Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Pilniczek też może być bronią..."

Kiedy otworzyłam oczy poczułam pulsujący ból z tyłu mojej czaszki. Przed oczami panowała ciemność. Widziałam jedynie niewyraźne kształty. Kilka metrów przede mną zauważyłam kształt człowieka.

- Czego chcesz? - warknęłam, przeklinając w myślach, że nie mam swojego pistoletu. Można to jakoś wykorzystać - pomyślałam. Rozejrzałam się dookoła - Jeden? Myślisz, że nie dam sobie z tobą rady? - spytałam z kpiną w głosie.

- Nie jestem tu sam. - w jego głosie słyszałam... Właściwie to nic. zero emocji. Pustkę.

- Nie lubię się powtarzać. Czego chcesz? - parsknęłam.

- Itoranu. - parsknęłam śmiechem i śmiałam się jak idiotka - Co cię tak śmieszy?

- W ciągu moich ostatnich siedmiu lat życia, wszystko kręci się wokół itoranu. To jest aż śmieszne. - powiedziałam między falami śmiechu, a po skończeniu wypowiedzi zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.

- Nie widzę w tej sytuacji nic zabawnego. - powiedział powoli tracąc cierpliwość.

- A ja owszem. - powiedziałam opanowując drgawki, wywołane przez mój śmiech. Kiedy się uspokoiłam spojrzałam na gościa. - Bardzo mi przykro, ale ja panu nie pomogę. Nie mam przy sobie itoranu. Nie mam go nawet w domu.

- Cóż... Możemy wziąć za ciebie okup. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.

- Oj, to na nic. - powiedziałam smutno kręcąc głową - Oni mają mnie po dziurki w nosie.

- Drwisz sobie ze mnie. - warknął, a ja pokręciłam głową.

- O nie, nie, nie. - mówiłam poważnym głosem - Taka jest prawda. Mają mnie dość. Cały czas się rządzę i nimi pomiatam. Czy ty byś znosił coś takiego? - patrzył na mnie w osłupieniu, a ja postanowiłam dalej udawać idiotkę - Nie? Ja też nie. Zdałam sobie z tego sprawę zbyt późno. - wzruszyłam ramionami - Już nie jestem jedną z nich. Nawet nie noszę już przy sobie broni.

- Powiedzieli, że mam ciebie złapać. Że oddadzą za ciebie wszystko.

- Ale na co im ja? - parsknęłam - Jestem jak kula u nogi. Chcieli się mnie pozbyć. Nadarzyła się okazja. Zabij mnie. - powiedziałam poważnie - Nic tu po mnie. - westchnęłam i popatrzyłam na niego.

- Nie. To byłaby nagroda. - warknął - Ale mogę wymazać ci pamięć i puścić cię wolno. - poczułam gęsią skórkę ogarniającą moje ciało.

- Nie wiedziałam, że mamy aż tak daleko wysuniętą technologię. - roześmiał się cierpko.

- Nie wszyscy.

- Czemu mi to wszystko mówisz?

- Ponieważ zaraz i tak wymażę ci pamięć i nie będziesz pamiętać tej rozmowy.

- Dlaczego tak uważasz? - spytałam z lekką kpiną w nosie i stanęłam przed nim, w odległości metra. Facet spojrzał na mnie i zmarszczył czoło.

- Myślałem że jesteś związana. - powiedział i sięgnął po pistolet, a ja uśmiechnęłam się chytrze.

- Toś głupi. - powiedziałam i wymierzyłam mu prawego sierpowego, a on upadł na kolana łapiąc się za policzek. Na "deser" uderzyłam go kolanem w brzuch. Nie wiem czy to z bólu, czy z czegoś innego, ale facet upał z głośnym hukiem na ziemię, tracąc przytomność.

- Kobieta zawsze ma w pogotowiu ostry pilniczek. - syknęłam i wybiegłam z budynku.

Stanęłam przed drzwiami i zmrużyłam oczy przyzwyczajając je do światła dziennego. Rozejrzałam się wokoło i próbowałam zrozumieć gdzie jestem. Z mojej prawej strony znajdował się ceglany mur. Z lewej natomiast wąskie, ciemne przejście. Powoli ruszyłam w głąb ciemności.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Z okazji mikołajek, możecie spodziewać się dzisiaj drugiego rozdziału, więc bądźcie czujni, a tak poza tym...

Wesołych Mikołajek!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro