonej toalecie dostąpiłam zaszczytu obudzenia Raviego lub Kena, którzy znani byli z tego, że wstawali ostatni. Zapukałam do pokoju, gdzie spał Jeahwan i inni.
- Proszę! – Usłyszałam radosny i lekko zaspany głos.
Otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę. Z łazienki dołączonej do ich pokoju słychać było szum wody, gdzie zapewne był visual, Ken półprzytomny leżał na futonie drugim od wejścia. Hyuk stał na środku pokoju z lekkim uśmiechem na twarzy, ale tym co kazało mi jak najszybciej się ulotnić z pomieszczenia był widok drugiego głównego wokalu. Co innego abs na zdjęciu, co innego w rzeczywistości.
- Noona! – Zawołał za mną maknae(*najmłodsza osoba w zespole grupie, czytaj Hyuk).
- Ś-śniadanie będzie za... za chwilę! Idę obudzić Raviego-ssi! – Odpowiedziałam zza drzwi szybko odchodząc stamtąd. Daję głowę, że słyszałam tłumiony śmiech chłopaka i ciche łupnięcie dochodzące z sypialni.
Wracałam na korytarz czując, jak piecze mnie twarz i to bez zerkania w lustro czy pierwszą lepszą szybę, wiedziałam, że jestem cała czerwona ze wstydu. Zebrałam się w sobie, energicznie, pełna determinacji otworzyłam drzwi do pokoju Raviego. Przywitało mnie jego ciche chrapanie.
- Ravi-ssi... Ravi-ssi – zaczęłam marudzić mu nad uchem potrząsając nim za ramię. – Ravi-ssi! – podniosłam głos praktycznie przewracając chłopaka na drugi bok. Odpowiedziało mi tylko głośniejsze chrapnięcie. Wsparłam ręce na biodrach głośno wzdychając. Posiedziałam koło niego wołając, szturchając i ciągnąc za uszy z dobre dziesięć minut. Zdenerwowana wyszłam z pokoju.
- Sao Hwa-ssi? – Usłyszałam ostrożny głos lidera, gdy wracałam z kuchni.
- Idę obudzić Raviego – odpowiedziałam pewnie.
- Ale po co Ci ta duża miska...?
- Jak go to nie obudzi, to nie mam innego pomysłu – odparłam wchodząc z powrotem do pokoju, gdzie spał niczego nieświadomy raper.
Chwilę później całe mieszkanie, nie, cały blok rozbrzmiał głośnym krzykiem zdezorientowanego chłopaka i moim śmiechem, gdy biegłam w kierunku stołu. Chwilę później przyszedł w mokrym dresie.
- Co się stało śpiącej królewnie? – Zapytał Ken śmiejąc się na widok przyjaciela.
- Bardzo śmieszne, nie mogliście mnie jakoś bardziej po ludzku obudzić? – Zapytał z wyrzutem.
- To Sao Hwa-ssi, my nic nie wiedzieliśmy – powiedział Hongbin biorąc kolejny kęs kimbapu.
- Spałeś tak mocno, że nie mogłam Cię dobudzić, sam się o to prosiłeś! – Powiedziałam siadając między najstarszymi chłopakami, jakby to miało mnie uchronić przed jego „gniewem".
- Niech będzie – zamarudził również siadając do jedzenia.
Reszta dnia minęła mi przyjemnie, w miarę. Oprócz prac: przynieś, podaj, pozamiataj w biurze, zjadłam z chłopakami obiad, poobserwowałam ich trening, a potem późno w nocy wróciliśmy na mieszkanie. Następnego dnia na biurku w pokoju znalazłam karteczkę od wujka:
Sao Hwa, musiałem wyjechać już dzisiaj. Taka praca, zajmij się mieszkaniem i chłopakami pod moją nieobecność. Ich grafik na lodówce, spis spraw do załatwienia masz w zeszycie obok, skoordynuj sobie dzień, tak aby chłopaki wszędzie zdążyli. Wonsik i Taekwoon czasem śpią w wytwórni, Jeahwan potrafi prowadzić samochód, więc się nie martw o kierowcę.
Wracam za kilka dni, nie doprowadźcie do katastrofy, nie potrzebujemy kłopotów.
- Pięknie – mruknęłam pod nosem zabierając mój i od wujka zeszyt z biurka. Nadal w piżamie, na którą składała się za długa bluzka i krótkie spodenki wyczłapałam z pokoju. Podeszłam do lodówki, zdjęłam wiszący tam rozkład dnia, wyciągnęłam butelkę wody i skierowałam się w stronę kanapy. Rozsiadłam się wygodnie rozkładając wszystkie przedmioty zabrane wcześniej. Zegar na telefonie wskazywał na siódmą rano, gdy usłyszałam, jak ktoś cicho zamyka drzwi i zaczyna się rozbierać przy wejściu. Skuliłam się na fotelu ze strachu prosząc przy tym, aby mnie nie zobaczył. Nic innego do głowy mi nie przyszło.
- Nie śpisz? – Usłyszałam cichy głos tuż nad sobą, podskoczyłam jak oparzona.
- Leo-ssi! Nie strasz mnie tak proszę – powiedziałam kładąc rękę na piersi próbując odzyskać spokojny oddech. Ciemnowłosy nic nie odpowiedział. Zamiast tego okrążył stół, usiadł obok mnie i zaczął przeglądać dokumenty na stole. Złapałam jego pytający wzrok. – Wujek kazał mi się tym zająć. A co ty robisz tak wcześnie rano? – W odpowiedzi postawił reklamówkę, którą trzymał wcześniej w ręce na stole i wyciągnął z niej dwa kubki, jeden z nich podał mi. – Dziękuję – odpowiedziałam niepewnie odbierając go od niego. Odkryłam delikatnie wieczko. Moim oczom ukazała się czarna, gęsta ciecz, której aktualnie najbardziej potrzebowałam. – Pyszna, naprawdę dziękuję.
Ze względu na brak jakichkolwiek oznak ciągnięcia rozmowy zajęłam się za przerwaną pracę. Z kawą w ręce, komponowanie własnego grafiku poszło mi o wiele szybciej niż sądziłam. Przeciągnęłam się raz i drugi, trzeźwiejszym wzrokiem wyjrzałam przez okno na budzący się do życia Seul. Minęło kilka dni, a ja już robię za asystentkę menadżera, ciekawie – pomyślałam uśmiechając się pod nosem. Zebrałam swoje rzeczy ze stołu i wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam ubrania na zmianę, przygotowałam wszystko co najpotrzebniejsze na nadchodzący dzień, a potem - z prędkością światła - wcisnęłam się do łazienki w krótkim odstępie czasu po wyjściu jednego chłopaka, a przed wejściem drugiego. Jedyne, co usłyszałam to tylko głośne „hej!" powiedziane bardziej na wesoło niż w złości. Niecałą godzinę później zebraliśmy się wszyscy w salonie.
- Chłopaki, muszę wam o czymś powiedzieć – zaczęłam, gdy udało mi się razem z Hakyeonem uciszyć rozmowy. Teraz wpatrywało się we mnie sześć par czarnych oczu. Odwagi Choa! – M-mój wujek, to jest... wasz menadżer, musiał gdzieś pojechać. No i... poprosił mnie, abym się wami zajęła w jego imieniu. Liczę na waszą pomoc – skończyłam robiąc głęboki ukłon w kierunku zespołu.
- Spoko.
- Nie ma sprawy.
- Noona, teraz rządzisz!
- Oddajemy się pod Twoją opiekę.
- Możesz na nas liczyć.
- Zaraz się spóźnimy –cichy i poważny głos ostatniego z chłopaków przerwał ogólny rozgardiasz. Spojrzałam na zegar, Leo miał rację. Tak szybko jak tylko mogłam, wpadłam do swojego pokoju i zaczęłam wrzucać wszystko czego potrzebowałam do swojego plecaka, w sumie nie był zbyt wyjściowy, ale nie przejęłam się tym w tamtym momencie, nie było czasu, a kluczyki od vana gdzieś zniknęły. Przekopałam wszystkie szuflady, biurko, ale ich nie znalazłam. Zdenerwowana wróciłam do chłopaków, a raczej do osamotnionego Hyuka, który zgodnie ze zwyczajem wychodził ostatni. Resztę słyszałam na korytarzu, spierali się o to, kto będzie prowadził samochód. Przynajmniej wiem, gdzie się zapodziały kluczyki.
- Jedziemy do wytwórni, macie dzisiaj nagrać piosenkę– powiedziałam, gdy Ken odpalał silnik.
---------------------------
1055 słów, no ładnie xD
nie dam rady pisać mniej. >.<
Następne rozdziały będą mieć więcej ciekawszej treści ^^
To może jeszcze szybko powtórka zespołu, czyli informacji, które się przydadzą c:
W skład VIXX wchodzą:
- Cha Hakyeon - nick: N, wiek w opku: 26 lat, o najciemniejszej karnacji, lider zespołu, główny tancerz, wokal prowadzący;
- Jung Taekwoon - nick: Leo, wiek w opku: 26 lat, małomówny, cichy, elegancki, główny wokal, czasem pisze teksty;
- Lee Jeahwan - nick: Ken, Ken-jumma, wiek w opku: 24 lata, wesoły, czasem trochę dziecinny, główny wokal;
- Kim Wonsik - nick: Ravi, wiek w opku: 23 lata, wesoły, trochę nieśmiały, opiekuńczy, rapper, kompozytor;
- Lee Hongbin - nick: Hongbin, Binnie (używane przez zespół), wiek w opku: 23 lata, miły, spokojny, visual grupy;
- Han Sanghyuk - nick: Hyuk, wiek w opku: 21 lat, zawsze uśmiechnięty, skory do psikusów, maknae zespołu (najmłodszy);
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro