"Pilniczek też może być bronią..."
Kiedy otworzyłam oczy poczułam pulsujący ból z tyłu mojej czaszki. Przed oczami panowała ciemność. Widziałam jedynie niewyraźne kształty. Kilka metrów przede mną zauważyłam kształt człowieka.
- Czego chcesz? - warknęłam, przeklinając w myślach, że nie mam swojego pistoletu. Można to jakoś wykorzystać - pomyślałam. Rozejrzałam się dookoła - Jeden? Myślisz, że nie dam sobie z tobą rady? - spytałam z kpiną w głosie.
- Nie jestem tu sam. - w jego głosie słyszałam... Właściwie to nic. zero emocji. Pustkę.
- Nie lubię się powtarzać. Czego chcesz? - parsknęłam.
- Itoranu. - parsknęłam śmiechem i śmiałam się jak idiotka - Co cię tak śmieszy?
- W ciągu moich ostatnich siedmiu lat życia, wszystko kręci się wokół itoranu. To jest aż śmieszne. - powiedziałam między falami śmiechu, a po skończeniu wypowiedzi zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.
- Nie widzę w tej sytuacji nic zabawnego. - powiedział powoli tracąc cierpliwość.
- A ja owszem. - powiedziałam opanowując drgawki, wywołane przez mój śmiech. Kiedy się uspokoiłam spojrzałam na gościa. - Bardzo mi przykro, ale ja panu nie pomogę. Nie mam przy sobie itoranu. Nie mam go nawet w domu.
- Cóż... Możemy wziąć za ciebie okup. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Oj, to na nic. - powiedziałam smutno kręcąc głową - Oni mają mnie po dziurki w nosie.
- Drwisz sobie ze mnie. - warknął, a ja pokręciłam głową.
- O nie, nie, nie. - mówiłam poważnym głosem - Taka jest prawda. Mają mnie dość. Cały czas się rządzę i nimi pomiatam. Czy ty byś znosił coś takiego? - patrzył na mnie w osłupieniu, a ja postanowiłam dalej udawać idiotkę - Nie? Ja też nie. Zdałam sobie z tego sprawę zbyt późno. - wzruszyłam ramionami - Już nie jestem jedną z nich. Nawet nie noszę już przy sobie broni.
- Powiedzieli, że mam ciebie złapać. Że oddadzą za ciebie wszystko.
- Ale na co im ja? - parsknęłam - Jestem jak kula u nogi. Chcieli się mnie pozbyć. Nadarzyła się okazja. Zabij mnie. - powiedziałam poważnie - Nic tu po mnie. - westchnęłam i popatrzyłam na niego.
- Nie. To byłaby nagroda. - warknął - Ale mogę wymazać ci pamięć i puścić cię wolno. - poczułam gęsią skórkę ogarniającą moje ciało.
- Nie wiedziałam, że mamy aż tak daleko wysuniętą technologię. - roześmiał się cierpko.
- Nie wszyscy.
- Czemu mi to wszystko mówisz?
- Ponieważ zaraz i tak wymażę ci pamięć i nie będziesz pamiętać tej rozmowy.
- Dlaczego tak uważasz? - spytałam z lekką kpiną w nosie i stanęłam przed nim, w odległości metra. Facet spojrzał na mnie i zmarszczył czoło.
- Myślałem że jesteś związana. - powiedział i sięgnął po pistolet, a ja uśmiechnęłam się chytrze.
- Toś głupi. - powiedziałam i wymierzyłam mu prawego sierpowego, a on upadł na kolana łapiąc się za policzek. Na "deser" uderzyłam go kolanem w brzuch. Nie wiem czy to z bólu, czy z czegoś innego, ale facet upał z głośnym hukiem na ziemię, tracąc przytomność.
- Kobieta zawsze ma w pogotowiu ostry pilniczek. - syknęłam i wybiegłam z budynku.
Stanęłam przed drzwiami i zmrużyłam oczy przyzwyczajając je do światła dziennego. Rozejrzałam się wokoło i próbowałam zrozumieć gdzie jestem. Z mojej prawej strony znajdował się ceglany mur. Z lewej natomiast wąskie, ciemne przejście. Powoli ruszyłam w głąb ciemności.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z okazji mikołajek, możecie spodziewać się dzisiaj drugiego rozdziału, więc bądźcie czujni, a tak poza tym...
Wesołych Mikołajek!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro