"Czy jadłeś kiedyś swoje skarpetki?"
Nareszcie zima. Jak zwykle o tej porze roku jestem w górach. na szczęście, w tym roku zima jest sroga, a śnieg na stoku nie hamuje deski, która sunie po nim jak oszalała. Czy coś może popsuć ten wyjazd? Jak się okazuje, owszem...
Dzień wyjazdu w góry
Minęło kilka tygodni od spotkania Alexa w galerii. Właściwie, to o nim zapomniałam. Wczoraj wieczorem mój kuzyn wrócił do domu. Dzieliliśmy ze sobą mieszkanie odkąd moi rodzice zginęli. Czyli mieszkam z Zack'iem już kilka dobrych lat.
- Hej. - powiedziałam do kuzyna, który siedział na kanapie. Spojrzałam na zegarek i zmarszczyłam brwi - A ty nie śpisz? Jest sobota! A do tego siódma rano! - Zwykle śpisz do południa jak nie dłużej. - usłyszałam prychnięcie.
- Hahaha. - powiedział - Musiałem pożegnać się ze swoją małą kuzynką, no nie?
- Nie mów, że jestem mała, jasne? - warknęłam. Może i jestem młodsza, ale zaledwie o kilka miesięcy. To nie powód, żeby nazywać mnie "mała". Dobrze wie, że tego nienawidzę.
- Uu... Ktoś tu pokazał pazurki.
- Dobrze wiesz, że je mam. - syknęłam, a on pokiwał głową.
- Tia... Wiem o tym.
- Zrobiłeś coś do jedzenia? - spytałam z nadzieją, a on wskazał ruchem głowy wyspę kuchenną. - Naleśniki! Dzięki! - krzyknęłam i dopadłam śniadanie. Z dżemem. - Pyszne. - odparłam z pełną buzią.
- Mam nadzieję. W końcu wstałem specjalnie wcześniej, żebyś nie musiała się trudzić.
- To, że nie lubię gotować, nie znaczy, że nie potrafię. Rozumiesz? - spytałam.
- Uważaj, bo uwierzę! Twoje ostatnie spaghetti smakowało jak stare, przepocone skarpety. - skrzywił się z niesmakiem, a ja uśmiechnęłam się ironicznie.
- Widzę, że ktoś ma niezłe doświadczenie. Czy ty jadłeś kiedyś swoje skarpetki? - prychnął na moje słowa.
- Tak odwdzięczasz się za śniadanie? - spytał udając naburmuszonego.
- Oj, przepraszam no. - powiedziałam i przytuliłam kuzyna. - Tak może być?
- No może. Ale ja wolałbym jakąś nową grę na konsolę. - przewróciłam oczami.
- Chciałabym zauważyć, że konsola jest moja. - ruszyłam w stronę garażu - Nie waż się jej tykać.
- Ej, ej, ej. Nie zapomniałaś czegoś wziąć? - spytał zanim zamknęłam drzwi.
- Ach tak. Mam w garażu. Nie martw się nie zapomnę. Ale naprawdę. Wątpię aby była potrzebna.
- Przezorny zawsze ubezpieczony! - krzyknął kiedy zniknęłam za drzwiami. Ma racje.
Pięć minut później
- Hej Ana, gotowa? - usłyszałam głos Kelsey dobiegający z głośnika mojego telefonu, który leżał na dachu BMW.
- Już prawie. Właśnie mocuje deskę. A ty? Mogę już po ciebie jechać?
- Tak. Właśnie się pakowałam, a deską zajęłam się chwilę temu. Teraz czekam na transport. - zachichotała a ja prychnęłam.
- Ale jedna zasada. Nie jestem twoim szoferem. Jasne?
- Tak. Jak coś pożyczę twoje auto. - przeczył mnie dreszcz.
- Nigdy nikomu nie daję dotknąć mojej kierownicy. Rozumiesz? - powiedziałam spięta.
- Wyluzuj. - powiedziała, a ja po prostu wiedziałam, że ma na ustach kpiący uśmieszek.
- Dobra. - wypuściłam głośno powietrze. - Jeszcze jedna rzecz i mogę jechać po ciebie. Pa.
- Pa. - rozłączyła się.
Zatrzasnęłam bagażnik i podeszłam do komody, która stała w rogu garażu. Otworzyłam pierwszą szufladkę góry i zaczęłam przedzierać się przez stos papierów. W końcu znalazłam. Dawno nie używałam tej broni, ale Zack ma rację. Muszę być zawsze czujna. Westchnęłam i ruszyłam z powrotem do auta. Otworzyłam schowek pod fotelem (o którym nie wie nikt) i spojrzałam na mój pistolet. Uśmiechnęłam się na wszystkie wspomnienia, a następnie schowałam broń do schowka.
Ruszyłam po Kels. Miałam szczerą nadzieję, że pistolet nie będzie musiał być użyty, ale i tak w schowku zawsze mam parę naboi.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co to ma być? Czy Anamika ma jakiś sekret? Rozdział nie należy do najdłuższych, ale widzicie o czym był, więc nie mogłam się nad nim szaleńczo rozpisywać. Okej... Możecie pisać co myślicie o "nowej" Anie, ale od razu mówię. To nie jest tylko jednorazowa akcja z pistoletem. O co może chodzić? W co oni się wpakowali? Hmm? Jestem bardzo ciekawa waszych pomysłów. To do następnego :D!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro