Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Wracasz do Konohy

OKEY misie!

Dziś wyjątkowo się wyrobiłam! (choć mało brakowało, a znowu bym o tym zapomniała xD)

Miłego czytania!❤️

🦎🦎🦎

Myślałaś, że zaraz zwariujesz przez słońce, które świeciło ci jak na złość prosto w oczy. W myślach porównywałaś się teraz z wyglądu do kreta, przez co na twoje usta wstąpił mały uśmiech, a z gardła wydostał się cichy chichot.

— W końcu wracam — odetchnęłaś, czując jak twoje serce przepełnia się szczęściem oraz ekscytacją. — I w końcu się z nim znowu zobaczę — dodałaś nieco ciszej i zaraz zmarszczyła brwi, wyczuwając niedaleko siebie, po dwóch różnych stronach, czakry dwojga osób, z czego jedna wydawała ci się znajoma. Przeszedł cię dreszcz, gdy w ostatniej chwili uniknęłaś shurikena. Wyciągnęłaś katanę, którą odbiłaś kolejną broń lecącą w twoim kierunku. Odskoczyłaś w bok, zauważając kątem oka, że była do niej przyczepiona wybuchowa notka.

Prychnęłaś pod nosem rozglądając się dookoła. Druga osoba była coraz bliżej i nieco obawiałaś się, że także będzie chciała cię zaatakować. Byłaś trochę zmęczona po długiej podróży, podczas której nie raz zostałaś już napadnięta. Nie miałaś chęci by kolejny raz wdawać się w walkę, ale nie miałaś innego wyjścia, jak bronić swojego życia. W końcu złożyłaś obietnicę.

Zrobiłaś obrót w powietrzu, widząc dwa lecące w poziomie duże shurikeny. Odbiłaś kataną kilka mniejszych, jeden łapiąc między palce. Miałaś już aktywować swoją technikę, gdy ktoś złapał cię od tyłu i wskoczył z tobą na drzewo. Od razu się wyrwałaś, przystawiając koniec ostrza do szyi napastnika. Zamrugała kilkukrotnie, widząc czarne jak krucze pióra włosy oraz iście krwistego sharingana. Od razu rozpoznałaś ANBU, który przed tobą stał, pomimo maski na twarzy.

— Itachi! — uśmiechnęłaś się szeroko, szybko odsuwając broń od jego skóry. — Kope lat!

— Nie teraz, [T/I] — mruknął i łapiąc cię za ramiona, posadził na gałęzi, nic nie robiąc sobie z twojego zdezorientowanego spojrzenia i zmarszczonych brwi. — Przywitamy się jak należy, jak pozbędę się zagrożenia — dodał i zaraz zeskoczył z drzewa. Mogłabyś przysiądz, że na jego ustach wykwitł lekki uśmieszek, gdy to mówił.

Oparłaś się o pień, rozluźniając nieco swoje mięśnie i przymknęłaś na chwilę powieki chroniąc oczy przed okrutnymi promieniami słonecznymi, które zaraz coś zasłoniło.

— Tak szyb... — urwałaś, gdy zamiast Itachiego zobaczyłaś przed sobą zielonowłosego shinobi z wrogiej wioski, który już miał ściąć ci głowę. — O cholerka — sapnęłaś zaskoczona, zsuwając się z gałęzi, a następnie zbiegając po pniu w dół, gdzie miękko wylądowałaś na trawie usypanej białymi kwiatami. Zaczęłaś zręcznie unikać ataków wyprowadzanych przez przeciwnika, aż w końcu ci się znudziły. — Postarałbyś się trochę w ostatnich sekundach twojego życia — mruknęłaś i uśmiechnęłaś się z ulgą, gdy twój klon przebił jego pierś kataną, w momencie, kiedy katana prawie sięgała twojej tętnicy.

— To było szybkie — usłyszałaś po swojej lewej. — Mogliśmy wyciągnąć od niego jakieś informacje.

— Raczej nie był przez nikogo wysłany. Był za słaby — powiedziałaś odwołując swojego klona i chowając swoją broń do pokrowca. Stałaś, przez moment wpatrując się w martwe ciało i zaraz szybko zwróciłaś wzrok w kierunku szatyna. — Czy teraz możemy przywitać się, jak należy? — zapytałaś uśmiechając się szeroko. Usłyszałaś ciche westchnięcie z jego strony, co wywołało u ciebie cichy śmiech.

— Tak myślę — ledwo skończył zdanie, a ty oplotłaś swoje ręce wokół jego szyi, mocno do niego przylegając. Zamrugał kilkukrotnie, czując jak jego serce nieco przyspiesza rytmu bicia.

— Nawet nie wiesz jak się stęskniłam! Mam ci tyle do opowiedzenia! — mówiłaś rozweselona. Uchiha pokręcił głową na boki i objął cię delikatnie w pasie, pocierając dłonią twoje plecy.

— Nic się nie zmieniłaś [T/I].

— Jak to nie? Stałam się o wiele silniejsza!

— Nie wątpię — uniósł jeden kącik ust w górę, czego nie mogłaś dojrzeć przez jego maskę.

Czyli jednak nie odbiły się tak na niej realia prawdziwego życia shinobi. Ulżyło mi...

— Zatrzymujesz się na stałe w Konosze? — zagadnął czując pewien niepokój, gdy oczekiwał na twoją odpowiedź. Wracaliście powoli w stronę wioski, widząc przed wami zarys jej bramy.

— Myślę, że tak. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, nie? — uniosłaś kąciki ust z nostalgią wypisaną na twarzy. — Dużo się pozmieniało?

— Powiedzmy. Czwarty rozbudował trochę wioskę, a mój klan przestał być już za murami — odparł ciągle wpatrując się w twój profil. Nie widział cię naprawdę przez długi czas, bardzo się pozmieniałaś przez te lata. Twoja buzia przestała być taka pulchna no i trochę ci się urosło. Chociaż i tak wciąż byłaś od niego niższa.

— Cieszę się, że przed tym nie doszło do żadnego kryzysu. Jeśli się nie mylę twój klan był już o krok od wywołania wojny domowej, prawda? — zerknęłaś na niego kątem oczu, przez co od razu skierował swoją uwagę na drogę przed wami. Wywołało to u ciebie lekkie rozbawienie. Nie mogłaś się doczekać, gdy w końcu zobaczysz go bez maski i usiądziecie w Ichiraku Ramen, by na spokojnie przekąsić dobre jedzenie.

— Kryzys został szybko zażegnany. Na szczęście — odparł, chwilę się nad czymś zastanawiając. Nie wiedział, dlaczego nie ma przy tobie ojca i jak zadać o niego pytanie. Kiedy już miał o niego pytać, wyręczyłaś go, domyślając się, co go trapi.

— Mój tata zatrzymał się w wiosce piasku. Ułożył sobie tam życie z kolejną kobietą i postanowił tam zamieszkać — mruknęłaś, otulając się bardziej haori. Dochodził wieczór, a słońce zaczęło chować się za drzewami, przez co zrobiło się nieco zimniej.

— Nie wolałaś z nim zostać?

— Myślałam nad tym — odpowiedziałaś szczerze, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. — Ale wolałam wrócić do wioski i znów cię zobaczyć — wyznałaś, a na twoje poliki wstąpił delikatny róż. Uchiha ponownie się uśmiechnął, a kiedy się na tym złapał, zmarszczył brwi.

Dlaczego się tak szczerzę co pięć sekund?

— A jak tam Sasuke? — zapytałaś, poruszając kolejny temat.

— Jest w drużynie geninów razem z synem Hokage, Naruto. Zostali rywalami — oznajmił, a duma aż z niego wypływała wodospadami, przez co się zaśmiałaś.

— Cieszę się — szepnęłaś zatrzymując się przy budce za bramą. — [T/I] [T/N]. Wróciłam do wioski po kilkuletnim szkoleniu — przedstawiłaś się, zanim Kotetsu zdążył zapytać o twoje dane. Izumo sprawdził cię i przytaknął do kolegi ruchem głowy.

— Miło cię widzieć z powrotem w wiosce, [T/I].

— Mi też miło wrócić — uśmiech nie schodził z twojej twarzy. Radość aż kipiała w twoim sercu. Tak długo czekałaś na ten moment. Moment powrotu do domu.

Do zoba!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro