Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Felix korzystając z okazji że Chan jak i Rafael pozostawili go bez żadnej opieki szybko wymknął się z budynku kierując się pod adres który został wysłany mu w esemesie. Błagając los by po drodze nie napotkał jakiś problemów które to szczęśliwie lubił przyciągać. Chociaż w tym przypadku mógł sobie pozwolić na zupełnie inne działanie niż wtedy gdy ktoś z nim jest.

Przepchnął się więc przez tłum czekający w kolejce i ignorując wyraźnie oznaki nie zadowolenia ludzi wszedł do środka, rozglądając się za osobą z którą miał się spotkać. Przeklął pod nosem zauważając że jeszcze się nie zjawiła. Przeszedł w stronę baru gdzie od razu rozsiadł się na jednym ze stołków.

-No proszę kto nas w końcu swą obecnością zaszczycił - Zagadała od razu znajoma barmanka.

-Niańki gdzieś polazły to się udało tu przyjść - Mruknął robiąc spam spóźniającemu się znajomemu.- Serio uwielbiam ich ale są strasznie upierdliwi.

-I nie obawiasz się tego że wrócą gdy ty będziesz tu siedzieć?- kobieta oparła się odrzucają na bok szmatkę w którą wycierała ręce.

-Marne szanse, a jakby nawet to co? Chan pokrzyczy zobaczy że zbiera mi się na ryk zacznie mnie gorączkowo przepraszać, a Raf walnie mi w łeb pierwszą lepszą szmatą i tyle. No chyba że któryś mnie przyłapie na wyjściu to Wtedy będzie problem. -wzruszył ramionami odkładając komórkę obok siebie. Ej co do Rafa- Chłopak zaczął jej streszczać jedną z historii.

-Serio? On uznał że nazywasz go Hyundaiem?- Kobieta wybuchła głośnym śmiechem.

-No, zastanawiam się czy nie kupić mu na urodziny aparatu słuchowego bo coś przygłuchy jest.- Powiedział z całkowitą powagą.

-Jak to zrobisz daj sprawozdanie z jego reakcji. Dobra dzieciaku przerwa mi się kończy, więc spadam do roboty by hajsy na utrzymanie zarobić bo niestety jestem już chyba za stara by się tak w życiu ustawić jak ty. Czekaj więc w samotności na tego gamonia który najwyraźniej nie potrafi z zegarka korzystać.

Odeszła w w kierunku kilienta który usiadł parę miejsc dalej. Nastolatek sięgnął po telefon na którym nie było żadnej odpowiedzi chociaż wiadomości zostały odczytane.

-Nawet pieprzonego kciuka nie łaska wysłać?- Mruknął pod nosem.

-Jak już cię tak pilnują to by cię i może nauczyli właściwego wysławiania się?

Blondyn po usłyszeniu głosu za sobą podniósł się natychmiast ze swojego miejsca uderzając nowoprzybyłego w głowę zgarniętym z blatu menu w twardej oprawie.

-Przyjść na czas to nie łaska?! Pierdolona godzina spóźnienia!- już był gotowy do dalszego opieprzania mężczyzny gdy ten się wtrącił.

-Dziecko, spokój. Przyciągasz ciekawskie spojrzenia których nie potrzebujemy.-powiedział posyłając mu ostre spojrzenie.

-To następnym razem rusz dupę i bądź na czas. Bo mam lepsze rzeczy do roboty niż czekanie na ciebie.

- Tak tak, zobaczymy co ta się zrobić. W przeciwieństwie do ciebie mam naprawdę napięty grafik. - Starszy przewrócił oczami.

Nastolatek prychnął pod nosem siadając ma wcześniej zajmowanym miejscu.

-Za nim rozpoczniemy właściwą część, powiedz mi czemu akurat to miejsce wybrałeś?

-Ale co ci chodzi? Klub jak klub zresztą i tak tu przychodzisz wtedy kiedy masz okazję na ploteczki z Vivian.

-Bo zbiera dla nas informacje geniuszu.A że ty ją tu umiesiłeś to nie mam wyjścia i muszę tu przyłazić pomimo faktu że nie lubię tego miejsca-Mruknął pisząc do Chana jakąś bujdę gdyż ten postanowił pomęczyć go pytaniami co robi- A teraz odpowiadaj czemu część naszych działań jest właśnie w klubie gdzie się dwa lata temu poznaliśmy?

-Jeju jak ty bardzo lubisz szukać drugiego dna wszędzie, poprostu padło na to miejsce i tyle a ma też dobrą lokalizację co nam ułatwia wiele spraw. Chociaż czemu tego miejsca nie lubisz? Przecież nasze zapoznanie się nie poszło tak tragicznie by pałać do tego miejsca taką niechęcią- mężczyzna spojrzał na niego z ciekawością.

-Jest strasznie obskurne i tyle.-powiedział Jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie

-No proszę z miejsca do którego z radością chodziłeś gdy udało ci się uciec gdy była cisza nocna na wycieczce szkolnej stało się czymś obskurnym. Jaka zmiana.

-No cóż życie, wolę teraz bardziej ekskluzywne miejsca, już nie jestem tak łatwy do zadowolenia. Męcz się więc może odniesiesz sukces.- blondyn posłał mu całusa w powietrzu

Mężczyzna przewrócił oczami ziirytowany co rozbawiło nastolatka,  irytowanie go było jednym z ulubionych hobby blondyna i robił to przy każdej nadarzającej się okazji

-Książe od siedmiu boleści się znalazł

-To ty nie poznałeś jednego mojego kumpla, jeszcze bardziej wymagający ode mnie jest. A teraz gadaj po co mnie tu ściągnęłeś?

-Nie tutaj dzieciaku. idziemy do tej podróbki biura czy co to tam ma być - Pociągnął chłopaka za kołnierz taszcząc go w stronę zaplecza.

nastolatek nawet nie próbował się wyrwać będąc w jakimś stopniu przyzwyczajony do ciągnięcia więc zupełnie ignorując ciekawskie spojrzenia innych zasypywał starszego zestawem przekleństw.

-Dobra, tu jesteśmy sami powiedz mi teraz łaskawie o co chodzi albo dołączysz do tamtego trupa co znaleźli i będziesz mógł go osobiście o wszystko wypytać - powiedział nastolatek gdy znaleźli się w pomieszczeniu.

-Tak właściwie to mamy teraz dwa trupy.

-Skąd wogóle wiadomo że to jest trup zamieszany w naszą sprawę a nie jakiś przypadkowy?- Nastolatek zadał pytanie opierając się o ścianę.

-Bo do morderstwa doszło gdy łowcy mieli patrol, dosłownie obok tego miejsca, nie ma opcji by to był przypadek że to się stało akurat wtedy

Nastolatek przeklął pod nosem, próbując domyślić się jaki jest dokładnie styl działania zabójcy lub w gorszym przypadku zabójców. 

-Powiedz mi proszę że chociaż podobne okoliczność były

-Niestety nie, wcześniej upuścili krew a teraz z tego co mi przekazał informator który się tam kręcił i podsłuchał całą rozmowę powodem zgonu było uduszenie.

-No ja pierdole, specjalnie komplikują wszystko. Im większa różnorodność w tym wszystkim tym większe zamieszanie się robi. Oby najlepiej jak najszybciej znaleźli jakieś dowody w postaci pieprzonego DNA bo inaczej naprawdę będziemy w dupie.

chłopak zauważył jak starszy poraz kolejny przewraca oczami gdy rzucił przekleństwa, ale nie miał ochoty szukać bardziej cenzuralnych słów by pasowały do sytuacji

-Bo nie są skończonymi idiotami, umią to wszystko zaplanować i nie zdziwię się jak się okaże że są ludzie którzy nas śledzą by zdobywać informacje a w razie konieczności wyeliminować.

-Świetnie, to co nam na chwilę obecną pozostaje?

-Czekać aż łowcy złapią trop, zdobyć informacje i własnoręcznie się ich pozbyć nim oni się za to zabiorą.

blondyn zmarszczył brwi przysłuchując się otoczeniu, dając ręką swojemu towarzyszowi by na chwilę się zamknął. Po chwili odepchnął się od ściany otwierając zamaszyście drzwi, kątem oka dostrzegł mężczyznę który naprawdę marnie próbował wtopić się tło. Nastolatek prychnął pod nosem na to że ewidentnie wysłali na przeszpiegi jakiegoś świeżaka. szybko skierował się w jego stronę i nic nie mówiąc złapał go za ramię pociągnął go w stronę wcześniej zajmowanego pomieszczenia.

-ciesz się że jesteś właścicielem tego cholerswta bo ludzie jak nic już by policję wzywali a tak to pewnie myślą że ten tu coś odjebał przez co ci porządnie podpadł.-powiedział nastolatek rzucając pojmanym o ziemię.

-Dobra robota Lixie- Powiedział starszy podchodząc do zbierającego się z podłogi delikatnie podnosząc mu podbródek ostrzem sztyletu- Kto cię wysłał na przeszpiegi?- zapytał chłodno.

-O co wam chodzi niby? wypuście mnie a nie poinformuje policji o tym że bronią przed twarzą mi machaliście- Powiedział z teatralnym strachem

-Nie dostaniesz ty Oscara za grę aktorską, beznadziejna ona jest- Mruknął Felix stając obok swojego wspólnika.

-Ale o co ci chodzi? Ja serio nic nie wiem

-Dobra odpuść, na nas tym wrażenia nie zrobisz a tylko się pogrążasz.

-słuchaj mam dla ciebie układ, puścimy cię wolno, ale będziesz robić nam za szpiega. I nie licz że uda ci się z tego wykręcić będziesz pod ciągłym nadzorem któregoś z moich ludzi.

-Ta, jeszcze powiedz że tego dzieciaka- Mężczyzna szybko porzucił odgrywanie tego marnego przedstawia.

-Niestety mam lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za idiotą twojego pokroju - prychnął nastolatek.

-A co niby taki dzieciak może mieć do roboty?

-pilnowanie by ten cały pieprzony świat jeszcze trochę przetrwał, pozbywając się tych co na to zasługują.-warknął nastolatek zabierając ostrze z dłoni swojego kompana dociskając je nieco bardziej do szyi irytującego go człowieka- A ty jesteś właśnie na szczycie mojej listy, i ratuje cię to że jesteś potrzebny.

-Dobra Lixie, dla twojego bezpieczeństwa będzie lepiej jak się będziesz już zmywać, bo Rafael i Chan niebawem będą kończyć patrole

chłopak posłał mu niezadowolone spojrzenie, ale bez słowa odrzucił mu wcześniej zabrany sztylet po czym zebrał się do wyjścia. Wychodząc machnął mu tylko szybko ręką na pożegnanie.
szybko rozejrzał się jeszcze za Vivian z nadzieją że ją znajdzie by móc jej powierzyć jeszcze jedno zadanie lecz kobiety nigdzie nie było co sugerowało że musiała już skończyć pracę.

Przepychał się przez tłum, przywalając niby omyłkowo jakiemuś natrętowi który postanowił go zaczepić sekundę później wtapiając się w ludzi którzy kierowali się do wyjścia by wśród nich zniknąć.

wyszedł z budynku opierając się o ścianę chcąc jeszcze w miarę na świeżo wszystko przeanalizować. Coś nie dawało mu spokoju jeśli chodzi o sam przebieg morderstw, wiedział że jakoś bardziej musi wkręcić się w działania łowców od czego był silnie odsówany

-Felix?

Nastolatek podniósł głowę natychmiast wyrywając się z głębokiego zamyślenia. Zauważając przed sobą Chana, próbował szybko zebrać myśli by rzucić jakąś pierwszą lepszą wymówkę, ale nic mu nie potrafiło przyjść do głowy.

-Co ty tu robisz?- Zapytał stojący przed nim mężczyzna ostrym tonem.

Blodyn stał jak kołek przypatrując się starszemu.

- No wiesz...- zaczął przerywając w połowie zdania.

-No właśnie że nie wiem- Warknął starszy.- I tłumacz się co tu do cholery robisz.

-Weź przestań no, nie jestem dzieckiem by aż tak bardzo mnie pilnować.-jeknął chłopak

-Może gdybym znalazł cię w innej okolicy włóczącego się samopas to ta sytuacja wyglądałaby inaczej. więc się tłumacz dzieciaku- Starszy nie ukrywał nawet swojego niezadowolenia, i blondyn w jego spojrzeniu dojrzał nawet cień zawodu że nie dotrzymał tego co obiecał parę godzin wcześniej.

To był ten moment gdzie chłopak całkowicie nie wiedział jak zareagować w roli którą odgrywał przed czarnowłosym, każdego innego by ziignorował i poszedł w swoim kierunku a w tym przypadku nie mógł sobie na to pozwolić na taki ruch, i akurat w tej sytuacji nawet wybuch płaczu go nie ocali bo i tak by na niego naciskał co robił w klubie w jednej z mniej przyjemnych okolic w mieście.

-O Chan!- Nagle obok nich pojawił się jeden ze znajomych którego nie powinno wogóle być w Ameryce- Nie bądź zły na młodego, zachaczam chwilowo o miasto i uznałem że można by się było spotkać.-usmiechnął się szeroko do najstarszego wieszając mu się na ramieniu

Mężczyzna spojrzał na niego sceptycznie, chociaż znając go to było bardziej niż prawdopodobne bo chłopak działał impulsywnie i potrafił rozpoczynać realizacje jakiegoś pomysłu minutę po wpadnięciu na niego a że blondyn nie posiadał żadnej asertywności to odrazu mógł się zgodzić bez żadnej informacji że wybiera się gdzieś.

-to Czemu i do mnie nie dzwoniłeś albo pisałeś że jesteś w mieście? spotkalibyśmy się we trójkę

-No wiesz jakoś tak Lix był na górze moich kontaktów więc to do niego Dzwoniłem jako pierwszego i młody powiedział że gdzieś wyszedłeś więc no. tak wyszło i jakby nie patrzeć to tak trochę i twoja wina jakbyś był na miejscu to byś wiedział a że się włóczyłeś no to cóż niedoinformowany jesteś.

-No dobra, niech wam będzie-westnął załamany nadal będąc dość sceptycznie nastawiony do tego co mu zostało powiedziane ale nie miał siły na dalsze dociekanie co i jak. Ta noc już go wystarczająco mocno wymęczyła, i jedyne o czym marzył to był chociaż godzinny odpoczynek.

-A i zabiorę się z wami dobra? No wiecie nie będę już biegać i szukać jakiegoś miejsca gdzie się zatrzymać.

-Tak, tak. Tylko Hyunjin proszę cię spokojny tam bądź wystarczy że Felix doprowadza Rafaela do pięciu załamań nerwowych dziennie.

-Nie przesadzaj nie załamuje go tak dużo.

-Wczoraj chciał cię do okna życia wsadzić ale po krótkim namyśle stwierdził że wpakuje cię w karton i do Korei wyśle, więc tak robisz to.

Stojący obok szarowłosy parsknął głośno śmiechem na tą informację, ignorując całkowicie karcące spojrzenie starszego.

-Się wie wie, będę grzeczny i nikt nie będzie chciał mnie pocztą odsyłać.

Felix przewrócił oczami, bo pomimo tego że był szarowłosemu wdzięczny za pomoc, jego obecność stwarzała mu dodatkowe problemy, bo znając go przez całkowity przypadek odkryje to co oni od dłuższego czasu ukrywali.

Godzinę później gdy blondyn siedział już w swoim pokoju pochłonięty swoimi sprawami do pomieszczenia nagle wszedł Hyinjin opierając się o ścianę.

-Pamiętaj za uratowanie ci dupy wisisz mi przysługę i wykonasz ją bez względu czy ci się podoba czy nie. Ale to w swoim czasie dopiero.- Powiedział zrzucając wcześniejszą maskę radości którą przybrał gdy najstarszy był jeszcze z nimi przez co otaczała go chłodna aura po czym wyszedł z pokoju nie dając nastolatkowi nawet szansy na jaką kolwiek reakcję.

Nastolatek jęknął załamany, uświadamiając sobie że będzie teraz latać całe dnie pomiędzy różnymi osobami załatwiając różne sprawy przez co będzie musiał się niezwykle pilnować by nie porąbać komu jakie informacje ma przekazać. Dodatkowo nie wiedział że to nie jest jeszcze koniec jego problemów gdyż przez całą wizytę w klubie był uważnie obserwony nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro