7. Wyruszasz na kilkuletnie szkolenie
OKEY miśki!
Jak zwykle, jak to ja, przespałam poniedziałkowy termin, więc wrzucam scenariusz dziś :')
Miłego czytania!❤️
🦎🦎🦎
Mimo że nie skończyłaś tak szybko akademii, jak Uchiha, zdążyłaś przeskoczyć jedną klasę w górę i zdać egzamin na genina szybciej o rok od swoich rówieśników. Jednak tak szybko, jak zaczęłaś się cieszyć, tak szybko przestałaś, gdy po powrocie do domu twój tata oznajmił, że zabiera cię na kilkuletni trening pod jego okiem. A to oznaczało, że nie będziesz widzieć się z Itachim przez bardzo długi, nieokreślony czas.
Czułaś smutek idąc w miejsce, gdzie zawsze widzieliście się po twoich zajęciach, gdy nie miał misji. Usiadłaś na powalonym pniu drzewa i bawiłaś się palcami czekając na Uchihe, który wyjątkowo się nie spieszył. Pociągnęłaś nosem i skierowałaś wzrok na niebo. Chmury powoli płynęły na niebieskim tle wprowadzając cię w stan zadumy. Nawet nie zauważyłaś, gdy czarnooki Uchiha stanął obok ciebie. Dopiero, gdy zobaczyłaś jego rękę machającą ci przed oczami, zwróciłaś na niego swoją uwagę.
— Yo! — przywitałaś się z wymuszonym uśmiechem, co od razu rozszyfrował.
— Coś się stało? — zapytał, a ty nabrałaś głęboko powietrza i westchnęłaś.
— Jak zwykle, niczego nie da się przed tobą ukryć, Itachi— mruknęłaś unosząc jeden kącik ust w górę, przygnębiona.
— To jak, zamierzasz mi powiedzieć, o co chodzi? — odezwał się po chwili ciszy, a ty wstałaś z miejsca.
— Wyruszam na kilkuletnie szkolenie — oznajmiłaś stojąc do niego tyłem, jednak zaraz odwróciłaś się do niego. Zobaczyłaś zmarszczone brwi i oczy, w których kryło się pewnego rodzaju niezrozumienie oraz nutę... Smutku?
— Na jak długo?
— Na kilka lat — odparłaś mechanicznie, na co kiwnął głową w przód.
— Nie wiesz, kiedy wrócisz? — wsadził jedną rękę do kieszeni spodni.
— Chciałabym jak najszybciej — zaczesałaś włosy do tyłu, ignorując fakt, że zaraz wrócą na swoje wcześniejsze miejsce.
— A jak poszedł ci egzamin na genina?
— Bez żadnych wielkich przeszkód. Wszystko było łatwe — wzruszyłaś ramionami.
— Cieszę się — uśmiechnął się. — Kiedy wyruszasz w drogę?
— Jutro z samego rana — znów posmutniałaś.
— To mamy jeszcze sporo czasu. Chcesz się sparingować? Tym razem z użyciem broni — wystawił w twoim kierunku dłoń z kunaiem, w którą wpatrywałaś się jak zahipnotyzowana.
— Jeszcze się pytasz? — uniosłaś brwi w górę i przejęłaś od niego broń z delikatnym wyszczerzem. — Tylko uważaj, jestem teraz sporo silniejsza niż przy ostatnim razie.
— Ja też nie próżnowałem, więc miej się na baczności — ostrzegł.
— Każdy chwyt dozwolony? — zapytałaś robiąc kilka kroków do tyłu. Uchiha przytaknął ruchem głowy.
— Do pierwszego zadrapania?
— Do pierwszego zadrapania — zgodziłaś się na jego propozycje, a on podniósł z ziemi kamyk i podrzucił go w górę. Wpatrywaliscie się w swoje oczy, czułaś jakby to była wieczność. W końcu kamień spadł na ziemię, a wy ruszyliście na siebie, najpierw wymieniając się uderzeniami bez broni, a następnie przechodząc do tych, które wymagały jej użycia. Walka trwała dość długo, nie była wyrównana, jednak w pewnym stopniu zadowalał cię twój obecny poziom.
— Znowu przegrałam — mruknęłaś opierając się przedramionami o ziemię, gdy Uchiha trzymał kunai przy twoim gardle, robiąc nim małą rysę obok twojego ucha. Uśmiechnął się delikatnie i schował broń do kabury, w tym samym momencie wyciągając przed siebie drugą dłoń pomagając ci tym samym wstać.
— Jednak teraz o wiele więcej razy mnie trafiłaś. Gratuluję — powiedział i usiadł na pniu, co ty także zrobiłaś.
— Dziękuję. Idziemy teraz coś zjeść? Czuję, że przez to wszystko zgłodniałam — zaproponowałaś, przestając myśleć o twoim opuszczeniu Konohy.
— Zaraz. Odpocznij chwilę — mruknął i przymknął powieki, podpierając się za plecami dłońmi o pień.
~°~
— Ten ramen był najlepszym ramenem jaki kiedykolwiek jadłam — mruknęłaś i pogłaskałaś się po pełnym brzuchu z błogim uśmiechem na twarzy, gdy Uchiha odprowadzał cię do domu.
— Cieszę się, że ci smakowało — powiedział i nieco zmarkotniał. — Nie dam rady cię jutro pożegnać, mam misję.
— Nic się nie stało, wystarczy mi, że miło dziś spędziliśmy czas — odparłaś, gdy stanęliście przed bramką na posesję twojego domu. — Będę za tobą tęsknić, Itachi — pociągnęłaś nosem, wstrzymując łzy, które nagle zaczęły zbierać się w twoich oczach. — Obiecaj mi, że o mnie nie zapomnisz i będziesz na mnie czekał — wyciągnęłaś przed siebie dłoń z wyprostowanym małym palcem. Sharinganowiec uśmiechnął się.
— Obiecuję — zacisnęliście swoje palce wokół siebie, stykając ze sobą kciuki. Ten sposób obietnic stał się waszym ulubionym. Miał w sobie coś, co robiło silniejszym słowa wychodzące z ust. Był jak pieczęć składana na sercu a także na duszy.
Do zoba!🌱
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro