Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Kto to był?"

Dzisiaj jest piątek. Nareszcie - z tą myślą opuściłam progi mojej uczelni. Wyciągnęłam kluczyki do mojego czarnego BMW i8 i podeszłam do tylnego siedzenia. Wrzuciłam na fotel torbę z książkami, po czym podeszłam do drzwi od strony kierowcy. Wślizgnęłam się na fotel i zatrzasnęłam drzwi. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i zapięłam pas. Jechałam właśnie do domu, ale mijając galerię przypomniałam sobie, że moja stara deska snowboardowa nie nadaje się już do użytku, a zima już za kilka tygodni. Szybko zakręciłam do budynku i zaparkowałam na parkingu.

Szybko skierowałam się w stronę windy i udałam się na 3 piętro. W przeciągu pięciu minut znalazłam się w sklepie sportowym. Chodziłam między regałami szukając desek. W końcu znalazłam. Na połowie tylnej ściany sklepu, na półkach były poukładane deski. Znalazłam przedział z deskami przeznaczonymi do mojego wzrostu. W końcu znalazłam deskę, która przypadła mi do gustu.

Przeważającym kolorem był czarny, tego samego koloru były wiązania. Jedynymi detalami innego koloru, białego, było parę roślinnych wzorów przy końcach. Wzięłam ją do rąk i z zadowoleniem stwierdziłam, że wygodnie się ją trzyma. Odłożyłam ją z powrotem i zaczęłam szukać cen. Westchnęłam kiedy nic nie znalazłam i poszłam poszukać kogoś z obsługi. Akurat los chciał, żeby jakiś nastolatek wybiegł zza przedziału z mojej prawej strony i mnie potrącił, sprawiając że straciłam równowagę. Miałam zaliczyć spotkanie z podłogą, ale ktoś złapał mnie w ostatniej chwili. Wstałam i odwróciłam się do mojego "wybawcy".

Chłopak mógł być ode mnie starszy rok, ewentualnie dwa lata. Miał krótkie, czarne włosy. Jego oczy były zielone, a swoim od Pierwsze Miał na sobie granatową bluzę, ciemne jeansy i zwykłe, czarne trampki. Po podniesieniu się stwierdziłam, że nie mam między nami wielkiej różnicy wzrostu. Pięć, może dziesięć centymetrów, nie więcej. A poza tym nienawidziłam kiedy ktoś mnie przewyższał. Nie jestem taka niska. Mam 175 cm wzrostu.

- Dzięki. - powiedziałam po chwili.

- Ee... nie ma za co. - odparł drapiąc się po głowie. - Jestem Alex. - podał mi dłoń.

- Anamika. - uśmiechnęłam się delikatnie i uścisnęłam jego rękę.

- Niespotykane imię. Ładne. - uśmiechnął się półgębkiem.

- Dzięki. Do zobaczenia. - powiedziałam na odchodne.

- Na razie. - pożegnał się.

Ruszyłam na poszukiwania kogoś z obsługi, ale cały czas myślałam o tym, że opis jego osoby bardzo mi przypomina kogoś, o kim już słyszałam, ale nigdy nie widziałam. To znaczy... Miałam go poznać, ale coś tej osobie wypadło, i nici ze spotkania. Wielce prawdopodobne, że to kumpel Zack'a. Kuzyn miał mi przedstawić kiedyś znajomego, podobnego z opisu do Alexa. Z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki. Kelsey.

- Kto to był? - spytała zabawnie poruszając brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.

- Daj spokój Kels. Jakiś małolata mnie potrącił, a Alex po prostu był w pobliżu i mnie złapał. Koniec historii.

- Alex, tak? - spytała a ja popatrzyłam na nią z podniesioną brwią. - Gadaj.

- Okej. Znajdźmy kogoś z obsługi. Proszę. - powiedziałam przeciągle ostatni wyraz.

- Okej. - westchnęła - Później cię pomęczę.

- Ale nie masz z czym. A teraz chodź. Znalazłam piękną deskę i nie chcę, żeby ktoś ją kupił zanim ja to zrobię. - zauważyłam kobietę z małą plakietką i szybko pobiegłam w jej kierunku. Kelsey zrobił to samo. Na szczęście stała koło "mojej" deski. - Przepraszam, ile ona kosztuje? - spytałam wskazując deskę snowboardową.

- Ten model? - skinęłam głową - Kosztuje 650 zł.

- Dziękuję. - powiedziałam i wzięłam zdobycz do kasy, ciągnąc Kels za sobą. - A tak w ogóle, to co ty tu robisz? - spytałam po drodze do kasy.

- Jak wiesz, mieszkam na przeciwko ciebie, więc po zajęciach zauważyłam, że jedziesz do galerii. Wiesz, zakupy... Ale ty oczywiście poszłaś do sportowego. - prychnęła a ja roześmiałam się.

- Znasz mnie. Nie jestem wielką fanką zakupów.

- Taak. Mogłam się tego spodziewać. - westchnęła - Do jutra. Ja idę na prawdziwe zakupy.

- A te nie są prawdziwe? - spytałam płacąc.

- Oj, wiesz o co mi chodzi. - krzyknęła, żebym mogła to usłyszeć, ponieważ już zdążyła się ode mnie oddalić.

Pokręciłam ze śmiechem głową i ruszyłam do wyjścia. Przez całą drogę do domu, zastanawiałam się czy jeszcze spotkam Alexa. Niestety nie wiedziałam, że nasza znajomość nie będzie zbyt łatwa...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ta dam! Oto pierwszy rozdział moje następnej powieści. Mam nadzieję że przeczytaliście "Złapani odmieńcy". Książka myślę, że ciekawa, a zakończenie warte przeczytania. To do następnego rozdziału! :D (Aha, możecie zostawiać opinie w komentarzach i głosować na rozdziały. Dzięki <3)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro