Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ᏢᎡϴᏞϴᏀ

Było niewiele rzeczy, które sprawiały, że Sasuke czuł szczęście, delikatnie grzejące jego klatkę piersiową.

Jedną z nich był z pewnością ten dzień; duże, różowe płatki sakury, płynące w powietrzu przez wzmagający się wiatr, niczym dźwięki wychodzące z instrumentów, które grają dokładnie tak, jak pokaże dyrygent.

Taki kwiecisty deszcz leciał ze wszystkich drzew w sporym ogrodzie rodzinnego domu Uchihy. A pośrodku tego majestatycznego obrazu mężczyzna widział swoją najdroższą żonę i córkę, bawiące się pośród obejmujących je drobnych płatków w kolorze włosów starszej kobiety.

Sasuke zawsze cenił sobie ten drobny detal w wyglądzie ukochanej. Może dlatego, że poznał ją właśnie podczas tego niesamowitego i podniosłego wydarzenia, jakim jest wiosenne kwitnienie wiśni dla Japończyków? Wziął ją wtedy początkowo za jakiegoś zagubionego, pięknego ducha tych drzew. Gdy teraz sobie przypomniał tę sytuację... może już nawet wtedy zalęgła się w nim miłość, dzięki której około dwudziestu lat później mieli piękną córeczkę i oboje złote pierścionki na palcach? Niewykluczone.

I właśnie widok Sakury z małą Saradą wywoływał delikatny uśmiech nawet na twarzy takiego zimnokrwistego człowieka, jakim niekiedy potrafił być Sasuke i on zdawał sobie o tym sprawę. Wręcz przez to, kiedy spoglądał na swojego starszego brata, ogarniało go coś na kształt zdumienia czy nawet oburzenia. Itachi nie podzielał jego radości i entuzjazmu.

Siedział sobie wygodnie na niskiej drewnianej platformie z nogami spuszczonymi w dół, aż niemalże zielona trawa łechtała go po nagich stopach. Te z kolei wysuwały się z jego szarej yukaty, w którą ubrany był Uchiha. Po jego ramionach i plecach spływały długie kosmyki pięknych, ciemnych włosów. Ogólnie rzecz biorąc, gdyby Sasuke nie znał dobrze osoby mu towarzyszącej, mógłby nawet wziąć brata za kobietę. Hipnotyzujący wzrok i głębokie oczy, wysuwające się spod wachlarza długich rzęs... to tym bardziej nie pomagało.

Co niesamowite, tymi samymi wielkimi ślepiami potrafił nie tylko pokazywać stoicki spokój, ale i rozczarowanie, które wręcz buzowało w jego następnych słowach, jakie wypowiedział po zjedzeniu ostatniej kolorowej kuleczki z drewnianego patyczka:

- Gdzie jest Naruto, huh? Znowu go nie przyprowadziłeś?

- Nie przyprowadziłem go - odparł sucho Sasuke: - Nie mam powodu. Zresztą Naruto nie jest moim psem, żebym go targał wszędzie ze sobą; jest moim przyjacielem i ma na głowie własne, ważniejsze sprawy. Sam wiesz jakie.

- Dawniej też mieliście niewiele czasu do wykorzystania, a mimo to nieustannie zabierałeś go do naszego domu - Itachi przechylił ujmująco głowę na bok: - Ale odszedłeś od tego miłego zwyczaju tuż po ślubie z Sakurą. Czy może wcześniej? Tak czy siak, to nie zmienia faktu, że tęsknię za Naruto. Przyzwyczaiłem się do widzenia go najczęściej w twoim towarzystwie.

- To już cztery lata - zauważył Sasuke - od rozpoczęcia mojego małżeństwa. Teraz zamiast tego roztrzepanego młotka zabieram do ciebie żonę i dziecko. Czy to taka wielka różnica, że nie możesz tego pokojowo zaakceptować?

- Nie wiem, o czym mówisz, braciszku.

- Tak? To w takim razie co miał oznaczać ten dodatkowy pusty talerz przy stole? I dlaczego zrobiłeś ramen na obiad?

- Saradzie smakowało jedzenie.

- Zmieniasz temat! - Itachi zmarszczył lekko brwi, słysząc podniesiony głos młodszego rodzeństwa:

- Nie krzycz. Nic nie zawiniłem - powiedział, a następnie uniósł się kaszlem, który rozpalił w jego klatce piersiowej nieprzyjemny, mętny ból. To w jakimś sensie skupiło na nim zatroskaną uwagę młodszego braciszka, co postanowił od razu wykorzystać: - Sasuke. Nie pomyślałeś kiedykolwiek, że wziąłeś ślub z niewłaściwą osobą?

Uchiha usłyszał głośniejszy szum wiatru i zobaczył drobne płatki, tym razem kołujące przed jego twarzą. Dyrygent zmienił wcześniejsze zamiary i teraz inne instrumenty pchały słodką melodię do przodu. Brunet mimowolnie potrząsnął głową:

- Co proszę?

- Dango, Sasuke - Itachi zamachał pustym patyczkiem: - Skończyło się. Muszę cię prosić, abyś przyniósł mi więcej.

- Przed chwilą powiedziałeś...

- Nie każ mi czekać, drogi braciszku - burknął, odwracając głowę z powrotem do ogrodowego pejzażu. Kciukiem nacisnął na końcówkę drewnianego patyczka. Nie musiał mu mówić ani razu więcej; wkrótce usłyszał kroki za swoimi plecami, gdy jego rodzeństwo przebyło trasę prosto do drzwi, po czym zniknęło wewnątrz budynku.

- Och, mój głupi braciszku... - mruknął już bardziej do siebie, nie spuszczając wzroku z kobiety z dzieckiem w jego rodzinnym ogrodzie.

W tym momencie dużo różnych myśli zakradło się do jego głowy, które sprowadzały się właściwie do dwóch rzeczy; tego, że miał rację w kwestii wyboru małżonka przez Sasuke, oraz iż jeśli ten się wreszcie zorientuje...

Kłopoty. Itachi przeczuwał kłopoty.

- Itachi! Nie ma już więcej dango w lodówce!

- Co za bezlitosny świat... wszystko już zjedli - westchnął, po czym przypomniał sobie: - Nie, to ja przecież wszystko zjadłem.

×××

Cześć Wam wszystkim!

Więc, cóż, witam w moim opowiadaniu. Od razu przestrzegę; niech Was nie zwiedzie ten różowy (dosłownie czy w przenośni) prolog. To opowiadanie to legitne SasuNaru.

SasuNaru, którego się wreszcie doczekałeś osziapsik. Naprawdę przepraszam, że to tyle trwało nim powstało coś z tego shipu. Właściwie nie wiem czy jeszcze Cię to opowiadanie zainteresuje, ale że Tobie obiecałam, to czuję się zobowiązana oznaczyć Cię tutaj.

Rozdział... Mam nadzieję, że Wam się podobał. Pisałam ten prolog z parę razy i wciąż wydaję mi się, że technicznie jest dobry, ale potrafię to ująć lepiej... Cóż, nie mam już siły ani czasu eksperymentować nad czwartą wersją xD.

Kolejny rozdział? Owszem, będzie, ale nie wiem kiedy. Ostatnio mam w cholerę różnej roboty i mój organizm nie jest skłonny do sprawnej egzystacji w nocy... co jest przykre, ale prawdziwe. A egzaminy tuż tuż i teraz będę musiała tłuc na nie, jak jakaś głupia xD

A więc tym jakże baaardzo ciekawym akcentem kończę ten monotonny potok słów.

Papa kochani (。•̀ᴗ-)✧

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro