"Opowieści z frontu"
Alex POV
Za prośbą Any poszedłem na molo pozbyć się itoranu. Stanąłem na krawędzi. Otworzyłem zaciśniętą dłoń i spojrzałem na itoran leżący na mojej ręce. Zacisnąłem palce na urządzeniu, ale przed tym szybko go aktywowałem i cisnąłem nim do morza, jak najdalej. Spojrzałem jak opada na taflę wody. Schowałem ręce do kieszeni i odwróciłem się. Ruszyłem w stronę plaży i z uśmiechem stwierdziłem że to nareszcie koniec naszych problemów. Teraz jest szansa, że następnej randki nie przerwie strzał z pistoletu - pomyślałem ironicznie. Myliłem się, cholernie się myliłem. Chciałem oszczędzić Anie cierpienia, ale nie najlepiej mi to wyszło. Idąc wolnym krokiem, ostatnim co usłyszałem był głośny wybuch. Następnie poczułem ogromny, przeszywający ból. A potem zapadła ciemność...
Anamika POV
Stałam w kuchni przygotowując urodzinowy obiad dla Alexa. Co chwilę wyglądałam przez okno, żeby zobaczyć czy idzie. Reszta osób nakrywała do stołu.
-Ana chodź!-usłyszałam przerażony krzyk Nancy.
-Spokojnie. Pali się czy co? -Spytałam żartobliwie.
-Gorzej-wskazała telewizor.
Wydałam z siebie zduszony krzyk przerażenia. Zasłoniłam dłonią usta i biegiem ruszyłam do wyjścia. W ciągu sekundy założyłam trampki, po czym wybiegłam na ulicę. Szybko wsiadłam na motocykl i pognałam w kierunku plaży.
Zatrzymałam się przy molo i zsiadłam ze swojej maszyny. Szybko podbiegałam do ratowników, którzy nie chcieli mnie przepuścić.
- Czy jest pani rodziną?-spytał ratownik.
- Alex jest moim chłopakiem. Co z nim?-spytałam próbując wychwycić sylwetkę chłopaka, co okazało się trudne przez tych wszystkich ludzi.
-Zabierają go do szpitala.
-W centrum?-spytałam, a on skinął głową.
-Może pani tam jechać. Oni już go wiozą. -Skinęłam głową i ruszyłam w stronę motoru.
-To moja wina. -Szepnęłam przerzucając nogę prze siodełko, a kolejna fala łez wylała się spod moich powiek.
Jechałam za karetką w całkiem szybkim tempie. Kiedy zaparkowałam przed szpitalem, i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi zniknął Alex pielęgniarka zatrzymała mnie.
- Na razie nie można wejść. -uśmiechnęła się pocieszająco, a ja poznałam ją prawie od razu. -Znowu w szpitalu?
- Tak. Niestety. -powiedziałam drżącym głosem.
- I co... To nadal tylko przyjaźń? - uśmiechnęłam się przez łzy i pokręciłam głową.
-To mój chłopak.
-Urocza z was para. Powiem pani kiedy będzie mogła pani wejść.
- Anamika a właściwie Ana.
- Dobrze. W takim razie powiem ci Ano, kiedy będziesz mogła wejść. Nilima.
-O. Widzę, że obie mamy hinduskie imiona.
- Ja mam korzenie. - Powiedziała z uśmiechem, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- I ja.
- O. A wiesz, że masz na imię jak... -wpadłam jej w słowo.
- Jak bogini Durga? Chyba każdy zna historię Anamiki Kalingi.-pokiwała głową na moje słowa -Owszem.
Z sali wyszedł lekarz, a ja poderwałam się z miejsca i zwróciłam się w stronę Nilimy.
- Pójdziesz ze mną?-w tej chwili potrzebowałam kogoś przy sobie.
- Myślę, że nie powinnam.
-Awaśjak*.- pokiwała delikatnie głową i wstała.
Ruszyłyśmy w stronę sali. W tym oddziale wszystkie łóżka były pozajmowane. Nilima podeszła do karty pacjenta i przebiegła ja wzrokiem. Ja w tym czasie podeszłam do chłopaka i usiadłam na krawędzi łóżka.
-I?-spytałam Nilimę, która do nas podeszła.
- Powinien z tego wyjść. - Powiedziała z pocieszającym uśmiechem.
- Na pewno. - Odparłam pustym głosem.
Kątem oka zobaczyłam jak moja nowa znajoma opuszcza salę. Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka. Znowu poczułam w oczach łzy. Odgarnęłam mu kilka czarnych kosmyków z czoła i złapałam go za rękę.
- Wrócisz do mnie, prawda? - spytałam powstrzymując drżenie głosu, ale bezskutecznie. - Ja, ja tak cię przepraszam. - powiedziałam pochylając pokornie głowę. - Błagam cię, Alex. To powinno spotkać mnie, a nie ciebie Kamana **, znowu. Znowu z mojego powodu lądujesz w szpitalu. - roześmiałam się z goryczą - Przepraszam. - pocałowałam go w policzek i wstałam. - Błagam. Jak jutro przyjdę obudź się. Proszę. - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła kolejna, samotna łza.
Wyszłam ze szpitala, a przed drzwiami zauważyłam Nilimę.
- Podwieźć cię? - spytała, a ja pokręciłam głową.
- Jestem tu motorem. - wytrzeszczyła oczy na moje słowa.
- Jeździsz? Ja zawsze chciałam, ale brakowało mi odwagi.
- Tak. Kiedyś też jeździłam autami, ale szczerze to wolę ścigacze.
- Rozumiem. Aha, jeżeli podasz mi numer telefonu, to będę mogła dać ci znać jeśli coś się zmieni ze stanem Alexa.
- Oczywiście. - szybko wymieniłyśmy się numerami - Dziękuję, do zobaczenia.
- Pa. - powiedziała wchodząc do czarnego fluence'a.
Westchnęłam i podeszłam do mojego motoru. Przerzuciłam nogę przez siodełko i ruszyłam w stronę domu, myśląc co się dzisiaj wydarzyło.
* awaśjak - koniecznie, musi się wydarzyć. W tym wypadku chodziło o "koniecznie".
** Kamana - w potocznym znaczeniu: ktoś najdroższy memu sercu
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro