14.
Siedziałam w salonie czekając aż panowie łaskawie zejdą na śniadanie. Zerknęłam na stół, gdzie było ładnie przyszykowane jedzenie. Jak się ich wczoraj pytałam o której mają zamiar wstać, to powiedzieli, że dziesiąta najpóźniej. Zerknęłam na zegarek, jeszcze minuta i dziesiąta.
- Dzień doooobry.- mruknęli jednocześnie schodząc z góry i ziewając. Zaśmiałam się odpowiadając im tym samym i siadając do stołu. Pierwszym, który się przy mnie pojawił był Kise, jak zawsze z tym estetycznym nieładem na głowie. Czemu on musi zawsze dobrze wyglądać nawet po nocy!? To nie fair!
- Akari jest kawa?- spytał Dante opierając swoją brodę na mojej głowie.
- Już wstawiam wodę. Ale wiecie moglibyście się ubrać a nie w samych bokserkach paradować.- wstałam i miałam iść do kuchni, gdy dostałam buziaka od Dantego.
- Tylko mi nie mów, że ci to przeszkadza.- zaśmiałam się i także dałam mu buziaka a następnie poklepałam go po jego kaloryferze.
- Taaa. Ktoś jeszcze chce kawę?- wszyscy w ciszy unieśli dłonie więc szybko pognałam do kuchni wstawić wodę na kawę,- Smacznego!- krzyknęłam gdy ujrzałam jak zaczęli jeść.
- A ty nie jesz?- spytał Emil. Wyciągnęłam kubki, kawę, cukier oraz mleko. Wsypałam ją do kubków a cukier z mlekiem zaniosłam na stół.
- Zjadłam wcześniej, bo przecież musiałam wziąć leki.
- Akari.- spojrzałam na Nagato, który wyciągnął w moją stronę kanapkę. Przewróciłam oczami, jednak pochyliłam się i wzięłam gryza.
- A właśnie Vitya. Na którą masz to spotkanie z Yuurim?
- Na trzynastą. Woda.
- Mhm...- wyłączyłam wodę, szybki zalałam kubki , ułożyłam je na tacy i zaniosłam do stołu.- Smakuje?
- Mhm.- mruknęli jednocześnie.
- Ale to podejrzane, że z rana jesteś taka miła.- mruknął Gilbert łapiąc swój kubek z kawą i chwycił za ciasto.
- Wiecie oczekuję, że się zrewanżujecie w marcu. Wszystkiego najlepszego z okazji dnia chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro