33
Felix szedł korytarzem klnąc pod nosem, obiecując sobie że pierwszy i ostatni raz dał się wciągnąć w taki cyrk. Pierwszy raz żałował że został przemieniony w wampira bo gdyby nie to, to zamiast brać udział w nadprzyrodzonych zagadkach kryminalnych siedziałby i zakuwał prawdopodobnie do matmy. A serio już wolał tą matme. Nie spodziewał się że nagle zza zakrętu wyjdą Chan i Hyunjin.
-Whoa a tobie co?- Zapytał czerwonowłosy.
W głowie blondyna zachodziło milion procesów myślowych na minutę co odpowiedzieć, i pierwszy raz nie potrafił wymyślić nic sensownego co pasowałoby do jego przykrywki, co prawda Hyunjin co nieco wiedział, ale chan na chwilę obecną nie miał praktycznie o niczym pojęcia.
-A nic takiego. Tylko znowu cyrki się odwalają i tak dalej nie? Serio jak cała ta akcja się skończy zapadnę w jakiś sen zimowy. A wy w ogóle nie na zewnątrz? Chyba wszyscy tam są, nie spodziewałem się że ten gość ma tak pojemne podwórko.
Włączył słowotok licząc na to że po prostu mężczyźni będą mieć go dość i uznają że robią taktyczną ewakuacje a do niego najwyżej kogoś przyślą. Jednak nie wyszło
-Ta... Dzień spokoju nie może istnieć nie? I właśnie tam idziemy, pytanie co ty tak się samotnie tu wlóczysz.
-A co to zbrodnia jest? Jestem ciekawski, ale nie muszę być wszędzie na miejscu zdarzenia i wiecie co? Muszę coś zrobić dołączę do was za parę minut.
Ewakuował się miał gdzieś jak to bardzo podejrzenie wyglądało najwyżej potem odwali jakiś totalny cyrk który zażenuje strasze wampiry tak że wypadnie Im z głów ta sytuacja, a on był do tego zdolny
Idąc zauważył jakiś dwóch podejrzenie wyglądających typów. Zaczął podążać za nimi.
-Czemu mnie się trafił taki nudny sposób na zabicie?
-Morda, ktoś cię jeszcze usłyszy
-Wszyscy cisną się na zewnątrz kto niby ma mnie usłyszeć? I serio pestki od owoców? Mamy szczęście że to akurat było na zewnątrz i tak każdy co to zerzarł padł
-Dosłownie każdy kto jest jakoś w to zaangażowany tu przybył. Nie sądzisz że komuś z nich mogło się znudzić oglądanie trupów i udał się na zwiady? Plus jakiś dym czy coś tam było jeszcze uwolnione
Blondyn szedł za ludźmi jak najciszej by zdobyć jak najwięcej informacji, na jego Szczęście byli to zwykli śmiertelnicy bo każda inna istota by go mimo wszystko usłyszała. A był ciekawy do czego ta rozmowa zaprowadzi. Bo czuł że może być to coś ważnego.
-Marne szanse łowcy, wampiry i ten Fairy zawsze denatów oglądają jedynymi którymi wszędzie grzebią są czarownicy. Jeden ostanio był w kłopotach z których zdecydowanie za szybko wyszedł więc odsunie się w cień a drugi coś na jakiś temat świruje więc ma większość rzeczy gdzieś.
Chłopak przewrócił oczami, no dalej niech mówią coś istotnego a nie jakieś pierdoły które do niczego mu się nie przydadzą. Chociaż mimo wszystko odnotował sobie w myślach by pogrzebać trochę w życiorysie Kaia bo przypomnieli mu że ostatnio zapomniał to zrobić, a przy tym też będzie mieć trochę roboty.
-A ten dzieciak co wszędzie z Rafaelem łazi?-Nagle usłyszał
-Przecież bahor nie jest w stanie nam zagrozić według wywiadu jest straszną łamagą polegającą na kumplach starszych stażem.
Czyli jego przykrywka miała się bardzo dobrze, chociaż niepokoił go fakt że był ktoś wysłany by ich śledzić. Mógłby za nimi podsłuchując rozmowę ale szczerze już mu się nie chciało, więc postanowił działać szybko do nich doskoczył i złapał pierwszego faceta z brzegu. Plus patrząc o kim teraz rozmawiali miał jak największe prawo działać.
Mężczyzna został przyciśnięty do ściany, jego towarzysz spieprzył blondyn wolną dłonią napisał do jednego z ludzi Jimina by go złapali bo może sprawiać kłopoty. Zaraz potem wrzucił telefon do kieszeni skupiając całą swoją uwagę na rodowłosym.
-Coż, zdziebko to żałosne że nie umiesz się wyrwać dzieciakowi który trzyma cię jedną ręką i nie wkłada w to jakoś bardzo dużo siły.- rzucił w jego stronę
Ten nic nie odpowiedział próbując się wyrwać, bezskutecznie, a blondyn nawet trochę poluzował chwyt by ta zabawa się za szybko nie skończyła i mężczyzna miał ciut większe szanse.
-Serio?-westchnął-Wkładam w to praktycznie zero siły, a ty nadal nie umiesz się uwolnić? I gdzie tu jakaś rozrywka.
-Jesteś jakiś niemoralny- Warknął mężczyzna
-Ooo, odzyskałeś umiejętność mowy fajnie. I jakim prawem ktoś taki jak ty wypowiada się na temat normalności? Jesteś zamieszany w te wszystkie zgony przecież, współpracujesz z typem który do normalnych nie należy i tak dalej.
-Nic nie rozumiesz gówniarzu.
-Pozwól że zignoruje ten fakt jak mnie nazwałeś, nam znacznie ważniejsze rzeczy do roboty niż przejmowanie się czymś takim. Więc zadam pytanie jak się tu dostałeś?
-Nic twój interes.
-Mój. A teraz gadaj nie mam całego dnia by użerać się kimś twojego pokroju.
-Przebywanie z Chanem i Hyunjinem za bardzo ego ci wywindowało do góry? Gdyby nie ta dwójka był byś nikim w całym tym nadnaturalnym pierdolniku.
-Nic wypowiadaj się w tematach o których nie masz pierdolonego pojęcia- Zniżył głos- zresztą i tak w każdym przypadku jestem lepszy od ciebie, twojego kumpla i całej reszty pracującej dla tego zjeba.
Ledwie widocznie uśmiechnął się na dreszcz który przeszedł tamtego gdy tylko zmienił tonację jak to nie wiele trzeba by odebrać komuś całą pewność siebie. Żałosne.
-Trzymaj się swojej rady. Nie wypowiadaj się na temat rzeczy o ktorych nic nie wiesz- Odparł rudowłosy.
-Serio dalej brniesz w wkurzanie mnie? Dobra wracając jaki był cel całej tej masakry? Czasu brakuje na pojedyncze morderstwa że teraz cała grupa poszła?
Brak odpowiedzi, chłopak przycisnął go do ściany jeszcze bardziej tak że mężczyźnie brakło chwilowo tchu.
-Nie wtrącaj się w tematy których nie rozumiesz.-powtórzył
Brak konkretów, znowu. Jednak zmarszczył brwi we skupieniu i go olśniło debil grał na czas nie po to by drugi mógł uciec bo na to było za późno grał na czas by coś grubszego mogło się zadziać. I to coś mogło być już naprawdę poważne w skutkach.
-Koniec tej gierki, gadaj co jest w planach i wtedy pomyśle czy się nie zlitować by twój zgon był chociaż trochę mniej bolesny, w tym czasie na telefon mężczyzny przyszło powiadamianie. Chłopak jakby nigdy nic wyciągnął go z jego kieszeni odczytując wiadomość.
-Jaki kretyn przesyła coś takiego zwykłym esem? Zresztą walić to.
Miał już załatwić sprawę po swojemu ale pojawił się jeden z łowców, chłopak bez słowa popchnął na niego mężczyźne.
-bierz go na przesłuchanie i to pożądane. Denaci nażarli się jakiś trójacych pestek a do tego nawdychali się jakiegoś dziwnego dymu.
Nie dając czasu na odpowiedź ruszył ze swoim telefonen przy uchu.
-High linę wyślij ludzi by patrowali teren. Di odwołania - Szybko się rozłączył.
Westchnął szczerze zaczynał być zmęczony tym wszystkim, jak na początku dość dobrze się bawił tak teraz zaczynało go to przytłaczać za dużo powiązań, porąbanych akcji, każda grupa miała w tym jakiś inny cel. A on musiał pomiędzy nimi zgrabnie lawirować by wiedzieć jak najwięcej i pilnować się by przy kimś nie powiedzieć za dużo. Naprawdę już chyba wolał bycie zwykłym człowiekiem który był przekonany że takie akcje tylko w książkach. Jak wyszedł z zakrętu zobaczył Rafaela, przyszło mu do głowy coś naprawdę głupiego, ale uznał że czemu nie.
-Rafael!
Czarnowłosy słysząc krzyk odwrócił się z gracją na pięcie i zaczął iść w stronę z której przyszedł
-Raf Hyung!- Młodszy dogonił go i złapał za ramię.
-Co?- Westchnął czekając aż blondyn powie o co mu chodzi.
-Macie jakiś dział skarg czy coś?
Czarnowłosy patrzył na niego nic nie rozumiejąc, blondyn miał swoje dziwne odpały których nie zawsze rozumiał ale teraz przeszedł samego siebie.
-Dziecko co ...
-Zażalenie mam chce znowu być człowiekiem!
Dobrzr że całe towarzystwo postanowiło albo sobie pójść do domu, albo oglądać to co dzieje się w ogrodzie. W sumie aż dziw że łowcy jeszcze tamtych nie wygonili chociaż może mieli też w tym jakiś większy cel.
-Piłeś z Jiminem albo Minem? Chan i Hyunjin powinni i tym wiedzieć
-Nic nie piłem! Chce znowu być człowiekiem!- Nastolatek tupnął nogą.
-To zdecydowanie nie na moje nerwy chodź oddam cię komuś.
Cała ta sytuacja była obsewona przez Hyunjina który skrył się w cieniu, śmieszyło go załamanie Rafaela a jeszcze bardziej rozbrajało go to że blondyn parę minut wcześniej groził jakiemuś typowi sprawiając jakby w każdej chwili mógł go pozbawiać życia a teraz zachowywał się jak rozkapryszone dziecko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro