Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.7.

Byłam naprawdę stęskniona za domem, rodzicami, upierdliwym młodszym bratem, a przede wszystkim za moimi przyjaciółmi, z którymi nie widziałam się tak długo, jak nigdy dotąd. Nie pomógł mi fakt, że od czasu tamtego SMS-a od Mileny, żadne z nich się ze mną nie kontaktowało. O ile Daniela jeszcze mogłam zrozumieć, bo przecież był za oceanem, o tyle Mili naprawdę się dziwiłam. Przecież byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nierozłącznymi od pierwszej klasy podstawówki.


29 sierpnia 2022

Plotki o moim powrocie musiały jednak rozchodzić się z prędkością błyskawicy, bo już w poniedziałek rano miałam wiadomość od Daniela. „Jeśli słuch mnie nie myli, właśnie wróciłaś z kraju pachnącej trawki?". Co za kretyn! Tylko on mógł wymyślić coś tak absurdalnego. Po pierwsze, mentalnie byłam sportowcem, a sportowiec nie pije ani nie pali. Trawy tym bardziej. Poza tym, nawet gdybym miała czas na głupoty, a nie miałam, w Holandii jest dużo lepszych zajęć niż jaranie. Ciekawe, co on robił w Stanach? – pomyślałam i odpisałam mu po chwili: „Wróciłam wczoraj. Próbuję dojść do siebie. A co u ciebie? A u reszty?"

Nie czekałam długo na odpowiedź Dana. „Zaraz będę, musimy pogadać".

No cóż, skoro musimy...

Daniel przyszedł, zanim zdążyłam zjeść śniadanie. W zasadzie byłam jeszcze w piżamie, ale to przecież nie był dla nikogo problem. Widzieliśmy się w piżamach milion razy.

– Cześć. – Przywitał mnie buziakiem w policzek, a potem jakby się zawstydził. – Tęskniłem.

– Cześć. Ja też – odparłam szczerze. Tak było. – Wchodź, poczekasz w kuchni. Muszę się ubrać.

– Jak dla mnie nie musisz. – Próbował zażartować, ale zaraz zjawił się mój nadopiekuńczy braciszek, który burknął:

– Ty sobie uważaj, Kosowski. Jednego gościa, który próbował ją napastować w Holandii, prawie znokautowała.

– Iwi? – Dan wyglądał na zaniepokojonego, ale ja ewakuowałam się szybko i zniknęłam już za drzwiami mojego pokoju.

Uff. Co za kretyn z tego Igora! Po co to mówił?

Ubrałam się wygodnie. W szorty i sportowy top. Mimo końcówki lata było bardzo ciepło. Jednak dopiero kiedy założyłam swoje spodenki z szafy, zauważyłam, że trochę zmieniła mi się figura na tych przymusowych robotach. Moje nogi zrobiły się smuklejsze. Zniknęły mięśnie wypracowane przez lata treningów. Poszerzył mi się za to tyłek i chyba urosły piersi. Nic już z tego nie rozumiałam. Aż tak się tam zapuściłam?

Daniel za to wyglądał tak, jak po tygodniach intensywnego treningu. Jeszcze nabrał mięśni.

– Iwi, co tam się działo? – spytał zmartwiony.

– Ale gdzie? – udałam głupią.

– W Holandii. Ktoś cię... skrzywdził? – Przy ostatnim słowie głos mu zadrżał.

– A wyglądam na skrzywdzoną? – zaśmiałam się nerwowo. – Było tak, jak powiedział Igor. Koleś dostał to, na co zasłużył.

– Czyli co?

– Plaskacza w gębę i zwolnienie dyscyplinarne – odparłam pewnie.

Daniel odetchnął z ulgą.

– To dobrze, bo inaczej musiałbym jechać do Amsterdamu i zrobić z nim porządek.

– Bez przesady – zachichotałam. – Jadłeś śniadanie, panie Americano? – spytałam z kpiną.

– Nieszczególnie.

– To co? Jajecznica na bekonie?

Daniel wykonał gest, jakby miał odruch wymiotny.

– Nie, proszę, tylko nie to. Przeżarłem się tego ich bekonu za wszystkie czasy.

– To co?

– Biały serek ze szczypiorkiem i rzodkiewką? – rozmarzył się.

– Nic z tego. Mamy tylko dżem i szynkę w lodówce.

– A kakao?

– Powinno być. – Zajrzałam do szafki. – Tak.

– To chleb z dżemem i kakao poproszę.

– Dobra, zjem to samo. Igor? – Spojrzałam na brata, który znowu pojawił się w kuchni.

– W to mi graj.

Tym sposobem zjedliśmy śniadanie razem. Mati oczywiście jeszcze spał, ale Igor po całych wakacjach wczesnego wstawania najwidoczniej zmienił tryb życia. Mój brat się zmienił. A już myślałam, że to niemożliwe.

Po śniadaniu oznajmiłam chłopakom, że idę do banku, żeby założyć konto i wpłacić chociaż część kasy zarobionej w Holandii. Igor stwierdził, że zrobi to innym razem, ale Daniel zgłosił się na ochotnika, żeby mi towarzyszyć.

– No wiesz, możesz potrzebować ochroniarza – zażartował, prężąc muskuły.

– Dobra, gdzie jest haczyk? – spytałam ze śmiechem.

– Musimy pogadać – odpowiedział poważnie, a ja już wiedziałam, że coś się stało. Daniel nigdy nie mówił takich rzeczy poważnie. Co mogło się wydarzyć, jak mnie nie było? I w sumie jego też przez większość czasu?

Poszliśmy do banku. Wybrałam ten sam, w którym mieli konto moi rodzice. I Dan. I jego starzy też.

– Dzień dobry. Chciałabym sprzedać euro i założyć konto osobiste – przywitałam się, kiedy przyszła moja kolej. Pracownik banku zmierzył mnie zaciekawionym spojrzeniem.

– A jakiego typu konto?

– No... takie normalne, na które będę wpłacać pieniądze i wypłacać? Z kartą?

– Ale w złotówkach czy walutowe?

– W złotówkach.

– A ile ma pani tego euro?

– Przy sobie pięćset, ale w sumie mam więcej.

– Pracuje pani za granicą?

– Pracowałam przez wakacje.

– A w Polsce?

– Uczę się.

– Czyli nie ma pani jeszcze dwudziestu sześciu lat?

– Zdecydowanie nie.

– W porządku. Potrzebuję pani dowód osobisty.

Podałam gościowi mój świeżutki dowód, a on obejrzał go z obu stron i dopiero się odezwał:

– Pani Iwetto, mamy konto bez opłat dla młodych osób. Warunkiem jest regularne korzystanie z karty. Minimum jedne zakupy w miesiącu.

– Myślę, że da się to zrobić.

– Proszę wypełnić ten druk – podał mi kartkę – i podpisać się na dole.

Po chwili oddałam mu wypełniony formularz. Wpisał coś do komputera, a potem podał mi wydruk, który musiałam przeczytać, sprawdzić, czy się zgadza, i podpisać. W końcu dostałam teczkę z dokumentami.

– Tu ma pani wszystkie informacje na temat konta. Dane do logowania przyjdą na maila, a kod SMS na podany numer telefonu. Karta przyjdzie pocztą.

– A co z euro?

– Zaraz je pani przeliczę i wypłacę złotówki. Chce pani wpłacić całą kwotę na konto?

– A ile to będzie?

– Dwa tysiące trzysta dwadzieścia sześć złotych i dwanaście groszy.

– To proszę wpłacić na konto dwa tysiące dwieście, a resztę wezmę.

– Proszę bardzo.

Kasjer przez chwilę pisał coś w komputerze, po czym podał mi jeszcze formularz wpłaty do podpisu. Złożyłam swój podpis po raz kolejny tego dnia i zabrałam sto dwadzieścia sześć złotych z groszami do portfela.

– Czy to wszystko? – spytał facet grzecznie i uśmiechnął się do mnie.

– Tak, dziękuję.

– W taki razie ja dziękuję, że wybrała pani nasz bank i życzę miłego dnia.

– Dziękuję. Wzajemnie – odparłam i wstałam.

Daniel też wstał z zajmowanej ławki i dołączył do mnie przy wyjściu.

– I jak było? – spytał.

– Dziwnie. Czuję się tak... dorosło.

– Prawda? Też tak miałem przez parę dni. Potem w Stanach mi wybili z głowy dorosłość. Tam liczysz się jak masz dwadzieścia jeden lat. Wcześniej jesteś dzieciakiem. A to znaczyło, że nawet alkoholu w barze nie mogłem kupić.

Zaśmiałam się. To było podobne do Dana.

– Na szczęście już jesteśmy w Polsce.

– Czego nie można powiedzieć o naszych przyjaciołach.

– Czemu?

– Robert i Milena są we Włoszech, Iw. Razem.

– A im co się stało?

– Też bym chciał wiedzieć, ale musimy poczekać aż wrócą. Podobno jutro.

– Dobra. No, to jest rzeczywiście dziwne. Powiesz mi, co wiesz?

– Ech. – Daniel westchnął. – Ja niewiele. Ale podobno wszyscy poczuli lato. Normalnie „lato, lato wszędzie" – zanucił stary kabaretowy hit, za którym przepadali moi rodzice. Więc jego pewnie też.

Ale co ma lato do tego?



<3<3<3

Kochani, tak się kończy Rozdział II. Przed nami jeszcze ich sporo. Wiem, że macie jakieś założenia, ale tu się naprawdę nieźle zamiesza :-D

Czemu mi nie przypomnieliście, że wczoraj był poniedziałek, a ja nie dałam rozdziału? Skoro sama się przyznałam, to daję Wam bonus na osłodę mojego roztargnienia. Na usprawiedliwienie mam tylko tyle, że... to był poniedziałek z gatunku tych naprawdę poniedziałkowych ;-)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro