Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III.6.

Kiedy wychodziłam z szatni, zobaczyłam, że Daniel jeszcze gra w kosza na sali. Nie było sensu na niego czekać, bo widocznie nie skończył jeszcze sparingu. Wróciłam do domu sama.

Wczoraj było rozpoczęcie roku, a dziś pierwsze lekcje. A ja czuję się, jakbym pracowała ciężko przez cały rok – westchnęłam, kładąc się na swoim łóżku. Dobrze, że było zaścielone.

Chyba zasnęłam, bo obudził mnie dopiero hałas, który zrobił Igor, wracając ze swojego treningu.

– Z drogi śledzie, mistrzu jedzie! – wydarł się na cały głos, a Mateusz zaczął się z nim przekrzykiwać.

– Leszczu, a nie mistrzu!

– Spadaj, bambiku jeden! – odgryzł mu się starszy brat.

Musiałam wstać, wyjść z pokoju i zrobić z nimi porządek.

– Czego tak drzecie japy? – spytałam grzecznie.

– A, bo wygraliśmy sparing – odparł Igor.

– Ale z drugoklasistami – wtrącił Mat. – Stare konie grały z młodszymi.

– Co za trener was tak urządził?

– Jedyny w swoim rodzaju – zarechotał Igor.

– No, u mnie też nie najlepiej – westchnęłam. – Moja trenerka jest chora i w zastępstwie miałam dziś trening z babką od wuefu. Masakra.

– A jakie to ma znaczenie, skoro nie chcesz robić kariery sportowej? – zdziwił się starszy brat.

– W sumie żadne – stwierdziłam, bo nie miałam już ochoty kontynuować tej dyskusji.

Moi bracia nigdy mnie nie rozumieli i nie zapowiadało się, żeby to miało się kiedykolwiek zmienić. Mogłam o tym pogadać z Danielem, ale z wiadomego względu wolałam nie zawracać mu głowy. Miałam nadzieję, że szybko wybije sobie z głowy romantyczne zapędy względem mnie i będziemy mogli wrócić do naszej wspaniałej przyjacielskiej relacji.

*

To był najdłuższy i najnudniejszy weekend, jaki spędziłam w całym moim życiu. Właściwie nie wychodziłam z domu. Nikt się też do mnie nie dobijał. Milena nie odezwała się, od kiedy widziałyśmy się po raz ostatni. W sumie po co miała się do mnie odzywać? Teraz miała Roberta. Daniel też jakby się obraził, ale wolałam to niż jego proszące się spojrzenie wlepione we mnie. Z braćmi wolałam nie zaczynać, bo nie wiadomo było, co z tego może wyniknąć. Czułam się strasznie podminowana, a jednocześnie bez sił.

Przeleżałam więc większość czasu. Wstawałam tylko na posiłki, szczególnie, że niektóre musiałam sama przygotować. Wstałam też w sobotę, żeby posprzątać łazienkę, bo akurat był mój dyżur. Zmienialiśmy się co tydzień i pech chciał, że trafiło na mnie wtedy, kiedy nie miałam ochoty nawet się poruszać. Jakoś dałam radę, a nawet trochę mnie to ożywiło. Leżący weekend wykorzystałam na czytanie. Nadrabiałam lektury z mojego stosu hańby. Niektóre dostałam jeszcze na poprzednie urodziny! I dużo myślałam. Zwłaszcza o tym, jak bardzo niepotrzebny może czuć się ktoś, kto chciał tylko mieć swoich przyjaciół zawsze przy sobie. A tymczasem dwoje z nich wybrało siebie nawzajem, przepadając dla całe świata, a trzeci strzelił focha. Romeo popieprzony! Ja i Daniel?! Takiego pojęcia nawet nie było w słowniku! Niech on sobie znajdzie jakąś dziewczynę i wszyscy dadzą mi święty spokój!

*

5 września

Jeśli ktoś powie mi, że lepiej niż wypowiadać zbyt głośno pewnych życzeń, bo mogą się spełnić, wyśmieję go pierwsza. Nikt nie dał mi spokoju! W poniedziałek rano, jeszcze przed pierwszą lekcją, spotkałam całą trójkę na korytarzu przed sekretariatem. Rozmawiali. Śmiali się. Wyglądali na zadowolonych.

– O, Iwi! – Zauważył mnie Robert. – Chodź tu do nas.

Za jakie grzechy?

Podeszłam jednak. Jakie miałam wyjście? Przecież kochałam tę trójkę jak nikogo. To była moja paczka, moi przyjaciele na zawsze.

– Co tam? – spytałam, udając luz.

– Wyglądasz kiepsko. Jakaś blada jesteś – zauważyła Milena z troską.

– To nic takiego, chyba się nie wyspałam – zbagatelizowałam.

– To mogłaś chociaż podkład na twarz nałożyć – stwierdziła.

Ja i makijaż? Mila, z całym szacunkiem... A może nie, bez szacunku jak ty do mnie. Odpieprz się! Widziałaś kiedyś tapetę spływającą z potem?

– Nie sądzę. Muszę lecieć, zaraz mam matematykę. Pa! – rzuciłam i obróciłam się na pięcie. Szybkim krokiem odeszłam w kierunku sali numer sto trzynaście, w której zawsze miałam majzę. Nikt za mną nie pobiegł. Widocznie aż tak im nie zależy.

Nauczyciel matematyki utwierdził naszą klasę w przekonaniu, że skończyła się zabawa, a zaczęła walka o życie. Na pierwszych zajęciach zrealizował pełen temat i jeszcze zadał nam mnóstwo do domu. Na koniec dodał jeszcze, jakby już nie było wystarczająco groźnie, że klasa maturalna to nie przelewki i żebyśmy się spodziewali niezapowiedzianych kartkówek od przyszłego tygodnia. Dobrze, że nie od tego.

Pozostałe lekcje minęły szybciej. Ostatni był polski, na którym baba zarzuciła nas lekturami na wrzesień. Serio? Kiedy niby mamy to przeczytać? – zmartwiłam się, patrząc na listę. A ja byłam na podstawowym polskim. Nie chciałam wiedzieć, co mają zadane na rozszerzonym. Mila pewnie już wie – pomyślałam. I wbrew wszystkiemu poczułam, że chcę z nią pogadać.

Po ostatniej lekcji, wyjęłam z plecaka telefon, który był przez cały dzień wyciszony, i chciałam wysłać wiadomość do przyjaciółki. Ale miałam już od niej jedną. „Iwi, martwię się trochę. Na pewno wszystko w porządku?", pytała. Czy w porządku? A może być? – zastanowiłam się, ale odpowiedziałam jej neutralnie: „Chyba tak. U was też nauczyciele zaczęli z grubej rury?" Po chwili miałam odpowiedź: „Tak, mam tyle nauki, że musiałam ustalić z Robertem, że będziemy się spotykali tylko dwa razy w tygodniu". Uuuu, grubo.

Już miałam chować telefon, kiedy stwierdziłam, że muszę się tego dowiedzieć. „A dla mnie będziesz jeszcze miała czas?". Wysłałam i czekałam przez dłuższa chwilę na odpowiedź. W końcu nadeszła. „Wpadnij do mnie po szkole". A ponieważ już byłam po szkole... „Będę za pół godziny", odpisałam.

*

Milena była sama w domu.

– A gdzie Malwina? – spytałam, nie widząc nigdzie młodszej siostry przyjaciółki.

– Szczęśliwie ma dziś więcej lekcji niż ja – zachichotała Mila.

– To rzeczywiście szczęście.

– Co cię sprowadza? – spytała.

– A czemu chciałaś, żebym przyszła?

– Ach... chciałam pogadać. Bo wiesz... Robert jest fajny, ale to tylko chłopak. Nie wiem, na ile mogę mu się zwierzyć.

– Kochasz go?

– Nie wiem. Lubię go, podoba mi się. Imponuje mi w wielu kwestiach. Ale mam wrażenie, że on mnie idealizuje.

– Nie musi się wysilać – zachichotałam. – Jesteś ładna, mądra, pracowita.

– A jak nie spełnię jego oczekiwań? – spytała zmartwiona.

– Ale jakich oczekiwań?

– No wiesz, Roberto to megamózg, będzie pewnie wielkim naukowcem. A ja chcę być tylko fryzjerką.

– Nie tylko, nie tylko, moja droga – zaprotestowałam. – Ty będziesz mistrzynią fryzjerstwa. Masz talent.

– A może jednak powinnam iść na tę polonistykę? – spytała.

– A chcesz?

– Nie bardzo.

– Wiesz, ja myślę, że lepiej być szczęśliwą i spełnioną fryzjerką niż nieszczęśliwą polonistką. I zdania nie zmienię. Ale to chyba nie wszystkie twoje zmartwienia? – zauważyłam. Mila ewidentnie krążyła wokół tematu.

– No... specjalnie ograniczyłam Robertowi spotkania. Spędzaliśmy razem tyle czasu, że on zrobił się wobec mnie zbyt śmiały...

– Czyli?

– Nie wiesz? Dotyka mnie, całuje, napiera na mnie całym ciałem. Chce więcej.

– A ty?

– Nie czuję się gotowa.

Odetchnęłam z ulgą. Ostatnią rzeczą, jakiej bym chciała, to żeby moja przyjaciółka zmuszała się do czegoś dla chłopaka.

– Powiedziałaś mu to?

– Wstydzę się.

– Powinnaś. Niech wie, na czym stoi.

– Tak myślisz? A jak uzna, że mu nie wystarczam?

Zaśmiałam się w duchu, ale nie mogłam tego po sobie pokazać.

– Jeśli jakiś facet stwierdzi, że nie jesteś dla niego wystarczająca, to znaczy, że czas mu pokazać drzwi – odparłam zdecydowanie.

– Ale ja chcę z nim być.

– Myślę, że on z tobą też. Dlatego też nie chce cię stracić. Ale serio, Mili, jeśli Rob zrobi coś wbrew tobie, powiedz mi o tym. Wezmę Dana i obijemy mu buźkę.

Mila uśmiechnęła się zakłopotana.

– Chyba nie będzie trzeba. A co z tobą i Danem? – spytała w końcu.

– Nie ma mnie i Dana.

– Jak to?

– Po prostu. Daniel jest dla mnie jak brat.

– Nie chcesz mieć chłopaka?

Zaśmiałam się.

– Sama nie wiem. Z tego, co mówisz, to strasznie skomplikowane. Niepotrzebne mi takie emocje przed maturą.



<3<3<3

Witajcie po świętach! Wiosna już na całego. U naszych przyjaciół jest jesień, ale to nie szkodzi. Będzie się działo :-D Udanego krótkiego tygodnia :-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro