Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 5 piknik

@BenjaminWhite: Otwórz okno

@SamanthaJames: Zwariowałeś, jest zima, przeziębię się

@BenjaminWhite: Otwórz okno

Ja pierdolę. Chciałam tylko obejrzeć w spokoju serial, pijąc kochanego energetyka. Otworzyłam jednak okno.

- Co ty tu robisz?- krzyknęłam do chłopaka, który stał pod moim oknem.

- A tak wpadłem w odwiedziny.

- Dlaczego Bóg stworzył takich idiotów?- wzniosłam oczy do sufitu- Skąd w ogóle wiesz, gdzie mieszkam?

- Ciężko tego nie wiedzieć. Dam Ci spokój jak wyjdziesz z tego domu i pojedziesz gdzieś ze mną.

- Słucham? Ty masz jakieś niedojebanie umysłowe.

- Zawsze mogę się jeszcze powiadomić twoich rodziców o mojej obecności tutaj.

Zacisnęłam dłonie w pięści i policzyłam do dziesięciu.

- Nigdzie z Tobą nie idę. Mamy grudzień. Nie chcę być chora. Poza tym tam trwa bankiet. Jak ktoś się zorientuje, że mnie nie ma.

- Nie zorientują jak przestaniesz kłapać tym dziobem i wreszcie ze mną pojedziesz.

Gdyby mi choć odrobinę zależało na moim życiu zamknęłabym mu to okno przed nosem. Jednak mi nie zależało na tym, żeby żyć. Całkowicie przestało trzy lata temu. Pewnie, dlatego z moich ust wypłynęła tak głupia odpowiedź.

- Daj mi 10 minut.

Szybko dopiłam energetyka, ubrałam kurtkę i buty ( dobrze, że mam garderobę w pokoju), wzięłam też torebkę I schowałam do niej telefon. Światło zgasiłam, lepiej, żeby rodzice myśleli, że już śpię. Na wszelki wypadek zasunęłam też pokój na klucz. Nigdy do niego nie wchodzą, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. Jakoś wyszłam przez okno. Żart. Prawie wybiłam zęby, gdyby ten idiota mnie nie złapał leżałabym na ziemi, jak przy upadku, kiedy skakałam przez tego przeklętego kozła, tylko twarzą w dół, a nie głową. Nie ma opcji, że wytłumaczyłabym się z tego rodzicom.

- Więc dokąd idziemy?

- Na plażę.

- Mam szlaban, a moi rodzice, by się szybko dowiedzieli, więc jak już koniecznie musimy gdzieś jechać to najdalej stąd.

- Odważnie, zważywszy na to, że nie chciałaś nigdzie iść.

- Zmusiłeś mnie.

- W którym momencie?

Burym.

- To dokąd idziemy?

- Ufasz mi?

- Ani trochę.

- Nie dziwię się.

- Dziwne by było, gdybyś się dziwił.

- Moglibyśmy podjechać moim autem kilka kilometrów dalej i tam usiąść na plaży, ale skoro mi nie ufasz nie będę Cię namawiał.

To byłoby głupie, gdybym z nim pojechała, praktycznie go nie znam. Znam z plotek, które nie są zbyt dla niego przychylne, ale z drugiej strony plotki o mnie są równie słabe.

- Skoro już i tak mnie wyciągnąłeś z domu, to szkoda, żebym zmarnowała tylko czas, więc niech Ci będzie.

Wsiedliśmy do jego auta, które wyglądało jakby wiele przeszło, na szczęście ogrzewanie działało.

- Ale złom.

- Ej, nie obrażaj mojego auta.

- To nazywasz autem?

- Nie każdego stać na drogie fury.

- Nie mówię, że masz kupować auto w salonie. Można w dobrej cenie kupić naprawdę fajne, używane auta, ale to ma chyba z 60 lat i ledwo jeździ. Jak stanie gdzieś na środku drogi to będziesz mnie niósł na rękach do domu.

- Może i ma prawie 60 lat. Może nie jest nowy, ale to moje auto i kocham je.

- Ale faceci są dziwni.

- Słucham?

- Słyszałeś. Rany, gdyby ktoś się dowiedział, co robię byłabym na języku całej szkoły.

- Myślałem, że nie przejmujesz się opinią innych.

- Bo nie przejmuję. Jest tylko jedna osoba na tym pierdolonym świecie, której zdanie mnie coś obchodzi.

- Chłopak?

- Boże broń. Nie mam na to czasu. Poza tym, gdybym miała chłopaka na pewno nie pojechałabym z Tobą Bóg wie, gdzie. Mam tylko nadzieję, że nie wywieziesz mnie do lasu.

Chłopak zaśmiał się w sposób, jakiego jeszcze nie słyszałam. Po 10 minutach jazdy, rzeczywiście zatrzymał się obok plaży. Chociaż może, gdyby mnie zaciągnął do lasu i zabił to też nie byłoby najgorzej. Usiedliśmy na piasku, a chłopak wziął kosz piknikowy.

- Gdybym był dżentelmenem prawdopodobnie wziąłbym koc, żebyś mogła się nim okryć. Natomiast jestem głodny, więc znaj moje dobre serce, które zdarza się raz na rok i możesz się poczęstować kanapkami.

Natychmiast chwyciłam jedną. Nie przejmowałam się, że może patrzeć na mnie jak na jakąś debilkę, która jedyne o czym myśli, to o jedzeniu. Nie miałam nic w ustach od wczoraj.

- O wow, rodzice Cię nie karmią?

- Coś w tym stylu.

- Słucham.

- Hm?- powiedziałam z pełną buzią.

- Naprawdę Cię nie karmią.

Przełknęłam kanapkę.

- Nie, no tak źle nie jest. Po prostu według mam, matki nie umiem jeść kulturalnie i ni dziś nie jadłam.

- Że co?

- No, niestety w tej kwestii to ona ma więcej do powiedzenia.

Nie wiem, co o tym myślał, ale szczerze miałam to gdzieś.

- Masz- powiedział wyciągając w moją stronę termos- miałem sam to wypić, ale się podzielę.

- Co w nim jest?

- Herbata

Nalałam sobie trochę do kubeczka termicznego. Była pyszna, taka jaką lubię najbardziej. Poza energetykiem i szklanką wody rano nic dziś nie piłam.

- Skoro bankiet jeszcze trwa, dlaczego ty byłaś w swoim pokoju?

- Nie lubię tego, więc się wykręciłam nauką.

- Hm, dziwne. Raczej sprawiasz wrażenie osoby, która lubi to wszystko. No wiesz: pieniądze, drogie ciuchy, bankiety właśnie.

- Pewnie mi nie uwierzysz i zupełnie nie wiem, po co Ci to mówię, ale to wcale nie jest takie kolorowe, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Ludzie myślą, że mam idealne życie, bo mam pieniądze. Tak naprawdę to, że urodziłam się w bogatej rodzinie to moje przekleństwo.

- Okej. Mogę Ci zadać jedno pytanie?

- To jakieś straszne? Bo pytałeś mnie już o wiele rzeczy, ale pytaj.

- Od zawsze jesteś taka niezdarna?

Tego się nie spodziewałam.

- Mniej więcej od kiedy zaczęłam raczkować.

Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.

- Widać.

- Dobra, cały czas gadamy o mnie, ale teraz ty mi coś o sobie opowiedz.

- A co chcesz wiedzieć?

- Nie wiem. Cokolwiek.

- Okej. Nie mam niczego ciekawego do opowiedzenia, mam 19 lat, mieszkam sam, moja mama zmarła 5 lat temu, ojca nie znam. Mieszkałem u wujka, ale wychowywałem się sam. W zasadzie wyprowadziłem się jak tylko skończyłem 18 lat. Dostałem spadek od mamy. Nie jest on jakiś duży, ale starcza na opłacenie rachunków, do tego pracuję dorywczo i obracam się w towarzystwie, które ty nazwałabyś nieodpowiednim.

Chyba moi rodzice.

- Halo znowu gdzieś odpłynęłaś.

- A tak, przepraszam, faktycznie mam jakieś problemy z koncentracją ostatnio

- Chcesz?- zapytał wyciągając paczkę papierosów- ostatnio widziałem, że się wahałaś.

- Byliśmy zbyt blisko szkoły i rodzice mogliby się o tym dowiedzieć, mogę spróbować.

Wzięłam od chłopaka papierosa i zapaliłam. Było dobrze, więc próbowałam się zaciągnąć, ale tylko zaczęłam się krztusić. Chłopak klepał mnie po plecach i się śmiał. Ja ci się pośmieje.

- Już w porządku?- zapytał przez łzy. Łzy śmiechu z mojego powodu.

Przytaknęłam.

- Ja Ci opowiedziałem wszystko o sobie, teraz ty mi powiedz, coś więcej niż już wiem

- W zasadzie po tym co powiedziałeś, to już chyba nic nie powinnam mówić. Przecież moje życie na podług twojego i pewnie większości ludzi na tym świecie, jest idealne. Na marginesie mam 17 lat.

- To, że nie brakuje Ci rzeczy materialnych nie znaczy, że masz wszystko. A co lubisz robić?

- Hm, czytać książki. No i śpiewać.

- Ja też- w jego oczach pojawił się błysk- Zaśpiewajmy coś razem?

Kuszące

- Niech będzie.

- Lovely?

Przytaknęłam. Włączył karaoke.

Thought I found a way Thought I found a way out (Found) But you never go away (Never go away) So I guess I gotta stay now. Oh, I hope some day I'll make it out of here Even if it takes all night or a hundred years Need a place to hide, but I can't find one near Wanna feel alive, outside I can't fight my fear
Isn't it lovely, all alone? Heart made of glass, my mind of stone Tear me to pieces, skin to bone Hello, welcome home

Przez chwilę, siedzieliśmy po prostu w milczeniu. W końcu powiedział:

-Powinniśmy się zbierać, jeśli chcę dotrzymać obietnicy.
-Dobrze

Przez drogę powrotną ponownie milczeliśmy. Ben odprowadził mnie pod okno.

- To, do zobaczenia Sam. Niech Ci się przyśnią koszmary.

- Haha, bardzo zabawne, a Tobie niech ten grat zatrzyma się na środku drogi.

- Nie obrażaj go. Jeszcze jedno.

- Tak, idioto?

- Uważaj na siebie, gdy będziesz wchodzić przez okno idiotko.

- Idiota.

Przewróciłam oczami. Udało mi się wejść bez problemu. Walnęłam się na łóżko. Miałam tylko oglądać serial.

Jeszcze nie wiedziałam, że od tej pory moje życie będzie przypominać serial.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro