Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI.7.

Studniówka Igora była wizerunkową klapą w oczach Mileny. Czerwona sukienka stała się zarzewiem konfliktów pomiędzy Igorem a jego kolegami z klasy. Mój braciszek podobno mordował wzrokiem każdego, kto tylko ośmielił się spojrzeć na Milę, że nie wspomnę o tych, którzy podchodzili, żeby się przedstawić i pogadać, a nie daj Boże chcieli z nią zatańczyć. Warczał na wszystkich i odegrał terytorialsa na miarę mafiozów z romansów, które ostatnio namiętnie czytałam, żeby podszkolić się ze spraw damsko-męskich dla Eryka. Mili niespecjalnie się podobało zachowanie Igora, ale przede wszystkim wyrzucała sobie, że włożyła taką wyzywająca kieckę. Chyba sama nie czuła się z tym dobrze.

Robert był oczywiście wściekły, że Milena przyjęła zaproszenie Igora, a jeszcze bardziej, że poszła w takiej sukience. Igor był za to zawiedziony, że Mila za tydzień idzie na naszą studniówkę z Robem. Jedno, że chłopcy się nie znosili od dziecka, drugie, że jeden był zazdrosny o drugiego, a trzecie... O czym ja mówię? To była po prostu masakra, serio zaczynałam się obawiać rozlewu krwi pomiędzy bliskimi mi ludźmi. A przed nami była kolejna studniówka, tym razem nasza.

*

W końcu nadszedł ten dzień. Choć Eryk do końca nie potwierdził, czy przyjdzie, czekałam tylko na taniec z nim. Byłam pewna, że mnie nie wystawi. Przecież to miał być dla mnie wyjątkowy dzień, pierwszy dorosły bal. Z kim miałabym tańczyć, jak nie z moim księciem?

Kupiłam długą, czarno-srebrną sukienkę z rozcięciem aż po udo i srebrne sandały na szpilce. Chciałam wyglądać tak, żeby go zatkało. Milena przyszła mnie uczesać i pomalować i nawet ona zagwizdała na mój widok:

– Fiu-fiu, wyglądasz jak milion baksów, Iwi.

– Nie przesadzajmy.

– Nie, serio. Ten twój facet będzie pękał z dumy. A właśnie? Przyjedzie po ciebie?

– No co ty! – zganiłam ją. – Żeby ktoś go zobaczył?

– A co w tym złego? – zdziwiła się Mila. – Przecież jesteś dorosła, a to jest bal.

– Nie, pojadę z wami – odparłam. Nie chciałam wchodzić w temat głębiej. – Spotkamy się na miejscu.

– Jak tam chcesz.

– Tak wolę. A co z tobą i Robem?

Milena westchnęła ciężko.

– Sama nie wiem. Na razie chyba ciche dni. Robert się naprawdę wkurzył, że poszłam na studniówkę Igora. A przecież znamy się od dziecka, to twój brat.

– Mili... A kim oni obaj są dla ciebie?

Moja przyjaciółka znowu westchnęła.

– Gdybym to ja wiedziała...

– To znaczy?

– To znaczy, że nie mam pojęcia. Kocham Roberta, ale chyba nie chcę z nim być. Więcej nas dzieli niż łączy i on się raczej nie zmieni. Będzie chciał ze mnie zrobić kogoś, kim nie jestem, a na to nie pozwolę.

– Może nie?

– Obawiam się, że tak.

– A Igor?

Mila rozejrzała się z niepokojem.

– Spokojnie, nie ma go w domu. Ma dziś mecz.

– Z Igorem jest jeszcze trudniej – zachichotała.

– Czemu?

– Bo to twój brat, Iw. Jak mam ci o nim opowiadać?

– Normalnie. Jakoś to zniosę.

– Zrobił się z niego taki... no wiesz, prawdziwy facet. Zmężniał. I to, jak odganiał ode mnie tych wszystkich kolegów... Och! – Mili się zarumieniła. – To było takie... maczo.

– Ale tryb maczo u Roberta ci się nie podobał – przypomniałam jej.

– No, nie bardzo, bo on o to wykorzystywał przeciw mnie.

– A Igor co robił?

– Bronił mnie.

– Ale sama mówiłaś, że czułaś się źle.

– Tak, ale nie dlatego. Po prostu wygłupiłam się z tą czerwoną kiecką. Nie chciałam wyglądać jak dziwka.

– Mili! Nie można tak mówić. A poza tym, kobieta ma prawo się seksownie ubrać i facetom nic do tego – odezwało się we mnie poczucie sprawiedliwości społecznej.

– Iwi, ty i te twoje feministyczne brednie – żachnęła się Milena. – Kobieta nie może wystawiać się na widok publiczny i oczekiwać, że nikt tego nie skomentuje.

Jak to nie może?

– Dobra, nie kłóćmy się – przystopowałam ją i siebie, bo już miałam rzucić ripostą, po której pewnie straciłabym przyjaciółkę na dobre. – Do brzegu! Robert, Igor, czy żaden z nich?

– Na razie żaden, Iw. Chcę się skupić na maturze, dostać się na kosmetologię i wynieść się w końcu z tej dziury! Rob idzie na studia do Warszawy, Igor wcale... czemu mam wiązać się z kimkolwiek na tak niejasnych zasadach? Bez perspektyw?

Musiałam przyznać przyjaciółce rację. Jeszcze zbyt daleka droga przed nami, żeby planować poważne związki. Tyle że ja chciałam iść na studia do Wrocławia, tam, gdzie pracował Eryk...

– Okej, masz rację. Ale w takim razie nie dawaj im nadziei. Powiedz jednemu i drugiemu, na czym stoją.

– Taki mam zamiar. Zrobię to po studniówce.

– W porządku.

– No – zmieniła temat Milena, kończąc mój makijaż. – Wyglądasz pięknie, Iwi.

– Dzięki, Mi.

– Dobra, to ja zmykam do siebie. Jak chcesz jechać z nami, to bądź gotowa za godzinę.

– Już jestem – zaśmiałam się.

– Och, wiesz, co mam na myśli. Czekaj przed domem. Rob pożycza auto ojca.

– A co z Danem? Też jedzie z nami?

– To ty nie wiesz? – zdziwiła się Milena. – Dan wczoraj powiedział wczoraj Robowi, że nie idzie na studniówkę.

– Co??? Przecież zapłacił, kupił garnitur...

– Chyba go dziewczyna wystawiła w ostatniej chwili – westchnęła Mila.

Zrobiło mi się żal Daniela i postanowiłam, że poświęcę się i namówię go wszelkimi sposobami, żeby jednak z nami jechał. Miałam... godzinę.

– Załatwię to. Pa – rzuciłam do wychodzącej Mili i pobiegłam do swojego pokoju.

Wzięłam w rękę telefon i wybrałam numer Dana. Zanim odebrał zdążyłam jeszcze wziąć głęboki wdech i wypuścić powietrze ze świstem.

– Halo? Iwi? Co ty tak dyszysz? Biegasz? – zdziwił się.

– Nie biegam, głupku!

– No to o co chodzi? Bo jeśli zamierzasz mnie namawiać...

– Zamknij się, Kosowski! – przerwałam mu, widząc, że będzie się bronił. – Co robisz?

– Jak to co? Gram na konsoli.

– A czemu nie ubierasz się na imprezę?

– Jaką imprezę? Ten bal sztywnych nazywasz zabawą?

– Nazywam. Ubierasz się, tak? Za godzinę jedziemy z Robem i Milą.

– Nigdzie nie jadę – burknął. – Nie namówisz mnie!

Trzeba wyciągnąć cięższe działa.

– Słuchaj, Dan, mam prośbę... – zmieniłam ton.

– Tak? – zainteresował się.

– Tak. Nie ma nikogo w domu, a nie potrafię sama zapiąć sukienki. Wpadłbyś mi pomóc?

Będę się za to smażyła w piekle!

– Już lecę!

Dan się rozłączył, a ja dopiero zorientowałam się, że moja sukienka nie ma zamka.

I jak z tego wybrniesz, Iwetto?

Minutę, dosłownie minutę później Daniel już stał u moich drzwi. W życiu tak szybko nie przybiegł. Otworzyłam mu i wpuściłam go do środka, a potem zamknęłam za nim drzwi na zamek.

– O czymś nie wiem? – spytał ze śmiechem, ale uśmiech zamarł mu na ustach, kiedy odwróciłam się do niego. – O, kurwa!

– Słucham???

– O, to znaczy... Iwi.

– Co???

– Nooooo... sorry za to słownictwo. Wyglądasz zajebiście.

Pięknie. Teraz będziemy gadali o mnie?

– Dziękuję. Wybacz, ale nie to jest teraz najważniejsze. Czemu nie idziesz na studniówkę? A przede wszystkim, czemu ja o tym nie wiem?

– Nie idę, bo koleżanka, którą zaprosiłem, stwierdziła wczoraj, że nie przyjdzie.

– Podała jakiś powód?

– Taaaa, chora ciocia czy coś...

– Podejrzewasz wymówkę?

– Tak.

– I to jest powód, żeby nie iść z nami?

– No, głupio iść samemu.

– A jeśli cię poproszę?

– Nie wiem. Naprawdę już się nastawiłem, że nie idę, Iw. Nie będę patrzeć, jak wszyscy się bawią, a ja nawet nie będę miał z kim zatańczyć.

– Zawsze możesz zatańczyć ze mną i z Milą.

– Ale wy macie swoich partnerów.

– A jeśli ci powiem, że mnie też facet wystawił i idę sama?



<3<3<3

I co teraz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro