Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Hoseok stał oparty o ścianę słuchając całej rozmowy jaką przeprowadzał Namjoon z Lydią. Normalnie zapewnie by się do tego nie posunął ale jak na złość przechodził obok gdy ta dwójka dyskutowała na jego temat. Więc wiedziony ciekawością stanął przy drzwiach nasłuchując dalszy jej przebieg, i nawet gdy tematy zeszły na inne tory to on i tak stał jak kołek pod drzwiami. Wiedział że musi wyglądać jak skończony kretyn stojąc prawie że w środku nocy na korytarzu, lecz zainteresowanie jak i doza niepewności zwyciężała. Zresztą doskonale zdawał sobie sprawę jakie
zdanie mają o nim inni nawet ci z którymi nie zamienił ani jednego słowa, wszyscy mieli go za aroganckiego dupka więc czemu nie dodać do tego jeszcze jakiegoś dziwaka czy innego podobnego temu określenia. Będą mieli kolejne powody do plotek które urozmaicą im życie.

Wiedział że on i cała jego paczka od momentu przybycia do nowego Jorku są głównym tematem w większości rozmów, bo fakt że zaraz po ich przybyciu rozpoczęły się większe ataki demonów oraz że za nimi przybył czarownik i w podobnym czasie pojawiły się wampiry, w szczególności że wszyscy pochodzili z jednego kraju nie mógł być przecież przypadkiem. Więc cały instytut wrzał od domysłów i niedorzecznych teorii, niektóre go naprawdę bawiły a niektóre sprawiały że miał rozkmine czy nie były tworzone po alkoholu pomieszanym z jakimiś narkotykami. Bo to że współpracowali z demonami by dokonać jakieś porąbanej zemsty na pewno nie zostało stworzone na trzeźwo. Był naprawdę ciekawy co oni jeszcze wymyślą tworząc z nich główne czarne charaktery tego wszystkiego co się działo wokoło.

Nie przejmował się tymi słowami w jakimś większym stopniu zazwyczaj mając z nich ubaw, nie sprawiało to jednak że miał je w całkowitym poważaniu. Starał się wiedzieć jaka plotka od kogo wychodzi w razie czego zareagować, by nie poszły one za daleko i nie zac zaczęły poruszać tematów które w jakimś stopniu były blisko o zachaczenie o prawdę. Na szczęście coś takiego jak na razie przytrafiło się tylko raz, ale ryzko, że to się powtórzy istaniało.

Podsłuchiwanie jak i rozkminy przerwały mu odgłosy kroków zbliżających się w jego kierunku, więc większość swojej uwagi skierował właśnie na nie. Wiedział że je zna więc nie mogły należeć do kogoś z kim jego kontakt był wręcz zerowy, ale równocześnie nie był to nikt z jego paczki bo nie mógł dopasować ich do jednej konkretnej osoby. Mimowolnie zaczął analizować kim ta osoba może być bo dzięki temu mógł dobrać odpowiednią reakcję gdy pojawi się ona w zasięgu jego wzroku.

Lecz zanim zdążył do tego dojść zabłąkany wędrowiec nagle pojawił się na korytarzu, a tym osobnikiem okazał się Jace który w był najlepszą opcją jaką miał azjata, więc nieco uspokojony tym faktem odetchnął. Na wszelki wypadek dając blondynowi sygnał ręką że ma nic nie mówić, lecz pomimo tego że został on zrozumieniany plan zachowania ciszy odszedł w zapomnienie przez to że potknął się on o zadługie sznurówki trampek lądując na podłodze.

-I gdzie ta pieprzona zwinność gdy jest potrzebna - Mruknął Hoseok pod nosem.

Mamrocząc pod nosem wszelkie przekleństwa w każdym znanym mu języku z czystej złośliwości pomijając angielski by by jego towarzysz miał rozkmine o co chodzi podszedł do niego gwałtownym ruchem zbierając go z ziemi, bo po chwili mocno pociągnąć go w głąb korytarza by szybko zniknąć za rogiem, zanim któreś z zaciekawionej dwójki monitorującej miasto wyjrzy zobaczyć co było przyczyną owego hałasu.

Oczywistym było że jego kroki zostaną skierowane na dach który był jego pierwotnym miejscem docelowym. Gdy się tam znaleźli puścił nadgarstek blondyna by oprzeć się o murek który według zamysłu miał służyć jako zabezpieczenie. I ignorując towarzysza wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów wraz z zapalniczką by po chwili odpalić papierosa.

-Nie żebym cię wyganiał czy coś w ten deseń. Ale będziesz tu tak stać i gapić się na mnie jakbyś chciał pożreć resztki mojej duszy?- Zapytał Jace'a który stał jak go zostawił przyglądając się mu.

Przez ułamek sekundy zastanowił się czy mimowolnie nie przestawił się na  koreański przez co blondyn mógłby gonię zrozumieć, ale jednak ta wypowiedź była w odpowiednim języku. Więc nie rozumiał co doprowadza do tej zawiechy.

-Ej stary, ziemia do ciebie.-pomachał mu dłonią przed oczami. Co spowodowało pożądaną u niego reakcję czyli powrócenie do rzeczywistości.

-Po pierwsze czy tyś mnie tam przeklnął czy coś w tym rodzaju? Po drugie co to miało wogóle być? I po trzecie zdajesz sobie sprawę jak to zdrowie niszczy?-zadając trzecie pytanie wskazał na trzymany pomiędzy palcami papieros

-Odpowiadając kolejno, nie to nie była żadna klątwa, jakbyś się nie wywalił to by tej szybkiej ewakuacji nie było, i tak zdaje sobie z tego doskonale sprawę.

Po ostatniej kwestii teatralnie zaciągnął się papierosem uważnie obserwując jego reakcje, która wyrażała niezadowolenie tym czynem.

-Uprzedzając, nie zamierzam tego rzucić więc nawet nie próbuj mnie do tego namawiać.

-A Powinnieneś to zrobić. Ale zmieniając temat co tak tkwiłeś pod tymi drzwiami?

Hoseok był zbity z tropu tym pytaniem, był bardziej przygotowany na długie kazanie na temat zdrowia, a nie o to co robił pod drzwiami. Pierwsza opcja była by mu nawet bardziej na rękę, bo tak nie ważne co by odpowiedział to i tak narastały by kolejne pytania. Mógł na nie odpowiedać okrężną drogą, ale przez względu na godzinę jego funkcje myślowe nie funkcjonowały tak jak zazwyczaj więc obawiał się że przez przypadek palnie coś co wyraźnie zasugeruje, że bał się tego że Namjoon palnie coś za dużo na jego temat, a to spowodowało by więcej niewygodnych dla niego pytań.

-A tak sobie z nudów Wiesz? Lepiej powiedz czemu włuczyłeś się o tej godzinie po korytarzu?

-To samo pytanie może tyczyć się ciebie.  Bo sam się na nim i trzeciej nad ranem znajdowałeś. A odpowiedając na pytanie byłem sobie pół godziny pobiegać po dworze.

Hoseok spojrzał na niego jakby postradał zmysły, bo na anioła kto normalny idzie z własnej woli biegać o wpódo trzeciej. Niewiele myśląc podszedł do blondyna kładąc mu rękę na czole.

-Gorączki nie masz... Więc opętało cię coś że poszłeś to robić o takiej porze?- spojrzał na niego z niedowierzaniem.

-Odezwał się ten co stał pod drzwiami o podobnej godzinie słuchając rozmów innych, a teraz jak gdyby nigdy nic w porze gdy wszyscy śpią stoi i sobie pali.

-Z tym pierwszym wyszło przez przypadek w sumie, a co do palenia uzależnienie żądzi się swoimi prawami- Wzruszył ramionami - A poza tym i tak bym już niespał cztery godziny snu zaliczone, fajka w sumie też, jeszcze kawa i jakieś dodatkowe czterdzieści minut i mój mózg będzie gotowy by zacząć normalnie funkcjonować.

Teraz to Jace patrzył na niego jakby był opętany, co było dla niego zrozumiałe większość ludzi miała taką reakcję gdy poznawała jego tryb funkcjonowania. Niekiedy do tego dochodziły tylko załamanie lub coś na wzór zawiedzenia, ale głównie to był ogromny szok i niedowierzenie.

-To by w sumie tłumaczyło Czemu tyle kawy pijesz... Ty serio chcesz sobie zdrowie kompletnie zniszczyć.

-Jakoś jeszcze nie ucierpiało odkąd tak funkconuje więc weź nie przesadzaj.- Mówiąc to przewrócił oczami.

-Ale może, zdajesz sobie sprawę że...

W trakcie tych słów w głowie Hosoeka zapaliła się czerwona lampka, domyślał się że chce powiedzieć coś na temat tego jaki styl życia oni prowadzą i co czynności które osłabiają organimz powtarzane codzienne mogą spowodować.

-Zmiana tematu- Powiedział chłodniej niż zamierzał, ale w sumie w tym momencie nie zależało mu na zachowaniu normalnego tonu.

-Co?- Jace był wyraźnie skołowany tą reakcją.

-Zmiana tematu, mówię.- I nie wiedział czy robi to teraz z czystej złośliwości czy z potrzeby wyciągnął kolejny papieros natychmiast go odpalając.

Blondyn posłał mu niezadowolone spojrzenie na które Hoseok zareagował prychnięciem poczym ponownie podszedł do murku po czym stanął do blondyna tyłem opierając łokcie na betonie by poobserwować okolice. Wiedział, że tym zachowaniem nic nie osiągnie i na swój sposób można by było nazwać je atencyjnym gdyż mówiło ono że pomimo różnych reakcji jest coś nie tak i przez to narastało wrażanie że przez przekoryzowane ruchy chce zwrócić na siebie uwagę. Lecz sprawiało i ono że ludzie uznawali że zawsze chce być w centrum uwagi przez co zaczynali unikać z  nim kontaktu. Co prawda nie jasne było to czy naprawdę chce by Jace dał mu spokój czy to już była na tyle wyuczona reakcja, że robił ją naprawdę mimowolnie. I pomimo że myśli mówiły coś innego ciało reagowało całkowicie przeciwnie.

-Hoseok, posłuchaj...- Zaczął Jace

Koreańczyk mógł przysiąść za słyszy jak w głowie niebieskookiego przewracają się wszystkie trybiki w próbie wymyślania jak poprowadzić tę rozmowę by zakończyła się w pokojowy sposób.

-Pogadajmy poprostu o czymś innym, dobra?-Westchnął bawiąc się prawie że wypalonym papierosem.

-No to, powiedz mi czemu tak uwielbiasz doprowadzać Aleca do białej gorączki?

-Serio?- Hoseok spojrzał na niego zdziwiony - Ze wszystkich tematów akurat ten?

-Yhym, ciekawi mnie to. No dawaj- Podszedł opierając się obok niego o murek - Przysięgam nie polecę mu zdać z tego relacji. Słowo harcerza i takie tam.

-Poprostu jest wkurzający, nic więcej. Zresztą on w stosunku do mnie reaguje podobnie więc tylko się odpłacam.

-A może jakbyś tak wyszedł z inicjatywą zakopania toporu wojennego?- Zapytał Jace

-Nie. Nie będę się kajać przed nim pokazując przy tym że wygrał.

-Ale ja tu nie o tym mówię. Lubisz wygrywać nie? Robiąc to pokażesz że to ty jesteś tym mądrzejszym i wiesz kiedy odpuścić.

-Mówię że nie. Tak ciężko to zrozumieć?

Usłyszał jak blondyn ciężko wzdycha na brak chęci do współpracy. Zapewnie próbując znaleźć jeden dobry argument który sprawi że zmieni on zdanie, niestety to było awykonalne pod tym względem nic nie przekona go do zamiany podejścia do Aleca. Nie cierpiał odpuszczać i robił to gdy wymagała tego sytuacja tak to nie było mowy że to zrobi. więc nie było nawet najmniejszej opcji że za sprawą zwykłej rozmowy to uczyni.

-Stary, tu nie ma nic po złośliwości. Dogadajcie się a będzie wam się lepiej żyć.

-Niet, i jeśli dalej masz zamiar ciągnąć ten temat to Spadaj, bo nic tym nie osiągniesz.

-Walne cię zaraz.

-smiało, ale wiedz że wtedy ci oddam. Więc proszę bardzo ja cię nie powstrzymuje. Zresztą czemu nie przeprowadzisz tej rozmowy z Aleciem tylko robisz to zs mną?

-Z nim to się Magnus i prawdopodobnie w jakimś stopniu Yoongi męczą. Widzisz oni działają we dwóch mają łatwiej mnie samego pozostawili

-Zawsze możesz Izzy i Simona zwerbować, wtedy to ty będziesz ją mieć

-I to niby coś da?

-Nie, nawet gdybyś Maryse do takich pogadanek zaciągnął to by nic nie dało. Ale miałbyś kogoś do współpracy.

-Matko, czemu musisz być taki uparty?

-No cóż bywa, życie. Nic nie poradzisz- Hoseok poraz kolejny tego poranka wzruszył ramionami- A skoro z jakiegoś magicznego powodu postanowiłeś podjąć próbę zakumplowania się ze mną to teraz się męcz.

Poprawił płaszcz który z racji tego że był na niego delikatnie za duży zsunął mu się ramienia, ale takie były uroki keadnięcia ubrań innym mało kiedy się zdarzało że pasowały idealnie.

-Czemu miałbym się mę... Czekaj to mój płaszcz?-Jace przyjrzał się ubraniu

-łał twój zapłon jest niesamowity, doszło to do ciebie po jakieś godzinie rozmowy. I teraz w sumie jest już mój, nie oddam go, a teraz wybacz idę po kawę.

Mówiąc to pokierował się w stronę drzwi, by ponownie znaleźć się w budynku. Zostawiając blondyna który zaczął przetwarzać przeprowadzoną rozmowę, bo coś mu podpowiadało że tak należy uczynić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro